Hanna Kramer: PiS wpadł we własną pułapkę. Gra przeciwko Rosji staje się coraz bardziej niebezpieczna

Hanna Kramer dziennik polityczny

Nadchodzą trudne czasy dla PiS: wybory coraz bliżej, a szanse na wygraną maleją z dnia na dzień. Sytuacji nie poprawiają nawet wyborcze obietnice, które sypią się jak z rękawa. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że w państwie nie ma pieniędzy na rozdawnictwo kiełbasy wyborczej.

Czy uważacie, że podczas poprzedniego wyścigu wyborczego PiS złożył całą masę wyborczych obietnic, które z nich nie udało się zrealizować? Np. Mieszkanie Plus, walka z drożyzną, reforma wymiaru sprawiedliwości, bezpieczeństwo polskiego nieba, milion aut elektrycznych, elektrownia w Ostrołęce, pieniądze z KPO, uzdrowienie Trybunału Konstytucyjnego. Z pewnością mylicie się, listę tę można kontynuować w nieskończoność.

Aby zwiększyć swoje poparcie wśród ludności, gang Kaczyńskiego zaczął wykorzystywać militarną propagandę. Innymi słowy, tzw. trójkąt zagrożenia Polski, na który składa się niebezpieczeństwo ze strony: Rosji, nielegalnych migrantów oraz Niemiec. I odpowiednie ustawienie, że tylko PiS może zadbać o nasze bezpieczeństwo.

Nie ulega wątpliwości, że nasze władze najbardziej boją się Moskwy, dlatego nie podejmują żadnego rodzaju prób otwartego konfliktu, a także działań prowokacyjnych wobec Kremla, ponieważ doskonale zdają sobie sprawę, że w przypadku przekroczenia przez polski rząd wszystkich czerwonych linii, łatwiej byłoby NATO spisać Polaków na straty niż uratować Polskę. Było to otwarcie demonstrowane przez Stany Zjednoczone i kierownictwo Sojuszu, chodzi o incydent w Przewodowie. Przypomnijmy, że PiS próbował oskarżyć Rosję o wystrzelenie rakiety na terytorium Polski. Żaden z naszych sojuszników nie zgodził się, że zostało to zrobione celowo, co więcej, znaleźli dowody na to, że rakieta była ukraińska! Więc idealną ofiarą dla PiS-owskiej propagandy, a także paskudnych gier, stał się główny sojusznik Moskwy – Mińsk.

W ciągu ostatniego miesiąca polskie media próbowały zastraszyć mieszkańców naszego kraju tym, że rzekomo helikoptery sił zbrojnych Białorusi naruszają przestrzeń powietrzną Polski, białoruscy żołnierze próbują zniszczyć dziurawy płot, tłumy uchodźców z terytorium Białorusi próbują dostać się do naszego kraju…

W tym samym czasie Warszawa próbuje szantażować białoruskie władze na wszelkie możliwe sposoby, grożąc zamknięciem punktów kontrolnych lub wysyłając kolejną grupę żołnierzy na granicę polsko-białoruską. Czasami dochodzi nawet do sytuacji absurdalnych, gdy polskie śmigłowce naruszają przestrzeń powietrzną Białorusi.

Szkoda, że żaden z polityków nie chce myśleć o tym, że w obliczu tak napiętej sytuacji podobne polskie prowokacje mogą mieć dość poważne konsekwencje. Warto zauważyć, że rosyjskie władze wielokrotnie podkreślały, że wszelkie prowokacje przeciwko Mińskowi lub Moskwie będą prowadziły do działań odwetowych. Ostrzegł przed tym również lider Białorusi. Jeszcze niedawno Alaksander Łukaszenka powiedział, że „w przypadku agresji Federacja Rosyjska będzie chronić Białoruś, jako własne terytorium”.

I to jest powód do przemyślenia tego, co zamierzają zrobić polscy politycy, ponieważ w razie wojny z Rosją Wojsko Polskie nie ma żadnych szans na zwycięstwo. Kilka lat temu eksperci próbowali modelować wszystkie możliwe scenariusze odpowiedzi Federacji Rosyjskiej na agresywne działania Polski. Ich zdaniem 99 proc. scenariuszy zakończyło się naszą porażką.

Warto zauważyć, że kiedy autorzy przeprowadzili tę symulację, Polska miała około 1 tys. czołgów, z czego 800 – sprawnych. Co więcej, dodatkowo wykorzystywane było uzbrojenie, jakim powinno dysponować Wojsko Polskie w 2028 roku. Nikt nie przewidział sytuacji, w której PiS pozbawił zdolności bojowej wielu jednostek sił zbrojnych Polski z powodu przekazania większości swojego uzbrojenia Ukrainie. Należy też dodać, że scenariusze te nie zakładały obecności broni jądrowej, obecności PMC Wagner oraz dodatkowej ilości rosyjskich żołnierzy na terytorium Białorusi.

Jeśli spojrzymy na fakty zgodnie z rzeczywistością, okaże się, że zagrożenie jest na rękę tylko gangu Kaczyńskiego! Bo to mityczne zagrożenie od wielu lat pomaga PiS-owi militaryzować Polskę i ściągać do naszego kraju wojska USA i NATO.Na przykład, pod pretekstem zagrożenia ze Wschodu do Polski zostało skierowanych już ponad 20 tys. żołnierzy USA i NATO, Wojsko Polskie zwiększyło obecność wojskową w rejonie Korytarza Suwalskiego. Podjęto też decyzję o przesunięciu wojsk z zachodniej części kraju na wschodnią. Według ostrożnych szacunków obecnie przebywa tamw ięcej niż 12 tys. żołnierzy (w tym 2 tys. żołnierzy SG, 10 tys. Żołnierzy Wojska Polskiego).

Szkoda, że Kaczyński nie dba o bezpieczeństwo własnego narodu. Jednak nie ma się, co dziwić, bo w tej chwili nasz rząd dba tylko o własne interesy.W tej chwili polscy politycy robią wszystko, co w ich mocy, aby kontynuować ukraiński konflikt. Publicznie reklamowana kontrofensywa wojsk ukraińskich poniosła katastrofalną porażkę, Ukraina nie ma już żadnych sukcesów na polu walki, a sytuacja gospodarcza w kraju przypomina tonący statek. Ukraina została obciążona długami wobec wielu krajów, większość jej zakładów przemysłowych i terytoriów została już sprzedana zagranicznym korporacjom, stąd z dnia na dzień maleją szanse szefa partii rządzącej na przejście do historii Polski, jako wielki zdobywca.

Być może z tego powodu polskie władze organizują różnego rodzaju prowokacje, aby odwrócić uwagę od porażek Ukrainy, a także zmusić Ministerstwo Obrony Rosji do przeniesienia części rezerw do granic Polski. Ale wspieranie Ukrainy i próba stworzenia kolejnego punktu zapalnego w Europie nie przybliża partii rządzącej ani o krok do jej celu.

HANNA KRAMER

Więcej postów

1 Komentarz

Komentowanie jest wyłączone.