
– Nie mogę spać, a moje życie rozpadło się na kawałki. Jak mam powiedzieć córce, że ktoś może zabrać nam dom – te słowa, pełne rozpaczy, wypowiada Dariusz Górczyński, przedsiębiorca ze Słupcy, który rok temu świętował triumf. Jego firma zdobyła lukratywny kontrakt na pranie wojskowych ubrań. Mężczyzna, który uwierzył w uczciwość państwa, teraz stoi na skraju bankructwa. Kiedy Interia zainteresowała się tematem, MON podjął niespodziewane działania.
– Miał być kontrakt życia. Kiedy udało się wygrać przetarg, myślałem, że Boga za nogi złapałem.
Stoję naprzeciwko jasnego dwukondygnacyjnego budynku z płaskim dachem. Obok, po lewej stronie, jest niższy, podłużny z kilkunastoma oknami. To tutaj znajduje się pralnia prowadzona przez Górczyńskiego. Aby dostać się do środka, trzeba wejść przez niewielkie drzwi. Na podłodze leżą worki pralnicze pełne czystej, białej pościeli i ręczników, za nimi w głębi ustawione są pralki i inne urządzenia.
Dariusz Górczyński, rocznik 1982, z jasnymi włosami spiętymi w kucyk, ubrany jest w szarą bluzę z kapturem i koszulkę z nadrukiem. Na twarzy maluje się skupienie. Delikatny zarost dodaje mu charakteru. Jednak to, co najbardziej przykuwa uwagę, to spojrzenie i rysy twarzy, na których jak się zdaje, wydarzenia ostatnich miesięcy odcisnęły piętno.
Obecnie toczy walkę o przetrwanie. Na szali leży nie tylko jego biznes, ale także dorobek życia – dom. Równocześnie, w tej opowieści, na drugiej szali waży się honor – a może jego brak – dowództwa 33. Bazy Transportu Lotniczego.
Kontrakt życia
Niespełna cztery lata temu w Słupcy, we wschodniej Wielkopolsce, zaczyna działać pralnia – „Centrala Czystości”. Od początku Górczyński dostrzega specyfikę lokalnego rynku. Jego klientami są okoliczne hotele i pensjonaty, ale to zlecenia sezonowe, a jemu zależy na całorocznej umowie. Próbuje nawiązać kontakt z wojskiem.
W sąsiednim Powidzu znajduje się 33. Baza Transportu Lotniczego, która powstaje blisko dwie dekady temu, na bazie istniejącego lotniska. Kilka lat temu zapada decyzja o utworzeniu składu broni pomiędzy bazą a wsią. Pod budowę wycina się las, powstają drogi, a na miejsce przybywa tysiące amerykańskich żołnierzy. Obecnie to jeden z kluczowych punktów na militarnej mapie Polski.
Wojsko płacić nie chce
Biuro jest skromne. W rogu pomieszczenia stoi niewielkie biurko, obok kilka krzeseł i parę regałów. Przeglądam dokumentację przetargową.
– Realizacja tak dużego kontraktu bez pewności zapłaty byłaby totalnym brakiem odpowiedzialności – mówi Górczyński.
W kwietniu 2024 r. podpisano umowę, a jej kluczowy zapis kryje się w paragrafie czwarty, punkcie szóstym. To tam, czarno na białym, zapisano, co dzieje się, gdy ilość prania odbiega od pierwotnych deklaracji wojska. W takim przypadku przedsiębiorca ma otrzymać 50 proc. wartości całego kontraktu, czyli około 6 mln zł.
Dowódca 33. Bazy Lotnictwa Transportowego, pułkownik Andrzej Golonka, jeszcze przed podpisaniem umowy, potwierdza, jak należy rozumieć ten zapis. W lutym 2024 r. Górczyński pyta: co, jeśli zamówienie będzie mniejsze od 50 proc. wartości zamówienia podstawowego? Pułkownik odpisuje, że „w chwili zakończenia umowy, gdy jej wartość nie osiągnie wskazanych 50 proc.” wojsko „wypłaci 50 proc. wartości brutto umowy”.
Górczyński prowadzi szczegółową ewidencję: każda wyprana skarpetka, koszulka, bluza, mundur, bokserki trafiają do specjalnego wykazu i na koniec miesiąca są przekazywane stronie wojskowej.
– Kiedy zorientowaliśmy się z moim podwykonawcą, jak małe są dostawy od wojska, postanowiliśmy zrobić wszystko, by nie dać im pretekstu do zerwania umowy. Mieliśmy przecież zapewnienie, że na koniec kontraktu możemy liczyć na zapłatę połowy kontraktu – opowiada przedsiębiorca.
