Ukraiński gaz łupkowy wzbudza emocje nad Wisłą

niezależny dziennik polityczny

Kijów chce po wojnie zostać głównym europejskim eksporterem gazu łupkowego – podał brytyjski „Telegraph”. Jedną z lokalizacji odwiertów ma być rejon Lwów-Lublin, blisko granicy z Polską. „To wstępne informacje, mające zainteresować inwestorów” – mówi prof. Krzysztof Szamałek.

  • Ukraina planuje stać się głównym europejskim eksporterem gazu łupkowego po zakończeniu wojny
  • Władze ukraińskie wskazały rejon Lwów-Lublin i okolice Oleska jako potencjalne lokalizacje odwiertów
  • Szacowane rezerwy gazu łupkowego na Ukrainie wynoszą od 0,8 do 1,5 bln m sześc., zgodnie z eksperckimi ocenami
  • Polscy eksperci są sceptyczni wobec obecnych informacji. Podkreślają potrzebę dokładniejszych badań regionu

Według brytyjskiej gazety, powołującej się na ukraińskie źródła, Kijów poszukuje zagranicznych inwestorów do finansowania kosztownego wydobycia gazu łupkowego metodą szczelinowania (fracking). W tym celu delegacja rządowa uczestniczyła w Forum Energetycznym w Baku. Łupki — zdaniem „Telegraph” mają wspomóc powojenne ożywienie gospodarki Ukrainy.

Jak podał ukraiński portal agroreview.com, na zachodniej Ukrainie przeprowadzono już testowe odwierty, które miały „potwierdzać potencjał” w zakresie szczelinowania.

W Baku przedstawiciele rządu Ukrainy zaprezentowali — według ukraińskich mediów — plan stworzenia łupkowego hubu i wymienili dwie możliwe lokalizacje: rejon na osi Lwów-Lublin, a więc blisko granicy z Polską i złoża w okolicach Oleska, na wschód od Lwowa. Jak podał portal agroreview.com, eksperci szacują, że ukraińskie rezerwy gazu łupkowego wynoszą od 0,8 do 1,5 bln m sześc.

To jest oczywiście dużo, ale przypomnę, że pierwszy komunikat sprzed kilkunastu lat, dotyczący potencjału wydobycia gazu z łupków w Polsce mówił o 5,5 bln m3, jeszcze więcej niż szacują dziś u siebie Ukraińcy” – podkreślił w rozmowie z PAP prof. Krzysztof Szamałek, dyrektor Państwowego Instytutu Geologicznego.

Gaz łupkowy w Polsce. Niespełniony sen o bogactwie

Ponad dekadę temu Polska była postrzegana jako jedno z najbardziej obiecujących miejsc pod względem występowania gazu łupkowego. W 2011 r. roczne zużycie gazu w Polsce wyniosło około 14 mld m sześc., a szacowane wtedy zasoby gazu łupkowego mogły zaspokoić krajowe potrzeby energetyczne na kolejne 200–300 lat (źródło: Perspektywy wydobycia gazu łupkowego w Polsce, Analizy Sejmowe, 29.08.2011). Dla porównania, zasoby gazu łupkowego w USA – światowego lidera w jego wydobyciu – oceniano wtedy na 6,7–23 bln m sześc.

„5,5 bln to (była – red.) nieprawdopodobnie wielka ilość gazu, stawiająca kraj, który ma takie złoża w rzędzie dużych producentów. To się jednak nie spełniło” – przypomniał Krzysztof Szamałek i dodał, że wykonano wówczas około 100 otworów wiertniczych i kolejne, bardziej precyzyjne prognozy były wciąż obniżane, „aż ustalono, że gazu łupkowego w ilościach gospodarczych nie ma„.

Zrealizowano wówczas także szereg wierceń na Lubelszczyźnie – a więc blisko rejonów, które wskazują obecnie władze Ukrainy – i znaczących złóż gazu łupkowego także tam nie znaleziono.

