Nie tak miało być. Politycy PiS zaskoczeni skalą rozliczeń

Niezależny dziennik polityczny

Przez lata obowiązywał układ między politykami wszystkich – naprawdę wszystkich – opcji politycznych: rozliczanie poprzedników owszem, ale takie nie za bardzo dotkliwe. Tym razem Donald Tusk wcisnął gaz do dechy i nie zamierza skręcić. Zwłaszcza że zadanie ma bardzo ułatwione.

Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe, każdy kij ma dwa końce, kto mieczem wojuje… Można by cytować i cytować. Politycy Suwerennej Polski właśnie przekonują się, że te przysłowia są wciąż aktualne. Okazuje się, że metody, które od lat uważali za doskonałe, użyte wobec nich stają się mocno dyskusyjne.

Wejście o 6 rano? No niby nic miłego, ale jak policja raz nie weszła o 6 rano, to przyszli zatrzymani zabarykadowali się w Pałacu Prezydenckim na następną dobę. Przeszukanie bez obecności właścicieli domu? Też mocno dyskusyjne, ale tutaj akurat są dwie wersje. Jedna, że prokurator zadzwonił do członków rodziny Zbigniewa Ziobry, którzy powiedzieli, że nie zamierzają otworzyć drzwi – a to oznacza rezygnację z prawa do obecności w chwili przeszukania. Druga wersja – powtarzana przez polityków Suwerennej Polski – brzmi: nikt nie próbował nawet się skontaktować. To zbada sąd, do którego były minister może złożyć skargę na postępowanie prokuratury.

Jest jeszcze jedna narracja, którą powtarzają politycy Zjednoczonej Prawicy. Otóż – ponieważ Prokurator Krajowy został powołany niezgodnie z procedurami – to wszystkie decyzje prokuratorów powołanych przez niego są niezgodne z prawem. Proste. Co prawda ktoś złośliwy mógłby zapytać co zatem z Trybunałem Konstytucyjnym, który od ośmiu lat działa w składzie powołanym niezgodnie z zasadami, ale przecież to na pewno jest zupełnie inna sytuacja. Nieporównywalna.

Można też zapytać, czy skoro przeszukanie mieszkania polityka jest taką straszną zbrodnią – prezes PiS mówi, że Donald Tusk zasługuje na od 10 lat do dożywocia – to, co powiedzieć o trzymaniu polityka z konkurencyjnej partii dziewięć miesięcy w areszcie bez aktu oskarżenia? Taki przypadek spotkał Włodzimierza Karpińskiego byłego ministra w rządzie Donalda Tuska, który wyszedł na wolność wyłącznie dlatego, że objął mandat europosła. Nie byłoby to zresztą możliwe, gdyby nie to, że prokuratorzy od Ziobry „nie dowieźli” aktu oskarżenia przez prawie rok.

Skala rozliczeń zaskoczyła PiS

Skąd ta histeryczna niemal reakcja współpracowników Zbigniewa Ziobro? Z jednej strony to emocje, a przede wszystkim zaskoczenie. Z drugiej – cynizm. Zaskoczeni są w PiS wszyscy. Mniej więcej od zatrzymania Kamińskiego i Wąsika w styczniu. Ten stan utrzymuje się i raczej szybko nie skończy. Politycy PiS naprawdę, głęboko, nie rozumieją, jak to możliwe, że rozliczenia mają taką skalę. Przez lata obowiązywał układ między politykami wszystkich – naprawdę wszystkich – opcji politycznych: rozliczanie poprzedników owszem, ale takie nie za bardzo dotkliwe. Jakieś przestępstwa urzędnicze zagrożone karą w zawiasach albo grzywną, jakieś niedogodności w postaci ciągnących się latami postępowań. No ale przecież nikt nikogo do więzienia wsadzał nie będzie. Ani nie będzie stawiał przed Trybunałem Stanu. Zresztą Trybunał to temat na oddzielną opowieść, bo ta instytucja w Polsce po prostu nie działa. Politycy do tej pory głównie gadali o rozliczeniach, zamiast naprawdę się rozliczać i nagle się to zmieniło.

