
Zbliża się jedna z największych umów o wolnym handlu Unii Europejskiej. Po zamknięciu prawie połowy rozdziałów w negocjacjach UE i Indie mają ambicję, by zakończyć rozmowy do końca roku.
- Unia Europejska i Indie widzą w pogłębieniu relacji dwustronnych nie tylko szansę na przyspieszenie wzrostu gospodarczego, ale też istotny ruch geoekonomiczny.
- Ponieważ zawarcie umowy stało się priorytetem dla indyjskiego premiera i przewodniczącej Komisji Europejskiej, łatwiej będzie usuwać przeszkody w negocjacjach.
- Jedną z najważniejszych z nich będą CBAM-y (z ang. Carbon Border Adjustment Mechanism, Graniczny Podatek Węglowy).
- W Polsce umowy o wolnym handlu są coraz mniej popularne. Nie jest jeszcze zbyt późno, by wpłynąć na korzystne zapisy w umowie i właściwie przygotować do niej nasz biznes.
Już wielokrotnie wydawało się, że umowa o wolnym handlu (FTA) Unia-Europejska Indie jest tuż-tuż. Również kiedy strony powróciły do rozmów o FTA w 2022 r. zakładano, że negocjacje zakończą się w ciągu kilkunastu miesięcy. Te oczekiwania zostały zawiedzione. Czy i tym razem będzie podobnie?
– Umowa o wolnym handlu między UE a Indiami byłaby największą tego typu umową na świecie (…). To partnerstwo pojawia się we właściwym momencie dla obu stron. (…) Będziemy dążyć do tego, aby zostało to zrealizowane w tym roku – mówiła o perspektywie zawarcia umowy przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w Nowym Delhi podczas wyjątkowej wizyty zagranicznej całego kolegium komisarzy w dniach 27-28 lutego 2025 r. Wtórował jej premier Indii Narendra Modi: – Poleciliśmy naszym zespołom zawarcie obustronnie korzystnej dwustronnej umowy o wolnym handlu do końca tego roku.
Wedle doniesień Finacial Times z początku czerwca, osiem na dwadzieścia rozdziałów negocjacyjnych jest już zamknięta.
(Geo)ekonomia głupcze!
Tym razem wydają się więc przeważać w relacjach dwustronnych racje geopolityczne i geoekonomiczne. W sytuacji, kiedy Chiny zalewają swoimi coraz nowocześniejszymi produktami cały świat (indyjski deficyt handlowy z Państwem Środka zbliżył się w 2024 r. do 100 mld euro, a europejski przekroczył znacznie barierę 300 mld euro), a nowa administracja USA ogłasza co chwila nowe warunki handlu z partnerami zagranicznymi, rozwój relacji gospodarczych między Unią a Indiami wydaje się logicznym wyjściem.
Z punktu widzenia UE, Indie mogą być alternatywą dla Chin jako miejsce produkcji, co będzie realizować postulat deriskingu. Najludniejsze państwo świata z 1,4 mld populacji oraz szybko rosnącą klasą średnią (wedle indyjskiego think-tanku PRICE do końca dekady wzrośnie ona do 47 proc. całej populacji, czyli ok. 715 mln ludzi) jest też atrakcyjnym rynkiem zbytu. Z kolei dla Nowego Delhi Europa jawi się jako źródło technologii i kapitału inwestycyjnego, jak również bogaty i chłonny rynek dla indyjskiego przemysłu i usług.
Jeśli oba podmioty podpiszą umowę, będzie ona jednym z największych tego rodzaju układów na świecie. Wolny handel między takimi kolosami ma szansę zmienić wiele na rynkach wewnętrznych na subkontynencie i w Unii. Mówimy w końcu o obecnie drugiej (UE) i piątej (Indie) gospodarce świata w ujęciu nominalnym. W Indiach już obecnie UE rywalizuje z USA o miano największego partnera handlowego. Dla UE znaczenie Indii szybko rośnie – w 2023 r. była na 9. miejscu, a w przypadku zawarcia umowy handlowej szybko znajdzie się w pierwszej „piątce”.
Co stoi na przeszkodzie FTA z Indiami?
