Debata prezydencka w Warszawie. Oto co usłyszałem w tłumie przed siedzibą TVP

Niezależny dziennik polityczny

— Trzaskowski do domu! — krzyczeli zwolennicy Tobiasza Bocheńskiego. — On jest w domu. To wasz kandydat niech wraca do Łodzi! — odpowiadali im sympatycy obecnego włodarza stolicy. Kiedy w TVP trwała debata sześciorga kandydatów na prezydenta Warszawy, przed jej siedzibą zebrały się tłumy ich wielbicieli. Oglądając zmagania polityków na telebimie, jednocześnie konfrontowali się i kłócili między sobą. Byliśmy na miejscu.

  • To była pierwsza debata, w której brało udział wszystkich sześcioro kandydatów na prezydenta Warszawy
  • Odpowiadali na pytania o edukację, transport, zdrowie, bezpieczeństwo, mieszkalnictwo oraz światopogląd. Mieli również czas na swobodną wypowiedź i zadawali pytania między sobą
  • Kto wygrał debatę? Zapytałem o to ludzi zgromadzonych przed siedzibą TVP. Sprawdź, co mi odpowiedzieli

W środę wieczorem już na godzinę przed debatą, przy bramie wjazdowej do głównej siedziby Telewizji Polskiej przy ul. Woronicza 17 w Warszawie zgromadził się spory tłum. Powiewały flagi w polskich barwach narodowych oraz z nazwami bądź symbolami różnych ugrupowań politycznych. Były banery z nazwiskami kandydatów na prezydenta Warszawy i transparenty z ich hasłami. Wśród zebranych nie tylko „zwykli” mieszkańcy, ale też czynni działacze, startujący w tych wyborach do rad dzielnic, powiatowych czy sejmiku wojewódzkiego.

„Niech zmienia swoje miasto, a nie nasze”

Choć z tłumu dało się wyłowić zwolenników prawie wszystkich kandydatów — Magdaleny Biejat, Romualda Starosielca, Janusza Korwin-Mikkego, Przemysława Wiplera, Tobiasza Bocheńskiego i Rafała Trzaskowskiego — to między sympatykami tych dwóch ostatnich iskrzyło najbardziej. Przekrzykiwali się, skandując imiona i nazwiska wybrańców oraz różne hasła.

Miłośnicy Rafała Trzaskowskiego wyliczali jego zasługi przez megafon z niewielkiej sceny. Zwolennicy kandydata Prawa i Sprawiedliwości, z banerem z jego zdjęciem i planszami z napisem „#DrużynaTobiasza”, głośno je kwestionowali, również używając sprzętu nagłaśniającego. W związku z tym, że przedstawiciele różnych stron sceny politycznej, stali wszyscy obok siebie, dochodziło między nimi do bezpośrednich pyskówek i kłótni.

— Dlaczego z tymi transparentami nie stoicie w Łodzi? To są przecież rodzinne strony Tobiasza. Bo na pewno nie jest warszawiakiem. I nie ma pojęcia, jakie są problemy stolicy i jak je należy rozwiązywać. Niech zmienia swoje miasto, a nie nasze — grzmiał ok. 40-letni mężczyzna.

— I w czym to niby przeszkadza, że nie urodził się w Warszawie? Ja jestem warszawiakiem z dziada pradziada i to akceptuję. Pan Bocheński był bardzo dobrym gospodarzem jako wojewoda mazowiecki. Warszawa potrzebuje dobrego menadżera, a nie Trzaskowskiego, który w ogóle nie zajmuje się miastem, tylko jeździ sobie po świecie. Trzaskowski nie nadaje się do rządzenia, bo on tego nie lubi — odpowiada mu mężczyzna z sumiastymi wąsami, z biało-czerwoną flagą w ręku.

— Warszawa jest fatalnie zarządzana. Trzaskowski zwęża ulice, podniósł ceny za wywóz śmieci, a po aferze korupcyjnej w jego urzędzie jego kolega z więzienia poszedł sobie do Europarlamentu. I chyba nie zapomniał pan o awarii Czajki, to też za jego rządów — wtóruje mu jego towarzyszka.

Aplauz albo buczenie

Kłótnie nieco ucichły, choć doping jeszcze się wzmógł, gdy na ustawionym przed bramą wjazdową do TVP telebimie, pojawiła się dwójka prowadzących debatę — Joanna Dunikowska-Paź i Jakub Sito — a przed nimi stanowiska z wszystkimi kandydatami. Na pierwszy ogień poszła edukacja i pytanie o sposoby jej usprawnienia. Poszczególne grupki w tłumie przed bramą żywiołowo reagowali na kolejne odpowiedzi — aplauzem bądź… buczeniem.

