
Jest śledztwo prokuratorskie w sprawie handlu bronią pomiędzy Fabryką Broni „Łucznik” z Radomia a amerykańską spółką Arms of America. Śledczy zbadają opisywaną przez Onet historię zmiany umowy, która skutkowała szybko narastającym długiem Amerykanów wobec Polaków. Prokuratura bada wątki grożące karą do pięciu lat więzienia.
30 lipca Prokuratura Okręgowa w Radomiu wszczęła śledztwo w sprawie sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa wyrządzenia znacznej szkody majątkowej o wartości nie mniejszej niż 1,2 mln na Fabrykę Broni „Łucznik” w tym mieście. Śledczy zbadają, dlaczego zarząd radomskiej spółki zmienił umowę z amerykańską spółką Arms of America w ten sposób, że wysyłając broń do USA, nie otrzymywał za nią pieniędzy.
W grę wchodzą przestępstwa z zakresu niedopełnienia obowiązków przez zarząd w zakresie zabezpieczenia interesów majątkowych spółki, za co grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.
Co się stało w Radomiu i w Teksasie
11 kwietnia opublikowaliśmy w Onecie artykuł „Jak Fabryka Broni z Radomia handluje z Amerykanami i traci miliony złotych”. Opisaliśmy w niej historię o tym, jak radomska spółka, chcąc wejść na amerykański rynek, nawiązała współpracę z niewielką firmą z Teksasu, poprzez którą sprzedawała w USA karabinki Beryl, pistolety VIS 100 oraz części do tej broni.
Współpraca układała się dobrze do momentu, kiedy amerykańska firma najpierw wysyłała fabryce pieniądze, a dopiero potem otrzymywała od niej broń. Wszystko zmieniło się w 2023 r., kiedy ówczesny prezes fabryki Wojciech Arndt oraz ówczesny wiceprezes Seweryn Figurski zmodyfikowali umowę z Amerykanami w ten sposób, że to fabryka najpierw zaczęła wysyłać broń, a potem czekała na zapłatę.
Jeszcze w tym samym roku zaczęły się problemy z płatnościami. Mimo że dług narastał, osiągając finalnie poziom 1 mln 890 tys. dol., radomska fabryka nie przestawała wysyłać Amerykanom broni.
Jaki mógł być powód takiego zachowania prezesa i wiceprezesa fabryki? Nasze źródła wysunęły hipotezę, że wysyłając Amerykanom kolejne faktury, zarząd realizował roczny cel biznesowy, co owocowało wysokimi premiami sięgającymi połowy rocznego wynagrodzenia prezesów. Wówczas zarabiali oni po ok. 480 tys. zł rocznie. Premia mogła wynosić więc po ok. 240 tys. zł. Te dane pokrywały się z dostarczonymi nam przez fabrykę w odpowiedzi na pytania prasowe kwotami zarobków prezesów.
Poseł składa doniesienie
Na artykuł zareagował związany z Radomiem i sprawami Fabryki Broni poseł KO Konrad Frysztak. Sześć dni po publikacji Onetu złożył do radomskiej prokuratury zawiadomienie „o możliwości popełnienia przez Wojciecha Arndta oraz Seweryna Figurskiego, wspólnie i w porozumieniu, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej w postaci przyznanych sobie premii”.
W doniesieniu poseł powołał się na artykuł Onetu, streszczając zawarte w nim informacje, podkreślając, że zarząd doprowadził do zawarcia z prowadzącym jednoosobową działalność amerykańskim kontrahentem „skrajnie niekorzystnej umowy”.
W rozmowie z Onetem poseł Frysztak wyraził zadowolenie z faktu wszczęcia śledztwa przez prokuraturę. — Przede wszystkim zależy mi na tym, żeby te pieniądze wróciły do Fabryki Broni, a winni zmian w umowie i tego, że firma mogła w krytycznym momencie stracić prawie 2 mln dol., a jak wynika z dokumentów o wszczęciu śledztwa 1,2 mln dol., ponieśli konsekwencje. Dodatkowo życzyłbym sobie, żeby spółkami Skarbu Państwa kierowali ludzie, którzy nie mają na swoim koncie takich biznesowych wpadek – powiedział.
Wojciech Arndt odszedł z Fabryki Broni w czerwcu 2024 r. Seweryn Figurski od tamtej pory pełni funkcję jej prezesa.
Dodaj komentarz