
Otoczenie Karola Nawrockiego, a także politycy PiS krytykują propozycję nowej daniny od gigantów technologicznych, z którą wyszedł resort cyfryzacji. Słychać argumenty o źle skonstruowanym pomyśle, który zamiast uderzyć w zagraniczne big techy, obciąży głównie krajowe Allegro. Pomysł budzi też obawy o reakcję Amerykanów.
W środę poinformowaliśmy w money.pl, że resort cyfryzacji przygotował już wstępne założenia do podatku cyfrowego, jaki od 2027 roku chce nałożyć na cyfrowych gigantów, takich jak Google czy Facebook. W skrócie pomysł zakłada stawkę wynoszącą 3 proc. przychodów, uiszczaną przez firmy o globalnych przychodach powyżej 750 mln euro.
Prace nad projektem ustawy właśnie ruszają, a z naszych ustaleń wynika, że już teraz propozycja resortu Krzysztofa Gawkowskiego nie może liczyć na ciepłe przyjęcie w Pałacu Prezydenckim. Osoba z otoczenia Karola Nawrockiego wskazuje na dwa aspekty, przez które propozycja może nie znaleźć poparcia głowy państwa.
Dwa problemy Pałacu
Po pierwsze, chodzi o rynkowe efekty nowego podatku. – Skończy się tak, że podatek spowoduje exodus podmiotów z Polski – do Irlandii czy do Czech. W Polsce zostanie tylko pośrednik do rozliczeń. Będzie podmiot wystawiający rachunek, typu Netflix, a płatność będzie traktowana jako wewnątrzwspólnotowe nabycie usług poprzez jakąś firmę np. z Holandii – przekonuje rozmówca. – W Polsce nie ma podatków sektorowych, poza tymi ustalonymi lata temu na paliwa, papierosy i alkohol. Tak więc to byłby pierwszy od czasów szlacheckich taki nowy podatek w naszym kraju – dodaje.
Druga kwestia to wpływ, jaki podatek cyfrowy może mieć na nasze relacje ze Stanami Zjednoczonymi, twardo broniącymi zagranicznych interesów swoich rodzimych korporacji. Pałac patrzy na tę kwestię z tym większym niepokojem, że na wrzesień planowana jest wizyta Karola Nawrockiego w Białym Domu. Istnieje więc obawa, że sprawa podatku cyfrowego zostanie tam podniesiona przez Donalda Trumpa.
Polska stanie się de facto wrogiem biznesowym Stanów Zjednoczonych. Big techy pójdą na skargę do Trumpa, a ten od razu napisze coś na platformie X – przestrzega rozmówca z otoczenia prezydenta.
Jak wspomina, reperkusjami za ewentualny podatek cyfrowy rząd PiS straszyć miała jeszcze administracja Joe Bidena.
– Rozmawialiśmy z Amerykanami o tym wiele razy. Tamtejsze firmy zgadzały się na uszczelnienie CIT, nawet przestawały już kombinować z cenami transferowymi i płaceniem tego CIT. Na nowy podatek już się pogniewają. Dochody z niego będą śmiesznie niskie, a jednocześnie koszty zostaną przerzucone na klientów tych firm. Więcej zapłacimy za korzystanie z usług cyfrowych, pakietów Microsoft Office, serwisów streamingowych itd. – ocenia rozmówca zbliżony do prezydenta Nawrockiego.
Wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski nie składa broni. – Jestem gotowy na rozmowy z prezydentem, by go przekonać, że ten podatek jest ważny i powinien w Polsce obowiązywać – deklaruje w rozmowie z money.pl.
„Podatek od Allegro”?
Janusz Cieszyński, obecnie poseł PiS, a wcześniej minister cyfryzacji i pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa w rządzie PiS, wskazuje na, jego zdaniem, poważne błędy w założeniach samego podatku cyfrowego, z którym dziś wychodzi resort Krzysztofa Gawkowskiego. – Miał być podatek od Google’a, Facebooka i Ubera, a szykuje się podatek, który zapłaci głównie Allegro – ocenia w rozmowie z money.pl. – Szacunki pokazują, że w 2030 roku 80 proc. tego podatku jest od e-commerce. Według obecnego udziału w rynku trzy czwarte w tej kategorii ma Allegro, a to oznacza, że może zapłacić nawet ok. 60 proc. całego podatku cyfrowego – przekonuje Cieszyński.
Nasz rozmówca powołuje się tu na analizy fundacji Instrat, której rekomendacje resort cyfryzacji brał przy tworzeniu koncepcji nowej daniny. Wynika z niej, że w 2030 roku podatek cyfrowy, w wersji proponowanej przez ministerstwo, przyniesie ok. 3 mld zł dochodów. Najwięcej, bo ponad 2,4 mld ma przynieść sektor e-commerce. A jako że rodzimy Allegro jest tu największym graczem w kraju, na tej podstawie Cieszyński stawia tezę, że firma poniesie największy ciężar nowego podatku.
