Bundeswehra w opłakanym stanie. „Potrzeba działania jest pilna”. Bezlitosna ocena audytorów

Kanclerz Friedrich Merz zapowiada, że Niemcy będą miały „najsilniejszą armię w Europie”. Jednak do spełnienia tej obietnicy jeszcze bardzo daleka droga. Według raportu Federalnej Izby Obrachunkowej pomimo ogromnego napływu pieniędzy Bundeswehra jest w opłakanym stanie. Samo ministerstwo obrony także nie wypada najlepiej. Organizacja procesu cyfryzacji, która trwa od ponad 20 lat, wciąż nie przyniosła oczekiwanych efektów.

W swoim najnowszym raporcie na temat niemieckich sił zbrojnych Federalna Izba Obrachunkowa doszła do rozczarowujących wniosków. W 24-stronicowym dokumencie przedłożonym Bundestagowi we wtorek audytorzy napisali, że Bundeswehra „nie jest jeszcze w stanie organizacyjnym i kadrowym wymaganym do pełnego sprostania zmienionej sytuacji bezpieczeństwa i podstawowej misji wojskowej obrony narodowej i sojuszniczej”.

„Potrzeba więcej gotowych do walki żołnierzy i mniej biurokratycznej nadbudowy” — ostrzega Kay Scheller, prezes Izby. Obietnica kanclerza Friedricha Merza, że zapewni Bundeswehrze nieograniczone możliwości zaciągania pożyczek, jest uzasadniona z punktu widzenia polityki bezpieczeństwa i obrony. Jednak do hasła „pieniądze nie grają roli” należy podchodzić z ostrożnością.

Według Schellera zmieniona reguła zadłużenia daje Bundeswehrze większe możliwości finansowe. „Tym bardziej jest to powód, aby odpowiedzialnie gospodarować pieniędzmi i zauważalnie zwiększyć wpływ wydatków na obronność”. Wymagałoby to kompleksowego przeglądu zadań w celu „oddzielenia tego, co jest ważne dla obrony, od tego, co jest mniej ważne”. Konieczne są daleko idące zmiany, w szczególności w zakresie organizacji i personelu, aby obciążona biurokracją i personelem Bundeswehra „nadawała się do wykonywania swojej podstawowej misji z większą liczbą żołnierzy”.

Odkąd władzę przejął nowy niemiecki rząd, minister obrony Boris Pistorius słyszy takie żądania niemal codziennie. Merz wzywa go do stworzenia „najsilniejszej konwencjonalnej armii w Europie”. Minister spraw zagranicznych Johann Wadephul chce inwestować 5 proc. PKB w obronność, podczas gdy obecnie Pistorius wydaje realnie zaledwie 2 proc. Poseł Norbert Roettgen wzywa do „rewolucji”, przez którą rozumie „fundamentalną zmianę w dotychczasowym sposobie pracy, procedurach i prędkości”. A teraz dochodzi krytyka ze strony Federalnej Izby Obrachunkowej.

Autorzy raportu podkreślają, że ministerstwo obrony jest „odpowiedzialne za zapewnienie, że dodatkowe środki finansowe nie odpłyną”. Reformy są „absolutnie niezbędne do osiągnięcia celu, jakim jest gotowość operacyjna sił zbrojnych oraz skuteczna i wydajna administracja Bundeswehry”. Audytorzy nie są jeszcze w stanie pozytywnie ocenić dotychczasowych reform np. w zakresie „odpowiedzialnego obchodzenia się” z pieniędzmi. Wydatki nie są wystarczająco skoncentrowane i nadal istnieje potrzeba działania „w strukturach zamówień i procesach wewnętrznych”.

