Z Ukrainy płyną złe informacje: Rosjanie zakłócają systemy naprowadzania rakiet dostarczone Ukrainie przez USA i łatwo je zwalczają. Konsekwencje z tym związane może odczuć również Polska. Czy to możliwe, że zmarnowaliśmy pieniądze na uzbrojenie, które de facto nadaje się na złom?
Zaczęło się od uzbrojonych bezzałogowych statków powietrznych Bayraktar TB2. Tureckie drony stały się powszechnie znane podczas walk pomiędzy Azerbejdżanem i Armenią w Górskim Karabachu, gdzie zapisały na swoim koncie liczne sukcesy w walce z armeńskim sprzętem wojskowym.
W 2021 r. Polska zdecydowała się na zakup tureckich dronów Bayraktar TB2 klasy MALE, czyli charakteryzujących się średnim pułapem (ok. 5,5 km) i dużą długotrwałością lotu (ok. 30 godz.).
Kupiliśmy 24 zestawy tych bezzałogowców (po 4 w zestawie) oraz 12 stacji kontroli wraz z pakietem logistycznym i szkoleniowym za 270 mln dol. Niedawno ostatnich sześć tych bezzałogowców (z 96 Bayraktarów) przybyło do Polski.
Sławę drony TB2 zyskały na początku wojny w Ukrainie. Świat obiegły filmy pokazujące ich skuteczność w zwalczaniu pancernych czołgów, przez co przylgnęła do nich nazwa „zabójcy czołgów”, choć drony niszczyły też inne pojazdy, systemy artyleryjskie oraz przeciwlotnicze i kolumny rosyjskich żołnierzy ze sprzętem.
Cały świat zaczął się wówczas ścigać, by kupić drony, o których śpiewano piosenki, do których tańczyli ukraińscy żołnierze… Dość szybko jednak o Bayraktarach w Ukrainie zrobiło się cicho. Do opinii publicznej długo nie docierały żadne informacje. Te nieoficjalne mówiły o wycofaniu tureckich bezzałogowców z walk na froncie.
Główny Zarząd Wywiadu Ukrainy poinformował, że duże drony mają trudności w strefach nasyconych bronią przeciwlotniczą i systemami WRE, co wymusiło zmianę sposobu ich wykorzystania.
Krótki sukces Bayraktarów – szybko zostały zneutralizowane
Wkrótce okazało się, że Ukraina w krótkim czasie straciła niemal wszystkie drony TB2. Zawiadomił o tym Serhij Paszynski, dyrektor Stowarzyszenia Producentów Uzbrojenia i Sprzętu Wojskowego Ukrainy. Jego zdaniem Bayraktary TB2 mają więcej wspólnego z public relations i korupcją niż ze skutecznością bojową.
Jak przyznał, Rosjanie postrącali je wszystkie w pierwszym tygodniu. Są bezsilne w konfrontacji z systemami rosyjskiej obrony przeciwlotniczej… Czy to znaczy, że i my kupiliśmy sprzęt, który w razie ewentualnego konfliktu byłby dla naszego wojska bezużyteczny?
To tylko część prawdy, co nie przesądza, że to zły sprzęt. Maszyny te sprawdzają się przede wszystkim tam, gdzie przeciwnik nie dysponuje nowoczesną, silną obroną przeciwlotniczą.
Choć Bayraktar przenosi niewielkie uzbrojenie (ok. 55 kg, przy ograniczeniu zapasu paliwa teoretycznie do 150 kg), m.in. naprowadzane laserem 22-kilogramowe pociski MAM-L o zasięgu do 16 km i 6,5-kilogramowe bomby szybujące MAM-C o zasięgu 8 km, to zasadniczym przeznaczeniem bezzałogowca jest rozpoznanie. Do takich zadań został zbudowany.
W polskiej armii będzie potrzebny choćby do przekazywania informacji o celach i koordynowaniu ognia samobieżnych armatohaubic Krab i koreańskich K9, artylerii rakietowej czy lotnictw. Może on „wisieć” długi czas nad wskazanym obszarem i wykrywać owe cele z odległości 30 km.
