– To, co się dzieje w energetyce węglowej, jest początkiem łańcucha, który spina wiele sfer życia i gospodarki – podkreśla w rozmowie z portalem WNP PL prof. Marzena Czarnecka, minister przemysłu.
- Minister przemysłu prof. Marzena Czarnecka wskazuje, że w Polsce ciągle słabo zdajemy sobie sprawę z „energetycznej rozrzutności”.
- W budynkach mnożymy instalacje i źródła energii, chociaż nie zawsze jest to racjonalne.
- – Wytłumaczę to na przykładzie mieszkania w bloku z wielkiej płyty, gdzie wszyscy mają ciepło systemowe, ponadto doprowadzony jest gaz, bowiem kuchenki są gazowe. Oczywiście jest też energia elektryczna. Całą tę wielopiętrową infrastrukturę, złożoną z kilku różnego rodzaju instalacji, trzeba przecież utrzymywać, a to niemało kosztuje – zaznacza w rozmowie z WNP PL Marzena Czarnecka.
- Minister przemysłu zapowiada także prace nad rozwiązaniem alternatywnym dla Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE) – jednego z projektów rządu Zjednoczonej Prawicy.
- Prof. Czarnecka uchyla także rąbka tajemnicy i mówi, czego najbardziej obawia się w związku z transformacją energetyczną w Polsce.
Polskie górnictwo jest w ciężkim stanie. Spada wydobycie węgla, a koszty rosną. Jest pani zatem trochę jak szef Oddziału Intensywnej Opieki Medycznej, czyli OIOM-u. Co trzeba zrobić w pierwszej kolejności, żeby uratować pacjenta?
– W pierwszej kolejności trzeba ograniczyć import węgla do Polski. Natomiast druga sprawa to oczywiście połączenie dostaw surowca z wytwarzaniem energii. Nie może bowiem być tak, że surowiec jest wydobywany, nie mając popytu ze strony generacji.
Musimy jakoś ze sobą połączyć wytwarzanie energii z wydobyciem węgla kamiennego energetycznego. Bowiem w przypadku węgla koksowego, potrzebnego do produkcji stali, mamy do czynienia z inną sytuacją. To surowiec wpisany na unijną listę surowców strategicznych i zależny przede wszystkim od sytuacji na rynku hutniczym.
Jak może wyglądać połączenie górnictwa z energetyką? Czy powstanie u nas coś na wzór Południowego Koncernu Energetyczno-Węglowego?
– Nie mamy w tej sprawie jeszcze ostatecznego stanowiska. Natomiast wiemy, co trzeba wziąć pod uwagę. I jest to szereg czynników. Należy uwzględnić umowę społeczną dla górnictwa, w tym kwestie dotyczące złóż węgla w poszczególnych kopalniach. Trzeba także wziąć pod uwagę żywotność bloków energetycznych na węgiel oraz uwzględnić rozporządzenie dotyczące emisji metanu, aby kopalnie funkcjonowały według określonego klucza i nie musiały ponosić dodatkowych kosztów z tytułu emisji metanu.
I to wszystko trzeba wreszcie „pospinać ze sobą”. Przypomnę tutaj, że bloki energetyczne były w Polsce budowane pod określone gatunki węgla. Jednak to zostało ostatnio zaburzone poprzez importowanie surowca z zagranicy.
Musimy więc wrócić do lat sprzed tego chaotycznego importu węgla, żeby zobaczyć, jaka jest korelacja między blokami energetycznymi na węgiel a poszczególnymi kopalniami.
A czy wiadomo już, które podmioty miałyby zostać zgrupowane w jeden organizm?
– Nie. To zbyt wczesny etap. Mamy analizy firmy audytorsko-consultingowej KPMG, które dotyczą samego rynku energetycznego. Pracujemy nad alternatywą dla pomysłu Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE), która miała polegać za czasu rządów Zjednoczonej Prawicy na tym, że ze spółek energetycznych tylko wyodrębnia się węglowe źródła wytwórcze.
