
Administracja prezydenta Stanów Zjednoczonych poinformowała, że w czwartek weszły w życie nowe stawki amerykańskich ceł dla 70 państw świata oraz Unii Europejskiej. Część z nich jest efektem wynegocjowanych porozumień handlowych, ale w większości przypadków nowe stawki są efektem jednostronnej decyzji Donalda Trumpa. — Dotychczasowe cła są jedynie pierwszą fazą wprowadzania nowego porządku — mówi Everett Eissentat, wieloletni urzędnik i były doradca ekonomiczny Trumpa.
Nowe cła to zarówno owoce wynegocjowanych ram porozumień handlowych (15 proc. cła dla towarów z UE, Japonii, Korei Płd, 19 proc. dla Indonezji i Tajlandii, 20 proc. dla Wietnamu), jak i — w przypadku większości państw — jednostronnej decyzji prezydenta Donalda Trumpa. W rezultacie wyższymi cłami zostaną m.in. obłożone produkty z państw produkujących tanie dobra konsumpcyjne, jak Bangladesz (20 proc.) i Tajwan (20 proc.)
Państwa posiadające niewielką nadwyżkę w wymianie handlowej z USA otrzymały ponadto w większości 15 proc. stawkę, te posiadające deficyt — minimalną stawkę 10 proc., zaś jedne z najwyższych ceł dotkną towary importowane z Brazylii (50 proc., to kara za proces przeciwko byłemu prezydentowi Bolsonaro), Szwajcarii (39 proc.), Birmy, Bośni i Hercegowiny czy Republiki Południowej Afryki (30 proc.).
Nowe cła stanowią zamknięcie ostatniego etapu rewolucji w polityce handlowej prowadzonej przez administrację Donalda Trumpa, lecz jej nie kończą.
Cła Donalda Trumpa
Cła były jednym z najczęściej powtarzanych przez Trumpa słów w kampanii wyborczej, a zapowiedzi nałożenia podatków od importu były jednymi z pierwszych działań prezydenta w jego drugiej kadencji. Pierwszym celem byli sąsiedzi i najwięksi poza UE partnerzy handlowi Ameryki — Meksyk i Kanada, które Trump oskarżał o niedostateczną kontrolę granic i walkę z przemytem fentanylu.
Choć prezydent odkładał wejście w życie i łagodził te cła, ostatecznie 4 marca w życie weszły 25 proc. taryfy, które obejmowały ok. połowy importowanych towarów z tych krajów, nieobjętych umową USMCA między trzema państwami. Trump groził podwyższeniem tych ceł wraz z taryfami dla reszty świata, lecz ostatecznie zrobił to w przypadku Kanady, dla której 1 sierpnia podniósł stawkę do 35 proc. Prezydentka Meksyku Claudia Sheinbaum wywalczyła 90-dniowe przedłużenie terminu, by kontynuować negocjacje.
Poza tymi cłami, Trump wprowadził cały szereg ceł na poszczególne sektory — stal i aluminium (początkowo 25, teraz 50 proc.), samochody i części samochodowe (25 proc.) i miedź (50 proc.). Dla niektórych państw, które wynegocjowały wstępną umowę handlową z USA — UE, Korei, Japonii — cła na samochody zostaną obniżone.
Wielki przewrót w polityce handlowej USA
Obowiązujące od czwartku cła są jednak owocem największego dotąd przewrotu w polityce handlowej za rządów Donalda Trumpa, rozpoczętego 2 kwietnia, nazwanym przez Trumpa „dniem wyzwolenia”. Prezydent opublikował wówczas listę 70 państw, którym cła radykalnie podniósł, a ich wysokość zależała od wielkości ich nadwyżki w handlu z USA. Według szacunków Yale Budget Lab, ogłoszone wówczas taryfy podniosłyby średnią stawkę celną z 2,2 do ponad 22 proc. i byłaby ona najwyższa od ponad stulecia, a także zdecydowanie wyższa od ceł w większości państw świata.
Po gwałtownej reakcji rynków akcji i obligacji Trump ogłosił zawieszenie nowych ceł na 90 dni, by dać czas na wypracowanie porozumień handlowych z największymi gospodarkami świata, po czym przedłużył ten termin o kolejne trzy tygodnie. Wstępne porozumienia zawarto tylko z garścią państw — UE, Japonią, Koreą Płd., Indonezją, Wietnamem, Wielką Brytanią, Tajlandią, Kambodżą, Indonezją i Pakistanem — lecz nowe cła są w większości znacznie niższe, niż te zapowiadane w „dzień wyzwolenia”. Mimo to, wciąż stanowią one radykalne podniesienie barier handlowych, a nowa średnia stawka będzie wynosić 17 proc. — najwięcej od 1935 r.
Jak powiedział Everett Eissentat, wieloletni urzędnik i negocjator handlowy oraz były doradca ekonomiczny prezydenta Trumpa, cła dla prezydenta USA są sposobem na „samodzielną zmianę porządku globalnego systemu handlowego”, by wyrównać wymianę handlową i ustanowią nowy system na długie lata — po tym, jak opadnie.
Jak stwierdził, umowy ramowe, takie jak ta zawarta z Unią Europejską, pomogą zredukować niepewność i chaos dotyczący taryf, choć przyznał, że nowe stawki wciąż stanowią radykalne odejście od normy.
„Agresywna polityka taryfowa pozostanie z nami”
— Pełny wpływ planu wzajemnych taryf może nie być znany przez długi czas, ale jest jasne, że cła stanowią fundament programu gospodarczego prezydenta Trumpa. Agresywna polityka taryfowa pozostanie z nami — powiedział Eissenstat. Jak zaznaczył, dotychczasowe cła są jedynie pierwszą fazą wprowadzania nowego porządku. I faktycznie, wprowadzane taryfy nie są ostatnim słowem Trumpa w tej kwestii.
Tylko w środę prezydent zapowiedział wprowadzenie aż 100 proc. ceł na półprzewodniki, jedną z podstaw nowoczesnej gospodarki. Wśród zapowiadanych innych ceł są również te na leki, samoloty i silniki samolotowe ciężarówki i drewno. Według zamiarów Trumpa, cła sektorowe mają na celu przywrócenie produkcji i wydobycia tych materiałów do Stanów Zjednoczonych.
Jedną z największych niewiadomych są też przyszłe relacje handlowe z Chinami. Po ogłoszeniu dodatkowych 34 proc. ceł w „dzień wyzwolenia”, oba mocarstwa weszły w wojnę handlową, która zakończyła się wprowadzeniem ponad 100-proc. ceł przez obydwa kraje. W maju po rozmowach w Genewie supermocarstwa zawarły tymczasowy i chwiejny rozejm, w myśl którego stawka na towary z Chin spadła do 30 proc., a chińska stawka na towary z USA — do 10 proc.
Porozumienie to wygasa jednak już 12 sierpnia, a mimo pozytywnych sygnałów po ostatniej rundzie rozmów państw w Sztokholmie 29 lipca, wciąż nie wiadomo, czy zostanie przedłużone.
Źródło: onet.pl
Dodaj komentarz