W pierwszych wyborach do Parlamentu Europejskiego, które odbyły się w 2004 r., frekwencja wyniosła 20,87 proc. Był to wynik, który odzwierciedlał małe zainteresowanie Polaków nowym wymiarem politycznym, jakim było uczestnictwo w strukturach europejskich.
Pięć lat później, w 2009 r., frekwencja wzrosła do 24,53 proc. Chociaż poprawa była widoczna, poziom zaangażowania Polaków wciąż pozostawał stosunkowo niski, co sugerowało, że europejska polityka nadal była na marginesie zainteresowania większości obywateli.
Wybory do PE w 2019 r. Pierwsze znaczące ożywienie
Rok 2014 przyniósł delikatny spadek frekwencji do 23,83 proc. w porównaniu z 2009 r. Choć liczby te nadal były niskie, wzrosło zainteresowanie tematyką europejską, co mogło wynikać z coraz bardziej widocznych korzyści płynących z członkostwa w UE.
Przełomowy okazał się rok 2019, kiedy to frekwencja wyborcza wzrosła do 45,68 proc. Był to najwyższy wynik od momentu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej i wskazywał na rosnące zainteresowanie sprawami europejskimi, co mogło być efektem dynamicznej kampanii wyborczej oraz wzrostu świadomości obywatelskiej.
W tegorocznych wyborach frekwencja wyniosła 40,65 proc. Choć jest to wynik niższy niż rekordowe 45,68 proc. z 2019 r., nadal utrzymuje się na wysokim poziomie w porównaniu do lat wcześniejszych.
Frekwencja w wyborach do PE była zawsze najniższa
Frekwencja wyborcza w Polsce różni się w zależności od rodzaju wyborów. Największą frekwencją cieszą się wybory prezydenckie, co wynika z ich bezpośredniego wpływu na najwyższy urząd w państwie. Wybory parlamentarne i samorządowe również przyciągają większą liczbę głosujących niż wybory do Parlamentu Europejskiego, co może być spowodowane bliższym związkiem z krajową i lokalną polityką.
Przykładowo w wyborach parlamentarnych w 2019 r. frekwencja wyniosła 61,7 proc., a w 2023 rekordowe 74,4 proc. Z kolei w wyborach prezydenckich w 2015 r. frekwencja w drugiej turze wyniosła 55,3 proc., z kolei w 2020 r. już 68,2 proc.
Byc moze kandydaci nie zachwycaja…