Rozbudowa portu w Świnoujściu ma być wyzwaniem rzuconym niemieckim terminalom. Do Polski mają przypływać gigantyczne kontenerowce wiozące towar z całego świata. Inwestycja budzi jednak potężny opór mieszkańców. – Pył, hałas i smród – tak podsumowują codzienne życie w okolicy portu.
Dariusz Krzywda, radny z miasta Świnoujście i przewodniczący Komisji Gospodarki Morskiej, mieszka w dzielnicy Warszów, w której zlokalizowano port w Świnoujściu.
– Na plażę przy gazoporcie mam około 4 km. Została jednak zamknięta. Teraz muszę jeździć samochodem na parking przy Podziemnym Mieście (atrakcja turystyczna Świnoujścia – przyp. red.), który jest 5 km ode mnie, a potem kolejny kilometr pokonać na piechotę. Wcześniej na plażę byłem w stanie dotrzeć w ciągu niecałych 10 minut, teraz zajmuje to pół godziny. Po rozbudowie nad morze będzie się jeszcze trudniej dostać – opowiada.
Radny nie jest w tych odczuciach odosobniony. – Kiedyś lubiłam sobie posiedzieć na falochronie, teraz już na plażę nie chodzę. Za daleko. Jesteśmy odcięci od morza -tłumaczy starsza kobieta, którą spotykamy w trakcie spaceru z psem.
Nasza rozmówczyni wskazuje, że brak dostępu do plaży to niejedyny problem mieszkańców Warszowa. – Gdy umyję okna, są czyste może przez trzy dni. W ubiegłym roku w porcie palił się węgiel (hałda o wymiarach 30 na 50 metrów i wysokości 15 metrów – przyp. red.). Jak coś przeładowują, od razu w powietrzu unosi się dziwny zapach. Wartość nieruchomości będzie spadać, to miejsce wymiera. Szkoda, bo jestem do niego bardzo przywiązana – opowiada.
Dariusz Krzywda:
Mycie podłogi trzy razy dziennie to standard. Czasami w ciągu jednego dnia wszystko w domu mam czarne od pyłu. Okna, parapety, blat w kuchni, ubrania suszące się na balkonie. Ludzie nie wyobrażają sobie, co się tu dzieje, gdy w Świnoujściu jest sucho przez kilkanaście dni. Czarne chmury dosłownie unoszą się nad portem.
– Wcześniej mieszkałem w budynku, stojącym 50 metrów od terminalu paliw płynnych, w którym Orlen przeładowuje mazut (olej napędowy do kotłów parowych – przyp. red.). Na tej części osiedla cuchnęło tak niemiłosiernie, że nie dało się tego wytrzymać – dodaje radny.
Problemem jest też hałas. – Dobiega do nas non stop. Generują go maszyny przerzucające węgiel, tiry jeżdżące pod naszymi oknami. W niektóre dni trudno otworzyć okno – przekonują mieszkańcy.
Turyści uciekli na drugi brzeg
Można powiedzieć, że Świnoujście to dziś dwa różne światy. Lewy brzeg uzdrowiska przeciętego cieśniną Świna to mekka turystów. Dominują tu hotele i plaże, po nadmorskiej promenadzie niesie się karaoke.
Prawy brzeg zdominowany został przez świnoujski port. Tutaj panuje cisza. Jeżeli turyści trafiają w te okolice, to głównie za sprawą głównego dworca kolejowego.
Nasi rozmówcy zauważają, że jeszcze kilka lat temu było zupełnie inaczej. – Przyjeżdżali tu ludzie z Międzyzdrojów, którzy chcieli mieć trochę spokoju. Teraz ruch zamarł, kwatery się nie wynajmują. Był autobus na plażę rok temu, to go zlikwidowali. Brak zgody ze strony Straży Granicznej. Tak szczerze mówiąc, to było ogromne zaskoczenie, decyzja zapadła niemal z dnia na dzień – słyszymy.
