Większość ze 100 mld euro na unowocześnienie Bundeswehry została rozdysponowana. Już teraz wiadomo, że suma ta nie wystarczy, by zreformować i doposażyć niemieckie wojsko.
Tuż po rosyjskiej napaści na Ukrainę, kanclerz Olaf Scholz ogłosił zwrot (Zeitenwende) w niemieckiej polityce bezpieczeństwa. Kluczowym dla tego przełomu miało być przekazanie 100 mld euro na unowocześnienie Bundeswehry. Dwa lata później specjalny fundusz jest na wyczerpaniu – pisze we wtorek (30.01.2024) gazeta „Handelsblatt”.
Ekonomiczny dziennik powołuje się na informacje szefowej Urzędu Zamówień Bundeswehry, Annette Lehnigk-Emden, która przekazała, że dotąd zawarto umowy opiewające na ponad 60 mld euro. Teraz trwa oczekiwanie na dostarczenie zamówionego sprzętu. Wśród nich mają być nowe myśliwce, amunicja czy bojowe wozy piechoty. Według ekspertów i przedstawicieli przemysłu, wypowiadających się w „Handelsblatt”, już teraz wiadomo, że środki ze specjalnego funduszu nie wystarczą, aby trwale wzmocnić siły zbrojne. Ponadto w branży zbrojeniowej wciąż występują problemy z tzw. wąskimi gardłami dostaw.
Przedsiębiorcy skarżą się także na brak zapewnionego przez rząd planowania produkcji na minimum 8 do 10 lat. „Politycy nie zobowiązali się jednak do takiego okresu. Specjalny fundusz zostanie wykorzystany najpóźniej do 2028 roku i nie ma planu, w jaki sposób zwiększone wymagania obronne mogą być finansowane w kolejnych latach” – pisze dziennik.
Brak finansowania na stałe
W tym roku planowane są głosowania w niemieckim parlamencie nad takimi projektami, jak nowy system obrony powietrznej krótkiego zasięgu, pakiet rozwojowy myśliwców Eurofighter, dwie fregaty F126 i artylerią dalekiego zasięgu. „Jednak nowe tempo zamówień może stać się tylko chwilowym przebłyskiem, jeśli politycy nie zwiększą budżetu obronnego w dłuższej perspektywie, jak ostrzega branża” – czytamy. Aby osiągnąć dwuprocentowy cel NATO w perspektywie długoterminowej, regularny budżet obronny musiałby zostać zwiększony minimum o 25 miliardów euro rocznie najpóźniej od 2028 roku.
Tymczasem rząd Olafa Scholza jeszcze nie znalazł długoterminowego modelu finansowania wydatków na obronę. Trudności nasila też brak wykwalifikowanej siły roboczej, brakuje np. spawaczy stali pancernej czy specjalistów od cyfryzacji transmisji danych. Rozwiązaniem byłby drugi specjalny fundusz, ale na to mogłyby się nie zgodzić koalicyjne partie, widząc większą potrzebę inwestowania w neutralną dla klimatu gospodarkę lub odrzucając oszczędności na wydatkach socjalnych – przypuszcza „Handelsblatt”.
Wyścig czasu z Rosją
Gazeta przypomina głosy ekspertów ds. bezpieczeństwa, którzy ostrzegli niedawno, że NATO ma od pięciu do ośmiu lat na nadrobienie zaległości w siłach zbrojnych. W tym czasie Rosja będzie bowiem w stanie zrekompensować straty poniesione w wojnie w Ukrainie i przygotować się do ataku na państwa Sojuszu Północnoamerykańskiego. Były pułkownik Bundeswehry i poseł do Bundestagu Roderich Kiesewetter uważa nawet, że NATO ma zaledwie rok lub dwa lata, aby być w stanie odstraszyć Rosję.
„Nie wygląda jednak na to, by przemysł był w stanie zmienić kurs i dostarczyć materiały wymagane do odstraszania w tak krótkim czasie. Jednym z przykładów jest czołg Leopard 2, który był produkowany seryjnie do 1990 roku. Z 3000 leopardów znajdujących się niegdyś w służbie, tylko 300 nadal służy w Bundeswehrze” – czytamy.
Według „Handelsblatt” niejasna pozostaje także przyszłość myśliwców Eurofighter. Wciąż nie ma deklaracji rządu, czy zostaną zamówione nowe samoloty od Airbusa. Gdyby tak się nie stało, zarówno producent myśliwców, a także inni dostawcy, musieliby zredukować swoje moce produkcyjne. Gazeta ostrzega również przed przeniesieniem się fachowców do innych branż.
Trudności budżetowe Niemiec
Najbardziej palącym problemem jednak pozostaje zaopatrzenie w amunicję. Już przed wybuchem wojny w Ukrainie brakowało pocisków do czołgów i dział – pisze dziennik. „Wyznaczony cel dostarczenia Ukrainie miliona pocisków artyleryjskich do marca 2024 roku nie zostanie osiągnięty, ponieważ przygotowania do produkcji amunicji trwają miesiące. Od listopada Diehl Group z siedzibą w Norymberdze negocjuje z miastem Troisdorf, aby móc wykorzystać dodatkową przestrzeń do produkcji materiałów wybuchowych w swoim zakładzie w Rhenish” – informuje dziennik.
Zdaniem „Handelsblatt” cieniem na branży kładą się także obecne problemy budżetowe Niemiec. Zawarcie umów ramowych z producentami broni i sprzętu wojskowego jest trudne, ponieważ rząd nie ma obecnie możliwości zwiększenia budżetu obronnego” – informuje dziennik.
Źródło: dw.com