Media ujawniły, że wiceminister sprawiedliwości wykorzystywał publiczne środki do prywatnych celów.
Jak donosi Wirtualna Polska, wiceminister sprawiedliwości użyl służbowego auta podczas wakacji w Słowenii. Co więcej, Bartłomiej Ciążyński zapłacił za paliwo z państwowych pieniędzy.
Wakacje za państwowe pieniądze
Ciążyński to polityk Lewicy i były wiceprezydent Wrocławia. W maju tego roku został zatrudniony w państwowym Polskim Ośrodku Rozwoju Technologii (PORT) wchodzącym w skład ogólnopolskiej Sieci Badawczej Łukasiewicz. Jednak już 5 lipca, na wniosek Adama Bodnara, został powołany przez Donalda Tuska na wiceministra sprawiedliwości.
W związku z nowym stanowiskiem, Ciążyński złożył wniosek o urlop bezpłatny od 1 sierpnia 2024 r. do 1 grudnia 2027 r., który został zaakceptowany. Wcześniej polityk wnioskował o urlop wypoczynkowy w terminie od 15 do 31 lipca 2024 r.
13 lipca polityk pojechał na urlop do Słowenii. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że polityk udał się w podróż służbowym samochodem. Co więcej, zatankował również paliwo za publiczne pieniądze, choć było to wyraźnie zabronione w regulaminie karty paliwowej, który podpisał.
Początkowo wiceminister sprawiedliwości twierdził, że nie złamał prawa i mógł korzystać z samochodu i karty paliwowej również w celach prywatnych. Jednak po kilku godzinach skontaktował się z dziennikarzami i potwierdził, że ich ustalenia są prawdziwe. Zadeklarował również, że zwróci wydane niezgodnie z prawem pieniądze. Jak tłumaczył, cała sytuacja wynikała z „braku doświadczenia w korzystaniu ze służbowych samochodów”.
Co ciekawe, sam fakt zatrudnienia Ciążyńskiego w PORT budzi spore kontrowersje. Jak przyznała prof. Alicja Bachmatiuk, do niedawna zarządzająca instytucją, zatrudnienie polityka zostało na niej wymuszone.
– Przekonywano mnie o wybitnych kwalifikacjach w problematyce wdrożeń pana Ciążyńskiego, bo przecież pracował w WPT [Wrocławski Park Technologiczny – przyp. red.], no i ja go przyjęłam. Ale dziś żałuję, że się wtedy pierwszy raz ugięłam, że zamknęłam konkurs. Źle zrobiłam. Uznałam, że to jest kandydatura polityczna, nie merytoryczna, i nawet zaznaczyłam w dokumentacji, że pan Ciążyński zostaje przyjęty do instytutu na polecenie prezesa Cichockiego – powiedziała Bachmatiuk w rozmowie z „Gazetą Wrocławską”.
Źródło: dorzeczy.pl