Marynarka Wojenna w zapaści. “Brak wiedzy, woli i wyobraźni”

15 sierpnia przez Warszawę przejedzie i przeleci to, czym będzie chciało się pochwalić Wojsko Polskie. Mieszkańcy stolicy i widzowie przed telewizorami zobaczą samoloty, śmigłowce, czołgi i wiele innego sprzętu. Na wszystko będą mogli z zazdrością patrzeć żołnierze Marynarki Wojennej, od lat zmagającej się z zapaścią i kryzysem.

Marynarka Wojenna RP to jeden z największych, obok Wojsk Lądowych i Sił Powietrznych, rodzajów sił zbrojnych. Ale od upadku PRL znajduje się w permanentnym kryzysie. Niedoinwestowana, ze starzejącymi się okrętami, niemająca na siebie pomysłu, targana różnymi koncepcjami rozwoju – wciąż pozostaje “uboższą krewną”.

O stanie MW RP rozmawia się trudno. Marynarze rzadko chcą się wypowiadać pod nazwiskiem. Ale z rozmów z nimi wyłania się dramatyczny obraz. Stare okręty, zanikające zdolności, chaotyczna modernizacja i niemal całkowity brak zdolności uderzeniowych dają asumpt do tego, by o MW myśleć w czarnych barwach.

Ale, jak mówią rozmówcy WNP.PL, są i pewne jasne punkty. Nie ma ich wiele, jednak nie można też powiedzieć, że nie ma ich wcale. Do odbudowy zdolności tego rodzaju sił zbrojnych potrzeba wiele czasu, cierpliwości i pieniędzy.

Marynarka Wojenna A.D. 2024. Wielkie plany, stare okręty i słabe zdolności rażenia

O kondycję MW zapytaliśmy m.in. byłego szefa Zarządu Planowania Rozwoju MW, komandora Krzysztofa Marciniaka. Współtworzył on program operacyjny “Zwalczanie zagrożeń na morzu 2012-2022/30”. Ocenia on stan marynarki jako “wysoce niezadowalający”.

– Najgorzej sytuacja wygląda w obszarze zdolności uderzeniowych (rażenie sił przeciwnika), które po wycofaniu okrętów podwodnych typu “Kobben” drastycznie spadły. Zdolności w tej dziedzinie ze strony sił okrętowych (dwóch fregat typu OHP, ORP Orzeł i trzech Orkanów) są mocno ograniczone, choć wyglądają zdecydowanie obiecująco ze strony komponentu sił obrony nadbrzeżnej w postaci wzrastającego potencjału MJR (Morska Jednostka Rakietowa – przyp. red.). Bardzo słabo oceniam także zdolności MW do zwalczania okrętów podwodnych (ZOP), których nie zniweluje wprowadzenie do służby czterech wielozadaniowych śmigłowców Leonardo AW101 ani w przyszłości fregat typu “Miecznik”. Tu rozwiązaniem najefektywniejszym byłaby “Orka” – rozpoczyna oficer.

Dostrzega jednak i jasne punkty. Jego zdaniem, bardzo dobre zdolności MW reprezentuje w obszarze obrony przeciwminowej (OPM). Podniosły je, jak mówi, wprowadzane do służby od 2017 r. niszczyciele min “Kormoran”. Wysoko ocenia również możliwości w obszarze rozpoznania, które nie tylko były dotąd na dobrym poziomie, ale wzrosły po wprowadzeniu do służby w Brygadzie LM dwóch samolotów SAAB 340 AEW, a podniosą się jeszcze bardziej, gdy polską flotę zasilą dwa okręty rozpoznawcze typu “Delfin”.

Marynarka Wojenna RP. Jakie okręty ma polska armia?

Trzon polskiej floty stanowią dziś zbliżające się do półwiecza, poamerykańskie fregaty typu Oliver Hazard Perry. Pierwsza z nich, ORP Gen. T. Kościuszko, została zwodowana 46 lat temu, druga – ORP Gen. K. Pułaski – 45. Do tego dochodzi 38-letnia korweta ORP Kaszub i liczący 39 lat poradziecki ORP Orzeł, który więcej czasu spędza na remontach i konserwacji niż na morzu. Oprócz tego są jeszcze małe okręty rakietowe, o których będzie jeszcze mowa. Rzecz jasna, do tego dochodzą inne jednostki, choćby desantowe “Lubliny” czy jednostki pomocnicze.

