W sprawie przewoźników z Ukrainy Polska ma w Unii paru sprzymierzeńców

Niezależny dziennik polityczny

Nie zanosi się na koniec blokady przejść granicznych z Ukrainą. Bruksela nie chce słyszeć o przywróceniu zezwoleń dla Ukraińców.  Polski rząd analizuje, czy wprowadzać je jednostronnie i przygotowuje przepisy, które to umożliwią. O ich losie zadecyduje już jednak kolejny rząd.

  • Unijna komisarz ds. transportu Adina Valean zgodziła się na zwołanie komitetu, który przeanalizuje sytuację na rynku transportu drogowego, ale zdecydowanie sprzeciwiła się pomysłowi powrotu do systemu zezwoleń.
  • Na pytanie, czy Polska bierze pod uwagę jednostronne wycofanie z unijnych ustaleń i powrót do zezwoleń na własną rękę, wiceminister infrastruktury Rafał Weber odpowiedział, że jest to rozważane, ale najpierw należy dogłębnie przeanalizować rachunek zysków i strat.
  • Pozytywnym wydarzeniem dla przewoźników drogowych jest na pewno pilotażowe otwarcie w poniedziałek przejścia granicznego Dołhobyczów-Uhrynów dla pojazdów ciężarowych wracających z Ukrainy bez ładunku poza systemem e-kolejka.
  • Jacek Piechota, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, podkreślił, że z powodu napięcia na granicy traci polski biznes. Polska ma bowiem bardzo duże dodatnie saldo w handlu z Ukrainą. Za trzy kwartały 2023 r. wynosi ono prawie 5 mld euro.

W środę (6 grudnia) w Sejmie zebrała się Komisja Infrastruktury, żeby rozmawiać na temat protestu polskich przewoźników na granicy z Ukrainą. Wiceminister infrastruktury Rafał Weber świeżo po powrocie z Brukseli przedstawił posłom relację z posiedzenia Rady ds. Transportu UE, na której strona polska przedstawiła temat. Była to realizacja zapowiedzi z ubiegłego tygodnia ogłoszonej po spotkaniu przedstawicieli ministerstwa z protestującymi.

Będzie posiedzenie komitetu wspólnego UE-Ukraina. Polskę popierają Słowacja i Węgry

– Opisałem sytuację (która się wytworzyła po zniesieniu zezwoleń drogowych na przejazdy dwustronne i tranzytowe dla ukraińskich przewoźników – red.) i jej negatywny wpływ na funkcjonowanie polskich firm transportowych, szczególnie tych, które od wielu lat jeździły na Ukrainę. Poruszyłem też sprawę ukraińskiego systemu kolejkowania, a w konkluzji zawnioskowałem, aby na bazie artykułu 7 umowy Unii Europejskiej z Ukrainą zwołać komitet wspólny i podjąć decyzję powrotu do systemu zezwoleń na przewozy między poszczególnymi państwami UE a Ukrainą – powiedział Rafał Weber.

Polskie stanowisko wsparli Słowacy i Węgrzy. Czesi, Chorwaci i Bułgarzy zwrócili uwagę na widoczną ekspansję ukraińskich przewoźników w ich krajach. Za to kraje bałtyckie opowiedziały się za tym, żeby nadal pozwalać Ukraińcom jeździć bez zezwoleń, w obawie, że osłabione gospodarczo państwo może ulec Rosji.

Komisarz ds. transportu, pochodząca z Rumunii, Adina Valean zgodziła się na zwołanie komitetu wspólnego, ale zdecydowanie sprzeciwiła się pomysłowi powrotu do systemu zezwoleń, dodając, że umowa z Ukrainą powinna zostać przedłużona na okres po połowie 2024 r.

Co ciekawe, jak zrelacjonował Rafał Weber, w czasie rozmów plenarnych nie warunkowała zwołania komitetu od przerwania protestu na granicy polsko-ukraińskiej, ale już w czasie konferencji prasowej powiedziała, że musi się tak stać, aby rozmowy w ramach komitetu mogły być prowadzone.

– To stanowisko Komisji Europejskiej, ale ono nie jest przesądzające. O dalszym losie umowy Unia Europejska-Ukraina zdecyduje większość kwalifikowana państw członkowskich – zauważył wiceminister infrastruktury, dodając, że jest czas na przekonanie do swojej racji innych, i że porozumienie z Ukrainą nie powinno ograniczać rozwoju firm transportowych w naszej części Europy.

Polska rozważa wprowadzenie pozwoleń dla Ukraińców, ale najpierw musi zrobić rachunek

Na pytanie z sali, czy Polska bierze pod uwagę jednostronne wycofanie się z unijnych ustaleń i powrót do zezwoleń na własną rękę, wiceminister Weber odpowiedział, że jest to rozważane, ale najpierw należy dogłębnie przeanalizować rachunek zysków i strat i to w perspektywie całej gospodarki.

Na ważną sprawę zwrócił uwagę Piotr Mikiel, dyrektor Departamentu Transportu w Zrzeszeniu Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce. Otóż we wtorek, 5 grudnia, dzień po spotkaniu w Brukseli, na stronie KPRM opublikowano informację, że w nowelizacji ustawy o transporcie drogowym ma się znaleźć zapis wprowadzający de facto zezwolenia dla Ukraińców.

