Premier, pandemia i specsłużby. Jak firma od pędzelków kosmetycznych dostała 2 mln dol.

Niezależny dziennik polityczny

Najwyższa Izba Kontroli złoży dziś doniesienie do prokuratury na Mateusza Morawieckiego, Michała Dworczyka oraz Jacka Sasina. Zarzuca im ustawienie zakupów w pandemii pod konkretne firmy. To sensacyjna historia, w której do spółeczki zajmującej się handlem pędzelkami kosmetycznymi trafiło z dnia na dzień 2 mln dol. Spółka dziś już nie istnieje.

  • Zdaniem NIK pod szczytnymi hasłami walki z pandemią i pilnych zakupów sprzętu ochronnego dochodziło do gigantycznych przekrętów
  • Prezesi KGHM i Lotosu dostali od premiera Mateusza Morawieckiego polecenie kupowania sprzętu ochronnego. A od ministra aktywów państwowych Jacka Sasina dokładne wytyczne, w jakich firmach mają kupić co i za ile
  • Koncerny państwowe dały świetnie zarobić firmom z listy Sasina. Prezes jednej z tych firm określił w zeznaniach przed NIK swą prowizję jako „minimalną”, czyli „około kilkuset tysięcy euro”
  • Wszystkie te zakupy łączyły dwa elementy. Pierwszy: były ponadprzeciętnie drogie. Drugi: w ich wyniku do Polski trafił bezwartościowy szmelc

Kontrolerzy NIK zarzucają premierowi i jego ministrom, że stworzyli „mechanizm korupcjogenny” przy realizacji pandemicznych zakupów. W raporcie, który poznaliśmy, NIK drobiazgowo odtwarza kontakty i śledzi przelewy między rządem, spółkami skarbu państwa i kilkoma małymi prywatnymi firmami, które zarobiły na pandemii. Wniosek dla rządu PiS jest druzgocący.

Zdaniem NIK pod szczytnymi hasłami walki z pandemią i pilnych zakupów sprzętu ochronnego dochodziło do gigantycznych przekrętów.

Rozkaz od Morawieckiego, spółki kupują chińszczyznę

Rząd działał nietransparentnie — nie dokonywał zakupów z budżetu, który podlega kontroli, tylko przerzucił realizację zamówień na spółki skarbu państwa. Wcale nie chodziło jednak o to, żeby duże państwowe spółki zrzuciły się na pomoc dla obywateli ze swych funduszy, bo finalnie — po zakupach sprzętu — i tak rząd spółkom zwracał pieniądze.

Najlepiej udokumentowane są działania rządu przy wykorzystaniu miedziowego koncernu KGHM i paliwowego Lotosu, którym Kancelaria Premiera wydała na początku pandemii — wiosną 2020 r. — nakaz dokonania zakupów. Polecenia wydał osobiście Mateusz Morawiecki, który nakazał spółkom „zakup środków ochrony indywidualnej oraz ich dystrybucji do podmiotów, które zostaną wskazane w odrębnym trybie przez ministra właściwego do spraw zdrowia”.

Następnie prezesi Marcin Chludziński (KGHM) i Paweł Majewski (Lotos) dostali z Ministerstwa Aktywów Państwowych kierowanego przez Jacka Sasina dokładne wytyczne. Obejmowały one nie tylko wykaz sprzętu, który trzeba kupić, ale przede wszystkim — nazwy konkretnych firm, u których mają złożyć zamówienie. Co jeszcze ciekawsze, widniała tam cena zakupu. Resort Sasina nie odpowiedział NIK-owi, czemu wybrał te firmy i jak ustalił ceny. W całym procesie w ogóle nie uczestniczyło Ministerstwo Zdrowia, które było najlepiej poinformowane, czego brakuje, jacy są dostawcy i ceny na rynku.

Zdaniem NIK było to złamanie prawa — rzeczywiście wygląda to na ustawienie kontraktów pod konkretne firmy. Kontrolerzy poszli tropem pieniędzy. I tak dotarli m.in. do firmy handlującej przedmiotami do makijażu. Powstała tuż przed pandemią jesienią 2019 r., miała dwóch udziałowców i nie zatrudniała żadnych pracowników.

To ona znalazła się w wykazie firm, od których należy kupić sprzęt ochronny, który rząd przekazał spółkom. Prowadząca firmę kobieta zeznała kontrolerom NIK, że tuż przed operacją zgłosił się do niej mąż jej koleżanki, zapowiadając, że odezwie się do niej ktoś z KGHM. Rzeczywiście — szybko odezwał się KGHM, ale ostatecznie umowę podpisała z Lotosem — dostała przelew na prawie 2 mln dol. „Spółka nie angażowała w realizację zamówienia własnych środków, należności po dostarczeniu produktów uregulował Lotos” — wynika z raportu NIK. Prowizja spółeczki od kosmetyków wyniosła 150 tys. zł. To sporo, biorąc pod uwagę, że firma z miejsca przekazała zamówienie poddostawcy.

„Minimalna” prowizja, czyli „około kilkuset tysięcy euro”

Prezesi Lotosu oraz KGHM dali świetnie zarobić także drugiej firmie z rządowej listy. Spółka ta — jak się okazało — zajmowała się wcześniej handlem bronią. Sam Lotos zawarł z nią kontrakt na 5,5 mln dol. To był złoty strzał. Firma w ogóle nie była do niczego potrzebna, bo Lotos i KGHM przelały pieniądze bezpośrednio jej chińskiemu dostawcy. Prezes tej spółki-widma określił w zeznaniach przed NIK swą prowizję jako „minimalną”, czyli „około kilkuset tysięcy euro”.

