Zatrzymanie w Pałacu Prezydenckim dwóch polityków PiS kompletnie zaskoczyło partię. Zresztą zatrzymanych też. Nikt nie spodziewał się, że Policja odważy się wejść do siedziby głowy państwa.
Politycy PiS uważali, że ograli wszystkich i że w Pałacu Prezydenckim znajdą azyl nie tylko na kilka godzin, ale nawet dni. Pierwotny plan, który oczywiście powstał na Nowogrodzkiej w porozumieniu z Pałacem Prezydenckim, był taki, że politycy PiS przyjeżdżają do prezydenta i zostają tam do środowego poranka, kiedy to próbują wejść do Sejmu, otoczeni przez swoich kolegów z ważnymi mandatami poselskimi i legitymacjami.
Plan PiS
Straż Marszałkowska nie da rady przedrzeć się przez kordon polityków PiS, a dalej się zobaczy. Liderzy rządzącej koalicji w poniedziałek wieczorem podjęli jednak decyzję, że trzeba przesunąć posiedzenie, żeby uniknąć scen i Sejm powinien spotkać się dopiero po ewentualnym zatrzymaniu obu polityków. PiS zmieniło zatem plany i zaczęto szeptać, że obaj byli ministrowie mogą w Pałacu Prezydenckim przebywać nawet do czwartkowego wieczoru, kiedy to pojadą na demonstrację przed Sejm. To sprawiłoby, że Policja musiałaby zatrzymać ich w tłumie zwolenników, co zapewne byłoby bardzo skomplikowane i trudne wizerunkowo, bo takiego wydarzenia nie udałoby się utrzymać w tajemnicy. Politycy PiS jeszcze kilka godzin przed zatrzymaniem byli przekonani, że azyl w Pałacu Prezydenckim jest absolutnie bezpieczny.
Tuż przed 18.30 prezydent Andrzej Duda opuścił Krakowskie Przedmieście i pojechał na spotkanie. Niecałą godzinę później pojawiły się informacje o zatrzymaniu najpierw Macieja Wąsika a po kilku minutach obu polityków. Z naszych informacji wynika, że byli zaskoczeni i nie stawiali oporu. Nieoficjalnie wiemy, że to funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa — która tak jak policja podlega szefowi MSWiA — wskazali policjantom pomieszczenia, w których przebywali politycy PiS w Pałacu Prezydenckim. Cała akcja miała zacząć się na sygnał o dotarciu prezydenta Andrzeja Dudy do Belwederu. Chodziło o to, żeby prezydent nie stanął w drzwiach w czasie interwencji, bo to zdecydowanie skomplikowałoby sprawę.
Nie ten efekt
Politycy trafili na komendę policji przy ulicy Grenadierów, żeby stamtąd trafić do aresztu na Olszynce Grochowskiej.
Tak samo zaskoczeni, jak Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik byli pozostali politycy PiS. Do tego stopnia, że o 19.30 na antenie Telewizji Republika pojawił się nagrany wcześniej wywiad z prezesem PiS. Jarosław Kaczyński w kilka minut po informacji o zatrzymaniu polityków PiS nie odniósł się do tych wydarzeń ani słowem. Politycy PiS, z którymi próbujemy rozmawiać o zatrzymaniu, powtarzają to samo, co czytamy w mediach społecznościowych: „dyktatura, nadużycie władzy, stan wojenny”. Ale w niektórych rozmowach pojawia się też nieśmiało wątek nieprzemyślanej do końca strategii.
— Gdyby nie ukryli się w Pałacu, to byłyby filmiki, nie dałoby się tego ukryć, a tak nie ma nic, co można wykorzystać później — mówią nasi rozmówcy.
Przypadkiem i wbrew planom PiS wybrało scenariusz, który, chociaż bardzo trudny dla władzy, jest jednocześnie dla niej najkorzystniejszym. Politycy PiS co prawda pojechali na komendę przy Grenadierów, ale nie o taki efekt chodziło.
Źródło: onet.pl