Najpierw zamykamy, potem audytujemy. Czy na nic wydano ponad 40 mln?

Niezależny dziennik polityczny
Władze resortów edukacji i nauki zablokowały finansowanie informatycznych projektów Instytutu Badań Edukacyjnych. Ich audyt zlecono dopiero po tym, jak rozszedł się zespół, który je tworzył.

Pod koniec grudnia ub.r. resort nauki rozwiązał umowę na finansowanie departamentu cyfrowego Instytutu Badań Edukacyjnych (IBE). Chodziło o 47 mln zł. Jednostka podległa ministerstwu miała dostarczać analizy, na podstawie których rząd projektowałby politykę oświatową. Pion cyfryzacji miał pracować nad projektami informatycznymi: flagowe to portal Edukacja.gov.pl i Moje Internetowe Konto Edukacyjne (MIKE). Miały one zastąpić papierowy obieg dokumentów w szkole i dawać dostęp do cyfrowych poświadczeń dyplomów uczelni. Z tych narzędzi nic jednak nie będzie. Nowe kierownictwo resortu zrezygnowało z nich, zanim tak naprawdę ustaliło, czy mają sens.

– Wydano ponad 40 mln – mówiła podczas konferencji prasowej 6 lutego wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer. – Nie ma tu jednak nic, co moglibyśmy przejąć, czym moglibyśmy się pochwalić – dodała. Systemy oceniła jako niegotowe do wdrożenia. Szkopuł w tym, że audyt tych systemów Ministerstwo Nauki zleciło dopiero 15 stycznia, a więc już po tym, jak zapadła decyzja, by ich rozwijania dalej nie finansować. Analizę przygotował Ośrodek Przetwarzania Informacji – Państwowy Instytut Badawczy. Zajęło mu to trzy tygodnie.

W raporcie, do którego dotarliśmy, zaznaczono, że „największym problemem utrudniającym przeprowadzenie analizy są braki w dokumentacji”. Jak twierdzą audytorzy, nie udało im się uzyskać dostępu do specyfikacji wymagań, dokumentacji technicznej oraz wdrożeniowej ani opisu architektury rozwiązania. Eksperci IT, z którymi konsultowaliśmy raport, uznali, że nie da się na jego podstawie podjąć decyzji o dalszym losie projektów.

– Warto je rozwijać, bo wprowadzają ważną innowację. Zamykanie projektów jest nieracjonalne, nie przywróci przecież już poniesionych nakładów – ocenia Małgorzata Lelińska, ekspertka EdTech w Konfederacji Lewiatan.

IBE był częścią ekosystemu GovTech. To zespół powiązanych ze sobą personalnie i umowami o współpracy instytucji, komórek w ministerstwach i fundacji, które w założeniu miały wspierać cyfryzację państwa pod rękę z prywatnymi firmami. Choć idea była szczytna, okazało się, że były w nich liczne nieprawidłowości. Samo IBE wynajmowało na działalność pionu cyfryzacji dodatkowe biuro za 100 tys. zł miesięcznie. Świeciło ono jednak pustkami, bo osoby, które mogłyby w nim pracować, były zatrudnione również w innych miejscach lub na body leasingu, czyli wynajmie specjalistów do realizacji projektów od zewnętrznych firm.

W latach 2022–2023 pion cyfryzacji realizował na zlecenie Ministerstwa Edukacji i Nauki Przemysława Czarnka 11 projektów informatycznych. To m.in. portal Edukacja.gov.pl oraz Moje Indywidualne Konto Edukacyjne (MIKE). Miały one umożliwić dostęp online do świadectw i dyplomów uczelni, a także – nieco później – wyeliminować papierowy obieg karteczek w szkołach. To znaczy: stworzyć rodzicom możliwość wyrażania zgód na wycieczki, składania deklaracji i wysyłania pism do dyrekcji.

Te systemy jednak nie będą już rozwijane. Nowe władze resortów edukacji i nauki zdecydowały o tym w grudniu ub.r., rozwiązując z IBE za porozumieniem stron umowę na kolejny okres finansowania. – Jedną z pierwszych decyzji MNiSW po wyborach było zatrzymanie kolejnych 47 mln zł, które miały być wydatkowane. A w MEN kilka kolejnych milionów – potwierdziła w czasie konferencji prasowej 6 lutego Katarzyna Lubnauer, wiceminister w MEN.

