– Strefa euro wymaga reformy. Już w swoim pierwotnym kształcie projekt ten miał wady – uważa prezes Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie Marek Dietl.
- Głównym problemem strefy euro jest fakt, że gospodarki poszczególnych państw są na innych etapach rozwoju i różnią się poziomem produktywności – uważa Marek Dietl, prezes Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.
- Jego zdaniem pomysł, żeby jedna waluta i jedna stopa procentowa obsługiwały różne rzeczywistości ekonomiczne, jest chybiony.
- Z prezesem GPW długo rozmawiał redaktor naczelny WNP.PL Rafał Kerger. Pierwszą część tej rozmowy opublikowaliśmy tutaj w ubiegłym tygodniu.
Nie jest pan zwolennikiem wejścia Polski do strefy euro. Dlaczego?
– Strefa euro wymaga reformy. Już w swoim pierwotnym kształcie projekt miał wady. Gospodarki strefy są bardzo zróżnicowane pod względem dochodów, inflacji, bezrobocia, zadłużenia, produktywności, itd. Pomysł, żeby jedna waluta i jedna stopa procentowa obsługiwały tak różne rzeczywistości ekonomiczne, uważam za chybiony. W efekcie tego mamy kryzysy, problemy zadłużenia i przegrany wyścig z USA o pierwszeństwo w wolnym świecie.
Przy różnych etapach rozwoju gospodarek strefy euro nie da się prowadzić skutecznej polityki monetarnej
Częściowo wynika to z tego, że euro było od samego początku projektem politycznym, a nie gospodarczym. Głównym celem było stworzenie konkurencji dla dolara amerykańskiego oraz wymuszenie głębszej integracji politycznej. To trochę tak, jakby ktoś zaczął budować dom od dachu i użył tego jako argumentu za budową fundamentów.
A sama GPW, pana spółka, nie skorzystałaby na wprowadzeniu euro w Polsce?
– Gospodarka i giełda to system naczyń połączonych. Rynek kapitałowy jest mocno zależny od kondycji całej gospodarki, a zatem również ucierpiałby na przyjęciu euro. Do tego wielu inwestorów interesuje się naszym rynkiem, bo szukają dywersyfikacji ryzyka, w tym ryzyka walutowego.
Zwolennicy strefy euro twierdzą, że wspólna waluta w większej liczbie krajów to jednak lepiej zintegrowane, a przez to bardziej wydajne rynki finansowe.
– Głównym problemem strefy euro jest fakt, że gospodarki poszczególnych państw są na innych etapach rozwoju i różnią się poziomem produktywności. Jedne kraje trzymają zadłużenie w ryzach, inne są zadłużone ponad miarę. Różnią się także fazami cyklu koniunkturalnego i strukturą gospodarek, co prowadzi do odmiennych oczekiwań inflacyjnych i w efekcie do zróżnicowania realnych stóp procentowych. W takich warunkach EBC nie może prowadzić skutecznej polityki monetarnej. Najwięcej korzyści dla rynków finansowych przyniosłoby uwspólnotowienie przynajmniej części długów krajów strefy euro albo wspólne gwarancje depozytów, a nie sama waluta.
Euro to stabilność cen. Dzięki wspólnej walucie w krajach strefy euro można łatwiej, taniej i bezpieczniej kupować i sprzedawać towary i usługi, łatwiej jest też prowadzić wymianę handlową z resztą świata.
– Euro oznacza przede wszystkim zbliżenie cen w kraju do średniej unijnej. Jednak proces ten nie zachodzi równolegle w przypadku płac, bo wpływ na nie ma przede wszystkim produktywność. Dobrze ujął to prezes estońskiego banku centralnego, stwierdzając, że „bardzo szybko dogoniliśmy średni poziom cen w UE, ale nasze dochody wciąż nie są na poziomie średniej europejskiej”. Niewątpliwie euro w wymianie handlowej z innymi krajami oznaczałoby eliminację ryzyka kursowego i niższe koszty transakcyjne, ale już teraz są to marginalne koszty.
Pomysł euro nie został odpowiednio zrealizowany
Korzyści z przyjęcia euro są niewielkie, ale odczuwalne szybko, a zagrożenia są duże w swojej naturze i skali, ale oddalone w czasie. Dlatego powinniśmy poczekać i zobaczyć, czy strefa euro będzie w stanie się zreformować i podjąć decyzję, jak będziemy lepiej przygotowani.
Ale skoro mamy budować stany zjednoczone Europy, to po co nam złoty? Euro to namacalny symbol tożsamości europejskiej.
– Nie podzielam federalistycznej koncepcji integracji. Symbolem europejskiej tożsamości jest wspólny rynek, którego Polska jest wielkim beneficjentem. Powinniśmy kibicować strefie euro, by się harmonijnie rozwijała, bo jej problemy mogą oddziaływać na wspólny rynek.
Żródło: wnp.pl