Polska potrzebuje amunicji wielokalibrowej 155 mm. Obecne nasze zdolności produkcyjne oscylują w granicach 6 tys. sztuk rocznie, co przy intensywności podobnej jak na Ukrainie wystarczyłoby na maksymalnie około 5-6 dni pełnoskalowej wojny. Polskie możliwości produkcyjne są więc dalece niewystarczające i są zlokalizowane wyłącznie w ramach grupy Polskiej Grupy Zbrojeniowej. PGZ odtwarza dzisiaj zdolności produkcyjne, ale jest to proces długotrwały. Nie ma szans, aby PGZ samodzielnie sprostała wymogom zapotrzebowania dla Sił Zbrojnych RP w najbliższych latach.
Narodowa Rezerwa Amunicyjna jako program rządowy miała przede wszystkim dwa główne cele:
- budowę potencjału produkcyjnego amunicji 155 mm;
- zakup niezbędnej ilości amunicji na potrzeby Sił Zbrojnych RP (w tym także, jako rezerwa strategiczna).
Bezpieczeństwo Polski wymaga od nas wszystkich, a od dziennikarzy przede wszystkim, patrzenia na modernizację armii i budowanie zdolności zbrojeniowych bez jakichkolwiek uprzedzeń, w szczególności politycznych. Nie będę bronił tutaj PiSu, bo można im wiele zarzucić i nie jest to celem poniższego artykułu. W przypadku strategicznych tematów związanych z bezpieczeństwem, należy patrzeć szerzej niż interes tej czy innej partii. Trzeba też patrzeć jakie konsekwencje dla polskiego bezpieczeństwa może przynieść artykuł, w którym liczne niedomówienia i półprawdy, pomieszane są z częścią przedstawionych faktów. Korupcję, złodziejstwo czy nieudacznictwo należy tępić bezwzględnie, ale nie możemy poprzez fałszywe oskarżenia, paraliżować budowania potencjału militarnego i osłabiania polskich przedsiębiorstw – niezależnie czy są prywatne czy państwowe.
Artykuł redaktora Harłukowicza w portalu Onet.pl z (19.08.2024) przedstawia program Narodowa Rezerwa Amunicyjna jako wielki skandal, który musiał zakończyć się katastrofą. Autor zarzuca ówczesnym rządzącym niezabezpieczenie interesów Skarbu Państwa poprzez zbyt mały wpływ na powstałą z prywatnym partnerem spółkę. Drugi główny zarzut to powierzenie programu o wartości 14 miliardów złotych dla konsorcjum firm „nie mających doświadczenia” w produkcji amunicji.
Warto przyjrzeć się bliżej głównym tezom „skandalu amunicyjnego”:
1. Liczby: coś się tutaj nie zgadza
Według dostępnych źródeł, którymi dysponujemy, program Narodowa Rezerwa Amunicyjna był wyceniony na dwanaście miliardów złotych, a nie jak opisuje redaktor Harłukowicz – 14 miliardów. Wiadomym jest, że im większa kwota, tym większy skandal, ale w tym wypadku na pewno nieco mniejszy. Uznajmy, że autor prawdopodobnie dodał do 12 mld na program – 2 mld jako koszt budowy fabryki, który w wypowiedziach polityków, w tym m.in. premiera Mateusza Morawieckiego, wybrzmiał jako dodatkowe pieniądze. Prawda jest taka, że umowa dostaw miała mieć wartość oscylującą wokół 12 mld zł. Reszta to PR i gra słów.
Zgodnie z umową spółka miała dostarczyć w ramach umowy 300 tys. sztuk amunicji 155 mm, a nie jak czytamy w Onecie, 50 tys.
Należy tutaj dodać, że ani Skarb Państwa, ani realizująca zakupy amunicji Agencja Uzbrojenia, nie przelaliby nikomu 12 czy 14 miliardów. To byłaby zapłata realizowana przez lata kontraktu za zrealizowanie dostaw przewidzianych w umowie.
2. 14 chętnych, dlaczego wygrał ten podmiot?
Do konkursu ofert ogłoszonego przez Agencję Rozwoju Przemysłu zgłosiło się kilkanaście podmiotów. W tym zakresie co do zasady redaktor Harłukowicz się nie myli. Kluczowa w tym zakresie informacja jest taka, ile z przedstawionych propozycji, było poważnymi ofertami spełniającymi kryteria postawione przez państwo polskie, a ile kilkustronnicowymi „ofertami”, które ciężko nazwać odpowiadającymi na założenia rozbudowy realnych zdolności i krajowych dostaw amunicji.
Przedstawione oferty – zgodnie z wymogami – musiały zawierać między innymi opracowany szczegółowy biznesplan, niezbędne potwierdzenia zasobów merytorycznych oraz finansowych do ustanowienia zdolności produkcyjnych. Jak wynika z informacji Defence24.pl, ostateczna oferta złożona przez konsorcjum wchodzące w skład Polskiej Amunicji okazała się jedyną, spełniającą bardzo rygorystyczne wymagania.
