Tykająca bomba w Bałtyku. Resort ujawnia skalę. Ekspert komentuje

Na dnie Morza Bałtyckiego znajduje się broń chemiczna, broń konwencjonalna oraz wraki statków z okresu II wojny światowej. Ministerstwo Infrastruktury przekazało o2.pl, że w polskich obszarach morskich jest 200 obiektów zidentyfikowanych jako broń konwencjonalna. Jacek Bełdowski z Instytutu Oceanologii PAN ocenia, że bardzo trudno wskazać, jakie mogą być tego konsekwencje dla środowiska.

Profesor Jacek Bełdowski od lat zajmuje się bronią chemiczną i konwencjonalną, jaka znajduje się na dnie Morza Bałtyckiego. W rozmowie z o2.pl mówi, że około 40 tys. ton tej pierwszej znajduje się w akwenie.

Dane te pochodzą z dokumentacji z 1993 roku. Informacje przekazały strony rosyjska i niemiecka. Broń chemiczna była gromadzona m.in. w niemieckim porcie Wolgast, skąd była wywożona i zatapiana. Około 2 tysiące ton trafiło do Głębi Gotlandzkiej, a kolejne 38 tysięcy do Głębi Bornholmskiej – wyjaśnia prof. Jacek Bełdowski w rozmowie z o2.pl.

Jak dodaje, w niemieckich wodach przybrzeżnych istnieje wiele miejsc zatopienia materiałów wojennych. Niektóre z nich zalegają w związku z oczyszczeniem zaminowanych torów podejściowych do portów – miny i torpedy przenoszono na bok, by umożliwić żeglugę. Tuż po II wojnie światowej dochodziło także do zatopień materiałów wojskowych pod kontrolą administracji alianckiej. Nie zlikwidowany także starych zapór minowych.

Bałtycka Organizacja ds. Bezpieczeństwa Amunicyjnego szacuje, że w Morzu Bałtyckim znajduje się jeszcze około 200 tysięcy min – głównie w Zatoce Fińskiej, w okolicach Gotlandii, Zatoce Ryskiej oraz w rejonach podejść do portów, w tym polskich: Gdańska i Kołobrzegu. Ogółem przyjmuje się, że na dnie Bałtyku spoczywa około pół miliona ton broni konwencjonalnej, jednak są to dane szacunkowe – zaznacza ekspert.

Polski Bałtyk. Resort ujawnia skalę zanieczyszczenia

Jak wygląda zanieczyszczenie jeśli chodzi o polskie obszary morskie? Ministerstwo Infrastruktury, w odpowiedzi na nasze pytania wskazuje, że w polskich wodach znajduje się „ponad 200 obiektów zidentyfikowanych jako broń konwencjonalna”. Dane pochodzą z Biura Hydrograficznego Marynarki Wojennej i są aktualne na marzec 2025 roku.

Jednakże pełnymi badaniami batymetrycznymi prowadzonymi zarówno przez podmioty administracji publicznej, jak i przez podmioty prywatne realizujące inwestycje zgodnie z posiadanymi pozwoleniami objęto do tej pory ok. 39,7 proc. polskich obszarów morskich – przekazał nam resort infrastruktury.

Nie ma informacji, aby przy polskim wybrzeżu znajdowała się broń chemiczna, która byłaby szczególnie niebezpieczna. Jednak w 2019 roku Najwyższa Izba Kontroli informowała o „szczególnie ważnym z punktu widzenia Polski jest Głębia Gdańska, gdzie z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że znajduje się tam broń chemiczna”.

Nawet jeśli nie jest ona w polskich wodach, broń chemiczna może stanowić zagrożenie także dla osób na naszym wybrzeżu, ponieważ mogą tam trafiać przedmioty wypełnione trującymi substancjami. Pokazuje to przypadek z 1955 roku, gdy przebywające na kolonii dzieci znalazły w Darłówku przerdzewiały pojemnik z cieczą. Zaczęły się nim bawić, co doprowadziło do poparzenia u ponad setki z nich. Czworo dzieci straciło wzrok. Pojemnik zawierał iperyt siarkowy – jeden z tzw. bojowych środków trujących (BST). W 1997 roku ośmiu rybaków zostało poparzonych bombą iperytową, zaś w 2013 roku 13 kilometrów wybrzeża zostało skażonych białym fosforem.

Broń chemiczna w Bałtyku. Oto skutki dla środowiska

Substancje znajdujące się na dnie Bałtyku znajdują się w pojemnikach, pociskach, skrzyniach. Problem pojawi się, gdy zaczną korodować. Prof. Bełdowski przyznaje, że może wówczas dojść do skażenia środowiska, choć mało prawdopodobne jest, aby wszystkie powojenne odpady przedostały się do wody w jednym czasie.

