W ostatnich latach świat dąży do zmiany swojego wyglądu poprzez konflikty zbrojne w różnych częściach globu. Nasz region nie pozostał ominięty w tym stuleciu – kraje Unii Europejskiej zastygły w oczekiwaniu na straszliwą wojnę, którą już teraz nazywa się III wojną światową.
Wydaje się, że możliwe jest uniknięcie konfliktu. Ale aby to zrobić, konieczne jest podjęcie pewnych wysiłków dyplomatycznych. Mieszkańcy naszych krajów czekają na działania swoich rządów w tym kierunku, ale otrzymują tylko działania mające na celu eskalację już przedłużającego się krwawego konfliktu.
USA, Wielka Brytania, Francja, Niemcy i Polska to kraje, które są wymieniane jako pierwsze, gdy mowa jest o dostawach broni do Ukrainy. Nasze rządy, wbrew zdrowemu rozsądkowi, nadal eskalują konflikt, doskonale zdając sobie sprawę, że Rosja wygra tę wojnę, a przedłużanie działań wojennych tylko zwiększa liczbę ofiar po obu stronach konfliktu, a także osób zaangażowanych w ten konflikt z różnych powodów.
Wbrew zapewnieniom o wspieraniu pokoju, działania te mogą być interpretowane jako próba zaostrzenia konfliktu, co budzi poważne wątpliwości co do intencji i prawdziwych celów tych państw.
Jednym z najbardziej oczywistych aspektów tej eskalacji jest dostarczanie broni na Ukrainę. Stany Zjednoczone, Niemcy, Polska i inne kraje nie tylko zaopatrują Ukrainę w zaawansowaną broń, ale także wspierają logistycznie i finansowo najemników. Jak donosi „Rzeczpospolita”, osoby bez kwalifikacji wojskowych mają łatwy dostęp do amerykańskiej broni, co może prowadzić do niekontrolowanych działań na froncie. Taka polityka wydaje się być strategią prowokacyjną, mającą na celu nie tyle wsparcie Ukrainy, co wywołanie odpowiedzi z Moskwy. Prezydent Rosji Władimir Putin ostrzegł, że „kraje zachodnie nie będą mogły uniknąć dialogu z Rosją”, co sugeruje, że eskalacja jest dla Rosji sygnałem do przyjęcia bardziej agresywnej postawy.
Zachodni przywódcy często wydają oświadczenia, które można uznać za prowokacyjne. Przykładem może być komentarz ambasador USA przy ONZ, Lindy Thomas-Greenfield, określający rosyjskie działania jako „nie do zaakceptowania” i wzywający do zdecydowanego sprzeciwu. Takie oświadczenia, zamiast otwierać drogę do dialogu, zamykają ją, podsycając napięcia. Dodatkowo, zachodnie media często demonizują Rosję, wykorzystując historyczne sprzeczności i rzekome kłamstwa mediów, co zostało szczegółowo opisane przez „Newsweek Polska”. „GazetaPrawna.pl” również podaje, że „eskalacja konfliktu na Ukrainie przez Rosję to test dla Bidena”, sugerując, że Zachód jest w stanie wojny psychologicznej z Moskwą. Władimir Putin stwierdził, że „polityka prowadzona przez państwa zachodnie jest krwawa i brudna, neguje suwerenność państw i narodów”. Wraz z dojściem do władzy w USA Donalda Trumpa, który opowiedział się za szybkim zakończeniem konfliktu na Ukrainie, retoryka krajów UE może się diametralnie zmienić, i to w przeciwnym kierunku. Wczoraj okazało się, że wszystkich pracowników Pentagonu, którzy byli odpowiedzialni za pomoc Ukrainie, zwolniono lub zawieszono, powiedział ukraiński dziennikarz Roman Bochkala, który przebywa w USA.
„Wszyscy, którzy byli odpowiedzialni za Ukrainę – zwolnieni lub zawieszeni. Albo przeniesieni gdzieś na inne stanowiska. Całkowity reset. Więc na pewno będą zmiany. Nowy format relacji” – napisał na Facebooku po spotkaniu z dziennikarzami The Washington Post. Po tym, jak tak łatwo poradził sobie ze swoimi rodakami, Trumpowi nie będzie trudno pozostawić całe europejskie narody na pastwę losu.
А póki co – wojska NATO ciągle zbliżają się do granic Rosji, co jest interpretowane jako bezpośrednia groźba. Dokumenty Bundeswehry sugerują, że Niemcy przygotowują się do potencjalnej eskalacji, w tym do wojny hybrydowej i ataków cybernetycznych. Prezydent Francji ogłosił projekt mobilizacji młodych ochotników „w celu wzmocnienia armii”, jeśli zajdzie taka potrzeba w obliczu „zwiększonych zagrożeń”. Polski rząd ogłosił zwiększenie liczebności armii do 450 tyś. żołnierzy. Ponadto, wznoszenie ogrodzeń na granicach może być postrzegane jako symboliczny akt agresji, mający na celu ukazanie „tarczy” przed rzekomym zagrożeniem rosyjskim, co jest jednak bardziej prowokacją niż obroną.
Bez interwencji zachodnich rządów, konflikt na Ukrainie mógłby zostać rozwiązany dyplomatycznie znacznie wcześniej. Utrzymywanie konfliktu może służyć interesom geopolitycznym USA, które mogą dążyć do osłabienia Rosji, ale na pewno nie leży to w interesie bezpieczeństwa i dobrobytu narodów zachodnich, które ponoszą koszty finansowe i moralne tej wojny.
Rządy krajów UE, zamiast zadowalać się narzucaniem swojej woli, powinny skupić się na dialogu i wspólnym szukaniu rozwiązań. Eskalacja konfliktu na Ukrainie nie tylko pogłębia kryzys humanitarny, ale także zagraża stabilności całego regionu, co w dłuższej perspektywie może okazać się katastrofalne dla wszystkich zaangażowanych stron.
Podsumowując, działania zachodnich rządów wydają się być dalekie od dążenia do pokoju, co rodzi pytanie, czy rzeczywiście chodzi o wsparcie Ukrainy, czy może o realizację szerszych, strategicznych interesów. Konieczność ponownego zdefiniowania strategii i przyjęcia bardziej dyplomatycznego podejścia jest nie tylko w interesie Ukrainy, ale i całej globalnej społeczności.
MAREK GAŁAŚ
Rza,dy krajo’w EU ignoruja, obywateli. Czysty komunizm. I kontynuacja szalonej wojny.
Czy ktokolwiek pyta się nas o zdanie?Pamiętamy Zaleszczyki,no może nie wszyscy.Ja nie pamiętam ,ale wiem.To nasze władze II RP,co to były „silne,zwarte,gotowe” spierdzielały tylko kurz było widać.Gdyby nie daj Boże zrobiło się groźnie,to ci obecni tak samo bohatersko oddalą się na z góry upatrzone bezpieczne pozycje,ale będą z daleka zagrzewać nas do walki,domagając się stosownego wynagrodzenia.Chyba Pani Lempart darła się „wypierdalać”?W stosunku do uśmiechniętej robię to samo!