Koniec „prywatnego wojska”. Fundamentalna zmiana w WOT

27.10.2017 - Nowa Deba 3BOT Szkolenia podstawowe 16 Petla taktyczna Fot. Irek Dorozanski

14 sierpnia – w przeddzień Święta Wojska Polskiego – Wojska Obrony Terytorialnej przechodzą pod nadzór Sztabu Generalnego WP. Do tej pory podlegały ministrowi obrony narodowej, co krytykowali i politycy, i wojskowi. Tyle że to nie jest jedyny problem WOT.

– Wojska Obrony Terytorialnej sprawdziły się. Udowodniły, że są przydatne, że są potrzebne. W tym roku przejdą pod nadzór Sztabu Generalnego – to była nasza obietnica, ponieważ osiągną pełną zdolność do funkcjonowania, pełne zdolności bojowe – mówił wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz podczas wizyty na budowie jednostki WOT w Limanowej w Małopolsce.

To ważny moment dla Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT), które są najmłodszym, piątym rodzajem Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej. Ich tworzenie od początku budziło wiele sporów.

Nie sięgając daleko w historię, przypomnijmy, że różne formy obrony terytorialnej istniały przez wiele wieków historii Polski, a ramy prawne dla odbudowy obrony terytorialnej i utworzenia piątego w Siłach Zbrojnych RP rodzaju wojsk – Wojsk Obrony Terytorialnej – stworzyła ustawa z 16 listopada 2016 r. Oficjalna data utworzenia tej formacji to 1 stycznia 2017 r.

1 lipca 2016 r. powołano Biuro ds. Utworzenia Obrony Terytorialnej, na czele którego stanął ppłk rez. dr Grzegorz Kwaśniak. Opracowało ono dokument „Koncepcja utworzenia Wojsk Obrony Terytorialnej”, podpisany przez Antoniego Macierewicza (ówczesnego ministra obrony narodowej). Dokument miał charakter niejawny, ale od razu spotkał się z krytyką.

Wiele zastrzeżeń do koncepcji budowy WOT zgłaszali również posłowie opozycji. Podczas prac sejmowej komisji obrony narodowej Czesław Mroczek, były wiceszef MON, zaapelował nawet do przedstawicieli MON, by zarzucili swe pomysły.

 – Wszystkie środki zostaną skierowane na ten projekt. Rozwój sił zbrojnych zostanie siłą rzeczy zahamowany – przestrzegał.

Emocje i kontrowersje dotyczyły m.in. liczebności tej formacji. Minister Antoni Macierewicz zapowiedział, że do końca 2017 r. WOT będą liczyć 18 tys. „terytorialsów”, a w ciągu kolejnych dwóch lat ich stan zwiększy się do 53 tys.

Wysokie koszty budowy i wyposażania WOT w porównaniu do ich potencjału

Analitycy i komentatorzy wojskowi pytali skąd MON chce wziąć tylu ochotników do WOT w tak krótkim czasie? Do tego w sytuacji, kiedy wojska operacyjne są niedofinansowane i ze starym sprzętem.

Tak czy inaczej przestrogi okazały się celne. Mimo znacznych funduszy przeznaczonych na WOT oraz wyciągania na siłę wielu dowódców z wojsk operacyjnych (aby osiągnąć zamierzony cel), ani w 2017 r., ani później nie udało się zrealizować planowanych stanów osobowych WOT.

I tak jest do dziś. W 2023 r. „terytorialsów” było niecałe 40 tys. (w tym prawie 35 tys. ochotników). Na 2024 r. – mimo że ze służby odeszło ok. 10 tys. osób – zaplanowano ponad 47 tys. żołnierzy WOT.

Kontrowersje budziły też koszty budowy WOT. Planowano, że utworzona formacja do 2019 r. wymagać będzie 3,6 mld zł. W kolejnych latach budżet miał dokładać po 750 mln zł rocznie. W sumie przez dziesięć lat mieliśmy na budowę WOT ponad 9 mld zł.

Koszty budowy WOT trudno dokładnie oszacować, bo sumy na to przeznaczone podawane były cząstkowo, znajdowały się w różnych częściach budżetu MON, stąd problemy z dokładnym ich wyliczeniem.

Przypomnijmy, że już po pierwszym roku budowy WOT, zamiast zaplanowanych 630,7 mln zł – na zaledwie 1,4 tys. żołnierzy (miało być 3,5 tys.) – wydano 1,1 mld zł.

W 2018 r. – zamiast przewidzianych 1,1 mld zł – obrona terytorialna „skonsumowała” ponad 1,5 mld zł, a zamiast 1,483 mld zł w 2019 r. pochłonęła łącznie do 1,668 mld zł. W kolejnych latach budżet oscylował wokół 1,5 mld zł.

Dowództwo terytorialsów informowało, że koszt utrzymania ochotnika WOT jest sześciokrotnie mniejszy niż żołnierza zawodowego. Specjaliści, analizując budżet wojska w 2018 r., wyliczyli jednak, że roczny koszt budżetu MON przypadający na żołnierza WOT jest dwukrotnie wyższy niż żołnierza zawodowego Wojsk Lądowych (135 tys. zł rocznie, gdy żołnierza Wojsk Lądowych 65 tys. zł, sił powietrznych – 89 tys. zł, Marynarki Wojennej – 84 tys. zł, a komandosa – niemal 100 tys. zł).