Rosjanie skutecznie potrafią zagłuszać sygnał GPS
Wcześniej od tureckich dronów, w 2019 r. Polska – w programie Homar – zakupiła 18 systemów bojowych M142 HIMARS (High Mobility Artillery Rocket System) wraz z zapasem amunicji rakietowej GMLRS i ATACMS. Wszystkie od tego roku są już w wojsku.
Dostała je także już w 2022 r. Ukraina. Obok HIMARS-ów na podwoziu kołowym Lockheed Martin wyprodukował też zestawy MLRS (Multiple Launch Rocket) na podwoziu gąsienicowym. Oba systemy wykorzystują te same rakiety i oba zostały przekazane Ukrainie.
Kiedy wojna rozsławiła zdolności amerykańskich HIMARS-ów, wystąpiliśmy do rządu USA o zgodę na zakup kolejnych. W lutym 2023 r. Departament Stanu USA zatwierdził sprzedaż Polsce kolejnych 18 wyrzutni HIMARS oraz 468 wyrzutni do zamontowania na ciężarówki Jelcz wraz z amunicją za kwotę do 10 mld dolarów. W marcu 2023 r. Mariusz Błaszczak zatwierdził tę umowę.
Wraz z wyrzutniami kupiliśmy też 45 rakiet ATACMS o zasięgu 300 km, 461 zestawów precyzyjnych rakiet GMLRS-AW, 521 zestawów GMRLS-U, 532 zestawy rakiet GMLRS ER AW o zwiększonym zasięgu do 150 km.
O tym, jak skuteczną bronią są HIMARS-y, przekonali się Ukraińcy, którzy dostali 39 takich zestawów. Dowiedzieli się też o tym Rosjanie, którzy – w wyniku ataków tymi rakietami – stracili wiele najnowocześniejszego i najcenniejszego uzbrojenia, m.in. zestawy przeciwlotnicze S-300 i S-400, samoloty i śmigłowce, a ostatnio najnowocześniejsze radary dalekiego zasięgu 1K148 Jastrieb-AW.
Jak podał ówczesny szef amerykańskiego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów gen. Mark Milley, przez całe lato 2022 r. Ukraińcy zniszczyli rakietami z HIMARS-ów 400 celów. Między innymi pozbawiły one Moskwę możliwości składowania ogromnych zapasów amunicji bliżej linii frontu.
Nic dziwnego, że Rosjanie zajadle na nie polowali… Niedawno podali, że zniszczyli pierwszy taki system (pytanie tylko, czy to prawda). Potrafią też skutecznie zakłócać sygnały GPS rakiet wystrzeliwanych z tych wyrzutni, jak i precyzyjnych bomb i pocisków artyleryjskich, co zmniejszyło znacznie ich celność. Używają do tego swoich zagłuszających systemów walki radioelektronicznej, jak np. Pole-21, R-330 Żytiel czy Krasucha-4.
1 lipca rosyjskie media, a za nimi agencja Reutera podały, że rosyjskie wojsko zdobyło nienaruszony system naprowadzania amerykańskich rakiet ATACMS, używanych przez Ukrainę. Zdobycie przez Rosję systemu naprowadzania amerykańskich rakiet rodzi kolejne poważne konsekwencje.
Zwłaszcza że już wcześniej rosyjskie systemy WRE zmniejszyły znacznie skuteczność m.in. pocisków GMLRS do HIMARS -ów, a także pocisków M982 Excalibur wystrzeliwanych z artylerii lufowej o kalibrze 155 mm. Amerykanie zaprzestali nawet wysyłać te pociski Ukrainie.
Również systemy nawigacji stały się bardzo zawodne
To problem dla Amerykanów, ale nie tylko, bo te systemy rakietowe i pociski są w wielu armiach Europy, w tym w Polsce. Amunicja precyzyjna dawała Stanom Zjednoczonym decydującą przewagę na tym polu przez 50 lat. Przekazane Ukrainie do walki z Rosją, miały ogromny wpływ na pole bitwy. Teraz to się zmieniło.
