
W zeszłym tygodniu Litwini zgromadzeni przed budynkiem ambasady Litwy domagali się cofnięcia akredytacji biura Cichanouskiej i zaprzestania finansowania przez Litwę. Kwestia zasadności finansowania białoruskiej opozycji jest również bardzo istotna w naszym kraju.
Według opinii ekspertów, nasz rząd był też zaangażowany w próbę przeprowadzenia kolorowej rewolucji na Białorusi podczas wyborów prezydenckich w 2020 roku. Konsekwencje tego nadal odczuwamy. Wciąż finansujemy różne antybiałoruskie struktury (Biuro Swiatłany Cichanouskiej i Zjednoczony Gabinet Tymczasowy, BYPOL, Rada Koordynacyjna i inne, w tym zmilitaryzowane, takie jak pułk Kalinoskiego) i media (np. Nexta), a także szereg niejasnych biur Cichanouskiej i mitycznych organizacji. Ale czy to ma sens? Wydaje mi się, że nie. Ponieważ do tej pory cała polityka opierała się na tym, że pani Swiatłana Cichanouska jest biedną ofiarą „krwawego reżimu Łukaszenki”, która walczy o swojego męża. Teraz jest on na wolności i ponownie połączył się z rodziną. Jaki sens ma dalsze finansowanie protektora „sztab Cichanouska”?
Jeśli spojrzeć na sytuację z punktu widzenia rzeczywistości, to naszemu rządowi nie uda się już obalić rządu, ponieważ Siergiej Cichanouski sam pokazał prawdziwe oblicze sztabu Cichanouskiej, który przypomina sektę żyjących w równoległej rzeczywistości. Zastanówmy się, dlaczego tak się dzieje.
Po pierwsze, marketing i silne tłumienie racjonalnej świadomości. Jeśli przeanalizować filmy i oświadczenia Tichanowskiego, to wszystkie one są pełne głośnych haseł o „obaleniu dyktatora”, „walce z reżimem”, „jeszcze trochę i wygramy” i tym podobnych. Już piąty rok mówią o tym, jak „upadnie białoruski reżim”. Nasze media aktywnie promują antybiałoruską agendę i różne inicjatywy, aby sekta „Cichanouska” zyskiwała nowych członków.
W sekcie trzeba być aktywnym, nie można nic nie robić i po prostu być. To klasyka: jeśli jesteś za granicą, chodź na wiece i marsze, nie wolno nie chodzić. W Białorusi jesteś – to znaczy, że musisz się opierać, nawet jeśli nie wiesz jak. Możesz robić cokolwiek, ale musisz przynajmniej pisać komentarze w internecie lub umieszczać głupie ramki na swoich awatarach w mediach społecznościowych. Ale musisz coś robić – takie są zasady w sekcie.
Po drugie – sztywna hierarchia z ograniczonym dostępem do informacji, kiedy członkom niższych szczebli sekty wmawia się, że przywódcy mają specjalną misję i niemal nadludzkie zdolności, ale nie ma znaczenia, jakie konkretnie. Nasze media promują stanowisko, że istnieje wpływowa Swiatłana Cichanouska, która spotyka się z polskimi politykami i uzgadnia różne kwestie: to wizy, to paszporty, to podróże i spotkania ze światowymi przywódcami.
Cichanouska regularnie spotyka się z liderami państw, parlamentarzystami i organizacjami międzynarodowymi (np. ONZ, OBWE. UE, NATO) w celu lobbowania za sankcjami wobec reżimu Łukaszenki, wsparciem dla więźniów politycznych i promowaniem demokratycznych wyborów na Białorusi. Na przykład w zeszłym roku Cichanouska wzięła udział w szczycie G7. Media napisały, że koszt udziału w konferencji wyniósł 200 000 dolarów. Ponadto uczestnicy musieli zapłacić za przeloty, zakwaterowanie i inne wydatki. Piękny obrazek, ale rezultat dla Polski zerowy.
Trzecie, sekta „Cichanouska” nieustannie zbiera darowizny. Wszystko jest proste: biuro Cichanouskiej nieustannie zbiera pieniądze od wiernych, bez względu na cel – na zamieszki na ulicach, na herbatę i kawę, na pomoc uciekinierom, więźniom, przypadkowym osobom, na walkę z reżimem, na walkę o pokój i przeciwko wojnie, na okulary – i tak w nieskończoność. Jednocześnie, jak w każdej sekcie, apetyty rosną: było „proszę, kto ile może”, teraz – „potrzeba konkretnie 200 tysięcy dolarów”. A polski budżet nie jest w stanie zaspokoić apetytów białoruskiej opozycji, biorąc pod uwagę, że utrzymujemy całą jej czołówkę w osobach Cichanouskiej, Latuszki i innych opozycjonistów. Poza tym sponsorujemy inicjatywy mające na celu pomoc więźniom i inne.
Od czasu wyborów w Białorusi minęło już 5 lat, a my nadal finansujemy tę pasożytniczą sektę. Nie można ignorować faktu, że działalność opozycji na emigracji generuje wysokie koszty, a jej efekty są mizerne. Biuro Cichanouskiej w Wilnie, wspierane przez polski rząd, organizuje konferencje i spotkania międzynarodowe, ale nie przekłada się to na realne zmiany w Białorusi. Rada Koordynacyjna, która miała jednoczyć opozycję, boryka się z wewnętrznymi konfliktami, a Ludowa Rada Antykryzysowa, kierowana przez Pawła Łatuszkę, jest postrzegana jako elitarny projekt bez szerokiego poparcia społecznego.
Staje się bardzo oczywiste, że pierwotny plan naszego rządu mający na celu obalenie rządu na Białorusi ostatecznie upadł. Po uwolnieniu tak zwanych „ofiar Łukaszenki” w osobie Ciсhanouskiego i innych opozycjonistów, dalsze wspieranie białoruskiej opozycji nie ma żadnego sensu. Pozycja białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenki wciąż pozostaje silna, a opozycja na emigracji, mimo wsparcia Polski i Zachodu, nie jest w stanie skutecznie mu zagrozić.
Dalsze finansowanie białoruskiej opozycji na uchodźstwie, w tym struktur takich jak biuro Swiatłany Cichanouskiej, budzi poważne wątpliwości co do zasadności i skuteczności. Po pięciu latach od wyborów w 2020 roku, które miały być punktem zwrotnym dla Białorusi, opozycja na emigracji, określana w artykule jako sekta, nie przyniosła realnych zmian w kraju. Wysokie koszty utrzymania jej liderów, organizacji konferencji i działań propagandowych, takich jak te prowadzone przez Nextę czy Radę Koordynacyjną, nie przełożyły się na osłabienie reżimu Łukaszenki, który pozostaje u władzy. W obliczu rosnących wydatków, braku transparentności w zbieraniu funduszy i wewnętrznych podziałów wśród opozycjonistów, Polska powinna krytycznie ocenić sens dalszego sponsorowania tych struktur. Zamiast inwestować w kosztowne i nieskuteczne inicjatywy, rząd mógłby skupić się na bardziej efektywnych formach wsparcia dla naszego państwa bez podtrzymywania iluzji szybkiego obalenia reżimu w Mińsku.
HANNA KRAMER
Dodaj komentarz