Ujawniamy. Wciskał polskiej armii plastikowe latarki z Chin. Teraz buduje Tarczę Wschód

niezależny dziennik polityczny

Sprzedawca ogrodowych grillów spod Radomia robił interesy, wciskając wojsku plastikowy sprzęt z chińskich serwisów aukcyjnych. Dziś ta sprawa jest w sądzie. Kiedy opisaliśmy tę historię, wydawało się, że zakończył on swoją karierę dostaw do wojska. Myliliśmy się. Człowiek, którego jednoosobowa działalność mieści się w niewielkim domku pod Radomiem, właśnie pokonał renomowane firmy w wojskowym przetargu na zapory chroniące życie na planowanej Tarczy Wschód.

– Ostrzał zaczął się tak niespodziewanie, że nikt z nas nie zdążył się poruszyć przed wybuchem pocisku – mówi nam ukraiński żołnierz, który zimą pełnił służbę na blockpoście w strefie frontowej, gdzie sprawdzane są przejeżdżające auta. – Eksplozja nastąpiła może dwa metry ode mnie. Normalnie taki pocisk uśmierca cię na miejscu. Ale on wybuchł po drugiej stronie zbrojonych worków. Odłamki poszły w worek, a mnie się nic nie stało. Dwóch ludzi, którzy stali kilka metrów dalej, nieosłonięci niczym, zostało ciężko rannych.

Na wojnie w Ukrainie „zbrojne worki” – czyli modułowa bariera ochronna z metalowej siatki zgrzewanej i geowłókniny, wypełniana piaskiem, ziemią lub żwirem – uratowały niezliczoną liczbę ludzi. W Polsce nazywa je się po prostu barierami ochronnymi lub barierami ekspedycyjnymi, ponieważ Wojsko Polskie wykorzystywało je w polskich bazach podczas wypraw ekspedycyjnych do Iraku i Afganistanu.

W sytuacji zagrożenia wojną Wojsko Polskie kupuje bariery do systemu umocnień na wschodniej granicy, zwanego Tarczą Wschód. Do przetargu stanęła grupa firm o wieloletnim doświadczeniu w branży i najwyższych standardach produkcji barier, których jakość może decydować o ludzkim życiu. Ku zdziwieniu wszystkich, przetarg wygrał kompletnie im nieznany człowiek spod Radomia. Jakość jego chińskich barier jest nikomu nieznana. Ale ma jedną zaletę – jest niewiarygodnie tania.

Polskie wojsko na chińskim patencie

O Michale Stępniu ze wsi Zwoleń pod Radomiem usłyszeliśmy po raz pierwszy wiosną 2021 r. Wtedy zaczęliśmy otrzymywać od żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej sygnały o fatalnej jakości kompasach i latarkach, które dostali na wyposażenie. Żołnierze sygnalizowali, że są zmuszeni do kupowania prywatnego sprzętu, ponieważ ten, który otrzymali z wojska, do niczego się nie nadaje.

Kiedy przyjrzeliśmy się tej sprawie, okazało się, że za sprzedażą sprzętu do wojska stoi ta sama osoba – człowiek, który zajmował się do tamtej pory sprzedażą grillów, trampolin, taczek i innego sprzętu ogrodowego w internecie.

W obu przypadkach sprzedawca grillów pokonał renomowane firmy ceną. W przypadku kompasów jego konkurent zaoferował 3,5 mln zł za 12,5 tys. wysokiej klasy urządzeń w jednostkowej cenie 280 zł. Pan Michał pokonał go w sposób miażdżący, oferując jedynie 769 tys. zł za tę samą liczbę kompasów. Rychło jednak odkryliśmy, że kompasy pana Michała kosztują na chińskim portalu aukcyjnym co najwyżej 4,70 zł za sztukę. To oznaczało dla niego niebotyczną marżę ok. pół miliona złotych. Mimo protestów konkurencji wojsko wzięło chińskie kompasy.

Dziś w tej sprawie toczy się w drugiej instancji sprawa sądowa dotycząca oszustwa, jakiego miał się dopuścić pan Michał.

