W piątek 28 czerwca Główny Urząd Statystyczny poda inflację za czerwiec 2024 r. Mijający miesiąc miał – zdaniem ekonomistów – niewiele różnić się od maja. Ceny prawie stały w miejscu. Gorzej jednak będzie w dalszej części roku – ostrzegają.
W maju inflacja w Polsce wyniosła 2,5 proc., co oznacza, że była wyższa niż w kwietniu. Dane były jednak pozytywnym zaskoczeniem, gdyż rynek zakładał wzrost o 2,8 proc.
W najbliższy piątek Główny Urząd Statystyczny przedstawi za to szybki szacunek inflacji konsumenckiej (CPI) za czerwiec. Pełne dane urząd opublikuje 15 lipca. Dobrą informacją jest to, że ekonomiści oczekują stabilizacji cen w Polsce.
Inflacja w czerwcu 2024 r. w Polsce – przewidywania ekonomistów
– Odbicie z marcowego dołka na razie realizuje się dość powoli i nasze najnowsze szacunki wskazują, że w czerwcu stopa inflacji CPI mogła pozostać na majowym poziome 2,5 proc. rok do roku (r/r), przy wzroście cen o zaledwie 0,1 proc. miesiąc do miesiąca (m/m). Do czego przyczynił się skromny wzrost cen żywności (0,2 proc. m/m), spadek cen paliw (-2,2 proc. m/m), ale też niewielka zmiana cen bazowych (0,1 proc. m/m) – prognozują ekonomiści Santander BP.
Z kolei analitycy Credit Agricole również zakładają stabilizację cen. Uważają, że złożyły się na nią: wyższa dynamika cen produktów żywnościowych, niższe tempo wzrostu cen paliw oraz brak zmian inflacji bazowej, czyli takiej z wyłączeniem cen energii i żywności (3,8 proc. r/r).
Podobnego zdania są ich koledzy z PKO BP, ale pada z ich strony ostrzeżenie.
Inflacja utrzyma się w okolicy celu inflacyjnego, ale od lipca, ze względu na wzrost cen nośników energii, ponownie wymknie się ponad dopuszczalny przedział odchyleń od poziomu 2,5 proc. – przewidują.
Innymi słowy, oznacza to, że wzrost cen zaraz znów przekroczy dopuszczalny przez NBP poziom 3,5 proc.
Co nas czeka dalej? Podwyżki przyspieszą
Polacy zresztą wiedzą, co się święci. W money.pl opisywaliśmy ostatnio badanie sondażu UCE Research i Grupy Offerista. Okazuje się, że obecnie 59,9 proc. osób odpowiedzialnych za codzienne zakupy w swoich domach obawia się, że w najbliższym czasie ceny w sklepach nadal będą rosły. 28,7 proc. konsumentów jest przeciwnego zdania, a 11,4 proc. nie ma wyrobionej opinii w tej kwestii.
Prognozę dotyczącą wzrostu inflacji potwierdzają modele ekonomiczne największego polskiego banku. Według PKO BP na koniec 2024 r. inflacja wyniesie 4,6 proc. rok do roku, a swój szczyt odnotuje na koniec pierwszego kwartału 2025 r. – wówczas ma to być niewiele poniżej 6 proc. Natomiast na koniec przyszłego roku tempo wzrostu cen obniży się do 3,3 proc. Dla porównania: najnowsze dane GUS mówią, że w maju 2024 roku inflacja wyniosła zaledwie 2,5 proc.
Oczekiwany przez RPP trwały powrót inflacji do akceptowalnego przedziału wahań nastąpi według nas w październiku 2025 r., a średniorocznie inflacja CPI (czyli inflacja konsumencka; ta, którą widzimy na sklepowych półkach – przyp. red.) będzie naszym zdaniem o 1 punkt procentowy wyższa niż w 2024 r. – przekonują analitycy banku.
To oznacza, że w przyszłym roku inflacja ogółem może być nawet wyższa niż w 2024 r.
Jak postąpi NBP?
Jak w tej układance rozeznaje się Narodowy Bank Polski, który ma dbać o stabilność waluty i reagować na spadek wartości pieniądza w czasie, czyli właśnie inflację?
Prof. Glapiński studzi nastroje na rychłe obniżki stóp i mówi, że dyskusja na ten temat może rozpocząć się dopiero w I kw. 2025 r. Większość członków Rady Polityki Pieniężnej się z tym zgadza.
W ocenie Ludwika Koteckiego, członka RPP, w ciągu najbliższych dwóch-trzech kwartałów nie ma przestrzeni do obniżki stóp. Spodziewa się on, że lipcowa projekcja inflacyjna Narodowego Banku Polskiego potwierdzi uporczywość inflacji przy ożywieniu koniunktury, wysokim deficycie publicznym i dynamicznym wzroście płac.
Z kolei Gabriela Masłowska ma nadzieję, że w przyszłym roku pojawią się warunki do obniżenia stóp procentowych, a nie do ich podnoszenia. Jej zdaniem kluczowym warunkiem do obniżki stóp byłoby wysokie prawdopodobieństwo spadku inflacji CPI poniżej górnej granicy pasma odchyleń od celu NBP w ciągu najbliższych miesięcy lub zbyt radykalne umocnienie złotego. Ten drugi czynnik mógłby, w ocenie Masłowskiej, uzasadniać również interwencje walutowe.