To, że inni protestują i piszą donosy – w przypadku tak poważnych kontraktów to normalne. Sprawne państwo wie jednak, jak sobie radzić z paszkwilami i próbami zatrzymania strategicznych projektów. Oczywiście sprawdza, ale nie daje się wciągnąć w lobbingowe gierki.
3. Realny potencjał do produkcji amunicji
Jeśli popatrzymy na skład konsorcjum Polskiej Amunicji, to nie ma wśród nich firm krzaków, czy podejrzanych pośredników. W skład wchodzą firmy wyłącznie z polskim kapitałem, które osiągnęły sukces na rynku polskim, jak i są doceniane przez liczne grono kupujących ich wyroby z zagranicy. Grupa WB jest największym producentem dronów bojowych w krajach NATO. Dostarczane i sprawdzone w walce na Ukrainie drony bojowe Warmate, czy też obserwacyjny FlyEye potwierdziły swoją skuteczność i jakość pracy inżynierów i pracowników polskich fabryk.
Ponar Wadowice, to firma która dostarcza najbardziej zaawansowane i najlepsze jakościowo systemy hydrauliki i zawieszenia do ciężkich pojazdów cywilnych, jak i wojskowych do najbardziej renomowanych światowych producentów. To firma mająca ogromne doświadczenie w obróbce metali. TDM Electronics – spółka z ponad 100 mln przychodów rocznie i podobnie jak dwaj pozostali prywatni konsorcjanci Polskiej Amunicji, posiada koncesję na obrót specjalny.
Wszystkie te firmy, to poważne podmioty o dużym i potwierdzonym kontraktami potencjale, ich zsumowane przychody roczne to kwota powyżej dwóch miliardów złotych. To firmy, którym trudno zarzucić nierzetelność, czy też brak umiejętności oszacowania własnych możliwości i ryzyk związanych z tak skomplikowaną działalnością, jak produkcja amunicji. Szczerze mówiąc, ciężko sobie wyobrazić poważniejszy zestaw polskiego kapitału, umiejętności i możliwości technicznych do wybudowania fabryki amunicji.
Z informacji, które posiadamy wynika, że część złożonych ofert była oparta na zasadzie pośrednictwa dla sprzedaży amunicji z zagranicy lub ustanowienia za jakiś czas produkcji w Polsce, ale przy całkowitej kontroli spółki i produkcji przez zagraniczne koncerny. Jednocześnie deklarowane terminy dostaw były dalsze niż plan przedstawiony przez Polską Amunicję.
W mediach pojawiał się już zarzut, że Polska Amunicja nie ma koncesji na produkcję amunicji. Straszne, prawda? Na pierwszy rzut oka tak – dla przeciętnego obywatela, polityka czy nieświadomego dziennikarza. W myśl przepisów ustawy z dnia 13 czerwca 2019 r. o wykonywaniu działalności gospodarczej w zakresie wytwarzania i obrotu materiałami wybuchowymi, bronią, amunicją oraz wyrobami i technologią o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym oraz przepisów wykonawczych, aby uzyskać koncesję na WYTWARZANIE, należy m.in. przejść certyfikację pomieszczeń oraz maszyn i urządzeń przeznaczonych do produkcji. Nie ma więc możliwości uzyskania koncesji na wytwarzanie przed przygotowaniem całej inwestycji.
Do tego czasu wystarczy koncesja na obrót specjalny, którą posiadają już dzisiaj wszyscy konsorcjanci. Podnoszenie więc tego zarzutu to kolejny punkt czarnego PRu skierowanego przeciwko rozwojowi produkcji amunicji wielkokalibrowej w Polsce.
Czy to źle, że produkcją strategicznych zasobów – bo do takich należy amunicja – miałaby się zająć polska spółka z bogatym doświadczeniem w produkcji i dostawach na rzecz Sił Zbrojnych?
4. Zabezpieczenie interesów Skarbu Państwa
Reprezentantem interesów skarbu państwa w konsorcjum firm wchodzących w skład Polskiej Amunicji jest spółka Aranda, będąca własnością ARP. Warto w tym miejscu podkreślić, że jest to podmiot wskazany przez państwo polskie, na który konsorcjanci nie mieli żadnego wpływu. W spółce Aranda posiada 51% udziałów. Oznacza to, że każdy zysk wypracowany w przyszłości przez to konsorcjum, w ponad połowie trafiłby pośrednio do Skarbu Państwa. Jednocześnie każdy element powstałej fabryki i jej wyposażenia byłby w 51 procentach własnością spółki należącej do Skarbu Państwa.
