Polska może przegapić epokową szansę. To test dla rządu

Niezależny dziennik polityczny

Prezes Business Centre Club (BCC) Jacek Goliszewski w rozmowie z WNP PL  wskazuje na kluczowe wyzwania, które stoją przed polskim rządem i gospodarką w najbliższych latach. Mówi też, co trzeba zrobić, abyśmy nie przegapili epokowej szansy na dogonienie krajów Europy Zachodniej.

  • Prezes BCC dr Jacek Goliszewski w rozmowie z WNP PL podkreśla, że choć wszyscy spodziewają się ożywienia gospodarczego w 2024 roku, to trzeba pamiętać, że inflacja wciąż pozostaje wysoka, a wysoki deficyt budżetowy może oznaczać problemy – jeśli nie zrealizuje się optymistyczny scenariusz.
  • Polska stoi obecnie przed epokową szansą dogonienia Europy Zachodniej pod względem zamożności. By jej nie przegapić, zdaniem Jacka Goliszewskiego, konieczne jest opracowanie precyzyjnej strategii gospodarczej rozwoju Polski.
  • Absolutnie kluczowe są też przyrost – dołującego obecnie – poziomu inwestycji oraz poprawa konkurencyjności polskich przedsiębiorstw. Pod tym względem nie możemy przegapić rewolucji związanej z rozwojem sztucznej inteligencji (AI), a także musimy jak najszybciej poprawić nasz miks energetyczny, aby nasze produkty nie były obarczone śladem węglowym, bo wtedy będą drogie i przestarzałe. I świat przestanie je kupować.

Spotykamy się w takim momencie, że właściwie wszyscy, jeśli chodzi o prognozy dotyczące polskiej gospodarki, są zdecydowanymi optymistami. Inflacja spada, postępów w rosyjskiej inwazji na Ukrainę nie widać od 1,5 roku, wygląda na to, że Europa Zachodnia jedynie otarła się o recesję, a Polska ma być jednym z głównych kierunków, gdzie zamierzają „uciekać” z Chin zachodnie korporacje. A po wygranych przez opozycję wyborach umocnił się złoty i spadły rentowności polskich obligacji, do Polski zaś mają płynąć szerokim strumieniem fundusze unijne. Czy pana zdaniem faktycznie nic nie może zagrozić przyspieszeniu gospodarczego rozwoju w najbliższych latach?

– Oczywiście są takie zagrożenia. Po pierwsze: byłbym daleki od ogłaszania wygranej w walce z inflacją.

Sytuacja, szczególnie dla przedsiębiorstw, nie wygląda tak dobrze, jakby się mogło wydawać. Wprawdzie inflację mamy na niższym poziomie, lecz nie możemy zapominać o kosztownych programach, które ten odczyt zaniżają, jak m.in.: zerowy VAT na żywność czy zamrożone ceny na nośniki energii. One sprawiają, że ów odczyt wygląda lepiej.

Inflacja wynosząca 6,6 proc. nadal jest dosyć wysoka i uciążliwa dla przedsiębiorców

Oczywiście, 6,6 proc. założone w budżecie państwa na 2024 rok wygląda lepiej niż wcześniejsze 12 czy nawet 18 proc. Niemniej jednak inflacja na takim poziomie nadal pozostaje dość wysoka i uciążliwa dla przedsiębiorców. Przypomnę, że cel inflacyjny to 2,5 proc. (+/- 1 pkt proc.).

Druga sprawa to wysokie koszty finansowania działalności w wyniku  sporych stóp procentowych – i tak naprawdę nie wiemy, czy w przypadku ponownych zagrożeń inflacyjnych Rada Polityki Pieniężnej (RPP) nie będzie stóp procentowych podnosić. Innym problemem pozostają ceny nośników energii. 

Wszystko to nie tylko utrudnia bieżące działania przedsiębiorcom, ale też zakłóca procesy planowania, określania rentowności i podejmowania decyzji biznesowych.

Oprócz tego mamy sprawy bardziej systemowe, np. bardzo niską stopę inwestycji, która wynosi ok. 16 proc. w stosunku do PKB, gdy w Czechach, Rumunii czy Słowacji to 22-24 proc.

I zarazem powiększającą się lukę na rynku pracy, która kryje się za danymi o niskim bezrobociu. To luka zarówno liczbowa, jak i jakościowa. I ta sytuacja będzie się pogłębiać. Prognozy – m.in. PwC – mówią, że do 2026 roku będzie nam brakować 1 mln pracowników.

Jeśli miałbym oceniać aktualną sytuację przedsiębiorców, powiedziałbym, że mamy wreszcie wiatr w żagle; niestety statek, którym płyniemy, nabrał już też trochę wody.