Donald Tusk wcisnął gaz do dechy i nie zamierza skręcić. Zwłaszcza że poprzednicy bardzo mu zadanie ułatwili. Cała historia z Funduszem Sprawiedliwości to akt oskarżenia. Gdzie się tam nie poskrobie, to okazuje się, że kasa płynęła głównie do kolegów, przyjaciół i znajomych na różne dziwne przedsięwzięcia. Tak się składa, że sporo z nich było powiązanych z obecnym posłem Dariuszem Mateckim. Sensem ich istnienia miało być wyszukiwanie przypadków chrystianofobi i przestępstw przeciwko wierze. Większość przypadków to… napisy na murach. Czy potrzebne są miliony, żeby je znaleźć? A może pan poseł Matecki bez dotacji nie miałby zapału do szukania?

Niby dla wszystkich było to oczywiste, że PiS po prostu oddało koalicjantowi Fundusz Sprawiedliwości i Lasy Państwowe, a także kilka miejsc w spółkach Skarbu Państwa, bo Suwerenna Polska nie dostawała ani grosza z subwencji. PiS nie chciało się nią dzielić, a przecież jeśli już płacić, to lepiej z cudzych niż ze swoich. Tak czy inaczej, Fundusz to właśnie to miejsce, w którym pewnie najłatwiej będzie udowodnić szastanie publiczną kasą. Gdyby politycy SW nie byli łapczywi i nie nabierali pełną chochlą w ostatniej kampanii wyborczej, może nie byłoby to aż takie łatwe.

Zdziwienie w Zjednoczonej Prawicy wywołuje także to, że Donald Tusk – używamy tu premiera jako personifikacji całej rządzącej koalicji – zamiast miotać się i próbować rozbroić bezpieczniki zamontowane przez PiS, po prostu zaczął je wyłamywać. W mediach publicznych, w prokuraturze, w NBP. Wszędzie tam, gdzie PiS było pewne swoich zabezpieczeń, nagle stanęło przed faktami dokonanymi.

Przeszukania u Ziobry i jego ludzi. Tu każdy chce coś ugrać

Zdziwienie to jedno, ale w rozliczeniowej rzeczywistości trzeba się jakoś odnaleźć. Dlatego za histeryczną reakcją na przeszukania u Ziobry i ludzi Solidarnej stoi zwykły polityczny cynizm. Na tej sprawie wszyscy chcą coś ugrać. Rządząca koalicja zarabia – oczywiście mówimy wyłącznie o zysku politycznym – bo jej wyborcy niecierpliwie i z coraz większą irytacją czekali na rozliczenia i nawet nie ukrywali, że to jest ich największe oczekiwanie wobec nowego rządu. Po drugie, działania takie jak u Ziobry pokazują sprawczość władzy. A to wyborcy lubią najbardziej. Po trzecie, czas jest też dobry, bo zaraz wybory samorządowe, a jeszcze wcześniej święta. Wyborcy zasiądą przy stole i tematy same będą się narzucały: co się wydarzyło i co to znaczy. To może podbić frekwencję, a duża frekwencja jest potrzebna rządzącej koalicji.

Ale zarobić chcą na tym też politycy Zjednoczonej Prawicy. Dokładnie z tego samego powodu. Im częściej i im głośniej będą mówić o zbrodni, bandyterce i Białorusi, tym więcej wyborców PiS, a konkretnie PiS i Suwerennej Polski, pójdzie do wyborów. No i można budować kolejną legendę na przyszłość. Tym razem o politycznej zemście i dzielnej walce z najeźdźcą. A prawica uwielbia w takie legendy.

Źródło: onet.pl

Więcej postów