Turecki parlament ratyfikował rozszerzenie NATO o Szwecję. Niemiecka prasa komentuje.
„Dla NATO pojawia się pytanie, jakie nauki można wyciągnąć z trwającej półtora roku batalii wokół wniosku Szwecji o przystąpienie – pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.
To, że jedno z państw członkowskich formułuje określone oczekiwania wobec nowego kandydata, jest uzasadnione. (…) Jednak swoją strategią zwlekania Erdogan wyraźnie dał do zrozumienia, że jest gotów maksymalnie wykorzystać swoje karty. „Czy mu się to opłaciło, być może okaże się przy decyzji o dostarczeniu amerykańskich myśliwców F-16” – stwierdza dziennik. Jednak model brutalnego forsowania własnych narodowych interesów lub tego, co władcy uważają za takie, nawet wobec sojuszników, wcześniej na arenę międzynarodową wprowadził inny gracz. „Europa powinna przygotować się na jego ewentualny powrót i na to, że znajdą się kolejni naśladowcy” – czytamy.
Zdaniem „Allgemeine Zeitung” ten, kto zna prezydenta Turcji i jego zamiłowanie do losowego decydowania o sprawach zagranicznych przez rzut monetą lub kierowania się wewnątrzpolitycznym egoizmem, będzie ostrożny. „Kto wie, być może jutro odmówi podpisania, bo gdzieś jakiś szaleniec spalił Koran? (…) Ponadto nie wolno zapominać, że kolejny notoryczny szantażysta, czyli Węgry, musi jeszcze oficjalnie wyrazić zgodę” – wskazuje dziennik z Moguncji. I dodaje: „Po prostu to niedopuszczalne, że w czasach kryzysu, jak obecnie, trzeba negocjować z hazardzistami takimi jak Erdogan i Orban. Jeśli na czymś można polegać, to na tym, że ci despoci za swoją zgodę bezwzględnie podbiją cenę, nie oglądając się na straty. A negocjatorzy nie mają innego wyboru, jak ustąpić. Polityka przy stole do pokera”.
„Stuttgarter Zeitung” uważa, że prezydent Recep Tayyip Erdogan powstrzymywaniem członkostwa Szwecji w NATO chciał zmusić USA do dostarczenia Turcji nowoczesnych myśliwców F-16. „Jednak teraz turecki parlament poparł prośbę o przystąpienie do NATO, mimo że Stany Zjednoczone nie ustąpiły w kwestii samolotów. Decydujące było prawdopodobnie to, że prezydent USA nie uległ tureckiemu naciskowi. Joe Biden utrzymuje dystans do Erdogana i jeszcze ani razu nie zaprosił go do Białego Domu. Erdogan odczuwa to jako upokorzenie. Być może Amerykanie obiecali mu zaproszenie jako nagrodę za zgodę na szwedzką prośbę” – czytamy.
Z kolei regionalny dziennik „Volksstimme z Magdeburga” konstatuje: „Mimo oporu ze strony Turcji i Węgier, nigdy nie było wątpliwości, że Szwecja stanie się członkiem NATO. Chodziło tylko o warunki. Prezydent Turcji osiągnął to, że Szwecja zaostrzyła swoje przepisy antyterrorystyczne, obejmując nimi teraz także bojowników kurdyjskich. Wydaje się, że żądane od USA samoloty F-16 w końcu trafią także do Turcji. W cieniu Turcji premier Węgier, Viktor Orban, dokuczał Szwecji ze względu na jej rolę jako obrońcy państwa prawa w UE.
Ale oto niespodzianka: ledwie turecka decyzja zapadła, Orban zmienia zdanie. Autokrata bowiem nie chce być postawiony pod pręgierzem jako ostatni bojkotujący. Pod względem strategicznym szwedzkie członkostwo oznacza zamknięcie w Skandynawii ostatniej luki sojuszu NATO. Z korzyścią zwłaszcza dla zagrożonych przez Rosję krajów bałtyckich. Perspektywa skutecznej odpowiedzi z pewnością powinna zdusić w zarodku ewentualne rosyjskie żądze agresji”.
Źródło: dw.com