Identyczny mechanizm sprzedawca grillów zastosował w przypadku przetargu na latarki. Także wtedy okazał się bezkonkurencyjny cenowo. Sprzedał do WOT 1330 chińskich latarek za 147 tys. zł (w przeliczeniu: 110 zł za sztukę), choć nasi wojskowi rozmówcy przekonywali nas, że faktyczna cena takiego sprzętu w byle markecie nie powinna przekraczać 20 zł.

Wojskowi logistycy, z którymi wówczas rozmawialiśmy, podkreślali, że skandaliczne jest to, że zgodnie z zasadami wojskowego przetargu o zwycięstwie w nim w 60 proc. decyduje cena produktu, a tylko w 40 proc. pozostałe czynniki, jak na przykład jego jakość.

Minęły cztery lata, w trakcie których Rosja prowadzi pełnoskalową inwazję na Ukrainę, a sprawy bezpieczeństwa stały się niezwykle ważne. Okazało się jednak, że w sprawie pana Michała wojsko niewiele się nauczyło. Wprost przeciwnie, kiedy postawił przed sobą ambitne zadanie wsparcia budowy polskiej Tarczy Wschód na tanich chińskich produktach – jeszcze ułatwiło mu sprawę.

Radom miażdży konkurencję

W ogłoszonym 20 marca przetargu na dostawę zestawów rozbudowy fortyfikacyjnej 3 Regionalna Baza Logistyczna (3RBLog) z Krakowa uznała, że czynnik jakości już nie jest istotny, więc o zwycięstwie zadecyduje tylko jedno kryterium – cena!

Wymagania z dokumentacji z wojskowego przetargu.

Wymagania z dokumentacji z wojskowego przetargu.

Do przetargu stanęło pięciu konkurentów. Czterech z nich to firmy z wieloletnim doświadczeniem w produkcji takich barier i związanych z nimi technologii. Bariery jednej z firm o brytyjskim pochodzeniu okazały się na tyle wysokiej jakości, że 100 km swojego frontu zabezpieczyli nimi Ukraińcy. Wcześniej były one testowane przy użyciu środków wybuchowych różnego rodzaju na wojskowym poligonie w Drawsku Pomorskim, a także badano ich odporność na uderzenia dronów bojowych na amerykańskich poligonach. Wszystkie te testy zostały zaliczone. Ich bariery zabezpieczały zresztą nie tylko ludzi, ale też obiekty energetyczne w całej Ukrainie przed rosyjskimi atakami.

Inny z konkurentów sprzedaje bariery firmy Hesco – producenta tego typu umocnień znanego i rozpoznawalnego na tyle, że w polskich bazach w Afganistanie i Iraku nazywano je nie barierami, a nazwą tej firmy. Bariery Hesco również wypełniają ukraińską linię frontu na całej jej długości oraz zabezpieczają jednostki wojskowe, szpitale polowe, centra dowodzenia, składy amunicji, słowem wszystko, co trzeba skutecznie chronić przed artyleryjskimi uderzeniami przeciwnika.

W szranki z nimi stanął pan Michał – człowiek zajmujący się sprzedażą akcesoriów ogrodowych, a incydentalnie także latarek i kompasów z chińskich portali aukcyjnych.

8 maja krakowska baza logistyczna ogłosiła wynik przetargu na łącznie tysiąc barier. Dwóch konkurentów oferujących bardzo niskie ceny szło łeb w łeb. Jeden z nich zaoferował kwotę 5,7 mln zł, a drugi – 5,8 mln. Na nic zdała się cenowa walka konkurentów. Wszystkich pokonał o parę długości sprzedawca grillów – ceną 4,2 mln zł.

W jaki sposób nowicjuszowi w branży wojskowych barier udało się pokonać tak doświadczoną konkurencję?

Ile się zarabia na barierowym biznesie

O powody miażdżącej przewagi cenowej nad innymi firmami postanowiliśmy najpierw zapytać szczęśliwego zwycięzcę.

Zadzwoniliśmy pod jego numer komórkowy, podany w dokumentach przetargowych. Odebrała osoba, która przedstawiła się jako pracownik Michała Stępnia. Następnego dnia zadzwonił do nas jego adwokat i poprosił o pytania na piśmie.