Dodatkowo powinniśmy też uwzględniać dane dotyczące umowy społecznej dla górnictwa. Zatem skoordynowanie i spięcie tego wszystkiego będzie dość trudne, ale musi się udać.
W listopadzie 2023 roku spółka PGE Paliwa zamówiła chyba ok. 3 mln ton surowca z zagranicy. Obecnie około 14 mln ton miałów węglowych jest na zwałach
Nadal ściągane są miały węglowe z zagranicy w ramach umów zawartych przez rząd Zjednoczonej Prawicy? Kiedy to się skończy?
– Niestety, nadal ten węgiel napływa do Polski. Mam wrażenie, że to się nigdy nie skończy. Dlatego, że w listopadzie 2023 roku spółka PGE Paliwa jeszcze zamówiła chyba ok. 3 mln ton surowca z zagranicy. Obecnie około 14 mln ton miałów węglowych jest na zwałach.
Choć w sumie nikt dokładnie nie wie, bo statki z miałami węglowymi ciągle płyną do Polski w ramach umów zawartych za czasu rządów Zjednoczonej Prawicy. Głównie są to miały węglowe kiepskiej jakości. I trzeba po części ograniczać wydobycie krajowe z uwagi na tak olbrzymie zwały.
Zresztą jeżeli chodzi o energetykę zawodową, to w Polsce nie ma i nie było potrzeby importu. Ten import zawsze był potrzebny w odniesieniu do odbiorców indywidualnych czy małych elektrociepłowni. I on był realizowany przez firmy prywatne.
A jeżeli już poradzimy sobie z rozładowaniem obecnych zwałów, to co będzie dalej z wydobyciem węgla w Polsce? Ono ulegnie zwiększeniu?
– To wydobycie najpierw utrzyma się na poziomie zbliżonym do obecnego, a potem będzie podlegać redukcji zgodnie z planem zawartym w umowie społecznej.
Były prezes PGE Wojciech Dąbrowski powiedział w jednym z wywiadów: „Pani minister Czarnecka niech lepiej martwi się o to, co zamierza zrobić. Łączenie energetyki z kopalniami może dla niej skończyć się problemami prawnymi. Bo jeśli ten pomysł zostanie zrealizowany, to doprowadzi do upadku polskiej energetyki”. Co pani o tym sądzi?
– Przede wszystkim mój krytyk nie zrozumiał chyba, że absolutnie nie chodzi o połączenia kapitałowe w ramach grup energetycznych! Przyznam, że nie rozumiem jego przesłania. Zwłaszcza że energetyka jest w Polsce węglowa i skoro kojarzymy kopalnię z elektrownią, to nie rozumiem, gdzie miałby być upadek energetyki przy założeniu, że i tak Skarb Państwa dopłaca przecież do wydobycia.
A jeżeli pan Wojciech Dąbrowski ma na myśli pieniądze w spółkach energetycznych Skarbu Państwa, to i tak te pieniądze finalnie dopłacamy do górnictwa. Zatem nie rozumiem jego wypowiedzi.
Jaka będzie skala dopłat z budżetu państwa do producentów węgla kamiennego energetycznego w 2024 roku?
– Tego jeszcze dokładnie nie wiemy, bowiem to będzie uzależnione od wysokości wydobycia. Jak wiadomo, sama Polska Grupa Górnicza szacowała te potrzeby na około 5 mld zł. Oczywiście środki są zabezpieczone w ustawie okołobudżetowej na ten rok.
Poza Unią Europejską wielu funkcjonuje według innego klucza
Czy już wiadomo, jacy wiceministrowie pojawią się niebawem w Ministerstwie Przemysłu i za jakie odcinki będą odpowiadać?
– Za wcześnie, żeby o tym mówić. 10 kwietnia ma być procedowana ustawa o działach administracji. I dopiero potem można będzie to procedować dalej. Obecnie w Ministerstwie Przemysłu znajduje się górnictwo oraz hutnictwo.
