Pomorskie to najtrudniejszy region dla Prawa i Sprawiedliwości. W ostatnich wyborach PiS zdobyło tam „najdroższe mandaty”. Zresztą — jak wynika z doniesień Onetu — nie pierwszy raz kandydaci PiS potrzebowali tu wsparcia.
W wyborach parlamentarnych w 2023 r. dwa województwa były szczególnie trudne dla Prawa i Sprawiedliwości. Lubuskie, gdzie zdobyli 27,76 proc. głosów i Pomorskie 27,33 proc. Nigdzie nie było tak źle. Z dokumentów PKW wynika, że trzy mandaty zdobyte w Gdańsku kosztowały partię prawie 150 tys. złotych.
Startujący z jedynką Kacper Płażyński zdobył ponad 100 tys. głosów. Na przekonanie wyborców wydał ponad 62 tys. zł. To oznacza, że każdy głos kosztował go zaledwie 61 groszy. Warto. Ale dalej jest znacznie zabawniej.
Finansowanie kampanii PiS
Trzeci mandat w regionie przypadł Jarosławowi Sellinowi. Były wiceminister kultury zdobył 7 284 głosy, a wydał także ponad 62 tys. Czyli każdy głos kosztował go ponad osiem złotych. Co ciekawe we wrześniu zeszłego roku „Dziennik Gazeta Prawna” opisywał, że w PiS wyznaczono limity na kampanię dla wszystkich kandydatów. Jedynki mogły wydać do 50 tysięcy, dwójki do 40 tysięcy, a trójki do 30 tysięcy. Pozostali tylko do 10 tys. zł. Jak widać limit sobie, a wydatki kandydatów sobie. „Trójka” na gdańskiej liście PiS wydała na kampanię o 600 zł więcej niż jedynka.
Kacper Płażyński i Jarosław Sellin zastosowali dwie zupełnie różne taktyki finansowania kampanii wyborczej. Płażyński przedstawił zaledwie cztery faktury. Dwie duże i dwie małe. Duże dla drukarni i firmy marketingowej i mniejsze dla zarządu dróg (takie wydatki ma właściwie każdy kandydat) i za reklamę mobilną.
Natomiast Jarosław Sellin przedstawił aż 18 rachunków. Żaden nie przekracza 10 tys. zł, a jednak razem dają całkiem potężną kwotę. Jarosław Sellin opłacał na przykład reklamy w TVP, płacił też Katolickiej Rozgłośni Diecezji Pelplińskiej, zapewne za spoty reklamowe. Pozostałe wydatki to różne agencje reklamowe.
Onet: „Przychodzi Nisztor do Obajtka”
Ale problemy na Pomorzu PiS miał już podczas wcześniejszych wyborów. Onet ujawnił fragmenty rozmowy Daniela Obajtka z Piotrem Nisztorem, dziennikarzem prawicowych mediów, które odnoszą się do kampanii samorządowej sprzed pięciu lat. Obajtek w znanym już z innych nagrań stylu opisuje sytuację PiS na Pomorzu.
W tamtych wyborach Prawo i Sprawiedliwość na kampanię wydało prawie 35 mln złotych. Kacper Płażyński startował wówczas na prezydenta Gdańska. I tego też dotyczył fragment rozmowy Daniela Obajtka z Piotrem Nisztorem.
PN: „Słuchaj, jeszcze dwie sprawy. Idzie w przyszłym tygodniu, w następną środę? Za tydzień prawdopodobnie z okładki zrobimy historię Wałęsy juniora”.
DO: „To bardzo miłe”.
PN: „Trzeba temu Kacprowi trochę pomóc. Ale powiem ci szczerze, ja uważam, że on tam… trzeba mu pomóc, ale k****, tam wszystko leży.
DO: „Przyjacielu, ja wiem, k****, bo ja go przez rok czasu wychowywałem. Był u mnie, pod moimi skrzydłami w Enerdze. Ja przepchnąłem, że on jest kandydatem na prezydenta Gdańska, bo było bardzo ciężko. Łącznie z Głódziem [arcybiskupem], miałem k**** wszystkich przeciwko sobie. Ale dopiąłem tego. Na dzień dzisiejszy ma największe szanse. Problem polega na tym, że chłop jest za bardzo uczciwy, przeraźliwie uczciwy. Nawet w stosunku co do siebie, k****. Głupi rzucił robotą, odsączył się od Energi k**** z racji tego, że będą mu wypominać, że Skarb Państwa. No to ten k**** nie skonsultował się ze mną debil, ino zrezygnował z roboty. Stracił narzędzia realnej pomocy k****, realnej pomocy stracił na życie, na własne k**** życzenie. Banda trójmiejska! Gdybym ja tam był, to on by te wybory k**** wygrał, bym codziennie go kopał po dupie. Bo ja tam prawie przejmowałem nie tylko k**** firmę, ale praktycznie przejąłem … pamiętasz, jak tam przyjechałem na Lotos na spotkanie, jak się k**** wszyscy zlecieli, jak im exposé wygłosiłem, k****?”.
Taśmy Obajtka a wybory w Gdańsku
Ten ostatni fragment to akurat laurka wystawiona Kacprowi Płażyńskiemu, ale widać, że pomoc Obajtka i Nisztora pomogła, bo kandydat PiS wszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich w Gdańsku, pokonując Jarosława Wałęsę. W tamtej kampanii Płażyński z powodzeniem zastosował metodę teraz powszechną wśród kandydatów PiS na włodarzy dużych miast — schował partyjny szyld.
Do Gdańska przed II turą wyborów prezydenckich nie przyjechał ani prezes Kaczyński, ani premier Morawiecki, ani Beata Szydło, chociaż wszyscy troje wspierali kandydatów. Po wyborach Płażyńskiemu wróżono świetlaną przyszłość w polityce, a przede wszystkim w PiS-ie. Po śmierci Pawła Adamowicza PiS nie wystawiło kandydata w powtórnych wyborach na prezydenta Gdańska.
W wyborach w 2019 r. dostał drugie miejsce za Jarosławem Sellinem, który ostatnio był na miejscu trzecim, ale przeskoczył go o ponad 60 tys. głosów. Ale to właściwie koniec jego sukcesów. W polityce centralnej jest właściwie niewidoczny. Przez cztery lata poprzedniej kadencji przed Sejmem wystąpił zaledwie 13 razy, z czego siedem razy w 2022 r. Ale za to był przez parę miesięcy szefem komisji ds. Unii Europejskiej. Poza tym zaangażował się w sprawę reparacji od Niemiec i to jest główne pole jego aktywności.
W środę upłynął termin rejestrowania kandydatów na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Tym razem Kacper Płażyński nie będzie walczył o fotel prezydenta Gdańska. PiS postawiło na Tomasza Rakowskiego, który próbował swoich sił w poprzednich starciach do Sejmu, ale dostawał po dwa tysiące głosów i ani razu nie zbliżył się nawet do mandatu poselskiego. Do sejmiku województwa pomorskiego startuje natomiast z numerem jeden w okręgu numer 3 w Gdańsku żona Kacpra Płażyńskiego Natalia Nitek-Płażyńska.
Źródło: onet.pl