Coraz poważniejszym problemem jest lekceważenie zakazu prowadzenia samochodów, które wydają sądy. Przyznał to nawet minister sprawiedliwości Adam Bodnar. W rozmowie z tokfm.pl Łukasz Zboralski wskazuje przyczyny tego zjawiska i próbuje znaleźć rozwiązania. – Łatwo będzie można sprawdzić i pilnować, czy w naszym sąsiedztwie jest ktoś taki i czy nie łamie zakazu – tłumaczy.
Rondo Tybetu na warszawskiej Woli. Kierowca ciemnego SUV-a potrącił przechodzącego tam przez pasy 48-latka i uciekł. Do zdarzenia doszło w środę rano. Kilka godzin później mężczyznę udało się zatrzymać, a PAP podała, że jest to ten sam kierowca, który cztery lata wcześniej spowodował inny groźny wypadek. Wtedy Tomasz U. był kierowcą miejskiego autobusu. Prowadzony przez niego pojazd spadł z mostu Grota-Roweckiego. Zginęła jedna osoba, a kilkanaście zostało rannych. Mężczyzna w chwili zdarzenia był pod wpływem amfetaminy. Został skazany na siedem lat więzienia z dożywotnim zakazem prowadzenia pojazdów mechanicznych, ale wyrok nie jest prawomocny. Oskarżony czeka na rozprawę w Sądzie Apelacyjnym, do tego czasu pozostawał na wolności, bo teraz prokuratura poinformowała, że następne 48 godzin spędzi za kratami.
Seria głośnych wypadków. „Mają kilka zakazów i nic sobie z tego nie robią”
To kolejna głośna sprawa po wrześniowej tragedii na Trasie Łazienkowskiej. Podejrzany o spowodowanie tego tragicznego wypadku Łukasz Ż. również miał zakaz prowadzenia pojazdów.
Zdaniem Łukasza Zboralskiego – redaktora naczelnego portalu brd24.pl – ostatnia seria takich wypadków to w jakiejś mierze zbieg okoliczności, ale także konsekwencja braku dobrego systemu, który nie tylko karze, ale też monitoruje wykonywanie tej kary. W ocenie eksperta zakazy sądowe są nieskuteczne również dlatego, że często dotyczą osób niestabilnych, uzależnionych, które nie przejmują się konsekwencjami ich złamania. – Zdarzają się osoby, które mają po 7-12 zakazów sądowych i nic sobie z tego nie robią – tłumaczył rozmówca tokfm.pl. – Oni wcześniej czy później kończą w więzieniach, ale dopiero, gdy doprowadzą do poważnej tragedii – dodał.
Zboralski zauważył przy tym, jak dużą rolę w wielu takich przypadkach odgrywa alkoholizm. Jak mówił, około 80 proc. recydywistów drogowych, którzy siedzą w więzieniach, to ludzie z problemami alkoholowymi. – Kłopotem jest system i to, że nie diagnozujemy tych ludzi od razu – wskazał dziennikarz.
Jego zdaniem już przy pierwszej sprawie powinno dochodzić do rozmowy z terapeutą uzależnień. – On będzie w stanie stwierdzić, czy mamy do czynienia z młodym człowiekiem, który wraca nietrzeźwy z dyskoteki i to wybryk, czy może z równie młodym, ale już głęboko chorym, którym trzeba się zająć, pomóc mu – opisywał. Taka diagnoza pozwoliłaby na terapię i z pewnością zmniejszyłaby – w opinii naszego rozmówcy – problem recydywy. Niestety, jak ocenił Zboralski, w Polsce „poważnie podchodzimy do sprawy dopiero, gdy ktoś traci życie”.
Kontrola społeczna
Kolejną kwestią, na którą zwrócił uwagę naczelny brd24.pl, jest monitorowanie skazanych. – Nie mamy żadnego systemu monitorowania osób z zakazem prowadzenia samochodów i nie mamy pojęcia, czy wsiadają ponownie za kierownicę – stwierdził. Przyznał, że nie jest to prosta sprawa, ale są na świecie już pewne rozwiązania. – Sam zaproponowałem takie funkcjonujące już między innymi w Anglii, by korzystając z kamer i możliwości nowoczesnej technologii sczytywać numery tablic rejestracyjnych. Jeśli na drodze jest samochód zarejestrowany na kogoś z zakazem, policjanci łatwo mogą go namierzyć i sprawdzić – przekonywał. Dodał, że oczywiście może się okazać, że ktoś inny prowadzi, ale zawsze lepiej w takiej sytuacji sprawdzić i mieć pewność niż nie robić nic.
– Innym rozwiązaniem, które bierze pod uwagę niedobór policjantów, jaki permanentnie mamy w Polsce, jest przekazanie części kontroli w ręce społeczeństwa – mówił dalej Zboralski. I zaproponował, by osoby z zakazem prowadzenia pojazdów „dopisać do bazy pedofilów”. – Można tam zrobić odpowiednią zakładkę. Wtedy łatwo będzie można sprawdzić i pilnować, czy w naszym sąsiedztwie jest ktoś taki i czy nie łamie zakazu – tłumaczył ekspert. Jego zdaniem obywatele powinni wiedzieć, kto w ich okolicy ma taki zakaz, bo ta osoba może przecież być groźna na drodze.
Szybka ścieżka
Wracając do sprawy środowego wypadku na warszawskiej Woli, rozmówca tokfm.pl przyznał, że tu w grę wchodzi jeszcze inny problem – przewlekłość procesów. – Dopóki nie zapadnie prawomocny wyrok, ten człowiek nie powinien być w więzieniu, ale może zabrakło nadzoru? Tu nie ma prostych rozwiązań – przyznał Zboralski. Choć stanowczo stwierdził, że z pewnością sprawy dotyczące wypadków powinny być rozstrzygane szybciej.
– Czasem proces w sprawie kolizji trwa dwa lata – mówił. W jego opinii powinna powstać szybka ścieżka dla takich spraw, zwłaszcza, że większość – jak mówił – można rozstrzygnąć podczas jednej rozprawy, „szczególnie, kiedy wszystkie okoliczności są opisane i rozrysowane”.
Przy tych bardziej skomplikowanych dodatkowym problemem okazuje się brak biegłych potrafiących dobrze zrekonstruować przebieg wypadku. – Dziś na ekspertyzę trzeba czekać czasem sześć czy dwanaście miesięcy, a to blokuje przebieg rozpraw. Trzeba zacząć dobrze płacić biegłym, by pojawiło się więcej chętnych do tej pracy i by dzięki temu ekspertyzy powstawały szybciej – przekonywał.
Seria głośnych wypadków. Bodnar zabrał głos
Minister sprawiedliwości Adam Bodnar przyznał w czwartek, że problematyczna jest sprawa wydawanych zakazów prowadzenia pojazdów, z których niektórzy kierowcy niewiele sobie robią. Kwestią zajmuje się specjalny zespół, składający się przedstawicieli resortów: infrastruktury, spraw wewnętrznych oraz sprawiedliwości. – Chcemy wspólnie ustalić różne rozwiązania – powiedział Bodnar, wymieniając również kwestie zabójstwa drogowego czy nielegalnych wyścigów na drogach publicznych. – Staramy się podchodzić do tej kwestii w sposób odpowiedzialny, żeby te zmiany były przemyślane, a nie tylko i wyłącznie nastawione na osiągnięcie jakiegokolwiek krótkoterminowego celu politycznego – zaznaczył.
Źródło: tokfm.pl