Zapytaliśmy więc o wcześniejsze doświadczenie pana Michała na rynku barier ochronnych. Jego adwokat Patryk Wrycza odpowiedział, że z informacji przekazanych przez Royal-Poland.pl wynika, iż dotychczas nie realizowała takich projektów, ale też wojsko nie stawiało takiego wymagania. To prawda, jak już wspomnieliśmy, w tym przetargu o wszystkim decydowała cena.

Zapytaliśmy więc, jak wysoka w tym przetargu była marża pana Michała w stosunku do marż innych firm. W rozmowie telefonicznej z przedstawicielem firmy usłyszeliśmy o ogromnych marżach, jakie narzucają inne firmy, w przeciwieństwie do firmy pana Michała. Z pisemnej odpowiedzi Royal-Poland.pl dowiedzieliśmy się, że „dla zamówień większych marża [firmy pana Michała] wynosi około 15–17 proc., natomiast dla mniejszych – 20–25 proc. Tak ustalany zysk nie obciąża nadmiernie Zamawiających i pozostaje rynkowo uzasadniony”.

– Chciałbym mieć tak wysokie marże, tyle że na tym rynku nie są one możliwe – powiedział nam przedstawiciel jednej z firm, do której dotarliśmy w poszukiwaniu odpowiedzi na rzeczywiste marże w tej branży. Ta sama osoba zapewniła nas, że rzeczywiste marże na tym rynku wynoszą po kilka procent.

Z odpowiedzi przedstawiciela pana Michała nie dowiedzieliśmy się najważniejszego – o jakie konkretnie sumy chodzi. Znaleźliśmy je w dokumentach przetargowych. Wynika z nich, że z kwoty 4,2 mln zł, marża pana Michała wyniosła 606 tys. zł, czyli 14 proc. ogólnej kwoty.

Potem jednak obejrzeliśmy dokumenty jednego z oferentów (znajdują się w naszej redakcji). Wynika z nich, że jego marża wyniosła zaledwie 169 tys. zł, czyli 3 proc.

– Na tak dużych projektach marża 3-5 proc. to standard – mówi nam logistyk, z którym rozmawiamy. – 14 proc.? To kwota nieosiągalna. Chyba że zarabiamy na niskiej jakości produktu.

Odliczając marże, koszt wykonania jednej bariery jednego z typów u pana Michała, to zaledwie 1 tys. 900 zł, natomiast u jednej z konkurencyjnych firm to 2 tys. 600 zł, czyli o ok. jedną czwartą więcej. Jak udało mu się obniżyć koszt produkcji w tak drastyczny sposób i jeszcze zarobić na marży znacznie więcej od konkurentów?

– Odpowiedzią może być tylko jedno słowo – mówi nam doświadczony logistyk. – Brzmi ono: chińszczyzna.

Chiński łącznik

W dokumentach przetargowych pan Michał jako producenta przedstawił chińską firmę Inter Besco Limited, która jak wynika z jej adresu, mieści się w jednym pokoju budynku w mieście Yiwu. To ważne, bo w formularzu przetargowym organizator tego przetargu wymaga podania nazwy producenta.

Kiedy jednak dopytujemy pana Michała, czy Inter Besco faktycznie jest producentem, ten poprzez swojego adwokata odpowiada, że to „firma handlowa”, która posiada udziały w zakładzie produkcyjnym, dzięki czemu „pełni funkcję współproducenta”. To zawiłe tłumaczenie nie ma nic wspólnego z polską rzeczywistością prawną.

Dopytujemy jednak o firmę Inter Besco, której konkretnych danych, nie mówiąc o stronie internetowej, w żaden sposób nie możemy odkryć w sieci. Z odpowiedzi przedstawiciela pana Michała dowiadujemy się, że „Inter Besco Limited współpracuje handlowo z Royal-Poland.pl od ponad 10 lat. Z uwagi na charakter działalności związany z obronnością i bezpieczeństwem, firma ta nie prowadzi publicznej aktywności medialnej ani promocyjnej”.

