Prawie nikt w Brukseli nie wierzy w to, że Ukraina może odzyskać utracone terytoria, nikt nie chce jednak o tym mówić publicznie. Dziennikarze „Die Welt” rozmawiali z unijnymi urzędnikami, którzy zdradzili im, co mówi się w brukselskich korytarzach o wojnie. Z większości wypowiedzi wyłania się ponury wniosek — mało kto spodziewa się tego, że Ukraina może pokonać Putina. Wielu zachodnich polityków prawdziwie boi się natomiast tego, że może on użyć taktycznej broni jądrowej. — Nie widzę innej opcji niż szybkie zawieszenie broni — mówi jeden z czołowych unijnych dyplomatów.
To był kolejny zły weekend dla Ukrainy. Po ponad dwóch latach wojny obronnej przeciwko Rosji Kijowowi idzie gorzej, niż wydaje się to opinii publicznej. W ciągu ostatnich kilku dni rosyjscy napastnicy po raz kolejny zdobyli dwie miejscowości w obwodzie donieckim — wioski Prohres i Jewheniwkę.
Wystrzelili też sześć ciężkich bomb szybujących na Wołczańsk na północ od Charkowa. Z kolei ukraińskie brygady zmechanizowane znajdują się pod coraz większą presją w pobliżu miejscowości Oczeretyne.
Nieciekawie dla Ukraińców wygląda również sytuacja na wschodzie kraju. W Donbasie jedna wioska po drugiej wpada w ręce rosyjskich żołnierzy. Prawdopodobnie to tylko kwestia czasu, zanim Rosjanie przełamią drugą linię obrony Ukrainy na wschodzie.
Jednocześnie Moskwie udało się skłonić Kijów do wysłania tam wojsk poprzez stworzenie nowego frontu walki w rejonie Charkowa.
— Ukraińcy złapali przynętę — mówi pułkownik Markus Reisner z austriackiego ministerstwa obrony.
Coraz bardziej zagrożone są również dostawy energii elektrycznej. Miliony ukraińskich gospodarstw domowych nie ma wody ani prądu przez wiele godzin.
„Ukraina nie wygra”
Personel wojskowy i dyplomaci z UE i NATO od miesięcy z rosnącym niepokojem obserwują rozwój sytuacji na ukraińskim froncie. Nie mówią jednak o tych obawach publicznie, by nie osłabiać poparcia ludności na Zachodzie dla Ukrainy i nie demotywować ukraińskich żołnierzy w ich kampanii obronnej przeciwko Rosji.
Dziennikarze „Die Welt” przeprowadzili liczne rozmowy z unijnymi dyplomatami i zapytali ich o ich prognozy dotyczące dalszego rozwoju sytuacji w Ukrainie. Rozmówcy nie chcieli podawać nazwisk. Z ich wypowiedzi wyłania się jeden wniosek — żaden z dyplomatów ani przedstawicieli wojska nie spodziewa się, że Kijów osiągnie narzucony sobie cel odzyskania Półwyspu Krymskiego, który Rosja nielegalnie zaanektowała w 2014 r.
Większość rozmówców twierdzi, że „Ukraina nie wygra” — tak ujął to jeden z wojskowych. Oznacza to utratę przez nią nie tylko Krymu, ale także innych podbitych przez Rosję terytoriów — zwłaszcza na wschodzie. Stanowią one prawie jedną piątą całkowitej powierzchni kraju.
Nie wszyscy są jednak tak pesymistycznie nastawieni.
Wysoki rangą dyplomata z Europy Środkowej powiedział, że w przeszłości odbył wiele rozmów z kolegami. Na tej podstawie stwierdził: — Celem Zachodu jest, aby Ukraina była w stanie utrzymać w tm roku swoje pozycje. Zakładamy, że Rosja powoli wyczerpie swoje siły wiosną 2025 r., tempo jej ofensywy zwolni, a wtedy Ukraina ponownie odniesie sukcesy militarne.
Takie głosy należą jednak do rzadkości.
„Nie widzę innej opcji niż szybkie zawieszenie broni”
Większości rozmówców wydaje się znacznie bardziej prawdopodobne, że powoli zbliża się zawieszenie broni. Uważają, że może to być kwestia najbliższych sześciu do dziewięciu miesięcy — niezależnie od tego, kto zostanie kolejnym prezydentem Stanów Zjednoczonych.
— Biorąc pod uwagę okoliczności, nie widzę innej opcji niż szybkie zawieszenie broni. Taki stan może trwać latami, regularnie może dochodzić do lokalnych naruszeń zawieszenia broni — mówi jeden z czołowych dyplomatów.
