Wojskowy pilot rzuca światło na brak FA-50 „fafików” w defiladzie. „Tam jeszcze nic nie działa”

niezależny dziennik polityczny

W czwartek, przez Warszawę przejechała i przeleciała defilada z okazji Święta Wojska Polskiego. O ile sprzęt kołowy i gąsienicowy był reprezentowany szeroko, o tyle w „komponencie lotniczym” było nadzwyczaj skromnie. Do tego stopnia, że trzeba było ratować się pomocą sojuszników: Amerykanów i Czechów. Zabrakło wielu statków powietrznych, używanych już przez Siły Zbrojne RP.

  • Podczas ostatniej defilady z okazji Święta Wojska Polskiego na niebie zobaczyliśmy nieliczne samoloty. Wciąż uziemione pozostają samoloty szkolno-bojowe M-346 Master – po wypadku jednego z nich (12 lipca w Gdyni). Nie ujrzeliśmy też koreańskich FA-50, nazywanych w naszym wojsku „fafikami”.
  • Nie było także sprzętu poradzieckiego: dożywających swoich dni myśliwców MiG-29 czy uderzeniowych Su-22.
  • FA-50 stacjonują w 23. bazie lotnictwa taktycznego (23 blt) w Mińsku Mazowieckim. Zwróciliśmy się tam z pytaniami o gotowość bojową samolotów i proces szkolenia pilotów. Otrzymaliśmy ciekawe odpowiedzi, ale… 
  • Na dobrą sprawę nadal nie wiadomo, dlaczego „fafiki” nie poleciały. Tym bardziej, że maszyny te brały udział w przygotowaniach do defilady.

„Komponent” lotniczy podczas czwartkowej parady był reprezentowany skromnie. W powietrzu zobaczyliśmy co prawda dwie maszyny F-35, lecz – podobnie jak AH-64 Apache – było to możliwe dzięki wsparciu Amerykanów. Polska jeszcze nie dysponuje ani tymi maszynami, ani przeszkolonymi w pełni pilotami.

Nie zobaczyliśmy też sprzętu poradzieckiego: nie było dożywających swoich dni myśliwców MiG-29 czy uderzeniowych Su-22. I również sprzętu najnowszego (albo niemal najnowszego): samolotów dla VIP-ów, transportowych Herkulesów czy rozpoznawczych Saabów.

„Fafiki” nie poleciały. Dlaczego podczas defilady zabrakło FA-50?

Uziemione pozostają samoloty szkolno-bojowe M-346 Master. Po wypadku jednego z nich (12 lipca w Gdyni), w którym zginął pilot, mjr Robert Jeł, ich loty odwołano do czasu wyjaśnienia przyczyn tragedii.

Ale Polska dysponuje jeszcze jednym typem samolotów szkolno-bojowych. To koreańskie FA-50, nazywane w wojsku „fafikami”. Docelowo mamy ich mieć 48, z czego 36 w lepiej wyposażonej wersji, z uzbrojeniem i możliwością tankowania w locie. Ale FA-50 też nie było w świąteczny czas. Dlaczego?

Obecnie strona polska dysponuje 12 maszynami tego typu. Kosztowały nas one niemal 3 mld zł, stacjonują w 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego (23 BLT) w Mińsku Mazowieckim. Zwróciliśmy się tam z pytaniami o gotowość bojową samolotów i proces szkolenia pilotów. Z odpowiedzi na jedno z czterech pytań wynika, że „obecnie nadal trwa przyjmowanie elementów systemu uzbrojenia FA-50 (aparatura kontrolno-pomiarowa, sprzęt obsługowy, narzędzia, części zamienne) – zgodnie z umową zakończenie procesu przyjęcia całości sprzętu do końca września 2025 r. (obecnie przyjęto ok. 60 proc. sprzętu)”.

Computer Based Training kontra „tam niczego nie ma”. System wciąż nie działa

Jak pisze zastępca Dowódcy Grupy Obsługi, ppłk Marcin Boruta, trwa budowa budynku centrum symulatorowego do montażu docelowych symulatorów lotu. Baza w tej chwili dysponuje stanowiskami komputerowymi systemu CBT – Computer Based Training – do nauki budowy samolotu FA-50 dla personelu latającego i technicznego.