Istnieją zatem kwestie, które mogą spowalniać lub nawet zagrażać przyspieszeniu rozwoju naszej gospodarki.

Z punktu widzenia prorozwojowego budżet na 2024 rok wygląda dobrze

Rząd Donalda Tuska ma pomysł, by aktywować zawodowo kobiety (tzw. babciowe), z drugiej strony utrzymano na przykład – krytykowane m.in. przez BCC – 13. i 14. emeryturę czy 800 plus bez kryterium dochodowego. Jak ogólnie należałoby ocenić ten właśnie zatwierdzony przez Sejm budżet na 2024 rok z punktu widzenia prorozwojowego, szczególnie w kontekście rozwoju inwestycji, który, jak pan zauważył, wygląda blado?

– Z punktu widzenia prorozwojowego budżet wygląda dobrze, choć są i ryzyka…

Rząd zakłada znaczny wzrost PKB – o 3 proc. To oczywiście więcej niż w ostatnim roku i mniej więcej na poziomie takim, jak w okresie transformacji ustrojowej.

Do tego mają wzrosnąć inwestycje o 4,4 proc., co ma m.in. wynikać z uruchomienia środków z Krajowego Planu Odbudowy oraz ze środków funduszy spójności, które, jak zapowiedziała pani minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, mają ruszyć za 2-3 miesiące. Do tego rząd przewidział około 3 miliardów subwencji rozwojowej dla samorządów.

Są jednak ryzyka – dotyczą kilku kwestii. Pierwsza sprawa to fakt, czy uda się osiągnąć ten optymistyczny wzrost o 3 proc. PKB i 4,4 proc. inwestycji.

Drugą kwestię stanowią problemy naszego największego partnera handlowego i jednocześnie największej gospodarki w Unii Europejskiej, czyli Niemiec. Kraj ten zanotował, niestety, w 2023 roku spadek o 0,3 proc., a obecnie tnie się prognozy na 2024 rok i wzrost, jeśli w ogóle nastąpi, to raczej znajdzie się poniżej 1 proc. Dlatego musimy się liczyć także z mniejszą liczbą zamówień dla polskich firm.

Trzecim ryzykiem jest obiecane przez rząd zwiększenie wysokości kwoty wolnej od podatku – z 30 do 60 tysięcy, co oznacza dziesiątki miliardów dodatkowych kosztów dla budżetu. Już wiemy, że nie będzie zysku z NBP, co oznacza też, że nie będzie paru miliardów zł zaplanowanych w budżecie po stronie przychodów.

Koszty obsługi długu spadły, tutaj rząd premiera Donalda Tuska może liczyć na oszczędności. Tyle że pojawia się pytanie: czy to nie efekt chwilowy, który jest wyrazem tego, że przez mniej więcej pierwsze pół roku nowy rząd zwykle ma ze strony inwestorów podwyższony kredyt zaufania? Jak sytuacja będzie rozwijać się w trakcie roku – zobaczymy.

Jak dogonić kraje Europy Zachodniej? Jest kilka kluczowych kwestii

Dużo się mówi o tym, że doganiamy kraje Europy Zachodniej pod względem zamożności, lecz jeszcze nam do nich całkiem sporo brakuje… Co powinien robić rząd, żeby z tej I ligi, w której już jesteśmy, udał nam się planowany awans do gospodarczej ekstraklasy?

– Tutaj widać na pewno kilka punktów kluczowych.

Dla BCC najważniejszą sprawą pozostaje przede wszystkim opracowanie strategii gospodarczej rozwoju Polski. Tego naprawdę brakowało od kilku, nawet kilkunastu ostatnich lat. Trzeba konkretnie określić, gdzie chcemy być gospodarczo jako kraj za pięć, siedem lat, kiedy chcemy dogonić kraje Zachodu, wyrównać różnice w zamożności społeczeństw oraz jak to osiągnąć.

Tu są trzy, cztery elementy, na które chciałbym zwrócić uwagę. Pierwszy to wspomniany wcześniej poziom inwestycji, który absolutnie musi wzrosnąć, jeśli chcemy to osiągnąć.

Druga niezmiernie ważna rzecz to zwiększenie konkurencyjności polskich przedsiębiorstw i polskiej gospodarki. Trzeba wdrażać innowacyjne rozwiązania oraz nowe technologie oparte na robotyce, automatyzacji czy – tak głośnej ostatnio – sztucznej inteligencji (AI).