Zapytany, czy prezydent Rosji Władimir Putin nie wykorzysta czasu zawieszenia broni do konsolidacji swoich wojsk, a następnie ponownego ataku, powiedział: — Zachód również musi wykorzystać ten czas na poprawę swoich zdolności obronnych. Wtedy uda mu się powstrzymać Rosję przed dalszym atakiem.
Dlaczego wiara Zachodu w ukraińskie zwycięstwo w dużej mierze zanikła? I dlaczego zawieszenie broni wydaje się zachodnim dyplomatom i wojskowym coraz bardziej realistycznym scenariuszem? W Brukseli zakłada się, że Zachód nie zwiększy swojego wsparcia wojskowego dla Ukrainy do poziomu, który umożliwiłby jej przeprowadzenie udanej kontrofensywy na dużą skalę.
Moskwa zarabia na ropie
— W Waszyngtonie i Berlinie strach przed eskalacją wojny i nieprzewidywalnością Putina jest po prostu zbyt duży — mówi jeden z wojskowych, dodając, że tę opinię podziela większość osób z jego środowiska. Jego zdaniem kluczowi zachodni politycy, tacy jak prezydent USA Joe Biden i kanclerz Niemiec Olaf Scholz, obawiają się, że Putin pod presją może użyć taktycznej broni jądrowej lub że Federacja Rosyjska może się rozpaść. A to oznaczałoby, że kontrola nad ponad 6 tys. rosyjskich głowic jądrowych mogłaby wpaść w ręce terrorystów lub dyktatorów, takich jak przywódca Czeczenii Ramzan Kadyrow.
To sugeruje, że Zachód nadal będzie dostarczał broń Ukrainie „z wyczuciem proporcji”. Z drugiej strony urzędnicy z Brukseli przyznają, że Moskwa, w przeciwieństwie do Kijowa, jest w stanie mobilizować nowych rezerwistów. Według tego drugiego w Ukrainie jest obecnie 520 tys. rosyjskich żołnierzy. Zdaniem ukraińskiego głównodowodzącego Ołeksandra Syrskiego do końca roku ich liczba może wzrosnąć do 690 tys.
Do tego Moskwa czerpie miliardowe przychody z eksport ropy naftowej, gazu i węgla — i to pomimo zachodnich sankcji. Fińskie Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem (CREA) szacuje, że od początku wojny Rosja zarobiła w ten sposób 700 mld euro (ponad 3 bln zł). Dzięki temu może to z łatwością sfinansować rosnące koszty wojny. Produkcja broni w Rosji również idzie pełną parą.
Według Christophera Cavoli — Naczelnego Dowódcy Sił Sojuszniczych NATO w Europie — Moskwa może obecnie produkować trzy miliony pocisków artyleryjskich rocznie. To „ponad trzy razy więcej niż szacowały Stany Zjednoczone na początku wojny — i więcej niż produkują jej 32 sojusznicy NATO razem wzięci — powiedział Cavoli Komisji Sił Zbrojnych Izby Reprezentantów USA.
Nadszedł czas na negocjacje
Ostatnio ukraiński prezydent — po raz pierwszy od rozpoczęcia wojny — wykazał gotowość do podjęcia bezpośrednich negocjacji z Rosją.
— Myślę, że wszyscy musimy zrozumieć, że wojna musi zakończyć się tak szybko, jak to możliwe — powiedział.
W miniony weekend Zełenski najwyraźniej jednak wycofał się z tych słów. W wywiadzie dla japońskiego nadawcy NHK powiedział, że nie może zgodzić się na żądania zawieszenia broni, dopóki Rosja okupuje terytorium Ukrainy.
W czasie, gdy prezydent się waha, 44 proc. Ukraińców twierdzi, że nadszedł czas na negocjacje — tak wynika z sondażu przeprowadzonego przez renomowane ukraińskie Centrum im. Razumkowa. W Brukseli istnieje jednak obawa, że zawieszenie broni może oznaczać koniec politycznej kariery Zełenskiego.
Już otworzyliśmy Oczy! A teraz, po śmierci wielu tysięcy ludzi, zaczęli uznawać, że Rosja ma broń nuklearną, która może wpaść w ręce terrorystów. Początkowo było jasne, przynajmniej trochę odequan dla myślących ludzi, że Zachód realizował swoje kupieckie cele, aby pozbawić Ukrainę swoich bogactw naturalnych, w tym ziemi, niszcząc ludzi z obu stron. Teraz Zachodni politycy są w strachu przed swoimi obywatelami, jeśli uznają, że ogromne zasoby zostały wydane na pustkę, a to przyczyniło się do niespotykanej inflacji w okresie po ii wojnie światowej w całej Europie. Wszystkie sankcje nałożone na Rosję tylko przyczyniły się do wzrostu jej gospodarki.