Wiemy, jakie materiały rząd dostarczył Państwowej Komisji Wyborczej, by przekonać ją do odrzucenia sprawozdania wyborczego PiS. Jeśli PKW odrzuci sprawozdanie i nałoży na partię kary finansowe, to PiS znajdzie się na skraju bankructwa. Decyzja ma zapaść dziś.
- Zdaniem rządu partia Jarosława Kaczyńskiego łamała prawo, wykorzystując publiczne środki do prowadzenia kampanii wyborczej
- Poza znanym przykładem Funduszu Sprawiedliwości chodzi także o pieniądze z Funduszu Leśnego, który również znajdował się pod kontrolą ziobrystów
- Okazuje się, że kampania wyborcza Marcina Romanowskiego, bohatera afery w Funduszu Sprawiedliwości, była finansowana także z pieniędzy leśnych
- Prawdziwym królem Funduszu Leśnego był jednak ziobrysta Michał Woś. Przed wyborami promowany był dosłownie wszędzie. Od Turnieju Rybek, przez Oktoberfest, po turniej dla dzieci już w ciszy wyborczej
- W rządowym doniesieniu do PKW opisane są także wydatki Ministerstwa Cyfryzacji, które w kampanii wyborczej płaciło za monitoring mediów społecznościowych pod kątem wiarygodności PiS
Dziś sądny dzień dla PiS. Partia może stracić dofinansowanie z budżetu państwa, czyli tzw. subwencję, wypłacaną największym ugrupowaniom. W przypadku PiS to ok. 100 mln zł, które partia miała dostać w bieżącej kadencji Sejmu. Żadna polska partia nie jest w stanie utrzymać się ze składek, a jednocześnie partie mają zakaz prowadzenia działalności gospodarczej — w tej sytuacji subwencja jest ich podstawowym źródłem przychodów.
Subwencja jest dla PiS kluczowa. Bez tych pieniędzy PiS stanie przed widmem bankructwa — partia na pewno nie będzie mieć pieniędzy na najbliższe wybory prezydenckie (2025 r.) oraz parlamentarne (2027 r.).
Dzięki subwencji odkładanej w latach 2001-2005 PiS mogło jesienią 2005 wygrać podwójne wybory — prezydenckie i parlamentarne. Także przetrwanie w opozycji w latach 2007-2015 było możliwe tylko dzięki przelewom z budżetu państwa.
Bodnar wysłał zawiadomienie przeciwko PiS
Partii Jarosława Kaczyńskiego grozi karna utrata subwencji za złamanie prawa. Państwowa Komisja Wyborcza — rozliczająca partyjne finanse — bada wykorzystywanie przez PiS publicznych pieniędzy na prowadzenie kampanii wyborczych za rządów Mateusza Morawieckiego. Chodzi przede wszystkim o wykorzystywanie środków z Funduszu Sprawiedliwości, z którego swe kampanie finansowali politycy Suwerennej Polski.
Ziobryści kandydowali jednak z list PiS, a zatem konsekwencje może ponieść Jarosław Kaczyński.
Prokurator generalny Adam Bodnar wysłał zawiadomienie w tej sprawie do PKW. Minister Adam Szłapka dołożył kolejne, podparte wyrokiem sądu — że kampanijne pikniki promujące 800 plus były imprezami partyjnymi i była to nielegalna forma finansowania kampanii wyborczej z pieniędzy publicznych przez PiS.
W tej sytuacji PKW postanowiła bliżej przyjrzeć się rozliczeniom wyborczym Zjednoczonej Prawicy i wystąpiła do rządu z wnioskiem o dodatkowe dokumenty. Onet poznał część materiałów, które rząd przesłał komisarzom wyborczym.
Doniesienie na Karnowskich i „Do Rzeczy”
Według tych dokumentów ziobryści na potęgę korzystali nie tylko z pieniędzy Funduszu Sprawiedliwości, ale także Funduszu Leśnego, zarządzanego przez Lasy Państwowe.
Za rządów Zjednoczonej Prawicy w ramach koalicyjnego podziału łupów Lasy podlegały właśnie Suwerennej Polsce. Ministerstwo Klimatu i Środowiska skierowało do PKW opis sześciu doniesień do prokuratury przeciwko ziobrystom. Najpoważniejsze dotyczy nielegalnego wydania kwoty 65 mln zł.