Dariusz Krzywda:
Mam zdjęcia plaży w Warszowie sprzed kilku lat. Była dosłownie zawalona setkami samochodów. Wiele osób przyjeżdżało ze Szczecina i nie chcąc czekać na prom, który przeprawi ich na drugą stronę miasta, zostawali u nas.
Rozbudowa portu w Świnoujściu. Ponadpartyjna zgoda
Historia portu sięga lat 70. Szykowana przebudowa ma jednak przenieść go do wyższej ligi. Pirs, sztuczny półwysep wrzynający się w morze, na którym stanie większa część terminalu kontenerowego, będzie miał rozmiar porównywalny do kilku boisk piłkarskich. Obiekt będzie w stanie przyjąć do 2 mln kontenerów rocznie. Jednocześnie będą mogły w nim „zaparkować” dwa olbrzymie statki – jeden o długości do 400 metrów, drugi do 200 metrów.
Poza rozbudową samego portu planowane jest także rozbudowanie falochronu oraz stworzenie nowego toru podejściowego. Wartość inwestycji do 2029 r. to ponad 10 mld zł. Terminal ma zostać uruchomiony do 2028 r.
Resort infrastruktury przekonuje, że dzięki budowie Polska rzuci wyzwanie największym portom w regionie i przejmie część zysków z transportu morskiego. Co do tej oceny istnieje ponadpartyjna zgoda. Przed wyborami parlamentarnymi projekt zachwalał minister gospodarki morskiej w rządzie PiS Marek Gróbarczyk, prognozując, że w ciągu 6-7 lat port stanie się poważną konkurencją dla Hamburga – jednego z największych portów przeładunkowych w Europie.
Ten optymizm zachowuje także obecny wiceminister infrastruktury z ramienia PO Arkadiusz Marchewka.
Jesteśmy zdeterminowani, aby budowę terminala zrealizować. Polskie porty morskie systematycznie odnotowują wzrost liczby przeładunków, a terminal kontenerowy sprawi, że liczba ta będzie jeszcze większa – tłumaczył polityk wiosną.
W tle pojawia się także argument dotyczący wojny. W przypadku ataku ze strony Rosji port w Świnoujściu miałby stać się alternatywą dla portów w Gdyni i w Gdańsku. Zwolennicy inwestycji dodają, że na budowie zyska także miasto. Właściciel terminalu LNG spółka Gaz-System podaje, że płaci Świnoujściu 60 mln zł podatku rocznie.
Krytycy odbijają jednak piłeczkę – nowy terminal położony będzie głównie na pirsie, a zyski z części „morskiej” trafią bezpośrednio do budżetu państwa. Tymczasem jeżeli wprowadzenie do miasta kontenerowców odstraszyłoby turystów, gmina poniosłaby potężne straty. Turyści zostawiają w polskim kurorcie ponad 2 mld zł rocznie.
„Nikt nie da pieniędzy”
Co więcej, w trakcie nadzwyczajnej sesji rady miasta zorganizowanej w lipcu tego roku, prezydent miasta Joanna Agatowska wskazywała, że oprócz sieci dróg, miastu brakuje także zaopatrzenia w wodę pitną. Gdyby wykonawca budowy czerpał ją z miejskich wodociągów, lokatorzy z wyższych pięter okolicznych budynków mogliby ją stracić. Agatowska podkreśliła, że miasto jest w trakcie budowy dodatkowego źródła zaopatrzenia w wodę. Inwestycja pochłonie 100 mln zł.
– To jest inwestycja porównywalna do wkładu miasta do budowy tunelu (który od ubiegłego roku łączy lewo- i prawobrzeżną stronę miasta – przyp. red.). Nikt nam nie da tych pieniędzy – zauważyła w trakcie sesji prezydent Świnoujścia. Gmina kwestionuje także wysokość prognozowanych wpływów z PIT. Do miasta miałoby trafiać 7 mln zł podatku rocznie. Tymczasem, jak liczy Agatowska, przy zatrudnieniu 250 osób średnia płaca zatrudnionych musiałaby wynieść 40 tys. zł, co zdaniem prezydent jest mało realne.