Jak zapatruje się pani na Europejski Zielony Ład? Rozmawiałem ostatnio z prof. Władysławem Mielczarskim, który powiedział: „Niemcy przez Europejski Zielony Ład nieco zbiednieją, ale Polacy stracą przez niego nawet połowę dochodu liczonego na osobę”. Przyzna pani, że to brzmi groźnie.
– Pan profesor Mielczarski jest fanem energetyki węglowej. To akurat wiemy.
To chyba dobrze, bo fanklub energetyki węglowej jest mocno przerzedzony, gdyż „wielu się zazieleniło”. Może trzeba bić na alarm? Takie Chiny śrubują rekordy w wydobyciu węgla, a jednocześnie zarzucają europejski rynek samochodami elektrycznymi czy panelami fotowoltaicznymi.
– Poza Unią Europejską wielu funkcjonuje według innego klucza – to prawda. Śledzę te procesy. Przyznam, że niedawno z zawodowej ciekawości kupiłam nawet nową książkę mówiącą o tym, że warto inwestować w paliwa kopalne! (śmiech).
Na świecie inwestują. Wystarczy spojrzeć na Indie, które doszły do 1 mld ton rocznego wydobycia węgla, a mają apetyt na wiele więcej. Pozostając tylko przy węglu, można wymienić między innymi Chiny, Australię, Indonezję czy USA. Polskie wydobycie to ułamek procenta wydobycia światowego, a mimo to jest na cenzurowanym w UE.
– Jako Polska jesteśmy członkiem Unii Europejskiej. I jeżeli dalej chcemy funkcjonować w tej unijnej strukturze, to nie możemy odstawać od reszty.
A czy ten Europejski Zielony Ład nie przeszkadza pani w skoordynowaniu i poukładaniu kwestii dotyczących górnictwa i energetyki?
– Nie przeszkadza mi. Pomaga wszystko to spinać według określonego klucza. Jest pewien kierunek, w którym powinniśmy podążać, choć nie wiem, czy tak bardzo nerwowo jak Niemcy.
My mamy bardzo mało czasu, bowiem ten czas został nam jakby ukradziony. Jednak musimy brać pod uwagę to, że nie możemy odstawać od Europy. Przyjęliśmy określone zobowiązania i trwamy w tym. Mamy z tego tytułu plusy chociażby w postaci środków w ramach Krajowego Planu Odbudowy (KPO).
Wiele osób podkreśla, że w przypadku KPO chodzi o pożyczki, które trzeba będzie spłacić i że one nie odmienią oblicza naszej energetyki.
– Ale skoro mamy 20 mld euro na sieci energetyczne, to trzeba zauważyć, że w polskim budżecie nie ma tyle środków, żeby móc to realizować. Te miliardy euro są w UE.
Model z ciepłem systemowym jest modelem rosyjskim
Jednak coraz więcej osób obawia się kosztów, jakie będą musiały ponieść z tytułu Europejskiego Zielonego Ładu. Poza tym ludzie nie lubią, kiedy się im czegoś zabrania i do czegoś przymusza.
– Trochę nie do końca tak jest. W Polsce ciągle słabo zdajemy sobie sprawę z „energetycznej rozrzutności”, w budynkach mnożymy instalacje i źródła energii, chociaż nie zawsze jest to racjonalne.
Wytłumaczę to na przykładzie mieszkania w bloku z wielkiej płyty, gdzie wszyscy mają ciepło systemowe, ponadto doprowadzony jest gaz, bowiem kuchenki są gazowe. Oczywiście jest też energia elektryczna. Całą tę wielopiętrową infrastrukturę, złożoną z kilku różnego rodzaju instalacji, trzeba przecież utrzymywać, a to niemało kosztuje.
