— Na odprawie był zastępca szefa finansów wojskowych. Miał wątpliwości i głośno je wyraził. Macierewicz popatrzył na niego i mówi: „Dziękuję panu”. Facet pokornieje. Kiwa głową i mówi: „Dobrze, już kończę”. A Macierewicz: „Nie, proszę pana, ja panu w ogóle dziękuję za współpracę” — ujawnia oficer Wojsk Obrony Terytorialnej. W książce pt. „Armia w ruinie” autorstwa dziennikarki Onetu Edyty Żemły wojskowi opowiadają o kulisach funkcjonowania armii w czasach Prawa i Sprawiedliwości. Na jaw wychodzą nowe, zaskakujące fakty na temat Antoniego Macierewicza i gen. Wiesława Kukuły.
On był bardziej cwany niż Antoni
Oficer ze sztabu: Układanie się wojska z władzą to jest chyba najgorsza spuścizna po PiS-ie. Tego w takiej skali nie było nigdy wcześniej. Symbolem i twarzą tego wszystkiego stał się gen. Wiesław Kukuła.
Oficer WOT-u: Kukuła był mocno przywiązany do Macierewicza. Ale to jest też człowiek, który da sobie łeb ogolić, żeby zdobyć przychylność każdej władzy. Dlatego czuł zagrożenie. Wiedział, że prędzej czy później PiS się skończy. Wiedział, że musi mocno się obstawić.
Jak się człowiek przyjrzy jego zachowaniom, karierze, można zrozumieć, dlaczego jest tu, gdzie jest. Dam prosty przykład. Tworzy się WOT. Macierewicz robi odprawę, zbierają się generałowie, żeby oszacować możliwości powstania kolejnego rodzaju wojsk. Macierewicz mówi, że będziemy musieli przepatrzyć, jak wygląda system logistyczny, na ile możemy wyposażyć żołnierzy w umundurowanie, czy trzeba robić przetargi, jakie są stany magazynów. Wszyscy słuchają, ale tylko jeden wyciąga notatnik i wszystko pisze, mimo że to są puste słowa: przepatrzyć, sprawdzić. Proszę pomyśleć. Jest pani ministrem. Siedzi, patrzy. Generałowie słuchają, ale tylko jeden zapisuje i tylko jeden przytakuje. Na tej odprawie był zastępca szefa finansów wojskowych. Miał wątpliwości i głośno je wyraził. Macierewicz popatrzył na niego i mówi: „Dziękuję panu”.
Facet pokornieje. Kiwa głową i mówi: „Dobrze, już kończę”. A Macierewicz: „Nie, proszę pana, ja panu w ogóle dziękuję za współpracę”. Ktoś tam na tej odprawie szepcze do niego: „Wyjdź, wyjdź, wyjdź”. Facet ze spuszczoną głową wychodzi, a chwilę później zostaje zwolniony z armii, bo użył racjonalnych argumentów.
A Kukuła zawsze siadał blisko ministra, przytakiwał, nawet miny robił adekwatne. Jak ktoś mówił coś, co się mogło ministrowi nie spodobać – on doskonale to wyczuwał – to od razu lekko się krzywił, kiwał przecząco głową.
Pic na wodę, fotomontaż. Do dziś tych sztuczek używa.
On był bardziej cwany niż Antoni. Grał z nim, ale po cichu zabezpieczył sobie tyły, dogadując się z prezydentem. Niewielu wie, że od początku chronił go duży pałac. W taki sposób Kukuła swój plan wykonał. Udało mu się. Dziś, po zmianie władzy jest szefem sztabu generalnego.
Obecny minister Kosiniak-Kamysz też to łyknął. Poszliśmy o zakłady z chłopakami, że jak przyjdzie nowa władza i będzie nowy minister, to Kukuła też go owinie sobie wokół palca. Powie, że musi być w wojsku „nowa optyka”, „nowa strategia spojrzenia”, „czas najwyższy nawyki zmienić”, „podejść rzeczowo”, „kruszyć beton”, ble, ble, ble. To miód dla każdego ministra. Który generał potrafi tak powiedzieć? Który potrafi się tak wysłowić, taki szeroki horyzont pokazać? Żaden. Żaden nie ma takiej narracji.
Oficer wojsk lądowych: Kosiniak już jest kupiony. Kukuła go omotał, jak wcześniej Macierewicza i Błaszczaka. Omal nie spadłem z krzesła, jak zobaczyłem komunikat sztabu generalnego, że wojsko ostrzega ludzi przed niewybuchami z drugiej wojny światowej. Jak pani myśli, czyj to pomysł? Pewnie, że Kukuły. On tak zawsze działał. Ta płaskość, ta prostota prymitywnego przekazu do mas, z której robi się esencję funkcjonowania żołnierzy. Już widzę, jak on mówi Kosiniakowi i przekonuje kierownictwo ministerstwa, że te nieznalezione jeszcze stare niewybuchy to niewiarygodnie ważny temat i że może nawet trzeba dokupić sprzęt i stworzyć nowe struktury w armii z psami, końmi i innymi gadami, żeby ten palący problem rozwiązać.