Jak wyjaśnił Szamałek, szacunki wielkości złóż przygotowuje się na podstawie eksperymentalnych wierceń i mogą one dotyczyć jedynie poszczególnych otworów. Jeśli chce się oszacować przypływ gazu w większej formacji, trzeba wtedy wykonać np. 50 — 60 otworów.

„Dopiero po potwierdzeniu możliwości generowania przypływu gazu na określonym poziomie w każdym z tych otworów i uśrednieniu można mówić o dokładnym szacunku” – wytłumaczył ekspert.

W opinii eksperta niezadowalające efekty przeprowadzonych w Polsce testów wynikały m.in. z „niewielkiej miąższości warstw łupkowych, niskiej zawartości łącznej substancji organicznej, tak zwanego współczynnika TOC (całkowity węgiel organiczny, wskaźnik będący elementem procesu oceny skał łupkowych jako niekonwencjonalnych złóż węglowodorów – PAP) i historii geologicznej regionu badań możliwości występowania gazu łupkowego”.

Eksperci studzą gazowe emocje. W Ukrainie może być jak w Polsce

Dlatego teraz szef polskiego PIG jest ostrożny w komentowaniu zapowiadanego przez Ukraińców boomu na łupki przy granicy z Polską. Krzysztof Szamałek podkreślił, że nie otrzymał nowych informacji od ukraińskiej służby geologicznej świadczących o „istnieniu przesłanek o występowaniu w tym rejonie (przygranicznym – PAP) znaczących złóż gazu łupkowego„.

Jego zdaniem trzeba poczekać na bardziej precyzyjne informacje, bo nawet nie wiadomo, „czy chodzi o łupki dewońskie, czy o starsze ordowicko-sylurskie„, które ponad dekadę temu badali także Polacy.

W opinii profesora informacje na temat ukraińskich planów płynące głównie z mediów są zbyt ogólne i niepoparte żadnym znanym mu materiałem badawczym.

Są obliczone na rozbudzenie zainteresowania rynku i inwestorów” – ocenił prof. Szamałek.

Zapytany o możliwość zaistnienia sporu z Kijowem w sprawie zlokalizowania wydobycia zbyt blisko granicy z Polską, prof. Szamałek ocenił, że na razie, z powodu niedostatku informacji, trudno cokolwiek przesądzać.

„Można powiedzieć, że prawdopodobieństwo wystąpienia jakiegoś sporu jest niewielkie” – uznał ekspert i dodał, że kwestie związane z wydobyciem węglowodorów blisko granicy innego państwa regulują istniejące przepisy, także prawa międzynarodowego.

Profesor podkreślił także, że w przeciwieństwie do złóż konwencjonalnych ropy czy gazu, gaz łupkowy nie występuje w formie swobodnej i odwiert do warstwy, w której jest zawarty, nie powoduje jego uwalniania się. Dlatego przy jego wydobyciu nie ma mowy o ewentualności „podbierania” złoża sąsiadowi.

„Łupek, w którym znajduje się gaz, jest twardą skałą i aby uzyskać przepływy, potrzebne jest szczelinowanie, żeby wyzwolić cały proces wydobycia gazu. To nie jest związane z podciąganiem gazu od sąsiada, tylko jest wyciąganiem gazu, który wypływa w miejscu, gdzie przeprowadzono szczelinowanie” – wyjaśnił ekspert.

Prof. Szamałek nie wykluczył, że testy prowadzone przez Ukraińców mogą w przyszłości zmienić także dotychczasową ocenę potencjału polskich złóż.

Geologia jest nauką dynamiczną i zawsze coś się może zmienić. Wystarczy pojawienie się nowej danej, odkrycie nowego minerału, czy formacji, aby pojawiła się przesłanka, że jest szansa na występowanie nagromadzeń o charakterze złożowym” – przyznał prof. Szamałek.

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*