Rozpoczęte w 2007 r. negocjacje zostały zawieszone w 2013 r. na prawie dekadę. Obawy, które zatrzymały wtedy proces negocjacyjny, cały czas nie znikły. Obie strony obawiają się zbyt głębokich zakłóceń gospodarczych i społecznych wywołanych umową. Redukowanie ceł sięgających ponad 100 proc. na grupy towarów takich jak nabiał, warzywa, owoce czy cukier i wyroby cukiernicze mogłoby spowodować załamanie produkcji i kryzys w branżach. Zarówno UE, jak i Indie silnie subsydiowały na różne sposoby – i robią to nadal – własną produkcję rolną, postrzegając ją jako niezbywalny składnik bezpieczeństwa żywnościowego, a w przypadku Indii – podstawę bytu ponad połowy populacji. Co więcej – wieś i rolnictwo było tradycyjnie społeczną siecią bezpieczeństwa dla tych, którzy tracili pracę w miastach w czasie kryzysu.
Z kolei odmienne interesy i reguły dotyczące własności intelektualnej na rynku farmaceutyków powodowały z jednej strony europejski strach przed zalewem tanich indyjskich leków generycznych, a na subkontynencie – obawę o praktykę zwaną evergreening, czyli utrzymywaniem patentów lekowych przez europejskie koncerny poprzez wprowadzanie do nich minimalnych zmian.
Negocjatorzy z ramienia UE chcą, aby Indie obniżyły cła na samochody, wino i whisky, które obecnie wynoszą często ponad 100 proc. Jednocześnie Indie dążą do obniżenia taryf i zwiększenia dostępu do rynku dla ważnych towarów eksportowych, takich jak odzież, tekstylia i farmaceutyki.
Umowa z Indiami a reżim sankcji na Rosję
Kolejnym wyzwanie dla negocjatorów związane jest bezpośrednio z europejskim reżimem sankcji wobec Rosji po jej pełnoskatowej napaści na Ukrainę w lutym 2022 r. Z perspektywy Unii Europejskiej, która w przyjmowanych kolejnych pakietach sankcyjnych coraz bardziej ogranicza stosunki gospodarcze z Moskwą, polityka Nowego Delhi będzie problematyczna nie tylko z powodów geopolitycznych, lecz wprost handlowych.
Indie bowiem nigdy nie przystąpiły do reżimu sankcji na Rosję. Wręcz przeciwnie, jeśli w 2021 r. udział Rosji w indyjskim imporcie ropy naftowej wynosił poniżej 1 proc., to w lutym 2025 r. już prawie co trzecia baryłka sprowadzana przez Indie z zagranicy była rosyjska. Wymiana handlowa rosyjsko-indyjska dynamicznie rośnie i nie ogranicza się do węglowodorów. W 2024 r. wyniosła rekordowe 66 mld dolarów.
Indie nie będą prawdopodobnie chciały ograniczać swojej swobody współpracy z Rosją w umowie z UE, z kolei z punktu widzenia Brukseli zawarcie umowy o wolnym handlu potencjalnie zwiększyć może jeszcze bardziej rolę Indii jako pośrednika w wymianie UE-Rosja, a przez to – zmniejszyć skuteczność sankcji. Przypomnijmy, że indyjsko-europejski handel do 2022 r. był niemal zrównoważony, a dopiero później Unia zaczęła notować deficyt ponad 20 mld euro z tym południowoazjatyckim państwem. Za co najmniej połowę tej wartości odpowiadał import paliw z państwa nie posiadającego naturalnych złóż ropy naftowej.
CBAM doprowadzi do załamania rozmów?
Jednak prawdziwą kością niezgody pozostaje podatek węglowy i regulacje środowiskowe, podobnie jak w przypadku zablokowanych rozmów handlowych z Australią. Dodatkowym obciążeniem w negocjacjach jest dyskurs postkolonialny, chętnie używany przez stronę indyjską. O co dokładnie chodzi?
Wchodzący w życie od stycznia 2026 r. CBAM, mechanizm dostosowania cen na granicach Unii z uwzględnieniem emisji dwutlenku węgla (Carbon Border Adjustment Mechanism), z punktu widzenia Europejczyków jest wyrównaniem szans rynkowych dla naszych przedsiębiorców poprzez nałożenie opłat na wwóz wysokoemisyjnych produktów z państw, które nie wprowadziły systemu handlu emisjami porównywalnego z europejskim ETS.