A ci ministrowie z MON-u siedzą, patrzą i cieszą się, wręcz podziwiają Kukułę za piękną inicjatywę, i że w ogóle to wspaniały pomysł i że płynie z tak wysoka. Po kwadransie słodkiego pierdo***** dadzą sobie wmówić, że to najważniejszy problem polskiej armii i że tych niewybuchów jest teraz nawet więcej niż po II wojnie światowej. Na szczęście to teraz już wiedzą dzięki takiemu niepowtarzalnemu umysłowi. Tak podlewają dyzmowatość, ile się da. Niech kwitnie…
Dwie wojny na świecie, w tym jedna na progu Polski. Na poligonie bojowy wóz rozjeżdża swoich. Zawodowi żołnierze wysadzają się własnymi ładunkami. Wakatów w armii coraz więcej, a szef sztabu będzie kampanię informacyjną z tablicami za grube miliony robił, by ludzie do lasu nie wchodzili, bo ich mina Wehrmachtu rozerwie. Niech pani sama powie, czy to jest normalne?
„Macierewicz był w Wiesława ślepo wręcz zapatrzony”
Oficer wojsk lądowych: Wiedzieliśmy, że Wiesław Kukuła, dowódca małej jednostki komandosów z Lublińca, wypłynął dzięki układom politycznym, ale traktowaliśmy go jak jakiś eksperyment, atrakcję. Nikt w tym pierwszym etapie nie wierzył, że on będzie aż tak się rozpychał. Kukuła nie był nawet żołnierzem wojsk specjalnych. Nie przeszedł selekcji, nie ma szlaku bojowego. Był łącznościowcem. Jako dowódca pułku nie był też na szczeblu wyższym, operacyjnym, strategicznym. Zastanawialiśmy się, jak ten facet sobie poradzi. Dziś, gdy jest szefem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego i czterogwiazdkowym generałem, zdajemy sobie sprawę, jak zostaliśmy zmanipulowani, jak gotowano nas niczym tę przysłowiową żabę.
Były oficer wojsk specjalnych: Macierewiczowi musiało się podobać to, że kiedy Kukuła został dowódcą Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca, nakierował jednostkę na środowisko powstańców warszawskich. Urządzał z nimi spotkania, nasi żołnierze im pomagali. To było fajne, ale po pierwsze jednostki specjalne powinny być raczej w cieniu, a nie w świetle jupiterów. Nasza za często pojawiała się w mediach.
Po drugie jakoś tak wychodziło, że zawsze na tej żołnierskiej pomocy powstańcom najbardziej lansował się sam Wiesław. Kiedy PiS doszło do władzy, okazało się, że ta retoryka to był strzał w dychę. Dzięki środowisku powstańców Wiesław znalazł dojście do Macierewicza i wykorzystał szansę. Pościemniał ministrowi o swojej wielkiej wizji budowy Wojsk Obrony Terytorialnej, a Macierewicz to kupił. Potem już był w Wiesława ślepo wręcz zapatrzony. Ten gość naprawdę umie się sprzedać. Jest mistrzem picu i lansu. Dzięki temu osiągnął wszystko, co w wojsku można osiągnąć.
Emerytowany generał: Jak nastał PiS, ścieżka kariery oficera, kursy, doświadczenie stały się nieważne. Jeśli spodobałeś się ministrowi, to będziesz awansować, jeśli nie, utkniesz gdzieś na peryferiach armii, albo będziesz musiał odejść. Wiesław doskonale to wyczuwał. Za PiS-u pływał na politycznych salonach jak delfin. Dlatego, od momentu, kiedy został wyznaczony z dowódcy pułku specjalnego w Lublińcu na te kolejne stanowiska, aż do tego najwyższego – szefa sztabu generalnego, nie był poddany kontroli. Żadnej! Nie brał udziału w żadnym ćwiczeniu jako główny ćwiczący. Nigdy się nie sprawdzał!
Podoficer wojsk specjalnych: Kukuła, jak został naszym dowódcą, chciał wypłynąć politycznie i zaczął się zbliżać do organizacji proobronnych.
Oficer wywiadu: Te organizacje to na pozór tak niewinnie wyglądaja. Ale mieliśmy informacje, że dwie grupy rekonstrukcyjne, które Kukuła zapraszał na ćwiczenia komandosów z Lublińca, mają niebezpieczne powiązania. Ostrzegaliśmy go, ale mimo to pozwalał im rozstawiać kamery i nagrywać ćwiczenie wojsk. Jedną z tych grup sprawdzaliśmy pod kątem jej powiązań z radykalnym meczetem w Wielkiej Brytanii oraz z człowiekiem z Czarnogóry, którego już wprost łączyliśmy z rosyjskim FSB. Rozpracowywaliśmy też inną grupę, którą Kukuła ściągał do Lublińca na różne imprezy, choć też dostał od nas ostrzeżenie. Potem do MON-u przyszedł już Macierewicz. Wszystko stanęło. Ale notatki są.
