Europoseł zarabia miesięcznie 10 075,18 euro brutto [ok. 43,4 tys. zł]. Wysokość wynagrodzenia została ustalona przez unijne władze (Radę UE w porozumieniu z PE) na poziomie 38,5 proc. zasadniczego uposażenia sędziego TSUE. Jest wypłacane z budżetu Parlamentu Europejskiego i po potrąceniu unijnego podatku oraz składek ubezpieczeniowych wynosi 7 853,89 euro [ok. 33,8 tys. zł].
Taka pensja wcale nie jest wysoka jak na pracę w unijnych instytucjach. Stanowi 38,5 proc. zasadniczego uposażenia sędziego TSUE. Więcej zarabiać mogą nawet niektórzy pracujący dla europosłów asystenci. Jeśli są tzw. AAP, czyli asystentami akredytowanymi w Parlamencie Europejskim i mają wyższy stopień w administracji, to mogą otrzymywać nawet 9 541,84 euro [ok. 41,1 tys. zł] miesięcznie.
Diety europosłów. Druga pensja
Poza pensją europoseł ma prawo do diety w wysokości 350 euro [ok. 1,5 tys. zł] za każdy dzień pracy spędzony w Brukseli czy Strasburgu. Dni pracy oznaczone są różnymi kolorami w kalendarzu prac Europarlamentu. Dni czerwone to sesje plenarne, różowe spotkania grup politycznych, fioletowe posiedzenia komisji parlamentarnych.
To oznacza, że np. w lutym br. europoseł, który skrupulatnie podpisywał się w centralnym rejestrze obecności albo na posiedzeniu komisji czy grupy, w której uczestniczył, każdego dnia pracy PE mógł z diet uzbierać nawet 7 tys. euro [ok. 30,2 tys. zł].
O tym, że dietę wielu polskich europosłów traktuje jako drugą pensję świadczy fakt, że do Brukseli część z nich przyjeżdża nawet w tzw. zielonym tygodniu, który jest przeznaczony na pracę w okręgu wyborczym i zazwyczaj w Brukseli „świeci pustkami”. Na unijnych korytarzach można wówczas spotkać tylko tych europosłów, którzy zamiast spotkań z wyborcami w tym czasie uznają, że wciąż mają ważniejsze sprawy do załatwienia w Brukseli i mogą dzięki temu pobrać diety za maksymalnie 3 dni, czyli 1050 euro [ok. 4,5 tys. zł].
Podróże
Eurodeputowany ma też zwracane koszty podróży. W przypadku podróży samolotem czy koleją zwracane są koszty rzeczywiste poniesionych wydatków, na podstawie okazanego biletu. W przypadku podróży samochodem otrzymują ryczałtową kwotę 0,58 euro za km. Maksymalna odległość, za którą PE zwraca koszty, to do 1 tys. km za podróż. Eurodeputowany ma zwracane koszty dwóch podróży tygodniowo tam i z powrotem (ze swojego kraju do Brukseli/Strasburga i z powrotem).
Podróże
Eurodeputowany ma też zwracane koszty podróży. W przypadku podróży samolotem czy koleją zwracane są koszty rzeczywiste poniesionych wydatków, na podstawie okazanego biletu. W przypadku podróży samochodem otrzymują ryczałtową kwotę 0,58 euro za km. Maksymalna odległość, za którą PE zwraca koszty, to do 1 tys. km za podróż. Eurodeputowany ma zwracane koszty dwóch podróży tygodniowo tam i z powrotem (ze swojego kraju do Brukseli/Strasburga i z powrotem).
Choć wynosząca ponad 1 tys. km podróż z Polski do Brukseli (1150 km) czy Strasburga (1300 km) jest długa i nie należy do najwygodniejszych, to o dziwo polscy europosłowie często „rozliczają” właśnie ten środek transportu. Za dwie takie podróże tygodniowo europoseł może otrzymać zwrot w wysokości ponad 2,3 tys. euro [ok. 9,9 tys. zł]. W skali miesiąca np. pięć podróży oznacza już 5,8 tys. euro [ok. 25 tys. zł].
Pokonywanie 4,4 tys. km tygodniowo może jednak zapalić czerwone światło u kontrolerów wydatków europosłów. To dlatego pod lupę Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych trafił Ryszard Czarnecki. Kontrolerzy podważyli m.in. zgłoszone przez jego biuro długości pokonywanych tras w latach 2008-2018. Parlament Europejski nakazał polskiemu europosłowi zwrot w sumie 100 tys. euro.
Naciągane kilometrówki wciąż pozostają łakomym kąskiem dla wielu europosłów.
— Zdarza się, że „podróż samochodowa” europosła odbywa się tylko na papierze. W rzeczywistości wsiada do Ryanaira czy Wizzaira, płacąc za bilet 100 euro, a od PE dostaje dziesięć razy tyle za wymyśloną podróż samochodem — mówi Onetowi jeden z asystentów.