Oficer dodaje, że szkolenie lotnicze realizowane jest zgodnie z planem (w tej chwili 8 pilotów); docelowo mają osiągnąć poziom umożliwiający szkolenie wyłącznie w Polsce. A jeśli chodzi o personel techniczny: obecnie całość szkolenia realizowana jest w naszym kraju.

Komunikat brzmi (i jest) profesjonalny, ale wciąż nie daje odpowiedzi, dlaczego „fafików” zabrakło na defiladzie. Więcej światła rzuca na to odpowiedź bardzo doświadczonego pilota wojskowego. 

To nie jest żaden skomplikowany system. Po prostu sadza się przyszłego pilota przed komputerem, w którym jest zainstalowany interaktywny system, pokazujący budowę samolotu, rozkład elementów w kabinie, opis sprzętu itp. Pod dumną nazwą kryje się komputerowy podręcznik – ze zdjęciami i opisami samolotu. Tam jeszcze nic nie działa… – wyjaśnia rozmówca WNP PL.

I dodaje gorzko, że podobnie wyglądała sytuacja z przyjęciem do Sił Powietrznych samolotów M-346 Master. Nasi piloci, którzy kilka lat temu wyjeżdżali na szkolenia do Włoch, wykonywali – jak twierdzi – tylko loty zapoznawcze na maszynach. Nie były to pełne szkolenia, w ścisłym rozumieniu tego słowa.

FA-50 powoli, Mastery na ziemi. Co dalej ze szkoleniem pilotów?

Warto dodać, że pierwsze dwie maszyny FA-50 przybyły do Polski w lipcu ubiegłego roku. Ppłk Boruta przekazał w odpowiedzi na pytania, że samoloty są skierowane do szkoleń. Faktycznie: latają, szkolenia są prowadzone. Trzeba podkreślić, że to rzeczywiście proces długi i skomplikowany. Zespół akrobacyjny, wykonujący pokazy na M-346 Master powstał dopiero w ubiegłym roku, a przecież włoskie samoloty pojawiły się w Siłach Powietrznych już 10 lat temu.

Pozostaje mieć nadzieję, że umowy na zakup koreańskich FA-50 zostały skonstruowane lepiej, niż na włoskie Mastery. Nieoficjalnie słyszymy, że strona koreańska potrafi iść na ustępstwa… Zgodnie z zapisami dokumentu producent samolotów – Korean Aerospace Industry – był zobowiązany do zapewnienia jednego instruktora. Strona polska wystąpiła o zmiany – i Koreańczycy zdecydowali się iść Polakom na rękę, przysyłając drugiego.

Warto jednak zaznaczyć, że wraz z uziemieniem Masterów w szkoleniach pilotów wojskowych na samoloty odrzutowe mogła powstać spora luka. Nie wiadomo, kiedy wznowione zostaną ich loty, a FA-50 jest na dobrą sprawę dopiero wdrażany – jako samolot i system szkoleniowy dla przyszłych pilotów.

W fazie produkcji pozostaje pierwszy „pełnowymiarowy” symulator, w Polsce ma się znaleźć około połowy przyszłego roku – jeśli odbiorca zdąży z przygotowaniem budynku i dostarczeniem niezbędnych danych do oprogramowania, by można było zaprogramować odpowiednie misje w konkretnych uwarunkowaniach. A to złożony proces.

Pozytywem jest, że w czerwcu podpisano porozumienie o współpracy w kwestii obsługi i serwisu samolotów FA-50 pomiędzy Wojskowymi Zakładami Lotniczymi Nr 2 a koreańską spółką KAI.

Pozwoli to polskim zakładom osiągnąć najwyższy poziom kompetencji i utworzyć w Polsce centrum serwisowe lekkich samolotów bojowych FA-50.

Na dobrą sprawę nie wiadomo jednak, dlaczego FA-50 nie poleciały… Tym bardziej, że samoloty brały udział w przygotowaniach do defilady.

Źródło: wnp.pl

Więcej postów