Niedawno szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego stwierdziła, że sztuczna inteligencja wpłynie na prawie 40 proc. miejsc pracy na świecie. Tymczasem w Europejskim Rankingu Innowacyjności Polska zajmuje czwarte miejsce, ale od końca. Musimy też zlikwidować lukę ilościową i jakościową na rynku pracy, o której rozmawialiśmy wcześniej. Skądś trzeba wziąć znaczącą  liczbę pracowników, w tym także tych dobrze wykwalifikowanych.

Czwarty niezmiernie ważny element: zmiana naszego miksu energetycznego. Jak najszybsze przestawienie gospodarki na rzecz tańszych i odnawialnych źródeł energii jest obecnie kluczowe, jak również znaczne zmniejszenie obciążenia naszych produktów śladem węglowym. Jeśli tak się nie stanie, to nasze produkty będą drogie i przestarzałe, a Europa i świat po prostu przestaną je kupować.

Kryzysy na pewno nadejdą, trzeba się na nie umieć przygotować

Czy jesteśmy zatem wystarczająco przygotowani na czarne scenariusze? Wydaje się, że na pandemiczny kryzys nie byliśmy przygotowani, skoro nagle się okazało, że trzeba dodatkowo Polskę na setki miliardów złotych zadłużyć.

– Na nieoczekiwane zdarzenia czasem ciężko być przygotowanym, ale pytanie, czy one tak naprawdę są takie nieoczekiwane… W końcu możemy być pewni, że kryzysy wcześniej czy później nadchodzą. Tak więc tworzenie poduszki bezpieczeństwa, na przykład poprzez odkładanie nadwyżek budżetowych w okresie gospodarczej koniunktury, jest raczej wskazane.

Tutaj rolę do odegrania powinna mieć taka instytucja jak Komitet Stabilności Finansowej, organ złożony m.in. z prezesa Narodowego Banku Polskiego i ministra finansów, który został powołany po kryzysie finansowym w 2008 r. i który ma identyfikować zjawiska zagrażające stabilności sektora finansowego i zapobiegać kryzysom.

Trzeba patrzeć wielowymiarowo, prognozować i być na takie sytuacje przygotowanym, także finansowo. Tutaj pojawia się prosta, ale dosyć ważna rekomendacja dla wszystkich naszych opcji politycznych: jeżeli gospodarka się rozwija, idzie dobrze, jeżeli nam się dobrze powodzi, to pewna część budżetu powinna być odkładana właśnie na te gorsze czasy.

Formą zapobiegania takim sytuacjom kryzysowym stało się także nieprzekładanie stosownych inwestycji. Dla polityków to może być trudne, bo w krótkim czy średnim okresie profitów może i nie będzie widać, ale w szerszej perspektywie znacznie zwiększa to potencjał rozwoju.

BCC podczas dorocznej Wielkiej Gali Polskiego Biznesu (27 stycznia) nagrodzi prof. Adama Bodnara i ambasadora Stanów Zjednoczonych Marka Brzezinskiego. Jakie jest podglebie tych laurów, dla kogo i w jakim kierunku mają to być drogowskazy? Czy widać tu być może odniesienia do obecnej sytuacji społeczno-gospodarczej w Polsce?

– BCC jest organizacją apolityczną. Oczywiście obecny rząd jest przyjaźniejszy przedsiębiorcom, ale my nie preferujemy czy nie utożsamiamy się z żadną opcją polityczną.

Jeśli chodzi o nagrody specjalne, które dostaną prof. Adam Bodnar i ambasador Mark Brzeziński, to od początku – a już po raz trzydziesty pierwszy organizujemy naszą galę – wręczamy te statuetki osobistościom spoza biznesu, które swoimi działaniami przyczyniły się do wsparcia i integracji Polski na arenie międzynarodowej, a także do stworzenia warunków rozwoju polskiej gospodarki i przedsiębiorczości. Wręczamy je też za przyjaźń z Polską.

Takie nagrody otrzymało ok. kilkudziesięciu osobistości, w tym m.in. George Bush, Angela Merkel, Margaret Thatcher, Jacques Chirac czy Tadeusz Mazowiecki.

Prof. Bodnar dostaje nagrodę za działalność jako tzecznik praw obywatelskich w latach 2015-21, kiedy podejmował wiele działań na rzecz praworządności i stabilności prawa, które są warunkami niezbędnymi do prawidłowego funkcjonowania i rozwoju polskich przedsiębiorstw.

Decyzja dotycząca nagrodzenia tegorocznych laureatów zapadła w sierpniu, więc nie ma tu odniesienia do obecnej sytuacji społeczno-gospodarczej w Polsce.

Źródło: wnp.pl

Więcej postów