
Polska ma za mało magazynów na paliwa, a infrastruktura nie nadąża za powiększającym się rynkiem. Za cztery lata będzie funkcjonował stale w trybie awaryjnym – ostrzega w rozmowie z money pl Leszek Wiwała, prezes Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego.
Polska musi szybko rozbudować swoje możliwości magazynowania i operowania zapasami ropy naftowej, paliw oraz gazu. Stąd też w Sejmie prowadzone są prace na zmianami w odpowiedniej ustawie.
Szczególny problem dotyczy jednak gotowych paliw – podkreśla w rozmowie z money.pl dr Leszek Wiwała, prezes Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego. Już w tej chwili rynek znacznie wyprzedza dostępną infrastrukturę, ale najpoważniejsze wyzwania dopiero przed nami.
System zapasów ropy i paliw ma być buforem na czas poważnego kryzysu. Jeśli w ciągu najbliższych miesięcy nie będą podjęte odpowiednie decyzje – czyli rozpoczęcie procesu przetargowego przez RARS na budowę nowych pojemności magazynowych dla benzyn i oleju napędowego, to istnieje poważne ryzyko, że rynek paliw za cztery lata będzie funkcjonował na stale w trybie awaryjnym – alarmuje szef POPiHN.
„Rząd będzie zobowiązany do uwolnienia zapasów”
W 2029 r. Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych (RARS), będzie miała obowiązek zwiększyć udział paliw gotowych w zapasach agencyjnych z obecnych 50 proc. do 75 proc. Dodatkowo z prognoz POPiHN wynika, że sprzedaż paliw za cztery lata będzie wyższa niż obecnie o ok. 5 proc.
– Oznacza to, że rynek nie będzie mógł wówczas funkcjonować. RARS odłoży zapasy, a dla przedsiębiorców już nie będzie miejsca. W konsekwencji będą niedobory na rynku i rząd będzie zobowiązany do uwolnienia zapasów. Taka sytuacja może być długotrwała – ostrzega dr Wiwała.
Bezpieczeństwo paliwowe Polski
Polskimi magazynami ropy i gotowych paliw zawiadują dwa ważne podmioty – państwowa spółka PERN oraz Orlen. W bazach tej pierwszej magazynowane są zapasy obowiązkowe oraz zapasy operacyjne ropy naftowej.
PERN ma obecnie cztery bazy przeznaczone do magazynowania ropy naftowej, o łącznej pojemności ponad 4,1 mln m sześc. To stalowe, cylindryczne zbiorniki różnej pojemności – od 32 tys. do 100 tys. m sześc. – służące do przechowywania surowca. Największa baza znajduje się Miszewku Strzałkowskim. Pozostałe to: Baza Adamowo przy granicy z Białorusią oraz dwie bazy w Gdańsku, w pobliżu Naftoportu, czyli kluczowej polskiej bramy morskiej na rynek naftowy.
Oprócz tego spółka zawiaduje również bazami gotowych paliw. Są one rozsiane po całym kraju. PERN ma ich w sumie 19 – mogą pomieścić 2,6 mln m sześc. paliwa – i stale je rozbudowuje o kolejne zbiorniki.
Dla przykładu trwa rozbudowa nadmorskiego hubu. Baza Paliw w Dębogórzu zyska trzy nowe zbiorniki magazynowe o pojemności 50 tys. m sześc. każdy. W sumie więc w IV kwartale 2025 roku pojemność bazy wzrośnie ponad 500 tys. m sześć, czyniąc ją jedną z największych baz paliw w kraju. Jak informował PERN w kwietniu tego roku, równolegle rozbudowywane są bazy w Koluszkach i Kawicach.
Orlen natomiast zawiaduje potężnym terminalem LPG w Szczecinie rozbudowanym o kolejne dwa zbiorniki do łącznej pojemności 8700 m sześc. oraz rocznej obsługi 400 tys. ton produktów. Dodatkowo rozwija infrastrukturę do produkcji biopaliw, w tym m. in SAF (Zrównoważone Paliwo Lotnicze) czy HVO (Hydrorafinowany Olej Roślinny), czyli odnawialny olej napędowy, który może być stosowany w silnikach Diesla.
Problem w tym, że choć infrastruktura magazynowa się powiększa, wciąż nie nadąża jednak za rynkiem paliwowym i rosnącym potrzebom.
Jak przypomina prezes Wiwała, w ciągu ostatnich 10 lat pojemności w ON (oleju napędowym) wzrosły o 14,8 proc. (i są jeszcze realizowane dodatkowe inwestycje – niewystarczające do potrzeb, ale zmniejszające dysproporcję), rynek ON natomiast wzrósł o 55 proc. Z kolei w benzynach pojemności magazynowe wzrosły co prawda o 10,1 proc., ale rynek wzrósł o 64 proc. i nadal dynamicznie rośnie.
