HIMARS i Chunmoo, nowe „długie ręce” polskich artylerzystów i nowe wyzwania dla resortu obrony

niezależny dziennik polityczny

Modernizacja Wojsk Rakietowych i Artylerii jest jednym z procesów, które najbardziej przyśpieszyły pod wpływem wydarzeń na Ukrainie. Programy HOMAR-K i A mają zapewnić artylerzystom „długie ręce” w dziedzinie rażenia celów lądowych. Na jakim są etapie i czy doczekamy się krajowej produkcji amunicji do tych systemów?

Odrobina historii

Pozyskiwane obecnie odpowiednio w ramach programów HOMAR-A i HOMAR-K amerykańskie systemy HIMARS i koreańskie K239 Chunmoo nie są w SZ RP pierwszymi wyrzutniami rakietowymi pozwalającymi na rażenie celów lądowych na dużych odległościach. Miano to dzierżyły bowiem, pozyskane w ZSRR wyrzutnie pocisków Toczka, Elbrus i Łuna-M.

Najnowocześniejsze z tej trójki Toczki Ludowe Wojsko Polskie otrzymało w 1987 roku, kiedy to cztery wyrzutnie takich systemów wraz z towarzyszącą im infrastrukturą oraz zapasem pocisków rakietowych trafiły na uzbrojenie 7 Dywizjonu Rakiet Taktycznych. Wraz z wycofaniem w 1992 roku Elbrusów oraz w 2001 roku Łun-M systemy Toczka przez kolejne kilka lat pozostały jedyny systemem w wojskach lądowych zdolnym do precyzyjnych uderzeń na skalę operacyjną na  odległościach ponad 60 kilometrów.  Ich wycofanie w 2005 roku, uzasadniane brakiem dostępności do części zamiennych oraz końcem resursów posiadanych rakiet 9M79 na wiele lat pozbawiło Wojska Lądowe takich zdolności.

Jedynymi systemami rakietowymi w tym RSZ pozostały wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe BM-21 oraz ich modernizowana krajowymi siłami, wyposażona w nowoczesny system kierowania ogniem Topaz, wersja WR-40 Langusta. Wozy te, wchodzące w skład dywizjonów artylerii rakietowej w pułkach artylerii charakteryzują się, przy wykorzystaniu pocisków rakietowych Feniks-Z maksymalnym zasięgiem sięgającym 42 kilometrów.

Na podobną odległość z wykorzystaniem produkowanej w Polsce amunicji 155mm z gazogeneratorem mogą prowadzić ogień armatohaubice Krab. Jeszcze do niedawna w przypadku konieczności porażenia celu położonego głębiej w ugrupowaniu przeciwnika dowódca polskiej dywizji musiałby liczyć na środki rażenia „wypożyczone” mu przez sojuszników lub też na wsparcie udzielone przez siły powietrzne.

Homar – trudne początki

Długo wyczekiwaną i bardzo potrzebną zmianę w tym zakresie miał przynieść program Homar. Jego początek datować należy jeszcze na lata 2008-2009, kiedy to w Programie Rozwoju Sił Zbrojnych 2009-2012 wskazano potrzebę wyposażenia WL w system artylerii rakietowej o zasięgu kilkuset kilometrów. Następnie kontynuację tych planów uwzględniono w Programie Modernizacji Technicznej na lata 2013-2022, w którym to optymistycznie przewidywano kupno pierwszych systemów w 2015 roku.

Początkowo, również bardzo optymistycznie, zakładano, że opracowanie odpowiedniego systemu będzie miało miejsce w dużej mierze krajowymi siłami w ramach pracy badawczo-rozwojowe. Założenia te zostały w połowie dekady zweryfikowane czy też urealnione w kierunku wybrania zagranicznego partnera, który dostarczyłby odpowiednie systemy, następnie dostosowane do krajowych wymagań przy udziale polskich przedsiębiorstw. Na tym wstępnym etapie podjęto rozmowy z potencjalnymi oferentami, do których należał między innymi amerykański Lockheed Martin oferujący system HIMARS oraz ówczesny izraelski IMI z systemem Lynx.

Na głównego polskiego partnera dla zagranicznych przedsiębiorstw wybrano Hutę Stalowa Wola, następnie jej rolę przejęła Polska Grupa Zbrojeniowa. PGZ miała koordynować prace konsorcjum polskich firm, do którego poza wspomnianą wcześniej HSW, należały takie przedsiębiorstwa jak:

  • WB Electronics,
  • Jelcz,
  • MESKO,
  • PCO S.A.,
  • Rosomak,
  • Dezamet,
  • WZU,
  • ZM Tarnów.

