Jaki będzie budżet na 2025 rok?

Ruszają prace nad budżetem na przyszły rok. Ekonomiści przewidują, że rząd nie będzie mógł szastać pieniędzmi.

Na czwartkowym posiedzeniu Rada Ministrów przyjęła założenia projektu budżetu państwa na 2025 rok, które będą miały przełożenie na prognozowany poziom przyszłorocznych dochodów i wydatków.

Zarówno w tym, jak i kolejnym roku rząd spodziewa się wyraźnego ożywienia gospodarczego przy znacznie niższej inflacji. Prognozy mówią, że PKB wzrośnie realnie z 3,1 proc. w 2024 r. do 3,7 proc. w 2025 r. wobec jedynie 0,2 proc. w 2023 r.

Wpływ na to ma mieć spadająca inflacja, powrót do wyraźnie dodatniej dynamiki płac realnych, wspieranej przez podwyżki płacy minimalnej oraz wynagrodzeń w sektorze publicznym. Rząd zakłada tu, że pod dwóch latach drożyzny wzrost cen spowolni do 5,2 proc. w tym roku oraz 4,1 proc. w roku przyszłym. Za to nasze wynagrodzenia mają rosnąć szybciej niż inflacja. Oczekuje się, że przeciętna płaca w gospodarce w tym roku wzrośnie nominalnie o 11,9 proc., a w 2025 r. – o 7,1 proc.

Projektu budżetu na 2025 rok. Realistyczne założenia rządu

Mniej więcej w podobnym tempie rosnąć ma też wynagrodzenie minimalne. Rząd proponuje bowiem (ostatecznie ten wskaźnik poznamy po konsultacjach z pracodawcami i związkowcami), by płacowe minimum od stycznia 2025 r. wynosiło 4626 zł brutto (a stawka godzinowa to 30,2 zł). To o 326 zł, czyli 7,6 proc., więcej niż kwota, które będzie obowiązywać do 1 lipca 2024 roku (4300 zł).

Rząd proponuje też, by wynagrodzenia w budżetówce zostały zwaloryzowane o 4,1 proc. (o tyle, co inflacja) w przyszłym roku. Zaś emerytury i renty wzrosną o co najmniej 6,78 proc.

Warto też dodać, że jeśli chodzi o prognozy dla gospodarki, rząd oczekuje, że tempo wzrostu PKB będzie także wspierane przez rozpoczęte inwestycje w ramach KPO oraz wzrost dochodów do dyspozycji gospodarstw domowych (co przełoży się zarówno na wzrost konsumpcji, jak i wzrost stopy oszczędności).

Zdaniem ekspertów przyjęte przez rząd założenia są mniej więcej realistyczne. Część ekonomistów spodziewa się trochę wyższego wzrostu PKB, część – trochę niższego, podobnie z inflacją.

– Ważne w tym kontekście jest racjonalne podejście do ustanowienia płacy minimalnej – komentuje Łukasz Bernatowicz, wiceprezes Business Centre Club. – Nie ma obecnie uzasadnienia do jej dalszego wzrostu, a generuje on wzrost obciążeń po stronie przedsiębiorców, postępujący w ślad za tym wzrost cen, i wstrzymuje inwestycje prywatne, gdyż przedsiębiorcy muszą duże środki przeznaczać na obsługę tych podwyżek, zamiast je inwestować – zaznacza.

– Dobrze, że po ostatnich dwóch latach, kiedy dynamika wzrostu minimalnego wynagrodzenia wynosiła prawie 20 proc., wracamy na ścieżkę wzrostów jednocyfrowych – ocenia prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan. – Ale tempo podwyżki zaproponowanej przez rząd jednak zaskakuje. Wzrost o 7,6 proc., czyli o 326 zł, nie jest dobrą informacją dla przedsiębiorców, zwłaszcza tych mikro- i małych, którzy z trudem radzą sobie z rosnącymi kosztami pracy – zaznacza.