Jego pralnia kontrolowana jest trzykrotnie, podwykonawcy dwukrotnie. Zarówno polscy jak i amerykańscy wojskowi nie zgłaszają zastrzeżeń.
W grudniu 2024 r. umowa wygasa. Zrealizowano zaledwie 9 proc. zamówienia. Dział finansowy, po analizie dokumentów i wyliczeniach, potwierdza: wojsko wypłaci 5,1 mln zł, trzeba tylko wystawić fakturę. Tak się dzieje.
Ostateczny termin zapłaty wypada 27 stycznia 2025 r. Tego dnia Górczyński dostaje pismo z bazy, wojsko odmawia zapłaty.
„Odmawiam zapłaty”
Przedsiębiorca otrzymuje dokument podpisany przez dowódcę bazy pułkownika Arkadiusza Golonkę. To ten sam oficer, który jeszcze kilka miesięcy temu gwarantuje, że nawet przy minimalnej ilości prania wojsko wypłaci 50 proc. należnej kwoty.
Górczyński protestuje, wysyła kolejne pismo. Pułkownik Marcin Balcerzak, zastępca Golonki i osoba, która podpisywała umowę na pranie ubrań, ze strony wojska odpowiada: wojsko nie zapłaci.
Pod koniec lutego mężczyzna otrzymuje kolejne pismo, tym razem od zastępcy Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, generała dywizji Sławomira Owczarka. Wojskowy sugeruje, że „spór” powinien rozstrzygnąć sąd i dodaje, że „Dowódca Generalny RSZ nie jest właściwy do oceny działań podejmowanych w tym zakresie”.
Siedzimy z Górczyńskim, w tym samym biurze, w którym przeglądamy zapisy kontraktu. – Jestem przedsiębiorcą i absurdalne jest dla mnie, że wojsko nie chce się wywiązać z umowy i każe mi iść do sądu – mówi. I opowiada rodzinną historię: Pamiętam jak mój pradziadek Stanisław, uczestnik powstania wielkopolskiego, opowiadał mi o wojsku, tłumaczył, czym jest honor. Może stąd wzięło się moje pełne zaufanie do tej instytucji i dlatego obecna sytuacja nie mieści mi się w głowie.
Długi i możliwa utrata domu
– Mam do zapłaty 1,6 mln zł zobowiązań wynikających z zaciągniętego kredytu i zobowiązań wobec podwykonawcy. Zabezpieczeniem kredytu jest mój dom, ale jego wartość i tak nie pokrywa zobowiązań. Zwolniłem już połowę osób. Nie mam pieniędzy na ZUS i podatki. Nie mam na raty za sprzęt, który zakupiłem na potrzeby realizacji kontraktu. Podczas realizacji kontraktu pisali do nas inni klienci i wszystkim musieliśmy odmówić, żeby mieć zabezpieczone moce przerobowe dla wojska.
Górczyńskiemu udało się rozłożyć spłatę zadłużenia na raty, ale to wciąż kolosalne sumy. Do sierpnia da radę, ma zlecenia od okolicznych hoteli i pensjonatów. Ale co potem? Skończy się sezon, wpływy zmaleją.
– Chcę iść do sądu, ale muszę uzbierać pieniądze na mecenasa – mówi. Jednak zanim złoży pozew zgodnie z przepisami musi zapłacić 5 proc. wartości sporu, ponad 250 tys. zł. – Skąd mam wziąć taką kwotę? Może sąd mnie z tego zwolni, nie wiem. Sprawa sądowa może ciągnąć się latami, a ja po sezonie będę musiał pewnie ogłosić bankructwo i jakoś żyć, czekając na sądowe rozstrzygnięcie. A to może trwać latami – dodaje.
Dowództwo nie będzie rozmawiać
O sprawie Dariusza Górczyńskiego chcę porozmawiać z pułkownikiem Golonką i jego zastępcą, pułkownikiem Balcerzakiem. Chcę poznać ich punkt widzenia. Zapytać, dlaczego mimo zapisów w umowie, potwierdzonych jeszcze na etapie przetargu i przez dział finansowy bazy, odmówili wypłaty pieniędzy. Żaden z nich nie chce ze mną porozmawiać.
Z nieoficjalnych informacji Interii wynika, że dowództwo 33. Bazy Lotnictwa Transportowego w nieformalnych rozmowach ze starostą Słupeckim przyznało, że pieniądze powinny zostać wypłacone. Odmowa ma jednak drugie dno. Jak ustaliliśmy, wojsko popełniło błąd, nie weryfikując jeszcze przed rozpisaniem przetargu, czy deklarowana przez stronę amerykańską ilość prania odpowiada tej rzeczywistej. W obawie przed konsekwencjami i potencjalną utratą stanowiska, dowództwo sugeruje, że spór powinien zostać rozstrzygnięty przez sąd.