Wyniki audytu przeprowadzonego przez Federalną Izbę Obrachunkową wykazały, że ministerstwo „czasami nie wykorzystuje zasobów finansowych w sposób celowy i oszczędny”. Plan Pistoriusa, że przy zamówieniach najwyższy priorytet powinien mieć teraz czynnik czasu, zwiększa ryzyko nieefektywnych decyzji. Np. resort zamawiał niekiedy ilości znacznie przekraczające zapotrzebowanie na projekty sprzętowe i finansował częściowe usługi z wyprzedzeniem, nie wiedząc, czy będą one potrzebne. Izba Obrachunkowa nie zapomina, że szybkość udzielania zamówień jest istotna w obliczu zagrożenia. Nie powinno to jednak prowadzić do „przesunięcia granic efektywności ekonomicznej”.

Dyscyplina wydatków nie jest sprzeczna ze wzrostem finansowania. Bundeswehra nie powinna powstrzymywać się od przeprowadzania odpowiednich analiz opłacalności i zapewnienia „niezbędnej równowagi między czynnikami czasu, kosztów i jakości”.

Innym zarzutem jest to, że umowa koalicyjna nie wykazuje zamiaru reformy w obszarach organizacji i personelu. Aby zauważalnie zwiększyć wpływ wydatków na obronność, konieczny jest „konsekwentny i kompleksowy przegląd zadań” w celu skoncentrowania ograniczonych zasobów kadrowych na obszarach „krytycznych dla obronności”. Według Schellera potrzebna jest presja, aby zwiększyć efektywność, „ponieważ pozostawanie w strefie komfortu oznacza stanie w miejscu”. Ministerstwo musi mieć odwagę, by ograniczyć mniej ważne zadania. Wciąż planuje się utworzenie chociażby kilkudziesięciu tysięcy stanowisk bez bezpośredniego związku z podstawową misją wojskową. Według Schellera „ta skala jest nie do przyjęcia”.

Audytorzy stwierdzają jednak, że nie jest oczywiste, czy ministerstwo przeprowadza kompleksowy przegląd zadań, który stanowiłby podstawę niezbędnej priorytetyzacji zasobów. W rzeczywistości liczba zadań administracyjnych rośnie. Np. organizacja procesu cyfryzacji, która trwa od ponad 20 lat, jest nieefektywna. Biurokracja w postaci obowiązków sprawozdawczych i notyfikacyjnych przekracza niezbędny poziom. Ministerstwo regularnie przyznaje etaty na dodatkowe zadania administracyjne, mimo że urzędy nie uzasadniają swoich potrzeb „w odpowiedni i w większości zrozumiały sposób”.

Tysiąc żołnierzy za biurkami

Samo ministerstwo również jest zbyt duże. W 2015 r. departament miał 2200 stanowisk, a w 2017 r. ok. 2500 stanowisk uznano za „odpowiednią liczbę pracowników”. Obecnie jednak jest ich ok. 3000. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest to, że ministerstwo nie dokonało przeglądu istniejących zadań przed podjęciem nowych: „W rezultacie stopniowo podejmowało się coraz większej liczby zadań pozaministerialnych i tworzyło dla nich dodatkowe stanowiska”.

W oświadczeniu resort poinformował Izbę, że przegląd jest „zadaniem ciągłym”, które jest stale realizowane. Audytorzy odparli, że zmieniona sytuacja w zakresie bezpieczeństwa stanowi punkt zwrotny, „z którym nie można sobie poradzić poprzez rutynową pracę nad ciągłym zadaniem”. Zmiany wprowadzone do tej pory są „kosmetyczne” i ograniczają się do „możliwych do zarządzania dostosowań struktury organizacyjnej”. Z drugiej strony, fundamentalne zmiany nie są planowane. Jest to surowy werdykt w sprawie reformy organizacyjnej zainicjowanej przez Pistoriusa w 2024 r.