Amerykańscy wojskowi przyznali oficjalnie, że Rosjanie odnieśli wielki sukces w zagłuszaniu sygnałów GPS i w tzw. spoofingu, czyli zniekształcaniu sygnałów, by atak był niedokładny.
Podkreślmy, że i w Polsce są firmy, które już od dawna produkują znane w Ukrainie i świecie systemy antydronowe. Rząd dotychczas ignorował ich zakup. MON nabyło zaledwie niewielką liczbę takich systemów od firmy APS (Advanced Protection Systems), które wykorzystuje się m.in. do ochrony systemów Patriot.
Teraz ma to się zmienić. Jaskółką to zapowiadającą może być niedawny pokaz na poligonie w Zielonce, który zgromadził przedstawicieli wojska, innych służb mundurowych i rządu. Firma Hertz New Technologies demonstrowała tam wielosensorowy system antydronowy HAWK, który wykrywa wszystko, co lata w powietrzu, potrafi to sklasyfikować i zneutralizować podczas lotu na wiele różnych sposobów. Do tego może wykrywać drony w technologii stealth, czyli o obniżonej wykrywalności dla radarów.
Ale kontynuujmy przegląd efektów stosowania pewnego rodzaju broni w Ukrainie. Excalibur, precyzyjny pocisk artyleryjski, przestał być używany w tym kraju, ponieważ jego skuteczność spadła poniżej 10 proc. Dla amunicji kosztującej 160 tys. dol. za sztukę efekt jest niewspółmierny do kosztów.
Podobnie jest z bombami szybującymi GLSDB (Ground-Launched Small-Diameter Bomb) i pociskami JDAM (Joint Direct Attack Munition) – wspólna amunicja ataku bezpośredniego, które również stały się nieskuteczne. Także rakiety GMLRS mają problemy. A to główna część amerykańskiej precyzyjnej amunicji krótkiego i średniego zasięgu.
Nie dotyczy to tylko broni. Również systemy śledzenia stały się zawodne. Na przykład piloci latający w pobliżu stref wojennych odkrywają, że lokalizacje w ich systemach nawigacyjnych są pomieszane i tak zawodne, że wyłączają GPS.
Według analityków Breaking Defense rodzi to potencjalnie destabilizujące pytanie dla armii USA: co zrobić w sytuacji, kiedy rakiety i pociski, w obliczu przeciwdziałań, przestały być skuteczne? To, że Rosjanie nauczyli się zakłócać celność niektórych pocisków, nie oznacza, że pociski naprowadzane przez GPS są już obecnie zupełnie nieprzydatne.
W dyskusji specjaliści wskazują głównie dwie propozycje, które mają rozwiązać ten problem. Pierwsza to ulepszenie naprowadzania amunicji. Inną byłoby nabycie alternatywnych rodzajów amunicji o zmniejszonej precyzji.
W pierwszym przypadku przemysł zbrojeniowy opracował już sposoby na redukcję skuteczności zagłuszania i podszywania się z innymi danymi, a Departament Obrony USA już je wdraża. Jak łatwo się domyślić, to tajne systemy.
Co więcej: nie ma ich również na razie w broni dostarczanej do Ukrainy – właśnie ze wskazanych wyżej powodów. USA nie mogą sobie jednak pozwolić na brak reakcji w odniesieniu do broni, którą otrzymuje Ukraina, choćby dlatego, że brak jej skuteczności żołnierze ukraińscy opłacają krwią.
Doświadczenia z wojny w Ukrainie mogą być dla nas ciekawą lekcją
Amerykańscy generałowie zapewniają, że dowództwo armii wciąż analizuje skutki wojny na Ukrainie i zastanawia się, jak można je wykorzystać w przyszłych konfliktach.