Nie można Polski karać

Pytanie, co początek prac nad budżetem państwa na 2025 r. mówi nam o jego docelowym kształcie? Czy rząd będzie miał wystarczająco dużo dochodów z podatków, by realizować duże wydatki, w tym obietnice wyborcze?

– Przestrzeń do wzrostu wydatków będzie zbliżona do tempa wzrostu nominalnego PKB, czyli ok. 7 proc. rok do roku – ocenia Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao. – Zakładamy, że faktyczny wzrost wydatków będzie nieco mniejszy, rzędu 5 proc., gdyż rząd będzie chciał ograniczyć lekko deficyt – dodaje. – Margines na podnoszenie wydatków jest obecnie minimalny, a priorytet muszą mieć wydatki zbrojeniowe – uważa też Łukasz Bernatowicz. Warto tu dodać, że sama waloryzacja świadczeń emerytalno-rentowych i innych świadczeń wyniesie ok. 28,1 mld zł.

– Nawet w tych dosyć optymistycznych prognozach przedstawionych przez rząd deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych ma być bardzo wysoki – na poziomie 4,4 proc. PKB. Oznacza to, że przestrzeni na nowe wydatki czy cięcia podatków nie ma – ocenia też Marcin Zieliński, główny ekonomista Fundacji FOR. – Ale o złym stanie polskich finansów publicznych było wiadomo przed wyborami, na szczęście, z wielu kosztownych obietnic rząd się wycofuje. Z drugiej strony słyszymy też o pomysłach podnoszenia niektórych podatków. Tymczasem konieczne jest przeprowadzenie dokładnego przeglądu wydatków państwa i obniżenie tych, które nie przynoszą deklarowanych efektów – zaznacza.

Przyjęte przez rząd założenia budżetu nie odnoszą się do faktu, że jeszcze w tym roku Bruksela rozpocznie wobec Polski procedurę nadmiernego deficytu. W 2023 r. deficyt naszego całego sektora finansów publicznych sięgnął bowiem 5,1 proc. PKB, czyli znacząco przekroczył unijny limit wynoszący 3 proc. PKB.

Minister finansów Andrzej Domański w rozmowie z „Rzeczpospolitą” podczas Europejskiego Kongresu Finansowego w Sopocie podkreślał, że wszczęcie tej procedury jest nieuniknione. Z jego słów wynika jednak, że rząd ma cichą nadzieję, że odpowiednie rekomendacje ze strony Brukseli, dotyczące ścieżki redukcji deficytu, nie będą jednak zbyt ostre.

– Jesteśmy w tej chwili w dialogu z KE, przedstawiamy nasz punkt widzenia. Bardzo wyraźnie argumentujemy, że przekroczenie deficytu wynika bezpośrednio z naszych potężnych nakładów na obronę – mówił Domański. – Wydajemy ponad 4 proc. PKB na obronę, najwięcej wśród wszystkich państw NATO. I jest nielogicznym, by w jakikolwiek sposób nas za to karać, bo budujemy bezpieczeństwo nie tylko Polski, ale de facto całej Unii Europejskiej – podkreślał szef resortu finansów.

Domański pytany, czy liczy na ulgowe traktowanie ze strony KE, odpowiedział, że nie. – Bo za nami stoi nie dobra wola kogokolwiek, tylko bardzo silne argumenty – stwierdził. Podczas EKF minister nie chciał jednak określić, jak duży wpływ może mieć procedura nadmiernego deficytu na budżet państwa w 2025 r.

– Moim zdaniem nie będzie to silny wpływ – komentuje Karol Pogorzelski. – Komisja Europejska będzie starała się skłonić rząd do zmniejszenia deficytu, jednak nie ma ani dużej motywacji, bo Polska jest poza strefą euro i ma niski dług publiczny, ani narzędzi, aby wymusić silne zaciskanie pasa przez polski sektor publiczny – mówi Pogorzelski.

– Zakładamy, że wystarczy lekka korekta polityki fiskalnej, tak aby pokazać ograniczenie deficytu do 3 proc. PKB w średnim terminie, czyli w horyzoncie trzech lat – ocenia ekonomista.

 

Anna Cieślak-Wróblewska

Więcej postów