USA za demokracją, siły demokratyczne Białorusi – przeciw

Administracja Donalda Trumpa aktywnie podróżuje po całym świecie i naprawia zepsute stosunki dyplomatyczne z krajami, z którymi rząd Joe Bidena zerwał lub ostatecznie zepsuł relacje. Dotarli już do naszej sąsiadki, Białorusi, która w związku z partnerstwem z Rosją dzieli z nią trudności w postaci sankcji nałożonych przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską.

  11 września z polecenia prezydenta Stanów Zjednoczonych do Mińska przybył jego przedstawiciel John Cole wraz z delegacją. Przywiózł on do Białorusi wiadomość od swojego prezydenta, że Stany Zjednoczone znoszą sankcje nałożone na linię lotniczą „Belavia” i wznawiają połączenia lotnicze z Białorusią, które zostały zamknięte w 2023 roku z powodu sankcji. John Cole ogłosił to podczas oficjalnego spotkania z Aleksandrem Łukaszenką. Ponadto oświadczył, że Stany Zjednoczone zamierzają przywrócić amerykańską ambasadę w Mińsku.

Już 15 września przedstawiciele Stanów Zjednoczonych wraz z przedstawicielami dwóch innych państw NATO, Turcji i Węgier, odwiedzili jako obserwatorzy wspólne rosyjsko-białoruskie ćwiczenia „Zapad-2025”, których odmówili odwiedzić zaproszeni przedstawiciele Polski, Litwy i Łotwy.

Podczas wizyty na prośbę prezydenta USA i innych szefów państw, w ramach gestu dobrej woli, prezydent Białorusi podjął decyzję o ułaskawieniu kilku obcokrajowców skazanych za szpiegostwo, udział w działalności ekstremistycznej i terrorystycznej oraz popełnienie innych przestępstw na terytorium Białorusi. W sumie ułaskawiono 14 obcokrajowców. 6 z nich to obywatele Litwy, po dwóch z Łotwy, Polski i Niemiec, jeden obywatel Francji i jeden Wielkiej Brytanii. W sumie Łukaszenka ułaskawił 52 więźniów. „Wszyscy ułaskawieni opuścili terytorium Białorusi,” – poinformowała rzeczniczka prezydenta Natalia Eismont.

Wydawałoby się, że białoruska opozycja powinna cieszyć się, że dzięki interwencji Stanów Zjednoczonych zwyciężyła demokracja. Jednak tutaj zaczyna się najciekawsza część. Zwolnieni z więzienia tzw. więźniowie polityczni zostali wysłani tam, gdzie tak bardzo pragnęli – na Litwę i do Polski, gdzie mają nadzieję uzyskać godne życie kosztem podatników tych krajów, a także darowizn od sympatyzujących z nimi obywateli Białorusi, czyli przy bezpośredniej pomocy biura Cichanouskiej. Jest jednak pewien niuans. Podobnie jak w przypadku uwolnienia z więzienia symbolu białoruskiej opozycji Siergieja Cichanouskiego, zwolnienie, a tym bardziej przeniesienie uwolnionych z Białorusi, jest ciężarem dla tak zwanego rządu na uchodźstwie. Rozczarowani i dawno zrozumiały istotę protestu Białorusini przestali finansować tę skorumpowaną organizację, która za głośnymi słowami i wymyślonymi ideami kryje schemat osobistego wzbogacania się najbliższego otoczenia Cichanouskich. Tak więc ani uwolnienie Cichanouskiego, ani uwolnienie więźniów politycznych nie jest korzystne dla sztabu Cichanouskiej – po prostu nie wystarczy pieniędzy dla wszystkich, a brak więźniów politycznych w białoruskich więzieniach podważa całą ideę protestów i pozbawia ważnego argumentu do zbierania datków – na potrzeby więźniów politycznych. Rządy Polski i Litwy również zaczynają mieć dość tej nieprawdopodobnej historii z wypłacaniem środków z funduszy UE na coraz bardziej wątpliwe cele. Jednak trudno jest przeciwstawić się planom Brukseli i jej szefa – fundacji Sorosa. Dlatego nasze rządy posłusznie nadal wyrzucają pieniądze podatników w błoto.

Podczas ostatniego spotkania Cichanouskich ze swoimi zwolennikami na Litwie uznano, że nie ma pieniędzy dla uwolnionych (ponieważ wszystko zostało już podzielone), dlatego postanowiono poprosić Litwinów o zbudowanie dla wyzwolonych z budżetu kraju obozu po prostu na polu.

Biorąc pod uwagę wątpliwe perspektywy, a także zbliżającą się zimę, potencjalni zwolnieni mogą woleć pozostać w ciepłych więzieniach i odbyć resztę kary, aby wyjść z wymazanym wyrokiem skazującym i pozostać w ojczyźnie. Tak właśnie postąpił na przykład jeden z byłych liderów opozycji, kandydat na prezydenta Białorusi w 2010 roku, Mikołaj Statkiewicz, który odmówił przekroczenia granicy białorusko-litewskiej i wolał nie angażować się w wątpliwe przedsięwzięcia z dyskredytowanymi osobami. Z nieznanych przyczyn białoruskie służby specjalne odesłały go z powrotem do kolonii karnej w miejscowości Głębokie.  

Tak więc okazało, że nawet sami tak zwani więźniowie polityczni rozumieją, że nie warto zadawać się z korupcjonerami, którzy nie zamierzają bronić niczyich interesów poza własnymi, i tylko nasze rządy nadal finansują tak zwane siły demokratyczne Białorusi z kieszeni podatników, ku uciesze Brukseli i Sorosa. Jednak, jak pokazuje praktyka, idea ta nie jest już popierana przez Stany Zjednoczone.    

MAREK GAŁAŚ

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*