To z ich udziałem z zagranicznymi systemami miały zostać zintegrowane polskie systemy łączności, wymiany danych, teleinformatyczne czy podwozie. Do tego technologie pozyskane w ramach programu HOMAR miały posłużyć do zwiększenia kompetencji polskich przedsiębiorstw zbrojeniowych dotyczących technologii rakietowych czy amunicyjnych.

Datowane na 2015 rok plany obejmowały łącznie 54 „spolonizowanych” wyrzutni rakietowych na podwoziu kołowym wraz z niezbędną infrastrukturą towarzyszącą. Ich orężem miała stać się paleta kilku pocisków zapewniająca zdolność do rażenia celów na odległościach do 300 kilometrów włącznie. Podpisanie umowy o wartości szacowanej ówczesnej na około 10 miliardów złotych,  na tak ukompletowane systemy planowano najpierw w 2015, potem 2016, a następnie w 2017 roku, z pierwszymi dostawami przewidywanymi w przeciągu 2-3 lat od momentu zawarcia umowy.

Finalnie w lipcu 2017 roku do dalszego etapu postępowania wybrano amerykańską ofertę firmy Lockheed Martin, jednak prowadzone przez kolejne miesiące negocjacje pomiędzy dwoma stronami nie przyniosły rezultatu. Zgodnie z wypowiedziami ówczesnego szefa MON Antoniego Macierewicza kwestie sporne pomiędzy stroną polską a amerykańską dotyczyły właśnie zakresu transferu technologii i kompetencji dotyczących produkcji oraz późniejszego serwisu pozyskiwanych systemów.

Koniec HOMAR-a początek HIMARS-a

Niemal dokładnie rok później, w lipcu 2018 roku, podjęto zaskakującą decyzję o porzuceniu dotychczasowego planu pozyskania systemu z udziałem polskich przedsiębiorstw. Decyzją nowego ministra obrony Mariusza Błaszczaka zdecydowano o zakupie „z półki” w ramach procedury FMS jednego dywizjonu systemu HIMARS bezpośrednio w Stanach Zjednoczonych. Dalsze decyzje w tej kwestii potoczyły się szybko, w październiku 2017 roku wystosowano zapytanie Letter of Request, w listopadzie agencja DSCA opublikowała zgodę Departamentu Stanu na zakup systemu, a w lutym 2019 roku podpisano właściwą umowę.

Jej przedmiotem był zakup za kwotę około 2 miliardów złotych systemu w konfiguracji zbliżonej do systemów używanych w US Army. Umowa objęła pozyskanie 20 wyrzutni rakietowych M142 HIMARS wraz z pojazdami dowodzenia i amunicyjnymi na amerykańskich ciężarówkach FMTV, amunicją w postaci pocisków rakietowych GMLRS i pocisków balistycznych ATACMS, pakietem logistycznym oraz szkoleniowym.

Tym samym Polska stała się kolejnym klientem sprawdzonego amerykańskiego systemu. HIMARS wywodzi się bowiem w prostej linii z systemów MLRS, które rozpoczęły służbę w latach 80. XX wieku. Jednak w przeciwieństwie do MLRS ten pierwszy system został osadzony nie na podwoziu gąsienicowym, lecz kołowym w postaci ciężarówki Oshkosh FMTV.

Podyktowane to było chęcią uzyskania większej mobilności strategicznej systemu, zostało natomiast okupione „okrojeniem” siły ognia poprzez redukcję ilości pakietów startowych z dwóch do jednego. Tym samym wyrzutnia systemu HIMARS jest zdolna do przenoszenia jednego pakietu mieszczącego zamiennie sześć pocisków GMLRS, jeden pocisk ATACMS lub dwa pociski PrSM.

GMLRS (Guided Multiple Launch Rocket System) to rodzina kierowanych pocisków M30/M31 kalibru 227mm dysponujących dwoma typami głowic bojowych i w obecnie produkowanym wariancie dysponująca zasięgiem do 80-85 kilometrów, niedługo w produkcji seryjnej znajdzie się z kolei odmiana GMLRS ER dysponująca zasięgiem ponad 150 km. Z kolei ATACMS to „pełnoprawne” pociski balistyczne o zasięgu do 300 kilometrów, które począwszy od 2023 roku są uzupełniane, a docelowo zastępowane, w amerykańskim arsenale dysponującymi większym zasięgiem pociskami PrSM.