W korespondencji z NIK ówczesny szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk próbował tłumaczyć zaangażowanie Lotosu i KGHM w zakupy tak: „Uwzględniono potencjał gospodarczo-finansowy i doświadczenie tych podmiotów w zagranicznych kontaktach handlowych”. To groteskowa deklaracja, biorąc pod uwagę, że oba koncerny z miejsca dostały polecenie opłacenia małych, pośredniczących spółek, które zarobiły krocie mimo braku takiego „potencjału” i „doświadczenia”.

Drogi szmelc przyleciał największym samolotem świata

Lotos oraz KGHM kupowały sprzęt na zlecenie rządu także bezpośrednio w kilku chińskich firmach. Wszystkie te zakupy — czy to za pośrednictwem polskich firm, czy bezpośrednie z firm chińskich — łączyły dwa elementy. Pierwszy: były ponadprzeciętnie drogie. KGHM płacił po 8-10,6 zł za maskę, podczas gdy dokonująca równoległych zakupów rządowa Agencja Rozwoju Przemysłu płaciła zaledwie 1-2,4 zł za sztukę.

Drugi: w ich wyniku do Polski trafił bezwartościowy szmelc. Najsłynniejszy transport szmelcu odbył się 14 kwietnia 2020 r., kiedy do Warszawy z chińskiego Tianjin przyleciał największy wówczas samolot świata Antonow An-225-Mrija, którego wynajęcie kosztowało 1,7 mln dol. Na lotnisku witali go Morawiecki z Sasinem.

„Z powodu niespełniania wymogów jakościowych produktów zakupionych przez KGHM i Lotos, nie udało się zorganizować szybkiej dostawy do odbiorców w Polsce tak bardzo potrzebnych w początkowym okresie epidemii środków ochrony indywidualnej” — to zdanie z raportu NIK pokazuje, że cała rządowa operacja nie miała żadnego sensu.

NIK przytacza wyniki testów masek, kupionych przez KGHM. Niemal wszystkie nie spełniały norm Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) i z tego powodu „nie mogły być stosowane do ochrony układu oddechowego personelu medycznego”. Chodzi o dostawę za pośrednictwem spółki zbrojeniowej, która wzięła prowizję „minimalną”, czyli „około kilkuset tysięcy euro”. W tej sytuacji Kancelaria Premiera odmówiła KGHM zwrotu ponad 100 mln zł. Wtedy KGHM przedstawił rządowi chińskie certyfikaty dla swych masek — to wystarczyło, Kancelaria Premiera zapłaciła.

Podobnie było z zakupami Lotosu. Norm nie spełniały kombinezony i przyłbice, dostarczone za pośrednictwem polskich pośredników — firmy kosmetycznej i spółki zbrojeniowej. Dostaw od chińskich firm nikt nawet nie badał. W sumie norm nie spełniała połowa z kupionych przez Lotos produktów. W dodatku część z nich trafiła do placówek medycznych, stwarzając zagrożenie dla personelu. „Wszystkie kwestionowane przez Centralny Instytut Ochrony Pracy środki ochrony indywidualnej pochodziły od dostawców wskazanych/polecanych przez Ministerstwo Aktywów Państwowych” — podkreśla NIK.

W tym przypadku Kancelaria Premiera była twarda — obcięła zwrot dla Lotosu o niemal 30 mln zł.

W tym sensie Lotos poniósł stratę. Ale to znaczy, że 30 mln zł ktoś zarobił. Kto? NIK nie ma instrumentów, żeby to sprawdzić. A prokuratura za rządów PiS umorzyła śledztwo. Co więcej — odmówiła kontrolerom dostępu do akt postępowania.

Kontrolerzy NIK wezwali na zeznania wspomnianego w zeznaniach mężczyznę, który — wedle zeznań właścicielki firmy od akcesoriów kosmetycznych — zgłosił się do niej w sprawie zakupu sprzętu ochronnego. Okazał się oficerem Agencji Wywiadu.

Rola służb specjalnych w dokonywanych wówczas zakupach jest do dziś niewyjaśniona. Przedstawiciele Lotosu twierdzą, że „poddostawcy mieli zostać zweryfikowani przez Agencję Wywiadu”.

Z kolei NIK zauważa, że „z informacji uzyskanych w Ministerstwie Aktywów Państwowych wynika, że ministerstwo nie posiada informacji o weryfikowaniu dostawców środków ochrony indywidualnej na rzecz KGHM i Lotos przez jakiekolwiek służby”.

Handlarz bronią zwodził Obajtka

Słynny handlarz bronią Andrzej Izdebski, który w pandemii oszukał Ministerstwo Zdrowia na kontrakcie respiratorowym, także miał rekomendację Agencji Wywiadu. Dodatkowo potwierdzają to ujawnione niedawno przez Onet materiały z inwigilacji przez CBA Daniela Obajtka. W pandemii Orlen kupował od handlarza bronią materiały ochronne, tyle że Obajtek miał problem, bo Izdebski nie realizował zamówień. „No po prostu oszust, no po prostu oszust, którego wskazały służby, no niestety” — mówił Obajtek do swego zastępcy Adama Buraka, który dopinał kontrakt z Izdebskim.

Izdebski zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach w Albanii w 2022 r.

Źródło: onet.pl

Więcej postów