Wojewoda daje się hakować pośrednikom cudzoziemców? „To jest cwaniakowanie”

Niezależny dziennik polityczny

Urząd Wojewódzki w Łodzi zapowiada zmianę informatycznego systemu do rezerwacji wizyt dotyczących kart pobytu dla obcokrajowców. Bo okazało się, że od kilku lat na system mają wpływać firmy, które za pieniądze oferują szybsze załatwianie spraw dotyczących obcokrajowców.

We wrześniu ubiegłego roku w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim kontrolę poselską przeprowadzili posłowie Koalicji Obywatelskiej: Dariusz Joński i Michał Szczerba. Po jej zakończeniu przekonywali, że firmy pośredniczące w wydawaniu pozwoleń na pracę dla obcokrajowców hakują służący do tego system informatyczny urzędu wojewódzkiego. Za opłatą od 4 tys. złotych wzwyż mieli oferować cudzoziemcom wejście do kolejki.

Posłowie pokazywali też dziennikarzom reklamy firm, które mały odpowiadać za hakowanie tego systemu. Skontaktowałem się wtedy ze wskazanymi przez polityków spółkami. Usłyszałem, że posłowie nie wiedzą, o czym mówią, bo problem jest, ale nie z systemem do pozwoleń na pracę, ale z systemem do kart pobytu. To ważna różnica, którą wyjaśniam w dalszej części artykułu. Jednocześnie szefowie tych firm pokazali mi szereg pism, z których wynikało, że w sprawie nieprawidłowości w ŁUW interweniowali w różnych instytucjach już przynajmniej od 2022 roku. 

Nowa wojewoda, a problem ten sam

Od tamtego czasu minęło pół roku, w łódzkim urzędzie zmienił się wojewoda (obecnie jest to Dorota Ryl), ale – jak się okazuje – problem pozostał. Część firm ma używać programów komputerowych i tzw. botów do rezerwacji wizyt w urzędzie. W ten sposób, tuż po otwarciu systemu, wszystkie terminy są już zajęte. Jedne firmy na tym zyskują, a drugie tracą.

Adam Włodarczyk z jednej z takich firm liczył, że po zmianie kierownictwa urzędu sytuacja się zmieni, bo – jak mówi – to nieuczciwa konkurencja. – Patologia trwa dalej. Są uprzywilejowani i nieuprzywilejowani w urzędzie, którzy mogą, wykorzystując dla mnie nielegalne metody, składać wnioski i czerpać z tego zyski – przekonuje.

Jak tłumaczy Włodarczyk, żeby jakaś firma mogła zatrudnić obcokrajowca, musi wystąpić do urzędu wojewódzkiego o pozwolenie na pracę dla danej osoby (przykładowa opłata za pośrednictwo w tym zakresie to – z opłatą urzędową – w sumie 600 złotych). Wniosek można złożyć osobiście, drogą pocztową albo przez stronę praca.gov.pl. Ten etap, jak mówi Włodarczyk, działa sprawnie.

Jeśli decyzja urzędu jest pozytywna, z pozwoleniem na pracę obcokrajowiec idzie do polskiego konsulatu w swoim kraju, żeby ubiegać się o wizę. Jeśli ją dostanie, przyjeżdża do pracy do Polski. Pozwolenie na pracę obowiązuje do 3 lat, a wiza tylko rok, więc żeby przedłużyć swoją pracę w Polsce, obcokrajowiec musi albo wrócić do konsulatu w swoim kraju i poprosić o wydanie nowej wizy, albo wystąpić do urzędu wojewódzkiego w Polsce o kartę pobytu – ta wydawana jest na okres do 3 lat. I to tutaj pojawia się problem hakowania i botów.

Obecne kierownictwo urzędu deklaruje, że zdaje sobie sprawę z istniejącego problemu. – To jest cwaniakowanie. (…) Wybitnie niesprawiedliwe – przyznaje dyrektor generalna placówki Aleksandra Sowińska-Banaszkiewicz. Jednocześnie, jak mówi, urząd nie wie, które firmy mogą używać botów, żeby przyspieszyć wizyty swoich klientów. O tym, jakie podmioty reprezentują jakich cudzoziemców urząd dowiaduje się dopiero w sytuacjach spornych, np. kiedy ktoś zwraca się ze skargą do urzędu.