Cisza zakończona burzą

Kilka kolejnych lat po podpisaniu umowy na jeden dywizjon systemu HIMARS upłynęło w niemal zupełnej ciszy dotyczącej dalszej modernizacji artylerii rakietowej WL. Działo się tak, mimo że pierwotne plany zakładały pozyskanie 3 Dywizjonowych Modułów Ogniowych (DMO) takich systemów, a ujawnione w 2017 roku analizy Strategicznego Przeglądu Obronnego wskazywały na potrzebę wprowadzenia do SZ RP już nie 3, ale od 6 do 9 takich dywizjonów czyli około 100-150 wyrzutni rakietowych.  

Owa cisza i trwanie w „strefie komfortu” jak w przypadku wielu innych programów i potrzeb zakończyło się wraz z rozpoczęciem pełnoskalowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Jej rezultatem był ciąg decyzji, które na kolejne kilkadziesiąt lat ukształtują Wojska Rakietowe i Artylerii. W zakresie artylerii rakietowej działania MON, choć uzależnione od jednego budżetu można podzielić na dwie równoległe, balansujące pomiędzy sobą drogi dotyczące pozyskania amerykańskich i koreańskich systemów rakietowych.

Powrót HIMARSa, czyli HOMAR-A?

5 maja 2022 roku minister Mariusz Blaszczak ogłosił wysłanie do strony amerykańskiej zapytania LoR (Leter of Request) dotyczącego możliwości zakupienia około 500 wyrzutni rakietowych systemu HIMARS. Jak poinformowały władze MON zapytanie to dotyczyło możliwości zakupu w firmie Lockheed Martin niegotowych systemów, jak postąpiono w 2018 roku, lecz samych modułów wyrzutni, które miałyby zostać osadzone na polskich pojazdach.

Również z Polski miał pochodzić „ekosystem” logistyczny i dowodzenia. W ramach odrębnej umowy planowano również pozyskanie odpowiedniego zapasu amunicji. Tak duża liczba wyrzutni miała pozwolić na uzbrojenie w system HIMARS nawet 27 dywizjonów artylerii rakietowej. Bardzo wstępnie koszt takiego zakupu szacowano na około 10 miliardów dolarów. Tą gałąź programu modernizacyjnego nazwano HOMAR-A, co nie bez powodu sugerowało powrót do zarzuconej w 2017 roku koncepcji pozyskania tego typu oręża.

Dalszym wyrazem prac dotyczących pozyskania kolejnych HIMARS-ów było podpisanie we wrześniu 2023 roku, pomiędzy Agencją Uzbrojenia a koncernem Lockheed Martin, umowy ramowej dotyczącej kupna 486 wyrzutni M142 systemu HIMARS. Jak poinformowano w trakcie tego wydarzenia i co potwierdzało wcześniejsze ustalenia, w realizacji programu miał brać polski przemysł zbrojeniowy.

Do jego kompetencji miało należeć dostarczenie podwozi dla wyrzutni, systemów kierowania ogniem oraz stworzenie kompletu wozów zabezpieczenia technicznego, amunicyjnych dowodzenia czy naprawczych. Jak jednak wielokrotnie wspomniano, umowa ramowa nie niesie za sobą zobowiązań finansowych czy rygoru wykonalności, ale aby jej zapisy zostały wcielone w życie, niezbędne są dalsze negocjacje pomiędzy stronami zwieńczone podpisaniem umów wykonawczych. To jednak, mimo dalszych oświadczeń. „deklaracji woli” i zapowiedzi  jak dotąd nie nastąpiło.

K239 Chunmoo, czyli HOMAR po koreańsku

Równolegle do planów dotyczących amerykańskich systemów pojawiały się też pierwsze, początkowo nieoficjalne informacje sugerujące prowadzenie rozmów na temat  zakupu dla SZ RP koreańskich artyleryjskich wyrzutni rakietowych K239 Chunmoo. Ich sformalizowanie miało miejsce w październiku 2022 roku, kiedy to pomiędzy Agencją Uzbrojenia a koreańską firmą Hanwa Defense podpisano umowę ramową dotyczącą zakupu 288 wyrzutni rakietowych K239 Chunmoo.