W Europie wygląda to trochę rozsądniej, przykładowo we Włoszech popularny jest w domach gaz z butli plus instalacja elektryczna. Natomiast nie ma tam ciepła systemowego. Model z ciepłem systemowym jest modelem rosyjskim. Warszawa jest miastem mającym największą sieć ciepłowniczą w Europie, pomijając Moskwę.
Tyle że Rosja jest poza UE. Zatem coś jest zaburzone w tej naszej strukturze, lecz mało kto zastanawia się nad dublowaniem źródeł energii. Jako Polacy oczywiście grymasimy na wszystko, co jest nam narzucone. Znani z dyscypliny sąsiedzi, jeśli widzą ograniczenie do 50 km/h, to tyle właśnie jadą samochodem.
Coraz częściej można usłyszeć, że tempo wprowadzania zmian wynikających z transformacji energetycznej jest dla nas zbyt szybkie, wręcz zabójcze. Jak pani to ocenia?
– Tempo jest dla nas rzeczywiście bardzo trudne do utrzymania. Dlatego, że większość krajów europejskich miała w swoim miksie energetycznym inne źródła energii, w tym na przykład atom. Proszę pamiętać, że przez ostanie 8 lat nic się praktycznie nie działo w zakresie energetyki spektakularnego.
Tempo zmian jest dla nas ciężkie, ale też ostatnie osiem lat przespaliśmy
Ale Niemcy wydobywają i spalają mnóstwo węgla brunatnego. Jadą na tym węglu brunatnym na całego.
– No, jadą, bo mało roztropnie wyłączyli jednocześnie elektrownie atomowe i utracili tani rosyjski gaz. U nas na starcie transformacji prawie 100 proc. prądu i ciepła pochodziło ze spalania węgla.
Tempo zmian jest dla nas ciężkie, ale też myśmy ostatnie osiem lat przespali. Nic się nie działo szczególnego w inwestycjach. Czy to w energetyce wiatrowej, czy też węglowej.
Groteskowe jest to, jak obecnie były premier Mateusz Morawiecki zaciekle atakuje te rozwiązania wynikające z Europejskiego Zielonego Ładu, na które sam się zgadzał, kiedy był premierem. Na użytek polityki wewnętrznej mówił między innymi o wielkiej roli węgla, a potem na unijnych salonach zgadzał się na wszelkie „zielone rozwiązania”.
– Dokładnie tak było. Mówiąc o transformacji, mam przede wszystkim na uwadze jedną rzecz. Chodzi o to, żeby ludzie mogli znaleźć atrakcyjną, dobrze płatną pracę, jeżeli nie będą już pracować w górnictwie.
Czy wierzy pani w powodzenie budowy elektrowni atomowych w Polsce?
– Gdybym nie wierzyła, to polityka atomowa nie byłaby przekazywana pod moje skrzydła z Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Mam własny pomysł na tę transformację – ma się ona dokonywać od węgla do atomu. Czyli energetykę węglową, przynajmniej w części, trzeba będzie zastąpić energetyką jądrową.
Czego najbardziej się pani obawia, jeżeli chodzi o dalsze funkcjonowanie górnictwa i energetyki?
– Wysokich cen energii pochodzącej z węgla. Przy takiej jak u nas ilości energii z węgla to może być problem. Ta wysoka cena wpływa bowiem na wszystkie sektory naszej gospodarki.
To, co się dzieje w energetyce węglowej, jest początkiem łańcucha, który spina wiele sfer życia i gospodarki, na którego końcu zawsze jest człowiek – na przykład ładujący telefon komórkowy, korzystający z zasilanych elektrycznością urządzeń.
Rozmawiał: Jerzy Dudała
Minister przemysłu prof. Marzena Czarnecka będzie gościem XVI Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach (7-9 maja 2024 roku). Cały czas można rejestrować się na to wydarzenie.
Źródło: wnp.pl
My brother recommended I would possibly like this web site.
He used to be entirely right. This publish actually made my day.
You cann’t consider simply how a lot time I had
spent for this information! Thank you!