W zapewnienia inwestora i państwa nie wierzy także Dariusz Krzywda. Radny wspomina, że kiedy port był rozbudowywany po raz ostatni, mieszkańcom złożono wiele obietnic. Decyzja o budowie terminalu LNG zapadła w 2006 r. i miała być, według zapewnień, ostatnią przemysłową inwestycją w tej części miasta. – Teraz wiemy, że ten port będzie się rozwijał dalej – komentuje Krzywda. – Ale to nie wszystko – dodaje.
Obiecano nam, że plaża między falochronami będzie dostępna. Zabrano ją nam. Obiecano nam, że falochron centralny, który był miejscem spacerów setek ludzi, zawsze będzie do naszej dyspozycji. Zabrano nam go. Obiecano, że droga dojazdowa do zabytków takich jak Latarnia Morska czy Fort Gerharda będzie zawsze dostępna. Również to nam zabrano, wprowadzając strefę bezpieczeństwa – wylicza nasz rozmówca.
Mieszkańców, dodaje radny, odcięto także od dostępu do parkingu dla plażowiczów, który w ramach rekompensaty zbudowano przy gazoporcie.
Świnoujście chce referendum
– Czy ten port na pewno musi powstać w Świnoujściu? – pyta więc prezydent miasta. Świnoujście odwołało się w maju od decyzji lokalizacyjnej wojewody zachodniopomorskiego. Poprzedziła ją decyzja środowiskowa, która… także została zakwestionowana przez miasto, Stowarzyszenie Zielone Wyspy Świnoujście i niemieckie Stowarzyszenie Lebensraum Vorpommern.
W dokumentacji przesłanej money.pl niemiecki urząd środowiska ochrony przyrody i geologii stwierdził, że „planowana inwestycja znajdzie się w odległości 2,7 km od Niemiec, a natężenie hałasu będzie się rozchodzić w promieniu 8 km”. Może to wpłynąć na obszary Natura 2000 oraz występujące w akwenie zwierzęta, w tym foki i morświny. Stanowi również ryzyko wystąpienia katastrof morskich, które wpłyną na środowisko.
Losy decyzji środowiskowej są w rękach Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. GDOŚ poinformował nas, że wydłużył inwestorowi termin na złożenie wyjaśnień do 15 września 2024 r.
„W pospolite ruszenie nie wierzę”
U części mieszkańców Warszowa pojawia się rezygnacja. – W żadne pospolite ruszenie nie wierzę. Tu od dawna nie ma żadnej wspólnoty. To nie jest żadną tajemnicą, że na Warszowie były problemy z alkoholem. Mieszkam tu od przeszło 50 lat. Wiele osób zginęło w pijackich awanturach, inni wyjechali za pracą za granicę. Zostały niedobitki i wielu napływowych obcokrajowców. Ale wątpię, żeby akurat ich kwestie budowy portu jakoś szczególnie obchodziły – mówi nam napotkany mężczyzna.
Dariusz Krzywda:
Jesteśmy otoczeni zakładami przemysłowymi: na północny mamy między innymi Gazoport i port masowy. Na zachodzie Terminal Promowy i olbrzymie parkingi na setki tirów, nieco bardziej na południe kolejne terminale, w tym budowany Terminal Instalacyjny Morskich Farm Wiatrowych. Do tego budowana trasa S3, która przecina nasze osiedle i system dróg dojazdowych do portu. Morze i plaża jest dla nas jedynym skarbem, a także miejscem wypoczynku i rekreacji. Czasami żartujemy, że może chociaż basen nam wybudują.
Prezydent Świnoujścia zapowiedziała w czerwcu przeprowadzenie referendum wśród mieszkańców. Szczegóły nie są jednak znane. Urząd Miasta poinformował money.pl, że Rada Miasta zamierza przyjąć specjalną uchwałę związaną z lokalizacją terminalu kontenerowego. Na jesień tego roku przewidziano dużą konferencję panelową w kontekście przyszłości miasta i rozwoju portu. – Dopiero po tych wydarzeniach zapadną kolejne decyzje – czytamy w odpowiedzi.