Tak jak w przypadku planów dotyczących systemów HIMARS, również tutaj ujawniono plany dotyczące „polonizacji” elementów systemu. Miała ona tożsamy zakres, obejmując polskie pojazdy stanowiące platformy dla wyrzutni czy dostarczany przez firmę WB Electronics system kierowania ogniem Topaz, jak też utworzenie i pozyskanie w Polsce kompletu wozów zabezpieczenia. Zapisany w umowie ramowej zakup 288 wyrzutni miał pozwolić na uzbrojenie w K239 łącznie 16 dywizjonów artylerii rakietowej.

W przeciwieństwie do systemów HIMARS umowa ramowa bardzo szybko, bo już 8 listopada została potwierdzona pierwsza umową wykonawczą. Jej przedmiotem stała się dostawa łącznie 218 wyrzutni K239 Chunmoo oraz „kilkunastu tysięcy” pocisków rakietowych oraz balistycznych, całość z produkcją w Korei Południowej. Przedmiotem wartej ponad 20 miliardów złotych umowy został również pakiet szkoleniowy oraz logistyczny.

Produkcja pozostałych elementów systemu w postaci podwozi dla wyrzutni oraz wozów amunicyjnych, naprawczych oraz dowodzenia pozostała w gestii Polski. Odpowiednie zamówienia w tym zakresie, o łącznej wartości kilkuset milionów zostały udzielone polskim przedsiębiorstwom zbrojeniowym w kolejnych miesiącach, co pozwoliło na rozpoczęcie realizacji dostaw systemów.

Czym jest K239 Chunmoo?

K239 Chunmoo to zaprojektowany i produkowany od 9 lat na potrzeby SZ Korei system artylerii rakietowej. Konstruktorzy Hanwha Systems w pracach nad K239 wzorowali się eksploatowanym w koreańskiej armii systemami MLRS, stąd znany z amerykańskich odpowiedników system modułowych „pakietów” uzbrojenia czy podobny kaliber wykorzystywanych pocisków. Można uznać, że K239 to w pewnym stopniu „hybryda” obydwu amerykańskich rozwiązań, bowiem wzorem systemu HIMARS wykorzystuje, tańsze w eksploatacji podwozie kołowe, które jednak dysponuje nie jednym, a dwoma pakietami startowymi.

Takie rozwiązanie, zwiększające masę i gabaryty systemu, wynika z braku wymagań dotyczących łatwego transportu systemów za pomocą samolotów transportowych klasy C-130 Hercules. Dzięki temu pojedyncza wyrzutnia dysponuje silą ognia analogiczną do systemów MLRS. Uzbrojenie rakietowe Chunmoo stanowi szeroka paleta amunicji począwszy od niekierowanych pocisków rakietowych kalibru 130mm, przez będące odpowiednikiem GMLRS pociski kalibru 239mm aż po pociski balistyczne kalibru 400 i 600 mm.

Po podpisaniu pierwszej umowy wykonawczej na K239 elementem, który oczekiwał na kolejne porozumienia była dostawa pozostałych 70 wyrzutni Chunmoo, oraz najistotniejszy z punktu widzenia długoletniego używania systemów przez SZ RP transfer technologii dotyczący produkcji wyrzutni oraz amunicji.

Mowa o przekazaniu informacji umożliwiających produkcję w Polsce pocisków rakietowych CGR-080 stanowiących podstawowy oręż systemu. Całość zgodnie z deklaracjami obydwu stron miała zostać zawarta w drugiej umowie wykonawczej. We wrześniu 2023 roku, na kieleckich targach MSPO miało miejsce podpisanie umowy pomiędzy PGZ oraz Hanwhą, która zgodnie z wypowiedziami obydwu stron potwierdzała zaangażowanie koreańskiej firmy w przekazanie odpowiednich kompetencji.

Jednak gdy w kwietniu 2024 nowe kierownictwo resortu obrony ogłaszało podpisanie drugiej umowy wykonawczej dotyczącej pozyskania za kwotę około 8 miliardów złotych „brakujących” do wypełnienia zapisów umowy ramowej ponad 70 modułów wyrzutni w zapisach porozumienia, zabrakło realizacji tych ustaleń. Jednocześnie w umowie ujęto dostawy kolejnych kilku tysięcy pocisków rakietowych kalibru 239 i 600 milimetrów, które zostaną wyprodukowane w Korei Południowej.

