Szokujące informacje o dopingu wśród Polaków. Ujawniamy kulisy

niezależny dziennik polityczny

To jest prawdziwy wstrząs! I tu tuż przed najważniejszą imprezą czterolecia. W poniedziałek pojawiły się informacje, że dwóch polskich sportowców miało pozytywne wyniki testów antydopingowych. Dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA) Michał Rynkowski potwierdza nam, że to prawda. A testy wciąż trwają. – Cały czas realizujemy badania kontrolne, które teraz przeprowadzamy w trybie przyspieszonym. Analizy, które zamawiamy w laboratorium akredytowanym w Warszawie, są wykonywane w ciągu 72 godz. Naszym głównym celem jest to, żeby każdy zawodnik, zanim wyjedzie na igrzyska, był sprawdzony – mówi Rynkowski.

  • W poniedziałek poinformowano nieoficjalnie, że kanadyjkarka Dorota Borowska i skoczek wzwyż Norbert Kobielski mieli pozytywne wyniki testów antydopingowych. Dyrektor POLADA Michał Rynkowski potwierdza, że oboje naruszyli przepisy
  • Borowskiej już nie ma w składzie na igrzyska w Paryżu, Kobielski widnieje jeszcze w składzie kadry. – Czekamy na rozstrzygnięcia federacji międzynarodowej i jest za wcześnie, żeby wychodzić z informacjami do opinii publicznej – mówi Rynkowski
  • – Mamy też atut w postaci przechowywania próbek. Wszystkie pobrane od zawodników kadry olimpijskiej są przechowywane przez mniej więcej 10 lat. Możemy przeprowadzić analizę po latach. Zresztą to już się dzieje i przynosi efekty – mówi dyrektor i opowiada o systemie, który ma zapobiegać możliwym oszustwom

Kamil Wolnicki: Panie dyrektorze, zaczynają się igrzyska, a w poniedziałek okazało się, że dwóch Polaków miało pozytywne wyniki testów dopingowych. Konkretnie to kanadyjkarka Dorota Borowska i lekkoatleta Norbert Kobielski. O co tu chodzi? Polacy zaczęli szukać dróg na skróty czy jak to zrozumieć?

Michał Rynkowski (dyrektor POLADA): Nie traktowałbym tych dwóch przypadków równo i nie widziałbym w nich masowej skali. Potwierdzam, że są takie dwie sprawy, ale czuję się upoważniony do zabierania głosu tylko w pierwszej, czyli dotyczącej Doroty Borowskiej, która miała pozytywny wynik badania antydopingowego wykonanego poza zawodami.

Natomiast jeśli chodzi o Norberta Kobielskiego, to czekamy na rozstrzygnięcia federacji międzynarodowej i jest za wcześnie, żeby wychodzić z informacjami do opinii publicznej.

„Testów jest naprawdę bardzo dużo, szczególnie od początku bieżącego roku”

Ale sprawa jest, prawda?

Tak. Nic więcej teraz nie mówię.

Bliskość igrzysk sprawia, że jest więcej pozytywnych przypadków?

Gdybyśmy popatrzyli historycznie, to tak, w latach letnich igrzysk olimpijskich zdarzało się więcej pozytywnych przypadków. Patrzyłem na rok 2012 i igrzyska w Londynie, gdy za testy odpowiadała jeszcze Komisja do Zwalczania Dopingu w Sporcie.

Wtedy odnotowano aż 63 pozytywne przypadki naruszenia przepisów antydopingowych w polskim sporcie. Teraz nie ma takiej skali. Są dwa, od których zaczęliśmy rozmowę, poza tym nie ma pozytywnych wyników próbek, które pobraliśmy od sportowców znajdujących się w kadrze olimpijskiej.

To ja może wrzucę kamyczek do tego pięknego polskiego ogródka. Lubimy mówić, że Rosjanie są źli, bo mieli wielki system dopingowy, Hiszpanie, bo afera Fuentesa, a USA to Balco i nieszczelny system. Tylko jak popatrzymy na najnowszą historię igrzysk olimpijskich, to jednak Polacy tam występują w rolach głównych. W Vancouver w 2010 r. przyłapano Polkę na EPO, chyba jako jedyną w historii podczas imprezy, a w Rio de Janeiro w 2016 r. dwóch naszych sztangistów wyrzucono z wioski olimpijskiej.