Audytorzy zalecają, aby ministerstwo zrestrukturyzowało organizację personelu wojskowego: poprzez „odejście od wysoko położonego środka ciężkości i zwiększenie liczby żołnierzy”. Odsetek stanowisk dla oficerów i oficerów sztabowych w siłach zbrojnych wzrósł z 15 proc. w 2010 r. do 21 proc. w 2024 r.: „W związku z rozwojem liczebności sił zbrojnych w tym okresie i rozwiązaniem wielu jednostek i departamentów wojskowych w międzyczasie, wzrost liczby stanowisk dotyczy wyższych, głównie administracyjnych zadań zarządczych w organach dowodzenia, sztabach, biurach i szkołach sił zbrojnych oraz w administracji Bundeswehry”.

Zbyt wielu żołnierzy jest uwiązanych w administracji. Podczas gdy w lipcu 2010 r. około 100 żołnierzy było rozmieszczonych poza siłami zbrojnymi, w lutym 2025 r. w samych tylko departamentach administracyjnych Bundeswehry pracowało ok. 5000 żołnierzy. Ponadto obecnie ok. 1000 żołnierzy pracuje w ministerstwie i wykonuje zadania „dla których konkretna wiedza wojskowa nie jest absolutnie konieczna”. To samo dotyczy organów niższego szczebla, takich jak Federalny Urząd Infrastruktury, Ochrony Środowiska i Sił Zbrojnych, który w 2024 r. będzie miał ok. 500 stanowisk dla żołnierzy. Chociaż ministerstwo już kilka lat temu planowało częstsze zatrudnianie cywilów na takich stanowiskach, „jak dotąd nie zaobserwowano większych sukcesów”.

Podstarzali zawodowcy w armii

Struktura wiekowa sił zbrojnych również rozwija się niekorzystnie w wyniku decyzji dotyczących planowania personelu — z ryzykiem dla gotowości operacyjnej. Wyniki audytu przeprowadzonego przez Izbę Obrachunkową wykazały, że ministerstwo od lat zwiększa retencję personelu, aby zrekompensować luki w rekrutacji. W rezultacie wzrósł np. odsetek żołnierzy zawodowych, co zwiększyło średni wiek. W 2025 r. żołnierz zawodowy przejdzie na emeryturę w średnim wieku 57,6 lat.

Ministerstwo uzasadnia tę zmianę stwierdzeniem, że oprócz zachęt finansowych podjęło już „wszystkie niepieniężne środki rekrutacji personelu”, do których jest uprawnione „bez zmiany prawa”. Niemniej jednak luki w personelu muszą zostać uzupełnione, aby nie zagrozić gotowości operacyjnej. Rozwój struktury wiekowej ma drugorzędne znaczenie w „obecnych warunkach ramowych polityki bezpieczeństwa i danej sytuacji zagrożenia”.

Z drugiej strony audytorzy sugerują, że należy również rozważyć inne opcje rekrutacji personelu. Odnoszą się do pomysłu nowej formy dobrowolnej służby wojskowej zawartego w umowie koalicyjnej.

— Taka oferta mogłaby pomóc nieco złagodzić sytuację rekrutacyjną — mówią. Musiałaby jednak zostać wdrożona szybko i konsekwentnie. Według Schellera ewentualne złagodzenie sytuacji odnosi się wyłącznie do wypełnienia obecnej luki 183 tys. przy dotychczasowym celu wynoszącym 203 tys. żołnierzy. Nie można wykluczyć, że cel ten będzie musiał zostać skorygowany po szczycie NATO pod koniec czerwca.

Misja wojskowa, jak podsumował szef Trybunału Obrachunkowego w swoim raporcie z kontroli, musi stać się zasadą przewodnią działań ministerstwa. W przyszłości należy ponownie zwrócić większą uwagę na wyjątkową pozycję żołnierzy, polegającą na tym, że są oni rozmieszczeni w celu obrony wojskowej i mają prawo do użycia siły zbrojnej. Ta sama determinacja, która była widoczna w zwiększeniu finansowania, jest teraz również potrzebna do reform organizacyjnych i rekrutacyjnych, podsumował Scheller: „Należy obrać nowy kierunek, potrzeba działania jest pilna”.

 

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


polub nas!