Brytyjczycy będą wściekli z powodu raportu think tanku Institute of Economic Affairs (IEA). Okazuje się, że z brytyjskiego budżetu państwa idą środki na pomoc rozwojową dla krajów „ubogich”, które w rzeczywistości mają wyższe PKB na osobę niż duże obszary Wielkiej Brytanii.
Brytyjska pomoc dla bogatych zagranicznych regionów
W raporcie przywołano szereg konkretnych przykładów pieniędzy przekazanych w ostatnich pięciu latach w ramach pomocy rozwojowej, która wprawdzie trafiła do krajów o niższych i średnich dochodach, ale w tych krajach wcale nie do najbiedniejszych regionów, lecz do tych najlepiej rozwiniętych.
IEA twierdzi, że z pieniędzy brytyjskich podatników sfinansowany został np. projekt w Szanghaju o wartości 200 tys. funtów w celu „wspierania kreatywności w chińskich społecznościach”, czy inny, o podobnej wartości, mający na celu ponowne wprowadzenie tradycyjnej żeńskiej opery Yue w Szanghaju do nowoczesnej miejskiej publiczności za pośrednictwem mediów cyfrowych. W Malezji wydano 244 tys. funtów na projekt mający zmniejszyć zatory komunikacyjne w stolicy kraju Kuala Lumpur poprzez poprawę wykorzystania transportu publicznego.
Porównanie dochodów w miastach korzystających z pomocy
Tymczasem w Szanghaju PKB na jednego mieszkańca to równowartość 19,5 tys. funtów rocznie, a w Kuala Lumpur – 21,2 tys. funtów. To znacząco więcej niż w północnoirlandzkim okręgu Ards and North Down, gdzie PKB na mieszkańca to 17,6 tys. funtów. Meksykańskie miasto Campeche, które też jest odbiorcą pomocy rozwojowej, ma wyższy dochód na mieszkańca niż 36 jednostek podziału administracyjnego w Wielkiej Brytanii, zaś miasto Ordos w chińskim regionie autonomicznym Mongolia Wewnętrzna ma PKB na jednego mieszkańca porównywalny jak Swansea, drugie co do wielkości miasto w Walii i wyższy od aż 69 jednostek podziału administracyjnego w Wielkiej Brytanii.
Jak wyjaśniono w raporcie, względnie zamożne miasta w krajach o średnich i niższych dochodach mają lepiej rozwinięte kontakty i doświadczenie w ubieganiu się o granty, w efekcie czego brytyjscy urzędnicy do tam kierują pomoc zamiast do regionów, które najbardziej jej potrzebują. W połączeniu z faktem, że w czasie pandemii Covid-19 brytyjski rząd ograniczył środki na zagraniczną pomoc rozwojową z 0,7 proc. do 0,5 proc. PKB oznacza to, że do krajów takich jak Jemen, Syria i Somalia trafia coraz mniejsza część pieniędzy.
„Opodatkowanie ciężko pracujących ludzi w pozostawionych w tyle częściach Wielkiej Brytanii w celu finansowania projektów w zamożnych regionach za granicą to jak odwrotność Robin Hooda (czyli zabieranie biednym, by dawać bogatym – PAP) – pieniądze pomocowe trafiają do zamożnych obszarów, takich jak Ordos w Chinach lub Campeche w Meksyku, a oba są w rzeczywistości bogatsze niż duża część Wielkiej Brytanii. Musimy pilnie dokonać ponownej oceny naszych priorytetów pomocowych, aby zapewnić, że pieniądze brytyjskich podatników wspierają najbiedniejszych na świecie, kładąc nacisk na zwalczanie chorób zakaźnych, eliminowanie głodu i prawdziwe podnoszenie z ubóstwa tych, którzy są w rozpaczliwej potrzebie” – napisał autor raportu Mark Tovey.
Źródło: forsal.pl
Polska nie może uczestniczyć w tym projekcie? A może w Polsce nie można kompetentnie sporządzić programu pomocy? Wyjaśnienie prstoje – tutaj wyraźnie widać element korupcyjny.