Na taką amunicję nasze wojsko czeka od dawna

Niezależny dziennik polityczny

Amunicja 155 mm to priorytet państw NATO. Unia Europejska na jej zakup dla Ukrainy przeznaczyła 1 mld euro. My takiej wciąż nie mamy, mimo że jest gotowa do produkcji.

  • Wojna w Ukrainie dobitnie pokazuje znaczenie amunicji precyzyjnej. Jednym pociskiem można osiągnąć to, co wcześniej wymagało ostrzału z wielu dział.
  • Nie przypadkiem produkuje się na świecie wiele kierowanych pocisków artyleryjskich 155 mm. Nad pociskami APR (Amunicja Precyzyjnego Rażenia) pracowało też Mesko. Miały z nich strzelać 155 mm armatohaubice Krab, a także Kryl oraz 120-mm moździerze samobieżne Rak. Prace przygotowawcze zakończono. Pytanie tylko, czy wojsko zamówi te pociski…   
  • W gronie producentów jest też Leonardo – od kilku lat wytwarza nowatorskie kierowane pociski podkalibrowe Vulcano – morskie kal. 127 mm i lądowe 155 m. Największe zainteresowanie budzą pociski 155 mm pocisk GLR dla artylerii lądowej. Firma ma też ofertę dla polskiej armii.  

System Vulcano obejmuje pocisk kal. 127 mm przeznaczony dla armat okrętowych oraz dwie wersje pocisku kal. 155 mm przeznaczonego dla artylerii wojsk lądowych. Pierwsza to amunicja niekierowana typu BER (Ballistic Extended Range). Drugi jej rodzaj to pociski precyzyjne GLR (Guided Long Range).

W 2014 r. zostały wprowadzone do produkcji wraz z nowym działem okrętowym OTO Melara 127/64 LW Vulcano. Ten sukces przyspieszył rozwój wersji amunicji lądowej o kal. 155 mm, która ma taką samą nazwę.

W projekcie pozyskania amunicji 155 mm koncern Leonardo współpracował z niemiecką firmą Diehl. Pewnie dlatego pierwszym systemem artyleryjskim, z którym została zintegrowana amunicja była samobieżna armatohaubica PzH 2000, która jest na uzbrojeniu armii niemieckiej i włoskiej.

Swój debiut pocisk kierowany Vulcano V155 GLR miał na targach Eurosatory w czerwcu 2016 roku w Paryżu. Od tego czasu amunicja precyzyjnego rażenia Vulcano oferowana jest do wszelkiego rodzaju dział samobieżnych, jak i ciągnionych.

Dzięki specyficznym i nowatorskim rozwiązaniom konstrukcyjnym w amunicji Vulcano udało się połączyć dużą donośność przy strzelaniu ze standardowych dział bez potrzeby wykonywania żadnych ich przeróbek z bardzo wysoką precyzją trafienia.

Te kierowane pociski artyleryjskie zdolne precyzyjnie razić cele na dystansie nawet 70 km trafiły na Ukrainę wraz z niemieckimi armatohaubicami PzH 2000 – i sprawdziły się w boju.

– Vulcano 155 GLR to najbardziej nowoczesny, skuteczny i precyzyjny pocisk jakim może dziś dysponować artyleria lądowa. W 2019 r. zakończono certyfikację NATO tej amunicji, a przeprowadzone dotychczas testy umożliwiły jej certyfikację dla armatohaubic takich jak Caesar, Zuzana, czy PzH 2000 – przekonuje WNP.PL Marco Lupo, prezes Leonardo Poland.

Laserowy system naprowadzania eliminuje pomyłki lub próby zakłócenia lotu

Głowica bojowa pocisku Vulcano jest typu odłamkowo-burzącego z wkładką prefragmentowaną w postaci wolframowych pierścieni. Po detonacji wkładka tworzy odłamki zapewniające niezwykle wysoką skuteczność rażenia celów nieopancerzonych lub lekko opancerzonych.