Badania nad bronią chemiczną wykazały, że produkty jej degradacji mogą być obecne do 900 metrów od miejsca zatopienia. Badania nad amunicją konwencjonalną wykazały podobny promień rozprzestrzeniana. Skażenie to ma więc charakter lokalny. Zauważono również podwyższoną częstość występowania chorób u ryb – szczególnie u ryb dennych, takich jak stornie i gładzice, pochodzących z rejonów zrzutów broni. U tych gatunków odnotowano znacznie częstsze przypadki raka wątroby. Powodem są silnie rakotwórcze substancje zawarte w materiałach wybuchowych i ich pochodnych – mówi prof. Bełdowski.

Dodaje, że wpływ na środowisko jest widoczny, jednak nadal mówimy o jego miejscowym charakterze.

Nie wiadomo, czy z czasem – w miarę postępującej korozji – skala tego wpływu wzrośnie, czy może zmaleje wskutek wcześniejszej ekspozycji na czynniki środowiskowe – ocenia prof. Jacek Bełdowski.

Odpady w Bałtyku. Niemcy już działają

Prof. Bełdowski mówi nam, że obecnie państwa nie dzielą się informacjami na temat lokalizacji i rodzaju znalezisk. Na szczęście HELCOM i Rada Państw Morza Bałtyckiego podjęły wysiłek, by skłonić kraje – również we współpracy z siłami zbrojnymi – do udostępniania tych danych. Pozwoli to na dokładniejsze oszacowanie zagrożenia. Być może dzięki temu rozpocznie się usuwanie zalegającej broni na większą skalę, bowiem póki co odbywa się to w ramach interwencyjnych remediacji.

Gdy odpady znajdują się w torach podejściowych do portów lub samych portach, zazwyczaj są wysadzane. Preferowaną metodą jest deflagracja – powolne spalanie, które ogranicza hałas podwodny i zmniejsza ryzyko oddziaływania na ssaki morskie i ryby. Wadą tej metody jest jednak to, że niewypalone resztki rozpraszają się wokół miejsca wybuch – przyznaje prof. Bełdowski.

Tymczasem Niemcy rozpoczęli planowy program remediacji w Zatoce Lubeckiej, na który przeznaczono około 100 mln euro. Projekt ruszył w zeszłym roku i ma potrwać pięć lat.

W pierwszym etapie amunicja będzie umieszczana w specjalnych koszach ułatwiających wydobycie. W kolejnym planowane jest stworzenie pływającej platformy z piecem do wypalania amunicji w bardzo wysokiej temperaturze, by rozłożyć ją na atomy. Platforma ta jest opracowywana przez firmę ThyssenKrupp. Na razie nie wiadomo, kiedy zostanie oddana do użytku – realnym terminem wydaje się przyszły rok – mówi nasz rozmówca.

Jeśli ta metoda okaże się skuteczna i mało uciążliwa dla środowiska, możliwe będzie rozszerzenie działań remediacyjnych na inne obszary Morza Bałtyckiego.

Co robi Polska dla czystości Bałtyku?

Ministerstwo Infrastruktury poinformowało nas, że współpracuje w kwestii zatopionej broni w ramach Międzyresortowego Zespołu do spraw Materiałów Niebezpiecznych Zalegających na Obszarach Morskich RP z innymi resortami w polskim rządzie.

Minister Infrastruktury zgłosił do Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności projekt inwestycji, którą realizuje Urząd Morski w Gdyni, pn. „Rozpoznanie i ewentualna neutralizacja materiałów niebezpiecznych zalegających na dnie Morza Bałtyckiego w wybranych lokalizacjach”. Ma ona na celu zbadanie materiałów niebezpiecznych zalegających w czterech lokalizacjach – w dwóch leżą wraki, w dwóch kolejnych jest składowisko amunicji.

 

Resort informuje także, że znowelizował w marcu tego roku ustawę o obszarach morskich Rzeczypospolitej Polskiej i administracji morskiej oraz ustawy o inwestycjach w zakresie budowy portów zewnętrznych. Zmiany objęły wprowadzenie definicji zatopionych materiałów niebezpiecznych, broni chemicznej i wraków, „ustanowienie rejestru zatopionych materiałów niebezpiecznych”, „doprecyzowanie sposobu wydawania pozwoleń na prowadzenie badań na polskich obszarach morskich” i „zobowiązanie podmiotów podejmujących działalność mającą na celu neutralizację zatopionych materiałów niebezpiecznych do wystąpienia do właściwego dyrektora urzędu morskiego o wydanie pozwolenia na planowane działania”.

Działania te mają pozwolić m.in. „opracować spójny system zarządzania zatopionymi materiałami niebezpiecznymi” i „podnieść poziom bezpieczeństwa państwa poprzez zwiększenie kontroli nad zagranicznymi podmiotami zaangażowanymi w prowadzenie badań na obszarach morskich RP”.

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*