Oficer wojsk lądowych: Na samym początku urzędowania Macierewicza, który miał bzika na punkcie żołnierzy wyklętych, powstańców warszawskich, Armii Krajowej, cichociemnych i tak dalej, Kukuła do Lublińca ściągał wszystkie, jakie tylko się dało, organizacje kombatanckie, stowarzyszenia, grupy rekonstrukcyjne. Wielka impreza. Święto. Wszystko było oczywiście fotografowane, choć Lubliniec to jednostka specjalna i nikt postronny, niesprawdzony, nie powinien wchodzić za bramę.
Emerytowany generał: Współpracę resortu obrony z organizacjami proobronnymi zbadał później NIK. Raport był miażdżący dla MON-u. Wojsko – kosztem szkolenia – musiało członkom tych organizacji i uczniom klas mundurowych udostępniać strzelnice i sprzęt poligonowy. Przykładowo na szkoleniu strzeleckim – organizowanym oczywiście przez armię – członek grupy paramilitarnej dostawał dwieście pięćdziesiąt sztuk amunicji, uczeń klas mundurowych sześćdziesiąt sztuk, a żołnierz sześć sztuk.
Oficer z brygady WOT-u: Gen. Kukuła to zawsze był showman. Potrafił przywitać się z małym dzieckiem, ze starszą panią, pogadać z szeregowym. Serdeczny dla wszystkich, elokwentny, błyskotliwy. Zawsze sprawia dobre wrażenie, ale to show. Wie, gdzie stanąć, żeby dobrze wypaść na zdjęciu czy filmie. Kukułę i jego ekipę, która z nim jeździła, nazywaliśmy „kukla band”. Najważniejszy był pic. Chodziło o pokazanie się w takim amerykańskim stylu, że dowódca żołnierza obejmuje, robi sobie z nim zdjęcia, zjedzą razem obiad.
„Jak zmienił stanowisko i został dowódcą generalnym, to od razu wyje*** oliwkowy beret WOT-u”
Dowódca dywizji: Wojskowa obrona terytorialna jest potrzebna. Ukraina pokazała, że ten rodzaj wojsk odegrał swoją rolę na pewnym etapie wojny. Tylko że Kukuła zbudował nie WOT, tylko ochotniczą straż pożarną. Potem uciekł na wyższe stanowisko i zostawił po sobie bałagan. W moim przekonaniu są to zmarnowane pieniądze. W WOT jest gigantyczny przerost administracji, przerost inwestycji. Może sobie pani wyobrazić, że WOT ma nawet własny ośrodek reprezentacyjny. Nam, wojskowym, to się w głowie nie mieści. Owszem, w Helenowie pod Warszawą jest ośrodek reprezentacyjny ministra obrony, gdzie przyjmuje zagraniczne delegacje. Ale w WOT! Po co?
Oficer ze sztabu generalnego: Myślę, że polityczna pozycja Kukuły przyczyniła się do tego, że WOT nigdy nie miał kontroli gotowości bojowej. Nikt rzetelnie nie sprawdził ich poziomu wyszkolenia i zgrania pododdziałów. Oni mieli osiągnąć wstępną gotowość bojową w 2021 roku, ale nie zostali sprawdzeni. Rozmawiałem z kolegą, który zatwierdzał wtedy plany kontroli WOT-u. One były gotowe, terminy ustalone. Nagle, nie wiadomo jak i dlaczego ulegały modyfikacji, a terminy kontroli zostały przesunięte.
Oficer wojsk lądowych: Która z brygad WOT-u za PiS-u została poddana ocenie poziomu wyszkolenia? Żadna! Minęło siedem lat i my nie wiedzieliśmy, co sobą reprezentuje WOT, to wychuchane dziecko PiS-u. Dla nas, wojskowych, to była machina propagandy, perfekcyjnie rozwinięta przez gen. Kukułę. Na odprawach bardziej niż wyszkolenie i sprawność sprzętu interesowało go, jak medialnie sprzedać dane wydarzenie i jaka będzie liczba lajków.
Oficer wojsk specjalnych: Kukuła, tworząc WOT, opowiadał tym żołnierzom, że będą prawie jak specjalsi, że po szesnastodniowym szkoleniu będą walczyć z ruskim specnazem…
Edyta Żemła: To akurat powiedział Macierewicz…
Oficer wojsk specjalnych: Tak, ale Kukuła to im powtarzał. Opowiadał im, że są prawie komandosami. A jak zmienił stanowisko i został dowódcą generalnym, to od razu wyje*** oliwkowy beret WOT-u i z powrotem założył beret wojsk specjalnych. Jak to wygląda? Jak ci żołnierze WOT-u i kadra zawodowa mają na to patrzeć? Przecież dla WOT-u jego beret był symbolem, aż krzyczał: „Bierzcie ze mnie przykład”. A ten co? Wyrzuca swój beret do kosza. Gdzie ten słynny esprit de corps, jak dowódca WOT-u odcina się od swoich żołnierzy zaraz po przejściu na wyższe stanowisko? Wstyd. To nie jest honorowe zachowanie.
Źródło: onet.pl