– Vulcano firmy Leonardo jest w stanie osiągnąć zasięg do 70 km i więcej z zachowaniem metrycznej precyzji dzięki naprowadzaniu na cel za pomocą GPS i półaktywnemu naprowadzaniu laserowemu, a także wyjątkowej aerodynamice. Pod tym względem nie ma sobie równej – zapewnia prezes Leonardo Poland.

Dla porównania – zasięg ognia samobieżnych dział używanych w armiach NATO przy użyciu standardowych ładunków miotających to 30-40 km.

Skuteczność i precyzję zapewnia pociskowi system (a nawet kilka) naprowadzania na cel. Obejmuje on układ sterowania bezwładnościowego, wspomagany przez odbiornik nawigacji satelitarnej oraz dodatkowy układ półaktywnego naprowadzania laserowego (SAL, Semi Active Laser).

Dodatkowy, laserowy system naprowadzania uruchamia się kilka sekund przed uderzeniem w cel. Jego podświetlenie może nastąpić z ziemi, z bezzałogowego statku powietrznego, śmigłowca lub samolotu. Taki system naprowadzania eliminuje pomyłki lub próby zakłócenia lotu.

Pociski są wyposażone w moduł odbioru sygnału GPS, a także nawigację inercyjną

To tylko przykład… Jak opisana amunicja ma się do swoich odpowiedników, kierowanych pocisków artyleryjskich 155 mm produkowanej coraz chętniej na całym świecie?

Amerykańskim symbolem tej amunicji jest M982 Excalibur, opracowany przez amerykański koncern Raytheon – we współpracy ze szwedzkim Boforsem.

Na świecie powstało zresztą wiele typów takiej amunicji. M.in. norwesko-fińska spółka Nammo opracowała 155-mm pocisk HE-ExR dalekiego zasięgu (ponad 100 km), ale wspomaganego podczas lotu silnikiem strumieniowym.

Pociski kierowane są naprowadzane laserowo – jak amerykański M712 Copperhead czy jego rosyjski odpowiednik 30F39 Krasnopol, a także ukraiński Kwintyk. Jednak zmorą Rosjan okazał się M982 Excalibur, używany m.in. w polskich Krabach na Ukrainie.

Pocisk ten jest wyposażony w moduł odbioru sygnału GPS, a także nawigację inercyjną (INS). Może trafić w cel z dokładnością do 4 metrów nawet z odległości 50 km. Tak samo naprowadzane są pociski Leonardo.

Istnieje także wariant Excalibur S z podwójnym układem naprowadzania, wyposażony w dodatkowy moduł odpowiedzialny za naprowadzanie na orbitę od celu wiązką lasera.

Excalibury przekazano Ukrainie wraz z amerykańskimi holowanymi haubicami M777. Na Ukrainie strzelają też nimi polskie armatohaubice Krab – i to z donośnością 50 km, przekraczającą zasięg polskiej artylerii strzelającej w standardowymi pociskami.

Amerykanie znaleźli też sposób, aby drogą amunicję precyzyjną produkować masowo i tanio. To zestaw części M1156 PGK (Precision Guidance Kit), który zmienia zwykłe pociski artyleryjskie w broń precyzyjną.

PGK, umieszczany z przodu pocisku, zawiera moduł GPS, a także niewielkie powierzchnie aerodynamiczne, pozwalające na sterowanie w locie. W czasie strzelań prowadzonych z niemieckiej armatohaubicy PzH 2000 na dystansie 27 km 90 proc. pocisków z PGK lądowało nie dalej, niż 5 m od wskazanego celu.

A zatem zagranicznych rozwiązań (także w kontekście zakupu przed polskie wojsko) jest naprawdę sporo. 

Ta amunicja to przyszłość artylerii: każdy pocisk jest celny

Nasze wojsko ciągle nie ma kierowanych pocisków precyzyjnego użycia. Program produkcji amunicji precyzyjnej rozpoczęto w Polsce już ponad dekadę temu. Nad pociskami APR (Amunicja Precyzyjnego Rażenia) pracowało Mesko. Miały z nich strzelać 155 mm armatohaubice Krab, a także Kryl oraz 120-mm moździerze samobieżne Rak.