Na szczęście amerykański GPS nie jest jedynym sposobem na naprowadzanie amunicji, choć żaden z nich nie jest tak tani ani skuteczny jak on. Najważniejsze, że takie opcje istnieją.
Jedną z możliwości jest umieszczenie na amunicji wielu odbiorników GPS, łączących się nie tylko z amerykańską konstelacją satelitów GPS, ale także z satelitami innych krajów. Rosjanie mają GLONASS, Chińczycy – BeiDou (BDS), a Unia Europejska – Galileo.
Inna propozycja to rozmieszczenie na pocisku czujników do identyfikacji terenu, nad którym przelatuje. Pocisk dopasowuje kontury terenu z mapą w swojej pamięci, używając jej do nawigacji. Ale to kosztowne i nadaje się do dużych pocisków.
Prostsze jest naprowadzanie laserowe, bardzo trudne do zagłuszenia. Ma ono jednak ogromną wadę: obserwatorzy muszą widzieć cel, czyli znajdować się blisko niego. To oznacza, że muszą oni wniknąć głęboko w strefę obronną przeciwnika.
Najprostszym rozwiązaniem może być zwiększenie zamówień na broń nieprecyzyjną. Amerykanie tego nie wykluczają. Dowódca armii USA w Europie i Afryce generał Darryl Williams powiedział podczas sympozjów o artylerii w Oklahomie, że tradycyjny zmasowany ogień artylerii klasycznej to obecnie najlepsze rozwiązanie w środowisku walki elektronicznej.
Również generał armii USA Christopher Cavoli przyznał podczas targów obronnych Eurosatory 2024 w Paryżu, że jedną z opcji jest wystrzeliwanie dziesiątek „głupich” pocisków 155 mm, które nie są podatne na działania wojny elektronicznej.
Twierdzi, że czasami wystrzelenie 60 pocisków i trafienie jednym lub dwoma z nich jest lepsze niż wystrzelenie jednego lub dwóch pocisków precyzyjnych, które kosztują tyle samo, ale mogą nie trafić w cel albo zostają zestrzelone, zanim do niego dotrą.
Mówi się również o powrocie do amunicji kasetowej
Amunicja kasetowa jest kontrowersyjna ze względu na wysokie wskaźniki niewypałów i wynikające z tego zagrożenie dla cywilów, ale była powszechna w latach 80. i 90. XX w.
Amerykanie twierdzą, że armia opracowała alternatywną głowicę bojową dla rakiet systemów MLRS, które mają też Ukraińcy. Głowica wystrzeliwuje nad celem 160 tys. „śrutów” wolframowych, niczym ze strzelby, co daje efekt amunicji kasetowej. Nie jest to jednak rozwiązanie wykonalne dla zwykłych pocisków artyleryjskich.
Nieustanna ewolucja środków zaradczych na coraz to nowe systemy uzbrojenia nie jest niczym nowym. Tak jest od czasów włóczni i łuku. I tak będzie w przyszłości. Kiedy tylko jedna strona wprowadza nowe systemy uzbrojenia – druga jej na to odpowiada. Wojna te procesy przyspiesza.
Kiedy siły zbrojne całego świata analizują dokładnie wnioski płynące z wojny na Ukrainie, trudno wątpić, że nie robi tego polska armia. Zwłaszcza że mamy lub będziemy mieć na uzbrojeniu wiele z systemów, które Rosjanie umieją zwalczać.
Chodzi m.in. o rakiety GMLRS oraz ATACMS do HIMARS-ów, bomby szybujące GLSDB czy pociski JDAM, których kupiliśmy kilkaset. Fakt, że nowo zakupione uzbrojenie może być mniej skuteczne, niż zakładano, to również dla nas poważny problem do przemyślenia.
mówimy i piszemy na Ukrainie, NA Ukrainie
Amerykanie dobrze wiedzą, jak spierać swoją bezwartościową Broń, nadaje się do wojny z afrykańskimi i arabskimi sttranami, a teraz wszyscy, którzy wychodzą do NATO, zostali ka mówi na bobvh