„W rzeczywistości nie miało to żadnego związku z prowadzeniem gospodarki leśnej, lecz z produkcją bilbordów i materiałów reklamowych realizowanych przez podmioty, które w przeszłości zajmowały się świadczeniem usług reklamowych i [produkcją] materiałów wyborczych dla Komitetu Wyborczego Prawo i Sprawiedliwość” — czytamy w dokumentach.
Jest także doniesienie dotyczące wartego niemal 3 mln zł zlecenia dla prawicowego tygodnika „Do Rzeczy”. Zdaniem resortu umowa ta została zawarta na podstawie „nierzetelnych dokumentów” i choć teoretycznie „Do Rzeczy” dostało pieniądze za reklamowanie Lasów Państwowych, to w rzeczywistości chodziło o „ewidentną promocję polityków PiS i Suwerennej Polski”. Ministerstwo poinformowało PKW, że w przygotowaniu jest podobne doniesienie do prokuratury w sprawie kontraktu Lasów Państwowych z mediami braci Karnowskich — chodzi o ponad 1,5 mln zł.
Prorodzinna polityka Służby Więziennej
Kuriozalną sytuację opisuje jeszcze inne przekazane PKW doniesienie, skierowane przeciwko szefowi Lasów Państwowych w rządach PiS Józefowi Kubicy — to polityk Suwerennej Polski.
Chodzi o sfinansowanie z Funduszu Leśnego wydatków związanych z organizacją w kampanii „Pikników Rodzinnych Służb Mundurowych”. Tak się składa, że owe rodzinne imprezy Lasy organizowały ze… Służbą Więzienną. Wcześniejsza działalność prorodzinna Służby Więziennej nie jest znana, ale z Lasami łączyło ją jedno — obie te służby kontrolowali ziobryści.
Leśnicy z więziennikami zorganizowali w kampanii sześć „Pikników Rodzinnych Służb Mundurowych” — wszystkie w okręgu wyborczym Michała Wosia, polityka Suwerennej Polski, który w rządach PiS był m.in. wiceministrem sprawiedliwości odpowiedzialnym za Służbę Więzienną oraz ministrem środowiska nadzorującym Lasy Państwowe. Pikniki kosztowały po ok. 170-250 tys. zł. Doniesienie przeciwko Kubicy jest jednocześnie doniesieniem przeciwko Wosiowi, który już jest pod lupą prokuratury w aferze w Funduszu Sprawiedliwości.
Oktoberfest we wrześniu, czyli król Funduszu Leśnego w natarciu
„Środki z Funduszu Leśnego systemowo były przekazywane na promocję polityków” — pisze Ministerstwo Klimatu do PKW i podaje dalsze przykłady z kampanii. M.in.:
- „W konkursie dla klubów sportowych, w którym rozdysponowano kwotę około 10 mln zł, dokonano zmiany na ulotce promującej ten konkurs, poprzez wklejenie w miejsce zdjęcia anonimowej biegnącej kobiety, zdjęcia sekretarza stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska Edwarda Siarki”. Siarka to ziobrysta, dziś jest posłem Suwerennej Polski.
- Święto Fajki w Grabówce 16 lipca 2023 r. — a więc w kampanii — promowało kandydata Suwerennej Polski Piotra Uruskiego. Lasy zapłaciły 20 tys. zł, a Uruski wszedł do Sejmu.
- Okazuje się, że z pieniędzy leśnych finansowana była także kampania Marcina Romanowskiego, bohatera afery w Funduszu Sprawiedliwości. Romanowski był promowany 30 lipca 2023 r. na dniach otwartych Nadleśnictwa Strzelce, w jego okręgu wyborczym na Lubelszczyźnie. Lasy zapłaciły za to 12,3 tys. zł.
Jednak królem Funduszu Leśnego był Woś. Przed wyborami promowany był dosłownie wszędzie. Od sierpniowego Turnieju Rybek w Katowicach (16 tys. zł), przez Oktoberfest w Piecach (odbył się 30 września 2023 r. i kosztował Lasy 37 tys. zł), po Turniej Jesienny dla dzieci w Chałupkach, który wedle dokumentów odbył się już w ciszy wyborczej — 14 października 2023 r., czyli dzień przed głosowaniem (74 tys. zł).