Wszystkie rodzaje wojsk muszą być kierowane przez jednego dowódcę

Dla „terytorialsów” kupowano najlepszy sprzęt, którego do dziś nie mają żołnierze zawodowi, jak choćby amunicję krążącą, czyli drony kamikadze Warmate czy wyrzutnie amerykańskich przeciwpancernych pocisków kierowanych Javelin.

Do WOT szły nowe hełmy i mundury, których nie mieli zawodowcy, a także kadra, „wyciągana” z jednostek operacyjnych, co też nie podobało się zawodowym wojskowym.

Analitycy wojskowi przypominali, że istniejące już brygady są kosztowne i sprawdzają się kiepsko. Pytano, po co budować obronę terytorialną tak ogromnym kosztem, która prawie nie zwiększy zdolności operacyjnych i odstraszających naszego wojska. 

– Ci żołnierze mają służyć przez dwa dni w miesiącu. Wartość wojskowa tej formacji, w porównaniu do poniesionych kosztów będzie niewielka – mówił Czesław Mroczek.

Najwięcej jednak kontrowersji spowodowało wyłączenie WOT ze struktury dowodzenia siłami zbrojnymi. „Terytorialsi” nie podlegali szefowi Sztabu Głównego WP, dowódcy generalnemu na czas pokoju, jak i dowódcy operacyjnemu na czas wojny; przypomniano, że wojsko nie znosi chaosu w dowodzeniu. Wszystkie rodzaje wojsk i sił zbrojnych muszą być kierowane przez jednego dowódcę.

Według krytyków minister obrony stworzył odrębny byt militarny – prywatne wojsko, mające być… zbrojnym ramieniem PiS-u. O tym, że to prywatne wojsko Antoniego Macierewicza mówił m.in. Kosiniak-Kamysz.

– W tym momencie, kiedy wypowiadałem te słowa, to w istocie tak to się formułowało. Zgłaszaliśmy wtedy poprawkę, że te wojska nigdy nie mogą być użyte przeciwko obywatelom polskim. Ta poprawka została odrzucona. Wycofuję się po tym, co się wydarzyło w ostatnich latach. Widziałem zaangażowanie wojsk obrony terytorialnej, one się sprawdziły – mówi obecny szef MON.

Teraz to już przeszłość. Późno, bo późno, ale Wojska Obrony Terytorialnej znajdą się w strukturach dowodzenia siłami zbrojnymi. Problemem nadal pozostaje ich skuteczność bojowa.

Przeprowadzona certyfikacja WOT budzi obawy i kontrowersje

Przez siedem lat istnienia Wojska Obrony Terytorialnej nie zostały sprawdzone. I tak – zdaniem wojskowych –  pozostaje do dziś. Odpowiedź na pytanie, jaka jest ich wartość bojowa, miała wykazać certyfikacja.

Jest ona sprawdzianem, który ma potwierdzić, że dowództwo, jednostka, dany rodzaj wojsk spełnia określone normy i kryteria, czyli jest w pełni zdolne do wykonania przydzielonych mu zadań, zarówno tych w czasie pokoju, jak również różnego rodzaju kryzysów oraz w czasie wojny.

Podano, że jej celem będzie ocena zdolności do działania w przypadku zewnętrznego zagrożenia państwa oraz zdolności do realizacji zadań zarządzania kryzysowego w czasie pokoju. Podkreślono też, że to pierwszy w historii wojska przypadek, gdzie certyfikacji poddaje się cały Rodzaj Sił Zbrojnych. Z dostępnych informacji wiadomo, że wypadła słabo. Ale to nie jedyny problem.

Zaznaczono, że certyfikacja odbędzie się w reżimie norm CREVAL (Combat Readiness Evaluation of Land), opracowanych na potrzeby standaryzacji działań sił zbrojnych państw NATO. Komentatorzy i analitycy nie zostawili na certyfikacji WOT suchej nitki.

– Nie wyobrażam sobie, aby można było w tak krótkim czasie przeprowadzić certyfikację całego WOT. Najwyraźniej ktoś nie rozumie, na czym certyfikacja polega… To niepokojący sygnał, nie tylko dla tej formacji – mówi nam gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.

– Według mnie, jest to nowy model certyfikacji wymyślony w Polsce. To samo certyfikacja, czyli ocenianie samego siebie. Nic bardziej mylnego, nic bardziej błędnego. To nie może być tak robione – twierdzi Skrzypczak.

Gen. Bogusław Pacek, dyrektor Muzeum Wojska Polskiego, w rozmowie z WNP.PL dodaje: – Jeśli ktoś mówi, że z tygodnia na tydzień czy z miesiąca na miesiąc poprawiliśmy nasze zdolności, to – jak zawsze – rekomenduję, żeby poczekać z takimi deklaracjami. Na to trzeba lat!

Obecnie, mimo że w minionym roku odeszło ze służby ok. 10 tys. „terytorialsów”, WOT wciąż rosną. Do tego wiele zarzutów postawionych wcześniej się nie sprawdziło.

Włączenie WOT w struktury dowodzenia siłami zbrojnymi daje nadzieję, że liczne problemy, które wciąż nękają tę formację, w końcu mają szansę zostać rozwiązane.

Więcej postów