Dla Indusów CBAM to jednak niedozwolone bariery pozataryfowe w handlu, mające wymusić zmianę polityki wewnętrznej i energetycznej, w dalszym ciągu opartej w dużym stopniu na węglu. W maju przy okazji zawarcia porozumienia handlowego z Wielką Brytanią, indyjscy przedstawiciele ostrzegli, że unijna opłata graniczna może być deal-breakerem w rozmowach handlowych z UE.
– Podejmiemy działania odwetowe za wszelkie bariery pozataryfowe – powiedział cytowany przez portal EUobserver indyjski minister handlu i przemysłu Piyush Goyal. Wtórowała mu ministra finansów Nirmala Sitharaman, która określiła unijną opłatę węglową jako „powtórkę z kolonializmu”. – To nie powinien być dłużej duch, w jakim odbywa się współpraca międzynarodowa, handel międzynarodowy – powiedziała, dodając, że kraje rozwijające się powinny znaleźć same drogę do „zazielenienia” swojej gospodarki, bez presji ze strony państw rozwiniętych, obciążonych często odium kolonizatorów tak w Indiach, jak i w innych państwach globalnego Południa. Nowe opłaty będą wedle obecnych wyliczeń odpowiadać cłom w wysokości od 20 do 35 proc. na towary wysokoemisyjne, w tym stal, aluminium i cement. W kolejnych latach system CBAM będzie rozszerzany na kolejne grupy produktów.
Jakie jest wyjście z tej sytuacji? Być może obie strony skorzystają z praktyki umowy handlowej Londynu z Nowym Delhi, gdzie ta kwestia ta nie została uwzględniona w porozumieniu, a rozmowy dwustronne są kontynuowane po zawarciu układu.
Kto może zyskać na układzie?
Oprócz kwestii kwestii geoekonomicznych, obie strony mogą rozwiązać dzięki umowom wiele konkretnych wyzwań stojących obecnie przed przedsiębiorcami z obu państw. Kluczowym celem UE w stosunkach handlowych z Indiami jest dążenie do stworzenia stabilnego, przejrzystego i przewidywalnego otoczenia regulacyjnego i biznesowego dla europejskich przedsiębiorstw prowadzących handel lub inwestujących w Indiach. Wedle KE, obecnie system handlowy i otoczenie regulacyjne Indii pozostają stosunkowo restrykcyjne. Bariery techniczne w handlu, ograniczenia sanitarne i fitosanitarne, odstępstwa od standardów uzgodnionych na szczeblu międzynarodowym, a także dyskryminacja administracyjna stosowana przez Indie mają wpływ na wiele sektorów w obrocie towarowym, usługach, zamówieniach publicznych i inwestycjach.
UE dąży do wprowadzenia przepisów dotyczących łatwiejszego przesyłania zysków z powrotem do Unii przez unijnych inwestorów, co może być ważne dla polskich firm inwestujących w produkcję towarów lub tworzenie rozwiązań IT na subkontynencie. Przypomnijmy, że w Indiach zainwestowały już takie polskie spółki jak Billennium, Transition Technologies MS, toruńskie TZMO, Canpack czy MB Pneumatyka.
W umowie handlowej i równolegle negocjowanej umowie inwestycyjnej ważne będzie przyspieszenie rozstrzygania sporów dla europejskich spółek działających w Indiach. Indie nalegają jednak, by spory były najpierw rozstrzygane przez lokalne sądy, a dopiero potem przez międzynarodowy arbitraż.
Z drugiej strony władzom w Nowym Delhi zależy, by największy kraj subkontynentu uznano za państwo bezpieczne pod względem przechowywania i procesowania danych, co ułatwi handel cyfrowy. W sektorze usług UE domaga się w zamian liberalizacji usług księgowych, architektonicznych i prawnych, czemu sprzeciwiają się z kolei indyjskie organizacje branżowe.
Mierzące się z dużą nadpodażą pracownikow na rynku, Nowe Delhi dąży też do łatwiejszego tymczasowego dostępu do pracy dla swoich wykwalifikowanych specjalistów w UE, z korzyścią dla sektorów takich jak IT. Migracje jednak są kompetencją państw członkowskich, więc w ograniczony sposób mogą być sterowane umowami na poziomie UE.
Co powinna zrobić Polska w sprawie umowy handlowej z Indiami?
Z uwagi na strategiczne zbliżenie między Indiami a UE, szybkie zawarcie umowy handlowej wydaje się bardziej prawdopodobne niż kiedykolwiek wcześniej. Rodzi to zarówno szanse i wyzwania dla Polski. Przypomnijmy, że od sierpnia zeszłego roku łączy nas z Indiami partnerstwo strategiczne.