Jak poinformowała poprzez portal X Agencja Uzbrojenia, w momencie zawierania umowy nadal trwały „uzgodnienia pomiędzy polskim przemysłem obronnym a spółką Hanwha Aerospace w zakresie elementów podlegających transferowi technologii”. Zgodnie ze stanowiskiem AU „transfer technologii w zakresie produkcji pocisków rakietowych jest zapewniony”, a zapisy podpisanej dwa lata temu umowy ramowej dają obydwu stronom czas do końca 2025 roku na finalizację odpowiednich porozumień.

Jednocześnie zgodnie z informacjami autora zapisy zawarte w umowie ramowej nie niosą za sobą żadnych sankcji w przypadku braku ich zrealizowania. Biorąc to oraz kwestie sfinalizowania w drugiej umowie wykonawczej zakupu wszystkich zaplanowanych wyrzutni całość generuje uzasadnione obawy dotyczące polskiej pozycji negocjacyjnej dotyczącej pozyskania technologii produkcji pocisków CGR-080.

Wyzwania i obawy na przyszłość

Podsumowując już zakontraktowane oraz (przynajmniej deklaratywnie) nadal planowane do podpisania umowy SZ RP pozyskały oraz planują pozyskać niemal 800 artyleryjskich wyrzutni rakietowych, czyli sprzęt dla 44 dywizjonów artylerii rakietowej. Plany i działania z tym związane wywołały co najmniej tyle samo optymizmu wśród społeczeństwa i osób interesujących się obronnością co obaw i kontrowersji wśród specjalistów i komentatorów. Wątpliwości te dotyczą odpowiednio:

  • kosztów pozyskania samych systemów rakietowych wraz z koniecznymi do ich skutecznego funkcjonowania wozami zabezpieczenia, amunicyjnymi czy dowodzenia,
  • kosztów pozyskania odpowiedniej ilości amunicji rakietowej kilku typów, warto w tym miejscu dodać, że hiszpańskie SZ w programie SILAM oszacowały, że koszt pozyskania amunicji stanowić będzie 90% kosztów pozyskania systemu w jego całym cyklu życia,
  • mającego bezpośredni związek z  kosztami amunicji rakietowej uzyskania satysfakcjonującego transferu wiedzy i technologii, który umożliwi produkowanie takiej amunicji przez polskie przedsiębiorstwa zbrojeniowe. Poza kwestią finansową taka zdolność jest również istotna w kwestii posiadania suwerenności użycia takich systemów i uniknięcia załamania łańcuchów dostaw w przypadku kryzysu oraz wojny,
  • wyzwań doktrynalnych związanych z wypracowaniem koncepcji skutecznego użycia takiej ilości środków ogniowych pozwalających na rażenie sił przeciwnika w skali operacyjnej,
  • wyzwań przed siłami i środkami rozpoznawczymi oraz szerzej łańcuchem „kill chain” pozwalającym w jak najkrótszym czasie na przeprowadzenie niezakłóconego procesu wykrycia, śledzenia identyfikacji, porażenia oraz finalnie oceny skuteczności takiego ataku,
  • wyzwaniem organizacyjno-szkoleniowym dotyczącym pozyskania i przeszkolenia kadry mającej utworzyć owe 44 dywizjony artylerii rakietowej.

Lista powyższych niebezpieczeństw i wyzwań nie ulegnie dużej zmianie nawet w przypadku „urealnienia” planów dotyczących pozyskania systemów HOMAR-A.

Jak widać gwałtowna rozbudowa jakościowa i ilościowa artylerii rakietowej niesie za sobą wiele wyzwań i ryzyk, ale także szansę na radykalny przyrost zdolności, które przy odpowiednim wykorzystaniu znacznie zwiększą potencjał Wojsk Rakietowych i Artylerii, „Boga wojny” który jeszcze kilka lat temu nie dysponował żadnym systemem zdolnym do sięgnięcia głęboko za linię przeciwnika.

Aby tak się stalo konieczne jest stworzenie i implementacja całego systemu, wykraczającego poza kupno określonej ilości „rur” wyrzutni HIMARS czy Chunmoo. Zakończenie z powodzeniem takiego procesu oznaczać będzie istotne zwiększenie zdolności Wojsk Lądowych oraz SZ RP jako całości.

Źródło: strefaobrony.pl

Więcej postów