Monitorowanie fake newsów czy kampania PiS?
W swym doniesieniu do PKW rząd opisuje także wydatki Ministerstwa Cyfryzacji za rządów PiS. Chodzi o podejrzenie wykorzystywania NASK w kampanii. NASK to państwowy instytut badawczy, który zajmuje się rozwojem internetu w Polsce, także pod kątem bezpieczeństwa. Za rządów PiS resort cyfryzacji podpisał z NASK wartą niemal 19 mln zł umowę na monitorowanie dezinformacji w mediach społecznościowych na lata 2022-2023.
W swym doniesieniu rząd twierdzi, że początkowo raporty NASK dotyczyły np. monitorowania fake newsów na temat Krajowego Planu Odbudowy czy cen energii. „Natomiast od 20 września 2023 r. do 15 października 2023 r. [dzień wyborów — przyp. red.] Ministerstwo Cyfryzacji zlecało przygotowanie raportów na temat wiarygodności Prawa i Sprawiedliwości”.
W doniesieniu do PKW są przykłady takich raportów.
- 22 września — badanie tezy „PiS traci wiarygodność wśród społeczeństwa”;
- 25 września — badanie tezy „Partia Prawo i Sprawiedliwość nie jest wiarygodna”;
- 26 września — badanie tezy „Im bardziej PiS próbuje negować afery z ostatnich 8 lat, tym bardziej ludzie podchodzą podejrzliwie do wiarygodności partii”;
- 9 października — badanie tezy „Polityka podatkowa w czasach rządów PiS, w porównaniu do wcześniejszych obietnic wyborczych, negatywnie weryfikuje wiarygodność ugrupowania”;
- 10 października — badanie tezy „Partia Prawo i Sprawiedliwość wykorzystuje TVP do dezinformacji. Dymisja czołowych generałów Sił Zbrojnych RP [chodzi o odejścia generałów Rajmunda Andrzejczaka i Tomasza Piotrowskiego, skonfliktowanych z szefem MON Mariuszem Błaszczakiem — przyp. red.] to forma votum nieufności wojskowych wobec szefa MON i partii rządzącej”.
Gorąco w PKW. Kaczyński ma bezpiecznik
Według informacji Onetu w PKW toczy się burzliwa dyskusja nad sprawozdaniem wyborczym PiS. Za swych rządów Kaczyński zmienił zasady wyłaniania Państwowej Komisji Wyborczej, tak żeby większość składu wskazywał Sejm — to miała być recepta na zdobycie przez PiS kontroli nad PKW.
Tyle że dziś obróciło się to przeciwko niemu — w PKW większość ma nowa władza. Mimo to nawet prawnicy jednoznacznie antypisowscy — tacy jak reprezentant Lewicy w PKW Ryszard Kalisz, były minister Aleksandra Kwaśniewskiego — sceptycznie wypowiadają się na temat odrzucenia sprawozdania PiS. Zdaniem Kalisza doniesienia do prokuratury i wszczęte śledztwa to za mało, by ukarać PiS.
— Politycznie sytuacja jest jasna. Przecież to oczywiste, że Zjednoczona Prawica wykorzystywała pieniądze publiczne do prowadzenia kampanii. Problem polega na tym, że PKW nie ma uprawnień śledczych i trudno nam to będzie prawnie udowodnić — mówi nasz rozmówca z PKW.
W dodatku w razie odrzucenia sprawozdania PiS będzie się mogło odwołać do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. To stworzona za rządów PiS izba składająca się z neosędziów, czyli sędziów nominowanych przez Krajową Radę Sądownictwa, kontrolowaną przez PiS.
Członkowie Izby Kontroli Nadzwyczajnej zazwyczaj podejmują decyzje zgodne z linią polityczną PiS. Widać to było na przełomie roku przy okazji wygaszania przez marszałka Sejmu poselskich mandatów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Izba Kontroli Nadzwyczajnej uznała, że Kamiński i Wąsik wciąż są posłami, mimo że obaj usłyszeli prawomocne wyroki karne, co wyklucza z Sejmu. Neosędziowie wydali takie orzeczenia, mimo że nie mieli kompletu akt. W obu sądzących sprawę Kamińskiego i Wąsika składach zasiadał były wiceminister w rządach PiS.
Źródło: onet.pl