Afera wokół Funduszu Sprawiedliwości zatacza coraz szersze kręgi. Dwóch sygnalistów zeznaje, co działo się w funduszu, zarzuty usłyszało siedem osób. Od wtorku służby przeszukują mieszkania i domy polityków Suwerennej Polski, co ci ostatni nazywają „bandyterką bodnarowców”. — Mam bardzo mało empatii dla ewentualnych nadużyć w sprawach finansowych, jeśli chodzi o środki dla ofiar przestępstw — mówi Onetowi prof. Maciej Gutowski, adwokat.
- Onet ustalił, że zeznania dwóch kluczowych świadków, które znajdują się w ok. 90 tomach akt, mają wprost wskazywać na ogromne nieprawidłowości i łamanie prawa przede wszystkim przez poprzednie kierownictwo Ministerstwa Sprawiedliwości
- Zarówno były dyrektor departamentu Funduszu Sprawiedliwości Tomasz M., jak i jego podwładny, mieli pójść na współpracę z prokuraturą w zamian za obietnicę otrzymania statusu tzw. małego świadka koronnego oraz zapewnienia o łagodniejszym wymiarze kary
- Od wtorku służby przeszukują mieszkania i domy polityków Suwerennej Polski. Politycy tego ugrupowania twierdzą, że są to działania bezprawne
- — Można dokonać czynności przeszukania także u osoby objętej immunitetem. On chroni osobę, a nie mieszkanie — stwierdza w rozmowie z Onetem prof. Gutowski
- — Ja nie potrafię powiedzieć, skąd te krzyki i płacze polityków Suwerennej Polski, bo przeszukanie prowadzi się tam, gdzie można znaleźć dowody ewentualnego przestępstwa — mówi
- Prawnik wskazuje, że znalezienie w domu Ziobry oryginałów akt nadzoru w sprawie śmierci jego ojca jest czymś, co się „w głowie nie mieści”
Magda Gałczyńska, Onet: Politycy Suwerennej Polski od wtorku podnoszą, wyjątkowo oburzeni, że u osoby objętej immunitetem, jaką jest każdy poseł, nie można przeprowadzić czynności przeszukania bez zgody Sejmu. Tym samym, nie można było przeszukać mieszkań czy domów Zbigniewa Ziobry. To jak to jest?
Prof. Maciej Gutowski, adwokat: Można.
Co „można”?
Można dokonać czynności przeszukania także u osoby objętej immunitetem. On chroni osobę, a nie mieszkanie. Przeszłość pokazuje, że ten immunitet jakoś prokuraturze w czasach PiS nie przeszkadzał. Przeszukiwano domy czy mieszkania sędziów, przeszukiwano gabinety prokuratorów oraz mieszkania parlamentarzystów. Dlatego ja nie potrafię powiedzieć, skąd te krzyki i płacze polityków Suwerennej Polski, bo przeszukanie prowadzi się tam, gdzie można znaleźć dowody ewentualnego przestępstwa.
A co z podnoszonym przez ziobrystów argumentem, że śledczy powinni umożliwić osobie, u której dokonywane jest przeszukanie, udział w tych czynnościach?
Zasadniczo tak jest, że w przeszukaniu powinna uczestniczyć albo osoba bezpośrednio zainteresowana, czyli dysponent lokalu, albo osoba przez niego przybrana. Jednak gdy istnieje ryzyko, że dowody mogą zacząć znikać, to przeszukuje się i pod nieobecność dysponenta nieruchomości. Priorytetem jest znalezieniem dowodów.
Oryginały akt prokuratorskich w domu Ziobry. „To się w głowie nie mieści”
I te znaleziono. Konkretnie, w domu Ziobry służby znalazły oryginalne akta nadzoru sprawy prokuratorskiej dotyczącej śmierci jego ojca. To chyba nie jest normalna sytuacja?
