Od 1 lipca w życie weszły zmian cen w rachunkach za prąd. Wzrosła sama cena energii – z około 41 groszy za kilowatogodzinę (kWh) do 50 groszy, w górę poszły też opłaty dystrybucyjne. Jednocześnie do końca roku zawieszona została opłata mocowa (zwykle wynosi około 13 zł brutto miesięcznie).
Wpływ tych zmian na rachunki zależy m.in. od zużycia, niemniej można szacować, że rodzina zużywająca w ciągu roku 2000 kWh, będzie płaciła w drugiej połowie roku miesięcznie o mniej więcej 40 zł brutto więcej niż w pierwszej. Bazując na kwotach z moich rachunków za prąd, można szacować wzrost z okolic 155 zł do około 195 zł. Nieco niższą skalę wzrostu prezentuje Urząd Regulacji Energetyki (wzrost o około 27,50 zł netto, czyli 33,80 zł na rachunku, po dodaniu podatku VAT). Różnica wynika zapewne m.in. z innych założeniach co do kosztów dystrybucji (w URE maksymalne zatwierdzone przez urząd, u mnie z mojego rachunku w PGE).
Mamy więc podwyżkę rachunków o około 20-25 procent – choć należy też pamiętać, że około 3,5 mln gospodarstw domowych mieszczących się w kryterium dochodowym ma być uprawnionych do bonu energetycznego. Wnioski o niego będzie można składać od 1 sierpnia.
Rządowi nie udało się uniknąć kłopotów na początku lipca. Część gospodarstw domowych dostała prognozy rachunków bazujące na nieaktualnym już stanie prawnym – czyli takim, jakby po tarczy energetycznej (która skończyła się 30 czerwca) nie było żadnej kolejnej interwencji legislacyjnej. Ustawa ograniczająca wzrost cen energii (bez niej cena kilowatogodziny urosłaby w najbardziej skrajnym scenariuszu nawet do 74 groszy) oraz zawieszająca do końca roku opłatę mocową przeszła przez Parlament pod koniec maja (a prezydent Duda podpisał ją 10 czerwca), ale w niektórych prognozach tego nie widać. Irytuje to zresztą ministerkę klimatu i środowiska Paulinę Hennig-Kloskę.
Co w 2025 r.? Rachunki za prąd znów mogą urosnąć w podobnej skali
Otwarte pozostaje pytanie o to, co stanie się z rachunkami za prąd od stycznia 2025 r. Stan na dziś jest taki, że wszystko wraca do całkowicie „normalnych” zasad, bez ustawowej ingerencji. To oznaczałoby powrót na rachunki opłaty mocowej (zwykle 13 zł z VAT) oraz kolejny wzrost cen energii.
Zgodnie z zatwierdzonymi kilka dni temu przez URE taryfami dla pięciu największych spółkom (PGE Obrót, Tauron Sprzedaż, Enea i Energa Obrót, Tauron Sprzedaż GZE), w 2025 r. cena 1 kWh energii ma wynosić około 63 grosze (to – podkreślam – ceny samego zakupu energii, bez dystrybucji!). De facto „taryfowo” ta kwota obowiązuje już dziś, ale do końca 2024 r. się tym nie przejmujemy, bo rząd zamrozić cenę na wspomnianym, niższym poziomie 50 groszy za kilowatogodzinę. Wyższa, 63 grosze za 1 kWh, będzie nas dotyczyć dopiero od stycznia 2025 r.
Dość łatwo można policzyć (co uczynili m.in. ekonomiści z BNP Paribas), że od stycznia rachunki za prąd urosłyby o kolejnych około 20 procent. Gdyby tak się stało, to oznaczałoby, że de facto w pół roku (w lipcu 2024 r. i styczniu 2025 r.) rachunki rosną łącznie o mniej więcej 50 proc.
To wszystko oczywiście przy założeniu, że w międzyczasie nie dojdzie do żadnych zmian. A takie są niewykluczone. Po pierwsze, w przypadku spadku cen energii na rynku, URE może wezwać dostawców do obniżek taryf. Po drugie, rząd może zdecydować – na przykład licząc na uzyski przy urnach wyborczych podczas wyborów prezydenckich latem 2025 r. – o przedłużeniu obecnych reguł (czyli zamrożonej stawce za kilowatogodzinę i zawieszonej opłaty mocowej). Zresztą wydaje się, że tego chciałaby ministerka Hennig-Kloska.
Uważam, że jeszcze w przyszłym roku dobrze byłoby utrzymać osłonę gospodarstw domowych. (…) Ustawa jest gotowa, mogłaby być szybko przedłużona. Ograniczeniem ministerstwa klimatu jest budżet na działalność osłonową
– mówiła w środę 3 lipca w TOK FM.
Scenariusz ograniczenia styczniowego wzrostu rachunku za prąd snują też m.in. ekonomiści mBanku.
Będziemy mieli do czynienia zapewne z niewielkimi wzrostami cen energii elektrycznej w 2025 roku, gdyż na mocy współpracy z regulatorem [URE – red.] dojdzie do kompromisu i działania osłonowe zostaną utrzymane do czasu, aż warunki rynkowe pozwolą na niemal bezbolesne dla konsumenta uwolnienie cen energii
– uważają.
Ceny energii ważne dla ścieżki inflacji
Wysokość rachunków za prąd jest ważna nie tylko dla naszych portfeli. Żywo interesuje się nimi też Rada Polityki Pieniężnej, bo odmrażanie cen energii to główny (choć nie jedyny) czynnik, który będzie nam podnosił inflację w najbliższych miesiącach i kwartałach. A to z kolei ważne dla ścieżki stóp, bo zgodnie z retoryką prezesa NBP prof. Adam Glapińskiego RPP zacznie myśleć o obniżkach dopiero gdy prognozy będą wskazywały na trwały zjazd inflacji w okolice celu inflacyjnego (2,5 proc. =/- 1 punkt procentowy).
Można wręcz wysnuć scenariusz, że gdyby – hipotetycznie – rząd mroził ceny energii do końca świata, stopy w Polsce już dawno byłyby obniżane. A tak podczas czwartkowej konferencji prasowej Glapiński wyrażał opinię, że moment na pierwsze cięcia przyjdzie dopiero w 2026 r., gdy inflacja na stałe zjedzie do celu.
Z najnowszej projekcji NBP wynika, że wzrost rachunków za prąd podbije najpewniej inflację o około 1,6 punktu procentowego, a więc z 2,6 proc. w czerwcu do pewnie ponad 4 proc. w lipcu. Do końca roku inflacja, według najnowszej prognozy NBP, ma dobić do okolic 5 proc. Styczniowe, prawdopodobne podwyżki, dalej podbijałyby inflację (według NBP o 1,3 punktu procentowego), nawet do 6 proc. w pierwszych miesiącach 2025 r. Dopiero później widzielibyśmy zjazd inflacji – oby już do celu inflacyjnego, na stałe.