Adam Włodarczyk na takie tłumaczenie patrzy sceptycznie. – Nawet nie wiedząc, kto rezerwował dany termin, wystarczy spojrzeć, kto składa wnioski w kolejce. To proste jak dwa razy dwa – twierdzi.

– Ale urząd mówi, że wnioski w systemie składa bezpośrednio cudzoziemiec – zwracam uwagę.

– To mogą być pozory, bo cudzoziemiec sam zgłosi wniosek, po czym firma, która będzie zajmowała się jego sprawą, załączy pełnomocnictwo. To bardzo łatwo sprawdzić. Nie chodzi o to, kto składa wniosek, ale o to, kto figuruje na późniejszej decyzji urzędu – wyjaśnia mój rozmówca.

Nowy system od lipca?

Tak czy inaczej urząd zapowiada zmianę systemu. Umowa na korzystanie z obecnego, którego producentem i operatorem jest zewnętrza firma, kończy się w czerwcu. W związku z tym na przełomie kwietnia i maja urząd ma ogłosić przetarg na nowe usługi. W grę wchodzą trzy możliwości. Pierwsza zakłada wzmocnienie systemu przez firmę, która obecnie go obsługuje. – Jeśli wyrazi gotowość współpracy, to powiedzieliśmy, że chcemy mocniejszy system zabezpieczeń. Drugi sposób to system mailowy, a trzeci – SMS-owy – mówi dyrektor ŁUW.

Zdaniem Włodarczyka najbardziej sprawiedliwą metodą byłaby metoda papierowa. – Taki system jest prosty i oczywisty. Polega na złożeniu wniosku za pośrednictwem urzędowej kancelarii albo poczty. Każdy może z tego korzystać, nie jest potrzebna żadna technika, internet, boty. Dla wszystkich byłoby to sprawiedliwe – przekonuje.

Ale na papierową metodę raczej nie ma co liczyć. – Jesteśmy na takim etapie, że prowadzenie sprawy w papierze jest niewystarczające. Nie ma możliwości powrotu do takiego obiegu dokumentów – twierdzi Sowińska-Banaszkiewicz.

Konflikt interesów? Urzędniczka przeniesiona

Cała spawa może mieć jeszcze inny wątek. Z informacji, do których dotarłem, wynika, że mąż jednej z urzędniczek pracujących w Wydziale Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego prowadzi firmę pośredniczącą między obcokrajowcami a urzędem. 

Zapytałem o to ŁUW. Wewnętrzna kontrola pracy urzędniczki (i ewentualny konflikt interesów) była już przeprowadzona w 2022 roku, czyli za poprzedniego kierownictwa urzędu. Wtedy, jak usłyszałem, nie wykazała nieprawidłowości i pracownica została na stanowisku. Do teraz. – Fakt, że ten pan legalizuje pobyt swoich klientów w urzędzie, w którym pracuje jego małżonka, to dla mnie i dla wojewody zgrzyt – mówi Sowińska-Banaszkiewicz, dyrektor generalne ŁUW. W efekcie kobieta została przeniesiona na inne stanowisko w urzędzie. 

O tej sytuacji obecne kierownictwo urzędu dowiedziało się od Radia TOK FM i poza przeniesieniem, zdecydowało się też na kolejną kontrolę. – Jeżeli będzie konflikt interesów, to na pewno nie zostawimy tego w ten sposób – zapewnia dyrektor urzędu. Kontrola ma też pokazać, czy firma męża urzędniczki wpływała na system informatyczny urzędu, żeby przyspieszyć załatwianie spraw swoich klientów. Jej wyniki mamy poznać pod koniec miesiąca.

Związek z aferą wizową?

Przypomnijmy – posłowie Dariusz Joński i Michał Szczerba, nagłaśniając sprawę we wrześniu ubiegłego roku, problemy w Łodzi łączyli z tzw. aferą wizową. Do listopada 2019 roku Urzędem Wojewódzkim w Łodzi kierował były już szef MSZ Zbigniew Rau, wymieniany jako jedna z osób związanych z aferą. Na razie jednak bezpośredniego związku między dwoma sprawami nie widać. Z pytaniami w tej sprawie zwróciłem się wtedy do urzędu, ale nie dostałem odpowiedzi.

Źródło: tokfm.pl

Więcej postów