Tak wygląda życie przy elektrowni jądrowej. “Czas na was, Polacy”

niezależny dziennik polityczny

W Polsce budowa elektrowni jądrowej jeszcze nawet nie ruszyła, ale nasi południowi sąsiedzi żyją w cieniu takich obiektów już od ponad 50 lat. Co myślą o takich instalacjach? Czy mają jakieś rady dla Polaków? Pojechaliśmy do słowackiej wsi Jaslovské Bohunice, nad którą górują gigantyczne kominy elektrowni. — Pierwsze miesiące były naprawdę trudne — przyznaje Lenka, którą spotykamy przy lokalnym placu zabaw.

Jaslovské Bohunice zamieszkuje jakieś 2,5 tys. osób. Na pierwszy rzut oka to jedna z tych wielu sennych słowackich miejscowości. Nieduży sklep, urząd, szkoła, stacja benzynowa. Choć nad wsią górują zielone wzgórza Małych Karpat, to nie one zwracają największą uwagę, a gigantyczne kominy. Bo w tej niepozornej wsi mieści się elektrownia jądrowa Bohunice. To jeden z dwóch takich obiektów na Słowacji. Budowa elektrowni ruszyła jeszcze pod koniec lat 50. XX w., a reaktory ruszyły w latach 70. To ona zapewnia prąd dużej części zachodniej Słowacji.

“Atomowa” wieś początkowo sprawia wrażenie niemal wymarłej. Na ulicach nie widać aut, na chodnikach trudno zauważyć ludzi. Wreszcie spotykamy Lenkę — uśmiechniętą młodą kobietę, która bawiła się ze swoim dzieckiem na placu zabaw.

Przyznaje, że oryginalnie nie jest stąd. Jak zresztą większość mieszkańców Jaslovskich Bohunic. Niemal każdy skądś przyjechał — zwykle albo żeby pracować w elektrowni, albo żeby towarzyszyć małżonce czy małżonkowi, którzy dostali tam zatrudnienie.

— Jestem tu od pięciu lat. Czy były obawy? Były, jak najbardziej — wspomina Lenka. Jak mówi, pierwsze miesiące były trudne — w końcu wielkie kominy mogą sprawiać nieco złowieszcze wrażenie. — Ale potem było już ok. No bo czego tu się obawiać? — pyta.

Zanieczyszczenia? Niebezpieczne odpady? Nic takiego nie zaobserwowała. Jakiekolwiek inne kłopoty? Lenka chwilę się zastanawia, ale z równowagi wyprowadza ją na moment dziecko, które nagle zaczyna oddalać się od placu zabaw. — Problemy? Poważnie, nic złego tu się nie dzieje — odpowiada, już ze swoją pociechą na rękach.

Więcej do powiedzenia ma Stanisław, którego spotykamy, gdy z żoną wychodzi ze sklepu COOP Jednota. To jedyny większy sklep w tej miejscowości.

— Elektrownia jądrowa? Przepracowałem w niej 20 lat — uśmiecha się mężczyzna. Jak mówi, miejscowość miała duże szczęście, że właśnie tu zdecydowano się postawić pierwszą słowacką elektrownię.

— Przede wszystkim praca. Ludzie mogli liczyć tu na dobrą pracę — a pensję były i są naprawdę niezłe. Jak budowali elektrownie, tu budowali też drogi. No i koszty ogrzewania i energii elektrycznej są tu niższe niż gdzie indziej, bo dostajemy specjalne rabaty. Same zalety — podkreśla.

Domy ze “wzmocnieniem”

Faktycznie, miejscowość nie jest duża, ale sprawia wrażenie dość zamożnej. Domy są duże i odnowione, chodniki równe, samochody — całkiem niezłe. W okolicy nie brak natomiast bogatszych wsi czy miasteczek. W ostatnich latach miejscowości pod Bratysławą przeżywają prawdziwe oblężenie. Mieszkańcy stolicy się tam wyprowadzają w poszukiwaniu większych domów — i tym samym uciekają przed horrendalnymi cenami w stolicy. Jednak bratysławianie raczej do Jaslovskich Bohunic się nie przeprowadzają. — Życie pod blokami elektrowni? To nie brzmi dla nich zachęcająco — słyszymy na miejscu.

Naprawdę elektrownia nie generuje żadnych problemów? Żona Stanisława się zastanawia. Po chwili mówi, że mieszkańcy wsi dostawali specjalne dodatki na “wzmocnienie” domów, by te były lepiej chronione przed promieniowaniem. Nikt nie zauważył natomiast, by w Jaslovskich Bohuniach było więcej chorób niż w innych częściach Słowacji.

Reaktorami i gigantycznymi kominami niespecjalnie przejmują się też rolnicy. Wokół elektrowni jest mnóstwo pól, na których rosną m.in. buraki.

— A pan z Polski? Śledzę temat, ale jakoś tam wam nie idzie budowa waszych elektrowni — uśmiecha się Stanisław.— Czas na was — dodaje.

Strach przed Fukushimą

Elektrownia Bohunice mieści się ok. 60 km od stolicy kraju, czyli Bratysławy. To jeden z dwóch obiektów tego typu w tym kraju — razem wytwarzają mniej więcej połowę energii elektrycznej dla Słowacji. Kraj ten ciągle zresztą inwestuje w energię jądrową. W tym momencie trwają prace budowlane przy kolejnym bloku drugiej elektrowni jądrowej — Mochovce na południu kraju.

Sama elektrownia w Jaslovskich Bohuniach też ma być rozbudowana. Premier Robert Fico zresztą niedawno wrócił z wizyty w Korei Płd., gdzie podpisał z władzami tego kraju umowę na temat partnerstwa, które ma być realizowane m.in. w zakresie “energii bezemisyjnej”. Słowackie media interpretują to dość jasno — to koreańskie firmy mają największe szanse na kontrakt dotyczący budowy bloku.

Rozmawiając z mieszkańcami Jaslovskich Bohunic i śledząc słowackie media, można mieć wrażenie, że energia jądrowa na dobre zagościła w tym kraju — i nikt nie myśli, żeby z niej rezygnować. Zresztą, elektrownie działają już od kilkudziesięciu lat, a kraj na dobre uzależnił się od atomu. Im dalej jednak od spokojnej wsi z reaktorami jądrowymi, tym zdania są bardziej podzielone.

— Starsi Słowacy pamiętają jeszcze Czarnobyl — słyszymy od Evy, kobiety w średnim wieku, którą spotykamy w centrum Bratysławy. Nawiązuje rzecz jasna do katastrofy elektrowni w 1986 r. — Ale to była sowiecka elektrownia, wszyscy mają świadomość, że to była zupełnie inna technologia i zupełnie inne standardy — mówi. Przyznaje natomiast, że dużo większe wrażenie na Słowakach zrobiła katastrofa w Fukushimie w 2011 r. Choć ta miała zdecydowanie mniejsze skutki niż wydarzenie w ZSRR.

— To wydarzenie nam uświadomiło, że nawet w tak zamożnym i zaawansowanym technologicznie kraju, jak Japonia, może dość do katastrofy w elektrowni jądrowej. A Słowacja, co tu dużo mówić, Japonią nie jest — dodaje Eva.

Jak zaznacza, jeśli cokolwiek stałoby się w Jaslovskich Bohunicach, na pewno Bratysława by potężnie ucierpiała. — O tym się rozmawiało po Fukushimie, nie da się ukryć. Potem jednak wszyscy o tym trochę zapomnieli. Niemniej, jakoś z tyłu głowy to pozostaje — dodaje nasza rozmówczyni.

Źródło: businessinsider.com.pl

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*