Polskie rafinerie w ubiegłym roku przerobiły około 27,6 mln ton ropy, co odpowiada produkcji około 12-13 mln ton paliw ciekłych rocznie. Łącznie Polska zużywa blisko 39 mln m sześc. paliw ciekłych rocznie – wynika z danych POPiHN. Co oznacza, że dużą część musimy sprowadzać i gdzieś magazynować.
Zróżnicowania dynamiki rozwoju rynku i pojemności magazynowych oznacza konieczność redukcji pojemności na magazyny operacyjne. Przy rynku, który jest znacznie większy niż zdolności produkcyjne krajowych rafinerii, oznacza to ograniczenie możliwości importu gotowych paliw do Polski, co jest konieczne do bilansowania rynku. Import ON stanowi już 39 proc. krajowej sprzedaży, a import BS (benzyn) 29 proc. W Niemczech często występuje nadprodukcja benzyn, ale nie można ich sprowadzić do Polski, gdyż nie ma gdzie odłożyć od nich obowiązkowych zapasów – podkreśla dr Wiwała.
Paliwa dla Ukrainy
Jak przypomina prezes POPiHN, Polska jest również niezwykle istotnym dostawcą paliw do Ukrainy. Tymczasem niedobór mocy magazynowych w Polsce ogranicza zdolności przesyłu na tamten rynek.
– W praktyce może okazać się, że niezależni importerzy mający własne pojemności magazynowe zamiast obsługiwać krajowy rynek, sprzedadzą paliwo za granicę, jeśli będzie to bardziej opłacalne – mówi nasz rozmówca.
Zaburzy to funkcjonowanie i tak już napiętych łańcuchów dostaw, co może oznaczać, że na niektóre stacje paliwa będą dowożone z opóźnieniem.
– Problem ten może występować lokalnie, jednak przy nagłych wzrostach popytu trudniej będzie zapewnić logistykę. Gdyby było więcej baz, bardziej rozdrobnionych i bliżej klientów, to łatwiej byłoby organizować dostawy na rynek, a nawet radzić sobie ze wzmożonymi wzrostami sprzedaży – wyjaśnia szef POPiHN.
Magazyny za granicą?
Rozbudowa polskich możliwości magazynowania jest nie tylko kosztowna, ale i wymaga czasu. Rozwiązaniem problemu mogłoby być pełne zinwentaryzowanie nieużywanych magazynów paliwowych oraz zbiorników w zamkniętych stacjach paliw (w tym stacjach zakładowych) i próba przywrócenia ich do funkcjonalności na potrzeby zapasów – ocenia nasz rozmówca.
– Niestety nie ma jednej bazy danych co do archiwalnej infrastruktury, a wstępne badania pojedynczych przypadków wskazują, że stare zbiorniki nie spełniają współczesnych standardów przeciwpożarowych oraz wymogów ochrony środowiska – zaznacza.
Istnieje jednak jeszcze inne rozwiązanie. Część krajowych zapasów mogłaby być utrzymywana za granicą. Przepisy na to pozwalają. Zapasy interwencyjne mogą być utrzymywane poza terytorium Polski, na terytorium innego państwa członkowskiego Unii Europejskiej, pod warunkiem zawarcia odpowiedniej umowy międzynarodowej.
– W naszym regionie wolne pojemności można znaleźć przede wszystkim w Niemczech oraz na Węgrzech i w mniejszym zakresie na Litwie – mówi dr Wiwała. Największe wolne pojemności magazynowe mają Niemcy, ale znajdują się one w ich zachodniej części. – Z perspektywy bezpieczeństwa paliwowego nie jest to optymalne rozwiązanie, by trzymać zapasy paliw daleko od kraju – ocenia.
Podobnie jest w przypadku Danii i Szwecji, które mają magazyny przy terminalach morskich. – Tu dochodzi nie tylko kwestia frachtu i zapewnienia mu bezpieczeństwa na Bałtyku, ale także ograniczenia dotyczące rozładunku paliwa – dodaje ekspert.
Przyznaje, że choć alternatywą byłoby trzymanie znaczniej części zapasów za granicą, to wiąże się to z wyzwaniami natury politycznej, a dodatkowo trudno ocenić, na ile takie działania poprawiałyby realnie poziom bezpieczeństwa paliwowego Polski. Jego zdaniem w ciągu najbliższych miesięcy konieczne jest podjęcie decyzji o budowaniu rozproszonych magazynów paliw, które będą jeszcze służyły przez co najmniej dwie dekady.
Dodaj komentarz