To zadziwiająca odpowiedź z wielu względów. Po pierwsze, dlaczego na wysoce konkurencyjnym rynku związanym z obronnością i bezpieczeństwem akurat ta firma postanowiła zrezygnować z niezbędnej do udziału w nim promocji? Po drugie, na czym opierała się ponaddziesięcioletnia współpraca handlowa tej zajmującej się obronnością chińskiej firmy z firmą pana Michała, która przez większość swojej działalności sprzedawała w internecie szpadle, taczki i zestawy do grilla? O tę drugą sprawę dopytujemy pana Michała, ale odpowiedzi nie dostajemy.

To nie koniec zadziwiających wyjaśnień pana Michała w sprawie przetargu na zestawy fortyfikacyjne i Inter Besco. W e-mailu do nas jego przedstawiciel pisze, że firma „od niemal roku przygotowywała się do udziału w niniejszym postępowaniu”. Szkopuł w tym, że świat dowiedział się o przetargu dopiero w marcu tego roku, kiedy został ogłoszony przez 3RBLog.

Dalej przedstawiciel pana Michała zapewnia, że w trakcie przygotowań przeprowadzono analizę rynku producentów (w tym w Chinach), a także zlecono wykonanie badań wszystkich materiałów wykorzystywanych do produkcji. Na nasze życzenie firma przesłała nam dwa chińskie dokumenty z tych badań.

Informują one, kto zlecił badania materiałów (Inter Besco), ale nie widzimy, kto jest producentem tych materiałów. Zaskakuje nas natomiast nazwa materiału: „Hesco Bastion Steel Wire”, czyli drut stalowy noszący zastrzeżoną nazwę międzynarodowego producenta Hesco. Co więc i jak badano w Chinach? To zapewne wiedzą jedynie Chińczycy.

Najbardziej zaskakują nas jednak zapisane w obu dokumentach daty wykonania testów. To odpowiednio 17 i 23 maja, a wyniki przetargu zostały ogłoszone 8 maja. Wynika z tego jasno, że badania były prowadzone już po ogłoszeniu wyników.

– Problemu z chińskim dostawcą by nie było, gdyby produkty zabezpieczające Polskę jako członka NATO były kupowane w kraju NATO – reasumuje w rozmowie z nami osoba z branży. – Niestety wojskowi organizatorzy przetargów w ogóle nie biorą pod uwagę aspektu bezpieczeństwa.

A co na to wojsko?

Każde z kolejnych wyjaśnień pana Michała jedynie pogłębia nasze wątpliwości w sprawie przetargu. Ponieważ dotyczy on sprzętu ratującego ludzkie życie, z serią pytań zwracamy się do wojskowego organizatora przetargu 3 RBLog.

Fundamentalnym pytaniem, które mamy do wojska, jest to o jakość produktu i jego weryfikację. W odpowiedzi kancelaria 2RBLog poinformowała nas, że organizator przetargu zastosował kryterium ceny jako jedyne, ponieważ wymagania jakościowe określił w jednym z załączników w dokumentach przetargowych. Uznał też, że nie będzie wymagał dokumentów potwierdzających jakość produktu przed rozstrzygnięciem przetargu, ponieważ może to zrobić podczas jego odbioru wojskowego już po wybraniu zwycięzcy. Kancelaria zastrzegła, że gdyby jakość produktu nie spełniała wymogów wojska, wykonawca zostanie obciążony karami umownymi.

Czy zatem wojsko należycie zabezpieczyło się ryzykiem dostarczenia mu złej jakości produktów?

– Odpowiedzią na to pytanie są chińskie latarki i kompasy, z których wojsko korzysta do tej pory mimo ich fatalnej jakości – odpowiada nam doświadczony logistyk. – Cała nadzieja w tym, że wtedy Onet opisał historię już po dostarczeniu produktów do wojska, a teraz nieco wcześniej, więc wojsko być może przyłoży się do kontroli, wiedząc, że sprawą interesują się media. Z drugiej strony… to jest wojsko, a w nim wszystko jest możliwe.

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*