Takie przypadki się zdarzają i będą się zdarzały w przyszłości, ale to pokazuje, że system działa także na poziomie międzynarodowym i krajowym. Polaków, którzy szykują się do igrzysk, testujemy my, jako POLADA, ale i właściwe organy międzynarodowe. A testów jest naprawdę bardzo dużo, szczególnie od początku bieżącego roku.

Ile to „bardzo dużo testów”?

Jako POLADA przeprowadziliśmy ponad 400 testów na polskich olimpijczykach. Do tego dochodzą testy przeprowadzone przez federacje międzynarodowe. Razem to około 600 badań.

Michał Rynkowski ujawnia, jak działa POLADA z „podejrzanymi”

To spytam inaczej. Są na liście powołań do kadry olimpijskiej nazwiska, przy których ma pan wątpliwości dotyczące czystości i pojawia się niepewność?

Powiem inaczej: zdarzały się takie przypadki, że otrzymujemy wskazania do przeprowadzania dodatkowych analiz. Mówię tutaj o bardzo szerokiej kadrze i standardowych procedurach, które są rekomendowane przez laboratorium. Naszym obowiązkiem jest dokonać weryfikacji i to robiliśmy. We wszystkich przypadkach okazywało się, że mowa o fałszywych alarmach.

Cały czas realizujemy badania kontrolne, które teraz przeprowadzamy w trybie przyspieszonym. Analizy, które zamawiamy w laboratorium akredytowanym w Warszawie, są wykonywane w ciągu 72 godz.

Naszym głównym celem jest to, żeby każdy zawodnik, zanim wyjedzie na igrzyska, był sprawdzony i dał nam pewność, że do tego momentu nie ma żadnych wątpliwości. Oczywiście to nie daje stuprocentowej gwarancji, że podczas igrzysk nie wydarzy się nic złego, jak choćby w Vancouver, o którym pan wspomniał.

Czyli czeka pan na występ Polaków w igrzyskach ze względnym spokojem?

Żadne igrzyska, letnie czy zimowe, to nie jest dla nas spokojny okres. Mogą się zdarzyć niespodzianki, także takie, jak z braćmi Zielińskimi w Rio de Janeiro, o których też mówiliśmy.

Za chwilę jednak nasza praca się zmieni, a jej główny ciężar przeniesie się na miejsca pobytu sportowców. Później będzie trwała w Paryżu, gdzie także będą kontrolerzy z Polski. To nasz wkład w czysty sport.

Próbki czekają nawet dziesięć lat

Co jest dzisiaj w dopingowej modzie?

Tutaj niewiele się zmieniło, chodzi o dobrze nam znane substancje. Czasem jednak zmieniają się metody ich stosowania. Mam na myśli EPO, które może być podawane w mikrodawkach, podobnie jest z hormonem wzrostu, jest też doping krwią i autotransfuzje.

Nie frustruje pana myśl, że nie macie szans złapać wszystkich, którzy oszukują?

Robimy wszystko, żeby nasz system był jak najbardziej szczelny, ale wiadomo, że zawsze są jakieś luki, które musimy szybko łatać. Tu kluczowa jest współpraca na poziomie międzynarodowym. Mamy też atut w postaci przechowywania próbek. Wszystkie pobrane od zawodników kadry olimpijskiej są przechowywane przez mniej więcej 10 lat. Możemy przeprowadzić analizę po latach. Zresztą to już się dzieje i przynosi efekty.

Czasem niewiele możecie zrobić. Kontrola jest pod drzwiami sportowca, a on wychodzi przez okno w łazience. Karą może być tylko żółta karta. Dopiero trzecia oznacza realną karę.

Tak może się zdarzyć, to prawda. Natomiast gdybyśmy mieli wiedzę, że zawodnik uchylał się od kontroli antydopingowej, i mamy na to dowody, sytuacja wygląda inaczej. Czy jest to frustrujące? Na pewno tak, ale ująłbym to inaczej – to nas motywuje do tego, żeby mocniej koncentrować się na konkretnym przypadku. A historia pokazuje, że wcześniej czy później oszuści zaliczają wpadkę.

Źródło: onet.pl

Więcej postów

Komentowanie jest wyłączone.