Przygotowania do nowego roku szkolnego idą pełną parą. Szczególnie na nadmiar pracy narzekają wydawcy podręczników, którzy muszą dostosować je do nowej, uszczuplonej, podstawy programowej. Problem jednak w tym, że ta ukazała się dopiero pod koniec czerwca, więc na opracowanie materiałów są zaledwie dwa miesiące.
„Przepisy dotyczące zmian w podstawie programowej kształcenia ogólnego w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych wchodzą w życie 1 września 2024 r. Zostały przygotowane tak, aby nie było konieczności wymiany podręczników i wydawania ich zmienionych wersji. Wydawcy przekażą nauczycielom korzystającym z ich podręczników informacje o tym, które fragmenty dotychczas wydanych podręczników wykraczać będą poza zakres uszczuplonej podstawy programowej” – tłumaczy w odpowiedzi na pytania „Rzeczpospolitej” Ministerstwo Edukacji Narodowej. W przekonaniu MEN jest to zmiana, która po stronie wydawców nie generuje żadnych kosztów.
Redaktorzy podręczników pracują po godzinach
Innego zdania są jednak ci, którzy te podręczniki przygotowują. Jak tłumaczą, przygotowanie nowych książek w wersji papierowej nie jest możliwe w dwa miesiące, ale wersja elektroniczna (do której dostęp powinni mieć wszyscy uczniowie) już tak. – Wskazywanie różnic między podstawą programową a dostępnymi dla uczniów podręcznikami to długa i żmudna praca – tłumaczy Dorota Twarowska, przewodnicząca Sekcji Wydawców Edukacyjnych Polskiej Izby Książki. Jak dodaje, po stronie wydawnictw leży nie tylko przygotowanie podręczników, ale także materiałów dydaktycznych, z których korzystają na lekcjach nauczyciele. – A jeśli coś trzeba opracować w krótkim czasie, to jest to droższe – dodaje Twarowska.
– U nas wszystkie ręce na pokład. Ograniczamy urlopy pracownikom, zatrudniamy dodatkowych redaktorów i pracujemy po godzinach. Jest ciężko – przyznaje Jerzy Garlicki, prezes Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych.
– Duże tempo i skala zmian generują znaczące obciążenia zarówno pod względem dodatkowej pracy zespołów redakcyjnych, jak i kosztów ich wprowadzania. Wydawcy nie otrzymali na ten cel żadnych dodatkowych środków z MEN – wskazuje Agnieszka von Mallek z wydawnictwa Nowa Era.
Kłopoty z nadmiarem pracy, ale też z wygospodarowaniem środków na pracę nad nimi mają szczególnie duże wydawnictwa, które muszą dokonać zmian w kilkunastu podręcznikach.
Wydawcy: Dotacja na podręczniki jest zbyt mała
Teoretycznie dokonywane poprawki powinny odbywać się w ramach dotacji, które wydawnictwa otrzymują od MEN na przygotowanie podręczników dla szkół. To od 2023 r. na podręczniki dla klas I–III 99 zł na ucznia i dodatkowo 55 zł na ćwiczenia dla niego. Dotacja na podręczniki dla klas IV–VIII wynosi od 185 zł do 330 zł. Ćwiczenia dodatkowo 27,50 zł.
Wydawcy jednak skarżą się, że te pieniądze po ostatnich podwyżkach papieru są niewystarczające. – Od momentu wprowadzenia systemu dotacji w 2015 r. jedyna podwyżka kwot dotacji na podręczniki i materiały ćwiczeniowe związana ze wzrostem kosztów miała miejsce w 2023 r. Podniesiono wtedy kwoty jednostkowe dotacji o 10 proc. Natomiast biorąc pod uwagę jedynie czynnik rewaloryzacyjny (inflacja, przeciętne wynagrodzenie i ceny produkcji sprzedanej), kwoty dotacji na podręczniki, materiały edukacyjne i ćwiczeniowe powinny wzrosnąć o ponad 50 proc. – wyjaśnia von Mallek.
W najbliższych dniach wydawcy podręczników planują w tej sprawie wysłać pismo do resortu edukacji. Czy przyniesie to jakieś efekty? Na pytanie, czy resort planuje wzrost dotacji w przyszłym roku oraz rekompensatę za obecne zmiany, MEN nie odpowiedziało.