Pozostałe sektory zapłacą dużo mniej podatku, sądząc po prognozach na 2030 rok. I tak sektor „search engine marketing” (wyszukiwarki jak np. Google) miałby uiścić 203 mln zł, „display advertising” (reklamy np. na Facebook, Google) – 261 mln zł, „pośrednictwo w usługach najmu krótkoterminowego i hotelarstwa” (np. AirBnB i Booking) – 78 mln zł, „pośrednictwo w usługach mobilności osobistej” (np. Uber, Bolt) – 28 mln zł, a „pośrednictwo w usługach zamawiania i dostaw posiłków” – 84 mln zł.
Resort cyfryzacji odpowiada
Argumenty Cieszyńskiego odrzuca wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski. – Pan Cieszyński nie wziął pod uwagę, że przewidziane będą instrumenty w postaci możliwości odliczenia od CIT. Kto płaci uczciwe CIT w Polsce, będzie miał odpowiednio pomniejszony należny podatek cyfrowy – wskazuje Standerski.
Jak dodaje w rozmowie z money.pl, część prognoz dotycząca e-commerce wcale nie dotyczyła tylko i wyłącznie Allegro, bo są jeszcze tacy gracze jak Temu, Shein czy Amazon. – Allegro działa na niskich marżach, więc to, co miałby zapłacić, zapłaci w CIT, a podatek cyfrowy go nie dotknie. W scenariuszach braliśmy pod uwagę te firmy, które w Polsce nie płacą CIT. PiS nie udało się wprowadzić tego podatku, ale mam nadzieję, że tym razem poprą to rozwiązanie – dodaje wiceminister.
Jak stwierdził we wcześniejszej rozmowie z nami, prace nad nowym podatkiem idą zgodnie z zapowiedzianym harmonogramem. Ustawa ma być gotowa jeszcze w tym roku, z kolei w pierwszej połowie przyszłego roku ruszą prace legislacyjne, a sam podatek mógłby wejść w życie od 2027 roku.
Podatek cyfrowy. Co zakłada projekt?
Jak pisaliśmy w money.pl, wprowadzenie podatku cyfrowego w Polsce, wymierzonego głównie w zagraniczne big techy (firmy takie jak Google czy Meta), to aktualnie ministra Gawkowskiego.
Ta decyzja może wiązać się jednak z konsekwencjami. Od dawna takim podatkom sprzeciwiają się najwięksi gracze w tej branży. Wprowadzenie nowej daniny może wywołać też napięcie w relacjach Polski ze Stanami Zjednoczonymi. Wiosną mieliśmy tego przedsmak. Thomas Rose, konserwatywny publicysta, nominowany na ambasadora USA w Polsce, ostrzegał wówczas Warszawę i nawoływał, żebyśmy zrezygnowali z tych planów.
Mówił wówczas, że Donald Trump rozważy działania odwetowe „takie, jakie powinien”, jeśli Warszawa przyjmie podatek od big techów. „Odwołajcie podatek, aby uniknąć konsekwencji” – napisał Rose na platformie X.
Polska – jeśli faktycznie wprowadzi podatek cyfrowy – nie będzie jednak wyjątkiem. Dołączymy do długiej listy krajów, które już się na to zdecydowały. Podatki cyfrowe obowiązują m.in. we Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Japonii czy Turcji. W większości państw wynoszą 2-3 proc. i przynoszą milionowe zyski.
- Francuski parlament przyjął w lipcu 2019 r. 3-procentowy podatek od obrotów międzynarodowych koncernów technologicznych.
- Belgijski rząd zobowiązał się do wprowadzenia 3-procentowego podatku od usług cyfrowych do 2027 r.
- We Włoszech podatek cyfrowy w wysokości 3 proc. obowiązuje od 2020 r.
- Wielka Brytania wprowadziła 2-procentowy podatek cyfrowy w 2020 r.
- W Turcji w 2020 r. wprowadzono podatek w wysokości 7,5 proc. od przychodów brutto z tytułu usług cyfrowych.
Spotkanie Trump-Nawrocki. Co o nim wiadomo?
Prezydent Karol Nawrocki został zaproszony do Białego Domu na 3 września. Będzie to pierwsza poważna wizyta zagraniczna polskiego prezydenta. Na spotkaniu mają zostać omówione kwestie bezpieczeństwa, w tym stacjonowanie amerykańskich żołnierzy w Polsce oraz współpraca z Ukrainą.
Dodaj komentarz