Choć teoretycznie w dokumentach dotyczących zwrotu kosztów podróży trzeba wszystko dokładnie opisać, stan licznika auta przed i po wyjeździe, datę i miejsce rozpoczęcia i zakończenia podróży, w praktyce nikt tego nie sprawdza, chyba że opisane trasy wzbudzą podejrzenia.
Darmowy fryzjer, kawa i telefon
Nie są sprawdzane też tzw. koszty ogólne, na które eurodeputowany otrzymuje miesięcznie 4 950 euro [21,3 tys. zł]. Z tej kwoty polityk ma opłacić sobie np. wynajem i prowadzenie biura w kraju, w tym abonament telefoniczny czy kawę z automatu. Korzystanie z tych środków według regulaminu PE odbywa się „na wyłączną odpowiedzialność europosła” i nie jest rozliczane, co oznacza również, że niewykorzystana część trafia po prostu do kieszeni polityka.
Z informacji Onetu wynika, że polscy europosłowie podchodzą do nich bardzo różne. Radosław Sikorski miał dbać o to, by jego asystenci mieli najnowsze iPhone’y. Część europosłanek w mijającej kadencji przeznaczała te pieniądze na szeroko pojęte „koszty reprezentacyjne”, czyli ubrania i fryzjera.
Co ciekawe, z połowy tego miesięcznego dodatku mogą przez trzy miesiące po zakończeniu mandatu korzystać też byli europosłowie.
Asystenci
Na koszty ogólne nie składają się natomiast wynagrodzenia asystentów europosłów. Na to eurodeputowany ma inną pulę, w której do dyspozycji jest 28 696 euro [ok. 123,7 tys. zł] miesięcznie. Te pieniądze (na szczęście) nie trafiają bezpośrednio do eurodeputowanego. Wynagrodzenie asystentom wypłaca Europarlament.
Ale i tak polscy eurodeputowani są znani ze złego gospodarowania tymi środkami. Zwłaszcza po tym, gdy w 2013 r. wyszło na jaw, że Polacy zatrudniają rekordową liczbę asystentów. Ryszard Legutko miał ich wówczas 19, a Tadeusz Cymański i Ryszard Czarnecki po 15. W efekcie Parlament Europejski doprecyzował zasady zatrudniania pomocników, tak by europoseł nie mógł ich więcej traktować jako „taniej siły roboczej” albo „partyjnego zaplecza”.
Teraz każdy europoseł może zatrudnić maksymalnie trzech akredytowanych asystentów w Brukseli, na których wynagrodzenie musi przeznaczyć przynajmniej 25 proc. dostępnych środków. Wynagrodzenia asystentów krajowych, zgodnie z regulaminem PE „nie mogą przekroczyć kwoty referencyjnej (pułapu) obowiązującego w państwie członkowskim, w którym europoseł został wybrany, przy uwzględnieniu czasu trwania i rodzaju umowy oraz godzin pracy”. Wydatki na wynagrodzenia dla asystentów krajowych nie mogą też przekroczyć 75 proc. dostępnej puli.
Regulamin PE zakazuje też europosłom zatrudniać w roli asystentów członków rodzin. Polscy europosłowie znaleźli jednak sposób na obejście tych przepisów. Ich siostrzeńców czy bratanice, czasem o tym samym nazwisku można spotkać w biurach na tym samym piętrze Parlamentu Europejskiego, gdzie „po sąsiedzku” pracują dla partyjnych kolegów z europoselskiej ławy.
Darmowy dentysta dla całej rodziny
Europarlament zwraca też europosłom 2/3 kosztów opieki medycznej swojej i ich rodzin (małżonków lub partnerów pozostających w stałym związku niemałżeńskim oraz dzieci na utrzymaniu posłów). Przykładowo, w przypadku usług dentystycznych zwracane jest 750 euro [3,2 tys. zł] za rok za osobę.
Odprawa
Parlament Europejski dba również o byłych eurodeputowanych. Każdemu, (który wypełnił mandat przez co najmniej jeden pełny rok) przysługuje jednomiesięczna odprawa za każdy rok sprawowania mandatu, choć nie krócej niż sześć miesięcy i nie dłużej niż 24 miesiące.
To oznacza, że np. Jerzy Buzek, Jan Olbrycht czy Bogusław Liberadzki, którzy w czerwcu kończą swoją pracę, będą mogli wciąż liczyć na 20 europoselskich pensji. To ponad 200 tys. euro [ok. 862 tys. zł].
Regulamin PE dopuszcza dobrowolną rezygnację europosła z pobierania tych świadczeń… ale takiego europosła, który bardziej dba o unijny budżet niż o własną kieszeń raczej szukać ze świecą.
unijny system przekupstwa..