Według naszych informatorów ewentualny wyrok sądowy, nakazujący zapłatę, stanowiłby dla wojskowych swego rodzaju „podkładkę”, zdejmując z nich bezpośrednią odpowiedzialność.
„Jak mam ufać wojsku?”
– Niedotrzymywanie umów rodzi poważne obawy. Jak w tej sytuacji można zaufać osobom zarządzającym armią? Proszę to napisać – mówi Michał Kołodziejczak, wiceminister rolnictwa i poseł z Wielkopolski.
Górczyński zwraca się do niego z prośbą o pomoc, relacjonuje swoją sytuację. Po wysłuchaniu jego powieści, Kołodziejczak natychmiast chwyta za telefon i kontaktuje się z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, wicepremierem i ministrem obrony narodowej.
– Powiedział, że rozumie problem i należy go rozwiązać – relacjonuje wiceminister, który w kwietniu wysyła oficjalne pismo do wicepremiera w tej sprawie.
W odpowiedzi na zarzuty, wiceminister obrony narodowej Paweł Bejda stwierdza, że nie można mówić o nieprawidłowym dysponowaniu środkami publicznymi w bazie, ponieważ kwota przeznaczona dla przedsiębiorcy „ostatecznie nie została wydatkowana”. Wiceminister dodaje, że jeśli są zastrzeżenia, sprawą powinien zająć się sąd.
– Umów należy dotrzymywać – odpowiada krótki wiceminister Kołodziejczak. – Ten człowiek jest ofiarą systemu, ale także ofiarą błędnego myślenia polityków, którzy nie potrafią wziąć na siebie odpowiedzialności. Gdyby to zależało ode mnie, nakazałbym wypłatę tych pieniędzy i osobiście bym to podpisał – dodaje.
– Ten człowiek może stracić dorobek życia, ponieważ wojsko nie uregulowało należnych mu płatności. Powiedziałem to wprost dowódcy bazy, którego szanuję, ale pytam: jak mam teraz im zaufać – podsumowuje.
Bez odpowiedzi
O sytuacji Górczyńskiego chcę porozmawiać z Dowództwem Generalnym. Szereg szczegółowych pytań przesłanych do dowództwa pozostaje bez odpowiedzi. Dostaję jedynie lakoniczny komunikat. Właściwie dowództwo powtarza w nim to samo, co w piśmie do przedsiębiorcy z lutego 2025 r. Wojsko sugeruje, że „spór” powinien rozstrzygnąć sąd.
Pytania przesyłam także do 33. Bazy Transportu Lotniczego. Do momentu publikacji pozostają bez odpowiedzi.
Ministerstwo interweniuje
W połowie maja kontaktuję się z wicepremierem Kosiniakiem-Kamyszem. Po krótkiej wymianie zdań odsyła do Janusza Sejmeja, to szef jego gabinetu politycznego i jednocześnie rzecznik prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej, prosi o przesłanie pytań.
Co istotne, dzień po naszej rozmowie MON podejmuje niespodziewane działania. Wysyła pismo do Dowódcy Generalnego generała Marka Sokołowskiego i prosi o wyjaśnienie całej sprawy. Kopię pisma otrzymuje też Górczyński.
W ciągu ostatniego tygodnia z rzecznikiem Sejmejem rozmawiam kilkukrotnie. – Trwa analiza podpisanej umowy i wszystko wskazuje na to, że wskazana kwota zostanie wypłacona. Obecnie Dowództwo Generalne Wojska Polskiego jest w kontakcie z dowództwem bazy – deklaruje podczas ostatniej rozmowy.
„Chcę, aby zachowali się honorowo”
Kontrakt Górczyńskiego skończył się w grudniu 2024 r. Wojsko na bazie jego doświadczenia i przesłanych dokumentów przygotowało kolejny przetarg, na 2025 r. Ilość prania została dostosowana do rzeczywistych potrzeb. Przedsiębiorca i tym razem złożył swoją ofertę, wtedy nie wiedząc jeszcze, że nie otrzyma zapłaty za ostatni rok. Wojsko odrzuciło jego ofertę ze względów formalnych.
– Do sierpnia jakoś dam radę, ale co będzie potem, tego nie wiem. Moje życie, firma, rodzina zależą od decyzji wojskowych, którzy nawet nie mieli do tej pory czasu zająć się tą sprawą – mówi zrezygnowanym głosem Górczyński, kiedy stoimy przed jego pralnią.
– Co powiedziałby pan dowództwu bazy? – pytam.
– Aby zachowali się honorowo i wywiązali się z umowy.
Dodaj komentarz