Dla IBE oznaczało to konieczność zwolnienia pracowników, którzy do tej pory zajmowali się rozwijaniem tych funkcji. Sęk w tym, że razem z nimi wyparowała duża część wiedzy o projektach – także z powodu tego, że poprzednie kierownictwo korzystało z zewnętrznych specjalistów. Tymczasem audyt projektów został zlecony przez MNiSW kilka tygodni po decyzji o końcu finansowania – dopiero 15 stycznia. Taka data pojawia się w raporcie przygotowanym przez Ośrodek Przetwarzania Informacji – Państwowy Instytut Badawczy (OPI-PIB). A więc już po tym, jak zapadła decyzja o odcięciu IBE pieniędzy.

Dokument jest podzielony na trzy pliki. Pierwszy to „Analiza projektów realizowanych w pionie cyfryzacji edukacji i nauki w IBE”, drugi – „Raport z analizy repozytorium kodu portalu edukacja.gov.pl”, a trzeci – „Raport z testów e-usług realizowanych w ramach portalu edukacja.gov.pl”. Udostępniamy je do wglądu w serwisie gazetaprawna.pl.

W raporcie głównym można przeczytać, że „największym problemem utrudniającym przeprowadzenie analizy są braki w dokumentacji”. Jak twierdzą audytorzy, nie udało im się uzyskać dostępu do specyfikacji wymagań, dokumentacji technicznej oraz wdrożeniowej oraz opisu architektury rozwiązania.

OPI na podstawie tych niepełnych danych formułuje jedynie rekomendacje dla MNiSW. Rekomenduje przejęcie jednego z projektów – „Wyszukiwarka uczelni” w celu integracji z pozostałymi systemami resortu. Co do innych projektów uznaje, że nie leżą one w kompetencjach MNiSW, więc nie rekomenduje ich przejmowania przez resort. Nie ma jednak ani słowa o tym, czy projekty powinno dalej rozwijać Ministerstwo Edukacji Narodowej. Eksperci OPI udzielają porad jedynie ministerstwu zamawiającemu raport.

Dwukrotnie 2 i 13 lutego pytaliśmy MEN o to, czy zamierza rozwijać systemy, nad którymi pracował IBE. Chcieliśmy też wiedzieć, kiedy dokładnie rozwiązano umowę między MEN a IBE, kto personalnie o tym zdecydował, prosiliśmy też o kopię dokumentu, który by to potwierdzał. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Raporty, które przygotował OPI, skonsultowaliśmy z menedżerami wysokiego szczebla w dwóch niezależnych od siebie firmach IT, które rozwijają produkty zarówno dla komercyjnych zamawiających, jak i dla administracji publicznej. Chcieliśmy wiedzieć, czy na podstawie danych przekazanych w raportach podjęliby decyzję co do dalszych losów systemu. Obaj specjaliści uznali, że dokumenty są powierzchowne i nie nadają się do wyprowadzania na ich podstawie wniosków o przyszłości budowanego rozwiązania.

Co więcej w raportach czytamy np., że jeśli chodzi o platformę Edukacja.gov.pl „prace postępowały i regularnie zatwierdzany był kod do repozytorium”. W przypadku projektu Wyszukiwarka uczelni „większość wymagań zleconych przez MEiN za pośrednictwem CTC (departament Centrum Transformacji Cyfrowej – red.) w ramach komponentu […] zostało zrealizowanych”. Co do MIKE audytorzy piszą: „wstępna analiza kodu oraz analiza uruchomionej aplikacji pozwala stwierdzić, że prace zostały rozpoczęte, jednak ze względu na brak wiedzy na temat dokładnego zakresu prac (brak specyfikacji wymagań) nie jesteśmy w stanie jednoznacznie określić stanu realizacji produktu”.

Audytorzy mają zastrzeżenia do autorstwa kodu – zwraca uwagę, że jego duża część powstała w innych projektach. Jak jednak twierdzą nasi eksperci, to możliwe, bo do projektów informatycznych implementuje się całe gotowe moduły. Analizy wymagałaby jedynie kwestia praw autorskich. Rozstrzygnięcia, kto ma prawa do kodu, w audycie OPI nie znajdziemy.

Co ciekawe, OPI rekomenduje za to przejęcie części sprzętu, jaki został zakupiony przez IBE do realizacji jednego z projektów – „Soc Edu”. Miałby on zasilić bazę sprzętową OPI.

Źródło: gazetaprawna.pl

Więcej postów

polub nas!