– Są światełka w tunelu – mówi w rozmowie z WNP.PL kmdr rez. Sebastian Draga z Morskiego Centrum Analiz Strategicznych przy Akademii Marynarki Wojennej. Wspomina tutaj budowę fregat i okrętów rozpoznawczych czy nowe samoloty i śmigłowce w Brygadzie Lotnictwa MW. – Dobrze wygląda sytuacja także w zakresie zdolności uderzeniowych z lądu i mówię tu o Morskiej Jednostce Rakietowej. Mamy także dobrze zabezpieczone zdolności przeciwminowe – rozpoczyna oficer.

Gorzej jest z innymi zdolnościami. Komandor Draga wskazuje, że największym problemem jest brak integralnego lotnictwa uderzeniowego zdolnego do zwalczania w pierwszej kolejności celów nawodnych i działającego głównie na potrzeby marynarki.

Trzeba także pamiętać o zbudowaniu adekwatnego systemu rozpoznania i wskazywania celów oraz zastanowić się, czy do działań w razie potencjalnego konfliktu wystarczą nam tylko fregaty i czy nie będziemy potrzebować innych mniejszych jednostek. – Musimy pamiętać, że MW to nie pojedynczy okręt czy samolot. MW to powinien być sprawnie działający system, skonfigurowany odpowiednio w stosunku do stawianych mu zadań i wymagań – mówi kmdr Draga.

W jego ocenie najgorzej wygląda sytuacja w kwestii okrętów podwodnych, a dookoła programu “Orka” ciągle są jakieś perturbacje.

Obawiam się, że skończymy z kolejnym rozwiązaniem pomostowym, jak dwie dekady temu było z Kobbenami, a to będzie skutkowało dalszą utratą zdolności i potencjału – mówi. 

Dowodzenie, logistyka, ochrona. “Jasne punkty? Może latarnie morskie?”

Na pytanie, w jakim stanie jest MW RP obecnie, doświadczony oficer marynarki, który chce zachować anonimowość, odpowiada krótko i dosadnie: “w tragicznym”. I wymienia całą listę niedociągnięć i problemów, z którymi mierzy się flota i jej polityczne zaplecze. Co do nich zalicza?

– Nie ma na czym pływać. Nie dba się o bazy, są pozbawione ochrony i osłony. Na łopatki rozłożona jest logistyka. Cieszę się z budowy nowych niszczycieli min, ale to za mało. Nie ma pragmatyki kadrowej, bo system dowodzenia jest rozsypany i niewydolny. Kadra z byłego Dowództwa Marynarki Wojennej była rozdzielona między Gdynię i Warszawę, a przez to rozżalona; przepływy informacji są rozjechane – mówi rozmówca WNP.PL.

“W rozsypce” – jak mówi – są wytężone i przesilone fregaty, utrzymywane dzięki temu, że mamy je dwie, a przez to można kanibalizować części z jednej na drugą. Wskazuje też, że małe okręty rakietowe są “rozgrzebane” i straciły część swojej dzielności morskiej ze względu na zmianę środka ciężkości, która dokonała się przez instalowanie na nich wyrzutni przeciwokrętowych pocisków kierowanych.

Jasne punkty? Przydział samochodów służbowych. I może sprawne latarnie morskie – ironizuje nasz rozmówca.

Dodaje zarazem, że “marynarka wciąż nie ma koncepcji na siebie”, a nowe okręty kupujemy jak samochód w salonie: patrzymy, co jest w katalogach i świecą nam się oczy.

Podobnie jak komandor Draga wymienia też słabość Brygady Lotnictwa. Przekonuje, że gdyby nawet do BL MW trafiły porządne samoloty, zdolne do latania nad wodą, ale też mające zdolności do niszczenia, wciąż byłoby biednie.

“Doktryna 3W: brak wiedzy, woli, wyobraźni”. Jaki los czeka marynarkę?