Z danych dotyczących wymiany z państwami Azji, z którymi UE łączy umowa o wolnym handlu, wyłania się obraz raczej niekorzystny dla naszego kraju. Zarówno z Wietnamem, jak Koreą Południową czy Japonią, Polska notuje wysoki deficyt handlowy.
Ten niekorzystny efekt zmniejszany jest przez dwa czynniki. Po pierwsze przedsiębiorstwa polskie są zintegrowane w łańcuchach dostaw koncernów zachodnioeuropejskich i to przez nie produkty finalnie trafiające do państw Azji mają wkład polski. Po drugie, dzięki komponentowi inwestycyjnemu tych umów łatwiej jest przedsiębiorstwom azjatyckim inwestować w Polsce, co wykorzystują firmy z Korei Południowej czy Japonii, tworząc w Rzeczypospolitej miejsca pracy. Do nich mogą dołączać coraz chętniej wielkie indyjskie holdingi. Z drugiej strony umowa inwestycyjna stworzy lepsze warunki rozwoju na rynku indyjskim zarówno dla już działających tam firm polskich, jak i tych, które do rynku indyjskiego dopiero się przymierzają.
Jak więc Polska powinna podejść do realnej umowy handlowej z obecnie piątą – a wkrótce prawdopodobnie trzecią gospodarką globu? Warto skupić się na kilku płaszczyznach przygotowań.
W pierwszym rzędzie istotna jest szeroka akcja informacyjna o trwających negocjacjach i ich szybko zbliżającym się finale. Z niedawnych doniesień Financial Times wiemy już, że umowa nie obejmie liberalizacji w obrocie mlekiem, produktami mlecznymi i nabiałem, co jest niekorzystną wiadomością dla polskiego przemysłu mleczarskiego z sukcesem rozwijającego się w państwach Azji Wschodniej.
Ponieważ od czasu rozpoczęcia negocjacji zmieniła się znacznie polska gospodarka, należy ponownie oszacować wpływ umowy o wolnym handlu na poszczególne sektory, zarówno te, które będą narażone na dodatkową konkurencję, jak i te, dla których Indie mogą stać się polem ekspansji zagranicznej. Pod dodatkową presją konkurencyjną znajdą się niektóre gałęzie produkcji rolnej, przemysł wysokoemisyjny czy ceramika budowlana.
W trzecim kroku należy zidentyfikować interesy defensywne i zabezpieczyć je poprzez stworzenie systemu kwot importowych bądź długich okresów przejściowych.
Realne wyzwania nie powinny jednak przesłaniać nam równie realnych szans na indyjskim rynku. Potrzeba szerokiej akcji informacyjnej dla polskiego biznesu o możliwościach związanych z rynkiem indyjskim i sposobach wejścia na niego. Warto skorzystać z doświadczeń firm już obecnych na subkontynencie i zachęcić do wymiany dobrych praktyk z tymi, które chcą postawić pierwsze kroki.
Warunkiem osiągnięcia przez polskie firmy na rynku indyjskim jest wzmocnienie kadrowe polskich placówek dyplomatycznych, konsularnych i organizacji wsparcia biznesu w Indiach. Szczególnie istotne jest powołanie biur zagranicznych Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH) i ich adekwatna obsługa kadrowa, by identyfikować szybciej i skutecznej możliwości obustronnie korzystnej współpracy oraz luki rynkowe otwierające się w Indiach.
Przykład umowy handlowej z Mercosur pokazuje, że polska opinia publiczna coraz krytyczniej ocenia umowy o wolnym handlu. W przestrzeni informacyjnej znaczną przewagę zdobywają przeciwnicy umów typu FTA. Pokazywanie historii polskiego sukcesu w Indiach oraz szans rozwojowych dla polskich przedsiębiorców korzystnie wpłynie na debatę o skutkach przygotowywanej umowy. Jeśli odpowiednio wcześnie dostrzeżemy szanse w umowie dla polskich przedsiębiorców i skutecznie stawimy czoła wyzwaniom płynącym z tej umowy dla poszczególnych sektorów, to pogłębienie stosunków gospodarczych z piątą największą gospodarką świata może być dla polskich przedsiębiorców ciekawą szansą na internacjonalizację ich działalności.
Dodaj komentarz