Oczywiście, że nie. Takie akta mogą być wyłącznie w prokuraturze. A jeśli u siebie w domu miał je człowiek, który nie jest już nawet prokuratorem generalnym, bo przestał sprawować tę funkcję, to nie ma opcji, aby zostawić to bez reakcji. Tym bardziej że pan minister Ziobro z mocy prawa powinien być ze sprawy śmierci jego ojca wyłączony, bo nie jest w stanie zachować w tej sprawie bezstronności. Zaś akt do domu nie powinien wynosić ani prokurator, ani sędzia. Jeśli zaś pan Ziobro miał u siebie oryginały, to to się w głowie nie mieści.
A czy normalne jest to, że przeszukanie — jak w nieruchomości należącej do Ziobry — trwa tak długo, czyli nawet dobę?
Wydaje mi się, że przeszukanie trwa tyle, ile trwać powinno, nie ma tu jakichś sztywnych reguł, choć zwykle odbywa się ono szybciej. Jednak bywa i tak, że aby rzetelnie tej czynności dokonać, potrzeby jest czas. Dlatego ta długotrwałość przeszukania mnie jakoś nie bulwersuje.
A „skandal”, o którym mówią politycy Suwerennej Polski? Chodzi o zaklejenie przez służby kamer monitoringu na posesji Ziobry?
Jakoś nie jestem tym przesadnie zbulwersowany.
Bo?
Bo przecież ABW nie wiedziała, do jakich serwerów są te kamery podłączone. I być może chcieli zminimalizować ryzyko, że czynność przeszukania nagle pojawi się jako stream gdzieś w mediach społecznościowych. Zakrycie kamer może być zatem racjonalne i naturalne. Tym bardziej że — było, nie było — to przeszukanie nie było czynnością standardową. Odbywało się w domu byłego prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, a więc osoby pełniącej funkcję polityczną. Nie dziwi mnie więc ostrożność służb, jeśli chodzi o nieznane im kamery. Poza tym ABW najpewniej sama tę akcję nagrywała.
Rozdawnictwo z Funduszu Sprawiedliwości. „Działania skandaliczne”
A jak pan te wydarzenia, dziejące się od wtorku, ocenia? Koledzy Zbigniewa Ziobry krzyczą o „napaści” i „włamaniu” do domu ciężko chorego człowieka.
Powiem tak: kwestię choroby pana ministra Ziobry zostawię, bo nie mam w tej sprawie wiedzy. Jednak mam bardzo mało empatii dla ewentualnych nadużyć w sprawach finansowych, jeśli chodzi o środki dla ofiar przestępstw. To są osoby w tak tragicznym położeniu, że ten Fundusz Sprawiedliwości miał im zapewnić środki na stworzenie sobie choćby namiastki powrotu do normalnego funkcjonowania. I jeśli było prawdą to, że znacząca część tego funduszu miała być przeznaczana na jakichś szarlatanów, na egzorcystów, na organizacje uśmiechające się do władzy i realizujące cele polityczne, to ja nie potrafię w sobie odnaleźć ani odrobiny współczucia dla osób, które zostały dotknięte przeszukaniami w ramach postępowania przygotowawczego.
Stan polskiego państwa jest, jaki jest, bo na publicznych pieniądzach były posadowione organizacje, które na wolnym rynku, prywatnym, nie miałyby szansy się utrzymać. Ja sam funkcjonuję na rynku prywatnym i wiem, jak dużo wysiłku wymaga zapewnienie odpowiedniej jakości. I widzę też, jak fatalne było na przestrzeni lat zarządzanie publicznymi pieniędzmi. Jeśli choć wstępnie potwierdzą się te stawiane dziś hipotezy o rozdawnictwie z Funduszu Sprawiedliwości, to były to działania skandaliczne. A to są kwoty dalece przekraczające nie tylko możliwości zarobkowe, lecz i wyobrażenia normalnego człowieka. I jeśli ktoś sięgnął po ten wysoce wrażliwy fundusz, mający pomagać ofiarom przestępstw po to, aby realizować cele polityczne, to niech dziś nie próbuje robić z siebie ofiary. Ofiary są zupełnie gdzie indziej. Tam, gdzie te pieniądze w Funduszu Sprawiedliwości najpewniej nie docierały — a powinny.
Źródło: onet.pl