Kolejny oficer marynarki, zbliżony do MON, dodaje coś innego: jasnym punktem, jak przekonuje, jest to, że ludzie w końcu przestają myśleć o tym rodzaju sił zbrojnych jako desygnowanym wyłącznie do obrony wybrzeża. MW to także ochrona naszych przyszłych lub istniejących inwestycji na morzu, takich jak farmy wiatrowe czy platforma wydobywcza. Ale również udział w ćwiczeniach i współpracy sojuszniczej czy ochrona międzynarodowych szlaków komunikacyjnych lub walka z przemytem ludzi i broni na Morzu Śródziemnym.

Podobnie jak kmdr Draga za istotny wkład w obronność RP wskazuje zdolności Morskiej Jednostki Rakietowej. Te kołowe wyrzutnie kierowanych pocisków przeciwokrętowych, które mają razić potencjalnego przeciwnika na morzu. Tyle że jest problem z radarami, które mają mniejszy zasięg niż pociski. Być może stan rzeczy zmienią zakupione  samoloty rozpoznawcze Saab, które właśnie do Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej trafiły.

Warto też dodać, że w ubiegłym roku na stan BL MW przyjęto pierwszy śmigłowiec AgustaWestland 101. W 2019 r. podpisano kontrakt na dostawę czterech takich maszyn za 1,65 mld zł. 2,5 mld zł mają nas kosztować dwa okręty rozpoznania radioelektronicznego (program “Delfin”), budowanego we współpracy ze Szwedami. Wreszcie marynarka czeka na nowe okręty podwodne z programu “Orka”. Koszt i czas ich pojawienia się w linii jest nieznany. 15 mld mają z kolei kosztować trzy nowe fregaty rakietowe, które budujemy w kooperacji z Wielką Brytanią, czyli powstający w Gdyni “Miecznik”.

Nasz rozmówca podsumowuje jednak gorzko, mówiąc, że wszystkie zakupy trzeba robić z głową. Przypomina, że przy zakupie MJR offset prawie zrównał się z kosztem zakupu, a Wojskowe Zakłady Elektroniczne w Zielonce zyskały mnóstwo nowych kompetencji, pozwalających na rozwój zakładów.

Wciąż rządzi doktryna 3W: brak wiedzy, woli i wyobraźni – mówi marynarz. 

Dodaje przy tym, że “na okrętach z polską banderą pływał kilkanaście lat, Marynarkę Wojenną ma w sercu, ale kiedy widzi, w jakim jest ona obecnie stanie, czuje ból i złość”.

Marynarka – wygodne tło dla do przedwyborczych obietnic

Cytowany na początku kmdr Marciniak winę za obecny stan Marynarki Wojennej zrzuca na polityków. W rozmowie z WNP.PL mówi, że przywołany przez niego program operacyjny “Zwalczanie zagrożeń na morzu” nie był wszak pierwszym w historii MW po 1989 r.

– Gdyby ówczesne intencje polityków – wyrażone wielokrotnie jako wola unowocześnienia floty, a przedstawione w marcu 2013 r. w “Koncepcji rozwoju MW do roku 2022 z perspektywą do roku 2030” – były szczere, dysponowalibyśmy dzisiaj co najmniej 2 Orkami i 2 Miecznikami, nie licząc innych jednostek bojowych i pomocniczych – mówi marynarz.

Tymczasem z tamtych planów zmaterializowały się dotąd jedynie programy “Kormoran” i “Holownik” oraz dokończono budowę, choć w ograniczonym zakresie, korwety ORP “Ślązak”. Natomiast realizacja programów “Miecznik” i “Delfin” dopiero co się rozpoczęła, a historia pozyskania okrętu podwodnego sięga już 27 lat i końca jej nie widać. Decyzyjna cisza towarzyszy dalszej realizacji programów “Ratownik” czy “Marlin”, nie wspominając o kilku innych bardzo potrzebnych MW jednostkach.

Polscy politycy nie czują morskiego komponentu Sił Zbrojnych RP, traktując MW jako wygodne tło do przedwyborczych obietnic – podsumowuje gorzko.     

Więcej postów