Tak było, kiedy np. Przemysław Wipler wypomniał Magdalenie Biejat, że jej dzieci chodzą do szkoły prywatnej albo gdy Rafał Trzaskowski mówił, że prawdziwą gehennę dla uczniów zgotował PiS. W swoim dość kontrowersyjnym „stylu” na pytania odpowiadał Janusz Korwin-Mikke, mówiąc m.in., gdyby został prezydentem „ludzie gender w szkołach od razu byliby kierowani na policję”, bo szkoła nie jest od nauki o seksie. Romuald Starosielec stwierdził m.in., że polskie szkoły są „niekończącym się eksperymentem” i zaproponował dodatkowe pieniądze dla rodziców uczniów w formie bonu edukacyjnego, a Tobiasz Bocheński podkreślał, że dla niego edukacja jest ważną inwestycją.

— Tobiasz! Tobiasz! — skandowali sympatycy kandydata PiS. — Rafał! Rafał! — ripostowali im zwolennicy urzędującego prezydenta. — Magda! Magda! — to z kolei głosy popierających obecną wicemarszałkinię Senatu. Imiona pozostałych kandydatów skandowane były rzadziej. Możliwe też, że na miejscu pojawiło się mniej ich fanów, więc trudno było im się przebić.

— Trzaskowski do domu! — krzyczeli zwolennicy Tobiasza Bocheńskiego. — On jest w domu. To wasz kandydat niech wraca do Łodzi! — odpowiadali im sympatycy obecnego włodarza stolicy, tradycyjnie już wypominając pochodzenie kandydata PiS.

Korwin-Mikke ostro o Trzaskowskim, Wipler dowcipnie o prohibicji

Kolejne pytania dotyczyły m.in. wprowadzenia tzw. strefy czystego transportu — tu zarówno Wipler, Bocheński, jak i Korwin-Mikke mówili o trwającej „wojnie z kierowcami”, a ten ostatni zapowiedział zbudowanie dwupoziomowej jezdni na Marszałkowskiej, by wyeliminować korki. Z kolei Magdalena Biejat wysunęła postulat likwidacji bramek w metrze.

Przy temacie zdrowia „zabłysnął” ponownie Janusz Korwin-Mikke, przekonując, że Trzaskowski chce zakazać jedzenia mięsa i zmuszać mieszkańców do jedzenia świerszczy i zaproponował, że je również należy poddawać badaniom tak, jak np. wołowinę, na co właściwie wszyscy zebrani zareagowali śmiechem, niezależnie od poglądów politycznych. — Kto, jak kto, ale że pan, panie Januszu, dał się nabrać na tę PiS-owską propagandę — odciął się aktualny prezydent stolicy, ale Korwin-Mikke nie pozostał mu dłużny, nazywając go komunistą. Co podchwycili z kolei członkowie „drużyny Tobiasza”, skandując to słowo wielokrotnie podczas tego wieczoru.

Na pytanie o to, czy wprowadzić ograniczenie sprzedaży alkoholu w nocy w Warszawie, Romuald Starosielec zaproponował zorganizowanie w tej sprawie referendum. Podobnie Tobiasz Bocheński, który dodał, że można je przeprowadzać tylko w dzielnicach. — Ja się nadaję do promowania prohibicji jak Rafał Trzaskowski do promowania pracowitości — zażartował z kolei Przemysław Wipler, wzbudzając salwy śmiechu u tych, którzy pamiętają jego słynną wpadkę sprzed kilku lat, kiedy to będąc pod wpływem alkoholu, wdał się w awanturę z policjantami pod jednym z klubów, lądując ostatecznie w izbie wytrzeźwień.

Większość kandydatów podkreślała, że niezwykle ważna jest kwestia naszego bezpieczeństwa w kontekście wojny w Ukrainie. Kandydat PiS wypomniał Trzaskowskiemu, że w Warszawie brakuje schronów i planu ewakuacji, na co ten odparł, że to poprzedni rząd nie przygotował obiecywanej ustawy o obronie cywilnej. „Kłamca! Kłamca” — krzyczeli sympatycy poprzedniego rządu.

Kolejny temat dotyczył mieszkalnictwa. — Gdzie są mordercy Jolanty Brzeskiej? — krzyknął ktoś z tłumu przed siedzibą TVP, gdy kandydaci roztaczali swoje wizje zapewniania tanich i bardziej dostępnych lokali mieszkaniowych.