Zacytujemy fragment rządowej informacji: „projekt ustawy przewiduje także, że w okresie obowiązywania umowy między Unią Europejską a Ukrainą w sprawie transportu drogowego towarów wykonywanie międzynarodowego przewozu drogowego rzeczy na terytorium RP w zakresie przewozu dwustronnego pomiędzy terytorium RP i terytorium Ukrainy lub tranzytu przez terytorium RP przez zagraniczny podmiot mający siedzibę w Ukrainie wymaga uzyskania zezwolenia ministra właściwego do spraw transportu. Zezwolenie będzie udzielane na okres nieprzekraczający danego roku kalendarzowego”.

Minister Weber nie odniósł się jednak do tego, mimo że odpowiada za ten projekt. Przyszłość nowelizacji zależeć będzie jednak od nowej kolacji rządzącej, która prawdopodobnie przejmie władzę w Polsce w przyszłym tygodniu.

Dobre informacje z granicy. Wjazd do Polski powinien być łatwiejszy

Pozytywnym wydarzeniem dla przewoźników drogowych jest na pewno pilotażowe otwarcie w poniedziałek, 4 grudnia,  przejścia granicznego Dołhobyczów-Uhrynów dla pojazdów ciężarowych wracających z Ukrainy bez ładunku, poza systemem e-kolejka. Władze Ukrainy zadeklarowały, że takie rozwiązanie zostanie wprowadzone na przejściu granicznym Malhowice-Niżankowice, jeżeli polscy przewoźnicy drogowi zakończą protest.

To wyraźny krok strony ukraińskiej w kierunku rozwiązania problemu. Wprowadzenie e-kolejki stało się utrapieniem polskich przewoźników. Ich zdaniem Ukraińcy wykorzystywali system, aby celowo przedłużać oczekiwanie Polaków na wyjazd z Ukrainy nawet do dwóch tygodni, co wcześniej, gdy działały „żywe” kolejki, się nie zdarzało.

Zdaniem Renaty Rychter, dyrektor Departamentu Transportu Drogowego w Ministerstwie Infrastruktury, to pierwotne źródło problemów: przetrzymywanie polskich samochodów na Ukrainie spowodowało rozbicie systemu logistycznego w Polsce i wejście w miejsce polskich przewoźników ukraińskich firm.

Inna rzecz, że jak wynika z komentarzy podczas posiedzenia komisji, z otwartej w poniedziałek opcji korzystają głównie przewoźnicy ukraińscy, których aut najwięcej melduje się na przejściu. Polacy pytają, dlaczego ukraińskie samochody wjeżdżają do Polski puste.

Odpowiedź może leżeć w słowie kabotaż, czyli świadczeniu usług przewozowych w kraju trzecim przez firmy pochodzące spoza niego. Polscy przewoźnicy są przekonani, że Ukraińcy, chociaż formalnie nie mogą tego robić (umowa UE-Ukraina przewiduje tylko transport do/z Ukrainy), są zaangażowani w te przewozy. Dlatego mocno naciskają na kontrole.

Obiecał to im nowy minister infrastruktury Alvin Gajadhur, od 2016 r. szef Inspekcji Transportu Drogowego. Jak powiedział w środę podczas konferencji prasowej podsumowującej działania resortu, w tym roku sprawdzonych zostało ponad 15 tys. pojazdów należących do przewoźników ukraińskich, co stanowi około 60 proc. wszystkich pojazdów zagranicznych z krajów trzecich. Wspólnie z Krajową Administracją Skarbową ustalono także, że będzie ona częściej sprawdzać zgodność dokumentacji przewozowej z rzeczywistym przewożonym załadunkiem.

Alvin Gajadhur swój prawdopodobnie krótki okres pracy na stanowisku ministra wykorzystuje na wzmocnienie pozycji ITS. W poniedziałek ogłosił, że zamierza przedłożyć Radzie Ministrów projekty ustaw zmieniające zasady funkcjonowania ITS. Stałaby się ona służbą mundurową, zdolną wykonywać swoje obowiązki przez całą dobę, 7 dni w tygodniu. To ważne, ponieważ jak twierdzą przewoźnicy, ukraiński kabotaż odbywa się nocami, kiedy ITS nie pracuje.

Polska zarabia na handlu z Ukrainą. Są inne pomysły niż zezwolenia

Jacek Piechota, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej podkreślił, że z powodu napięcia na granicy traci polski biznes. Polska ma bowiem bardzo duże dodatnie saldo w handlu z Ukrainą. Za trzy kwartały 2023 r. wynosi ono prawie 5 mld euro (8,1 mld euro to wartość eksportu, a 3,3 mld euro importu). 21 największych firm tworzących PUIG na blokadzie straciło już 100 mln zł. Co więcej, 76 proc. firm sprzedających towary na Ukrainie pozostawia tzw. gestię transportową po stronie nabywcy. To znaczy, że to strona ukraińska ma sama zorganizować transport. Czy można się dziwić, że Ukraińcy korzystają z usług rodaków?

Zwrócił na to uwagę Maciej Wroński, prezes organizacji pracodawców Transport i Logistyka Polska, proponując, że zamiast mówić o powrocie do systemu zezwoleń, należałoby przekonać polskie firmy, aby usługi transportowe zamawiały u polskich przewoźników albo objąć każdy transport z Ukrainy systemem monitorowania SENT.

Analizując zaognienie relacji z Komisją Europejską Polska strona musi pamiętać, że 97 proc. pracy przewozowej polskie firmy wykonują na obszarze Unii. Z kolei przedsiębiorstw nastawionych na kierunek wschodni jest około 1000-1500. To ułamek wszystkich polskich firm transportowych. Gdyby wsparto je finansowo po otwarciu polskich dróg dla Ukraińców, być może nie byłoby teraz blokady.

Źródło: wnp.pl

Więcej postów