Redaktor Harłukowicz stawia zarzut, że z umowy spółki wynika, że prezes Polska Amunicji ma być wskazywany przez podmioty prywatne, a nie Skarb Państwa. Nie wiem, czy to dziwne, że podmioty odpowiedzialne za merytoryczny wkład chciały mieć zapewnione, aby prezes był osobą organizującą i nadzorującą prace merytoryczne, bez względu na możliwe zawirowania i zmiany polityczne niosące zazwyczaj zmiany w spółkach Skarbu Państwa. W tym przypadku ARP, której spółka miała być inwestorem finansowym.
W Stanach Zjednoczonych wszystkie największe firmy zbrojeniowe są w rękach prywatnych. Nic jednocześnie nie stoi na przeszkodzie temu, że państwo i tak ma narzędzia i możliwości kontrolujące daną spółkę. W Polsce produkcja specjalna podlega koncesjonowaniu przez państwo, a tego typu działalność byłaby z całą pewnością pod szczególnym nadzorem służb specjalnych odpowiadających za bezpieczeństwo – ABW czy SKW. Warto też nadmienić, że w spółce Polska Amunicja byłyby kontrolowane przez rząd (Agencję Rozwoju Przemysłu) poprzez wiceprezes do spraw finansowych (kontrolujący finanse) oraz Przewodniczącego i Członków rady nadzorczej spółki. Czy to mało? Czy można wyciągnąć wniosek że Państwo niedostatecznie kontrolowałoby produkcję?
Zgodnie z umową spółki Aranda – podobnie, jak inni udziałowcy dokonała wpłaty na rzecz spółki w wysokości 1255000 zł – proporcjonalnie do posiadanych udziałów. Pieniądze Arandy jako jedynego udziałowca zostały zabezpieczone w sposób wyjątkowy, a mianowicie złożone na rachunku powierniczym z odpowiednim zapisem w umowie, który gwarantuje zwrot całości środków w momencie wycofania się Arandy ze spółki. Spółka Skarbu Państwa była więc jedynym podmiotem zabezpieczonym w dodatkowy sposób.
5. Donosy w walce o miliardy, czyli lobbingowa gra
W tekście czytamy: „ Do departamentu polityki zbrojeniowej MON zaczynają zgłaszać się zbrojeniowe firmy, których oferty — pomimo spełniania stawianych w programie NRA kryteriów i dysponowania lepszymi, niż Polska Amunicja warunkami mogącymi przyspieszyć produkcję amunicji 155 mm — zostały wykluczone z postępowań prowadzonych przez Komitet Sterujący”.* Ciężko sobie wyobrazić kto – spoza 2-3 zagranicznych oferentów, miałby „lepsze zdolności” niż konsorcjum Polska Amunicja. Ale jakoś nikt pozostały nie spełnił wymagań formalnych postawionych przez państwo polskie. Dlaczego więc nie ma ciągle umowy? Komu zależy na szukaniu „haków”, sianiu dezinformacji i czarnego PRu?
Produkcja w Polsce amunicji wielkokalibrowej to konieczność. To kontrola zasobów, logistyki i pewności zaopatrzenia na czas wojny. Pomimo trwającej tuż za naszą granicą od 2,5 roku wojny nie jesteśmy w stanie jako państwo podjąć decyzji o wzmocnieniu krajowego potencjału produkcji amunicji. Od prawie roku mogła być budowana polska fabryka, polskiej amunicji. Czy mamy – po raz kolejny w historii – nie mieć wyjścia i zamawiać po narzuconych cenach amunicję z zagranicy? A może o to chodzi? Skoro zamawiamy ogromne ilości sprzętu, to będziemy musieli kupować ogromne ilości amunicji. Cena na wojnie (i w sytuacji bezpośredniego zagrożenia) nie będzie miała znaczenia
Czy o to chodzi? Dzisiaj mamy jeszcze czas, aby rozwinąć polskie zdolności tym zakresie. Dziennikarze, politycy muszą być uważni na różnego rodzaju wrzutki osłabiające polskie bezpieczeństwo, potencjał i możliwości rozwoju na przyszłość.
W tym przypadku chodzi nie tylko o pieniądze, gdzie i ile będzie wydane. Tu chodzi także o zablokowanie strategicznych zdolności produkcyjnych, aby zagranicznym potentatom nie wyrósł polski konkurent. Na razie osiągają cel tanim kosztem. A nasze Kraby i kupione koreańskie armatohaubice K9 w przypadku wojny będą straszyły jedynie swoją liczbą, bo raczej nie będą miały czym strzelać.
Polska – w tym polska zbrojeniówka – ma możliwości i ambicje. Polski przemysł zbrojeniowy, zarówno państwowy, jak i prywatny ma produkty i możliwości, których obawiają się zachodni konkurenci. I tutaj mają cele w pewnym sensie zbieżne z rosyjskimi. Nie dopuścić do rozwoju polskiego uzbrojenia, polskiego przemysłu. Dyskredytacja trwa i będzie trwać. Nie pomagajmy im.
Źródło: defence24.pl