Polskie pociski kierowane naprowadzane są laserowym podświetlaczem celu LPC-1 opracowanym przez Mesko oraz Centrum Rozwojowo-Wdrożeniowym Telesystem-Mesko. Naprowadzać może pojedynczy żołnierz w polu albo w pojeździe bojowym lub bezzałogowiec czy samolot.

Z jednej strony zapewnia to niezależność od systemu nawigacji satelitarnej, z drugiej jednak strony pojawia się też problem. Cel bowiem musi być widziany przez wskazującego go lecącemu pociskowi żołnierza lub pojazd.

Polski program bardzo się ślimaczył. Przez wiele lat przypominano sobie o nim głównie przy okazji kolejnych targów zbrojeniowych. Część analityków mówiła wówczas, że zamiast pchać ogromne pieniądze w prace nad własnym projektem, lepiej i szybciej byłoby je produkować na licencji.

W połowie 2022 r. pojawiła się informacja o zakończeniu przez producenta (Mesko) prac badawczych nad tym pociskiem. Obecnie pocisk jest gotowy do produkcji. Liczono, że trafi do wojska w 2022 r. Tak się jednak nie stało…. Artylerzyści wciąż nie mają amunicji programowalnej. A powinni.

– Ta amunicja to przyszłość artylerii. Każdy pocisk jest celny. Nie trzeba używać wagonów amunicji, aby zniszczyć cel. Taką przede wszystkim amunicję powinniśmy produkować i kupować. Taniej i prościej jest dostarczyć kilka precyzyjnych pocisków, niż cały wagon amunicji niekierowanej – uważa gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Jak powiedział generał naszemu portalowi, kiedy studiował w Akademii Sztabu Generalnego, to amunicję do obezwładnienia celów określało się nie w liczbach pocisków, ale… w hektarach, które trzeba pokryć ogniem, aby zniszczyć założone cele. Amunicja precyzyjna pozwala zatem też na amunicyjne oszczędności, co jest korzystne dla logistyki i kosztów.

Przy użyciu standardowej amunicji przez działa 155 mm błąd trafienia wynosi ponad 260 m… To znaczy, że połowa wystrzelonych pocisków wyląduje do 260 metrów od celu, a połowa jeszcze dalej.

Oferta amunicji precyzyjnej 155 mm także dla Polski

PGK weszły do służby w 2015 roku. Największym problemem tej amunicji jest jej cena. Koszt zwykłego pocisku 155 mm to ok. 2 tys. dol. Excalibur kosztuje obecnie ok. 68 tys. dol. za sztukę. Znacznie tańsze są zestawy o nazwie M1156 PGK. Wraz z pociskiem kosztują po ok. 9-11 tys. dol.

Jednak jeśli bierze się pod uwag fakt, że zwykłej amunicji wystrzeliwuje się dziesiątki tysięcy, to strzelanie amunicją kierowaną co najmniej nie musi być droższe.

Do tego dochodzą oszczędności na jej transporcie, a także na żywotności lufy, którą trzeba wymieniać po oddaniu ok. 1,5 tys. strzałów (choć Kraby strzelały celnie jeszcze po wystrzeleniu 3 tys. pocisków).

Polska, która obecnie wydaje setki miliardów na zakup uzbrojenia, jak żadne inne państwo w naszym regionie, znalazła się na celowniku największych światowych firm, oferujących najnowocześniejsze, najbardziej pożądane uzbrojenie i broń z nadzieją na kontrakt.

Dotyczy to również koncernu Leonardo, który nie kryje, że swoją ofertą amunicji precyzyjnej 155 mm chce zainteresować Polskę, obiecując tu zarazem współpracę z polskim przemysłem i krajowym łańcuchem dostaw. Firma zadeklarowała też gotowość przeprowadzenia testów poznawczych amunicji Vulcano 155 mm także w Polsce (z wykorzystaniem armatohaubicy Krab). 

Żródło: wnp.pl

Więcej postów