„Stop zabijaniu dzieci!”

Duże emocje wywołało także pytanie dotyczące aborcji. — Kwestia praw kobiet nie jest kwestią światopoglądową — grzmiała Magdalena Biejat. „Stop zabijaniu dzieci!” — zaczęli skandować członkowie „drużyny Tobiasza”.

Potem kandydaci odpowiadali jeszcze na pytania widzów TVP i internautów, m.in. o Centralny Port Komunikacyjny czy wizję współpracy z rządem i ościennymi gminami i powiatami. Na koniec zadawali sobie pytania nawzajem i mieli czas na swobodną wypowiedź.

— Tak się przysłuchuję temu wszystkiemu, zwłaszcza w kwestii obszarów, które nadzoruję, jak np. edukacja i służba zdrowia. I policzyłam sobie na szybko, że gdyby rzeczywiście zrobić tak, żeby klasy w szkołach miały maksymalnie po 20 osób, jak chce pani Biejat, to do września musiałaby wybudować 90 nowych szkół — stwierdziła w rozmowie z Onetem Renata Kaznowska, wiceprezydent Warszawy, którą również spotkaliśmy przed bramą TVP.

Po zakończeniu debaty postanowiliśmy zapytać zebranych, kto ją wygrał. Co znamienne, wszyscy utrzymywali, że to właśnie ich kandydat zwyciężył.

— Bez wątpienia debatę wygrał Przemysław Wipler. Bardzo merytorycznie odpowiadał na pytania, wskazując drogę, jaką powinna podążać Warszawa. Że na przykład należy inwestować w transport i infrastrukturę drogową, by odkorkować miasto. A prezydent Trzaskowski nie odpowiadał na pytania, pozostali kandydaci również wypadli dość niemrawo, a pan Wipler zdecydowanie był w najlepszej formie — usłyszałem od Macieja Popławskiego, członka partii Nowa Nadzieja, kandydującego do sejmiku wojewódzkiego.

„Warszawa potrzebuje gospodarza na cały etat”

— Tobiasz Bocheński był najspokojniejszym i najbardziej merytorycznym kandydatem. Był przygotowany, mieścił się w czasie, na każde pytanie sensownie odpowiadał. Nie odnosił się przy tym do problemów ogólnopolskich czy ideologicznych, tylko właśnie lokalnych, do konkretnych spraw, które należy rozwiązać. Warszawa potrzebuje gospodarza na cały etat, a nie takiego, który za chwilę gdzieś wyfrunie, bo ma większe ambicje niż zarządzanie tak wielkim miastem — powiedział nam z kolei Dariusz Figura, stołeczny radny PiS.

— W debacie najlepiej wypadła Magdalena Biejat, która merytorycznie odpowiadała na pytania, a nie unikała odpowiedzi. Jej przeciwnicy często kluczyli, zupełnie nie odnosząc się do zadanych pytań. Poza tym nie atakowała w każdym zdaniu konkurentów. To jest dość istotne, żeby dyskusja miała jakiś sens. Mam nadzieję, że po tej debacie jej wsparcie jeszcze wzrośnie — mówi Onetowi Maria Muszyńska, kandydująca na radną Ursynowa jako osoba bezpartyjna, ale z listy Lewicy.

— Zdecydowanie wygrał Rafał Trzaskowski. Widać było, że jest dobrze przygotowany i doświadczony. Za nim przemawiają czyny, czyli ostatnie pięć lat rozwoju Warszawy. Wie, jak zarządzać miastem i inwestować w ważne dla mieszkańców dziedziny, jak chociażby rozbudowa metra. Inni kandydaci atakowali go, bo jest liderem, ale odparowywał ciosy, konkretnie odpowiadał na pytania, pokazując to, co już się udało zrobić i to, co jeszcze zrobimy dla Warszawy. To była konkretna wizja, nie tylko obietnice. Kandydat PiS-u nie potrafił odpowiedzieć, dlaczego zabrano Warszawie 11 mld zł, próbował nieudolnie się bronić. Mam nadzieję, że Rafał wygra w pierwszej turze — podsumował Jarosław Jóźwiak, były wiceprezydent stolicy, obecnie startujący do Rady m.st. Warszawy.

Spośród tych wszystkich „wygranych” tylko jedna osoba zasiądzie w fotelu prezydenta Warszawy. O tym, kto konkretnie, przekonamy się już w najbliższych wyborach, które odbędą się 7 kwietnia br. Ewentualna druga tura zaplanowana jest dwa tygodnie później.

Źródło: onet.pl

Więcej postów